Uncharted Waters Online (MMORPG) Uncharted Waters Online (MMORPG)

Uncharted Waters Online

Wydania
2005()
2011()
Ogólnie
Online'owa wersja hitu sprzed lat ze SNESa - połączenie rpg, bitew morskich, handlówki i przygodówki.
Widok
izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
JRK
Autor: JRK
29.05.2021

O miano mojego ulubionego MMORPGa od 10 lat walczą zacięcie dwa tytuły – Lord of the Rings Online i bohater dzisiejszego tekstu – Uncharted Waters Online. Szczęśliwie, oba są na tyle różne, że mogę im wmawiać, że kocham je po równo i żadnego z nich nie faworyzuję. Niemniej jednak to UWO załapuje się na recenzję z okazji 20-lecia działalności strony :D.

W UWO gram namiętnie od 10 lat i jeszcze mi się nie znudziło. Recenzja będzie więc wybitnie nieobiektywna, naładowana ogromnym ładunkiem nostalgiczno – uzależnieniowych emocji, potraktujcie to jak opis ulubionego trunku przez nałogowego alkoholika. Gra nie jest standardowym erpegiem, to trzeba sobie powiedzieć od razu. Znaczy są tu wszystkie podstawowe wyznaczniki – są współczynniki, XP, poziom życia, wbija się levele, walczy z wrogiem, zbiera ładnie owspółczynnikowany ekwipunek, łazi po dungeonach i liczy na dobry loot... ej, no dobra, jak tak dobrze popatrzeć to to jednak jest uczciwy rpg :D. Tym, co grę wyróżnia to fakt, że wszystko to, co wymieniłem to tylko jedna z jej atrakcji – można w tytuł grać od 10 lat (tyle jest z nami angielska wersja, japońska ma dłuższy o 5 lat staż) i ani razu do dungeona nie zajrzeć.

Uncharted Waters to seria, której pierwsza część ukazała się w 1990 na japońskim komputerze PC-88, a na Zachodzie debiutowała w 1994 na SNES i Genesis (doczekała się też wersji PC-towej i taką odkryłem). Tylko dwie pierwsze części wyszły poza Japonię, co do dziś budzi u mnie ból i łzy goryczy. To połączenie rpg, gry morskiej (bitwy morskie z piratami itp.), handlowej i przygodowej, z akcją osadzoną w niemal prawdziwych realiach historycznych epoki wielkich odkryć geograficznych. W każdej części pływamy po całym świecie, zwiedzamy, szukamy odkryć, handlujemy, walczymy i przeżywamy jedną z kilku przygód fabularnych, w zależności od wyboru nacji, którą startujemy (doskonały powód aby ukończyć każdą z gier kilkukrotnie – to są całkiem różne fabuły, coś, co później zobaczyłem dopiero w Star Wars KOTOR Online). UW2 pokochałem całym sercem i zagrywałem się na PC do upadłego, kiedy więc te 10 lat temu znikąd pojawiła sę angielska i na dodatek darmowa wersja tego tytułu Online, bylem w siódmym niebie.

Wersja online spełniła 90% moich oczekiwań – znów dostaliśmy cały (no dobra, na start był to jedynie fragment, kolejne porty czy wybrzeża dodawane były przez kolejne lata wraz z kolejnymi patchami i rozdziałami) świat do zwiedzania, fabularnie akcja osadzona została ponownie w okolicach XV/XVI wieku, ale tu raz jeszcze – jeden z updatów wprowadził system Zegara Świata i co kilka tygodni gra przeskakuje między różnymi stuleciami, co „nieco” psuje jej pseudorealistyczny charakter, ale pozwala jednocześnie odkrywać cywilizację Inków jednego dnia, a drugiego pływać parostatkiem i zwiedzać dzielnicę przemysłową Manchesteru. Gra stara się być wierna historycznym realiom, choć czasem wyskoczy z czymś dziwnym w postaci egipskiego amuletu, którym można palić statki wrogów czy duchów, z którymi trzeba walczyć na zatopionych statkach. Poza tymi jednak wyjątkami nasi przeciwnicy to ‘normalni’ ludzie: piraci, tubylcy etc. – nie ma walki ze zwierzątkami, chmurkami, czy innymi glutami.

Właśnie walka – ta toczy się i na morzu i na lądzie. Kolejny patch (bo chyba wypada w tym momencie wspomnieć, że gra od 10 lat jest cały czas rozwijana – co około pół roku dostajemy nowy rozdział, z nowymi mechanikami, przygodami, odkryciami, statkami, czasem portami, czymś zazwyczaj całkowicie nowym – gracze z serwerów azjatyckich, tych płatnych, dostają je ciut wcześniej niż my na jedynym angielskim) dodał też dungeony, w których przebija się przez kolejne piętra znanych zabytków typu Piramida. Jeszcze następny patch dodał Labirynt na Krecie – dungeon, który się nie kończy. Walki lądowe toczą się w czasie rzeczywistym, nasz sukces zależy od naszego poziomu (dłuższy pasek życia), skilli bojowych i ekwipunku – czyli uczciwe erpegowanie. Drugą formą są bitwy morskie – tych przez moją 10-letnią karierę stoczyłem może z pięć :D. To te 10% gry, które mnie rozczarowało. W wersjach singlowych bitwy toczone były w turach – w grze online z oczywistych powodów zostały zamienione na czas rzeczywisty. I tu trzeba się już nieco bardziej wysilić – trzeba mieć odpowiedni stateczek, wyposażenie, bawić się w buildy itd, a na dodatek sama bitwa to niezła gimnastyka z manewrowaniem, strategicznym ostrzeliwaniem itd.

W grze tak naprawdę są trzy główne tryby rozrywki – walka, przygoda i handel – rozwijamy levele w każdej z tych trzech kategorii. Ja od 10 lat skupiam się na przygodzie, czyli części erpegowej, dwie pozostałe niemal całkowicie olewając. Są jednak gracze, dla których największą frajdą jest zarabianie – pływają po to, by handlować, a w zasadzie zarabiać, niektórzy skupiają się na bardzo rozbudowanym systemie craftingu, inni na równie pracochłonnym shipbuildingu. Są też ci, którzy żyją dla walki – w tym również i piraci – w grze jest pvp i poza kilkoma w pełni bezpiecznymi morzami (Europa) możemy zostać zaatakowani – nie ma opcji uniknięcia tego. I jak zwykle unikam serwerów pvp, to tu mi to zupełnie nie przeszkadza – dodaje to tylko smaczku i uroku :D.

Co jeszcze można w grze robić? Moją pasją są tzw. Odkrycia. Były w każdej części gry, są i w tej – wykonując questy - typu pogadaj z kimś w mieście X, potem mieście Y, potem popłyń do Chin, kliknij kamień i użyj skilla – tudzież znajdując mapy, możemy ‘odkryć’ jakieś historyczne ruiny, artefakty, zwierzątka itp. Jest kilkanaście kategorii odkryć, kolejne patche obowiązkowo dodają nowe, w chwili obecnej jest ich w sumie prawie 3500, ja mam jakieś 80%, ale któregoś dnia złapię je wszystkie! A nie wszystkie są tak proste do znalezienia, gra sprytnie podnosi poprzeczkę blokując dostęp do lepszych odkryć barierami w postaci wysokich wymaganych skilli, konieczności wykonania wielu innych questów w serii, zmuszając do walk (w tym i morskich, stąd te kilka które mam na koncie) itp. Zresztą – niemal wszystko w tej grze oparte jest na grindzie. To nie jest gra dla osób niecierpliwych, tu trzeba zdać sobie sprawę, że żeby przepłynąć z Londynu do Indii trzeba poświęcić godzinę lub dwie na startowych łódeczkach (lepsze statki, dopalacze, czy wręcz morskie taxi potrafią to potem drastycznie skrócić, ale dla nowego gracza nie ma zmiłuj). Levelowanie, rozwijanie skilli – to wszystko też trwa. I to raczej miesiącami niż godzinami. To specyficzna gra i zdecydowanie nie dla każdego.

O tym, jak bardzo gra mimo wszystko uzależnia, przekonałem się i ja, i większość graczy, jakieś 3 lata temu, gdy po 7 latach zmienił się wydawca i zmuszony był z jakichś technicznych względów do postawienia nowego serwera – straciliśmy efekty 7 lat ciężkiej pracy, każdy musiał zaczynać od zera. I – mimo wszystko – niemal wszyscy wrócili. Nawet Ci, którzy najgłośniej pomstowali i protestowali. Nie mam w sumie pojęcia, jak liczna jest społeczność tej gry, aczkolwiek raczej niewielka, obstawiam kilka tysięcy graczy. Gra zarabia poprzez sklepik, w którym kupić można różne popierdółki – dopalacze szybkości dla statku, jakieś kosmetyczne duperele dla postaci – oraz losy. Losy mogą zawierać głupotki albo inaczej niedostępne w grze statki (które później można opchnąć innemu graczowi). Co jakiś czas dodawane są nowe, więc zawsze jest powód by trochę kasy wydać. W początkowych latach działania gry w sklepiku było też sporo przedmiotów powszechnie krytykowanych za psujących grę – tzw. P2W, nowy wydawca stara się na to uważać. Zresztą, gracze nałogowcy sami od czasu do czasu robią akcję pod hasłem – kupujmy głupotki, żeby gry nam nie zamknęli – zgaduję, że serwer żyje dzięki tym kilku zapaleńcom, którzy wywalają tam po kilka tysięcy dolców miesięcznie – i chwała im za to :D.

Trochę się już rozpisałem, a tu przecież jeszcze tyle tematów, których nawet nie liznąłem. Nie wspomniałem o zwierzątkach, które możemy mieć, naszych oficerach, którzy też się rozwijają i w końcu mogą dowodzić swoimi okrętami pływającymi za nami, o fakcie, że w grze możemy należeć do jednej z kilku nacji, które walczą ze sobą o dominację nad portami, o pvp-owych wielkich bitwach morskich, o głosowaniach na władcę Cesarstwa Rzymskiego, o poszukiwaniach skarbów, o poszukiwaniu Atlantydy, o alchemii, o tym, że można niektóre pozaeuropejskie wody zamienić na bezpieczne (zakaz atakowania przez piratów) albo odwrotnie – pełne bezprawia, o rysowaniu map całego świata, o Akademii w Oxfordzie, o turniejach karcianych, o mini-gierkach, w tym takiej z kartami z odkryciami (taki mini-Gwint), o tym, że możemy mieć swój domek i go wyposażać, o handlu poprzez bazary, o odkrywaniu Przejścia Północnego, o odblokowywaniu kanałów Sueskiego i Panamskiego, o specyficznej formie handlu z Chinami i z Japonią, o kopaniu złota w Kalifornii, diamentów w Afryce, o jeżdżeniu pociągami przez Amerykę, o wystawianiu skarbów w Luwrze, o zdobywaniu tytułów szlacheckich, o uczeniu się nowych receptur do kraftów, o wyciąganiu zatopionych wraków, o podróżowaniu w czasie, o morskich walkach z morskimi potworami (szczęśliwie nie na mapie świata, a w specjalnych morskich opcjonalnych dungeonach), o gildiach, tu nazywanych kompaniami, które też między sobą walczą o dominację w danym mieście (tylko topowe dostaną własne siedziby i ich sklepy są wymieniane jako pierwsze), o własnych farmach, na których produkujemy, co chcemy, o... albo dobra, już wystarczy, sami widzicie, że w tej grze naprawdę jest co robić!

Nie wspomniałem też nic o grafice – mimo że ma swoje lata i przydałby się jej update graficzny, to dzięki zastosowanemu stylowi tak szybko się nie zestarzeje i straszyć nie będzie. Muzycznie też jest super, każdy region świata ma swój podkład, tego z wybrzeży Afryki słucham zawsze z bananem na twarzy, inne, mimo iż słucham ich od 10 lat niemal codziennie, też nie budzą u mnie odruchów wymiotnych, wręcz przeciwnie. Niektóre miejscówki, które zwiedzamy są naprawdę piękne, cieszą oko detale, jak Krzywa Wieża w Pizie, Akropol w Atenach itd. I żeby było śmieszniej – można je przegapić, one są gdzieś tam w tle. Tak jak niektóre najpiękniejsze lokacje, dostępne tylko dla najlepszych odkrywców – aż żal, że do takiego El Dorado, czy doliny Kwitnącej Wiśni więcej graczy nie dotrze, a i ja zajrzałem tylko raz, bo więcej nie ma potrzeby – tam jest po prostu przepięknie.

Nie mam pojęcia czy uda mi się was zachęcić do zagrania w ten tytuł – wymaga cierpliwości, sporej dawki nauki (aczkolwiek poprawiony został tutorial i naprawdę dużo teraz daje – tyle że czytania tam sporo :D), mnóstwa czasu. Oferuje za to kojące żeglowanie po morzach i oceanach, poczucie bycia odkrywcą, pogoni na nieznanym. Jak się okazało – jest to gra skrojona konkretnie pod moje zapotrzebowania i ja się w niej odnalazłem znakomicie. Daję 5/5 i wracam pływać, nowe odkrycia się same nie zrobią!

Moja ocena: 5/5


Obrazki z gry:

Dodane: 21.11.2013, zmiany: 29.05.2021


Komentarze:

Ja próbowalem w wiele mmo grać, ale zazwyczaj odpadam po kilku pierwszych godzinach z tytułem. Jeszcze nie stworzono takiego mmo, który by mnie przekonał, albo ja w niego nie grałem i o tym nie wiem. Może kiedyś spróbuję:)


[mg-mat @ 30.05.2021, 11:51]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?