Mario & Luigi: Partners in Time (Nintendo DS)

Mario & Luigi: Partners in Time

Wydania
2005()
Ogólnie
Kolejna odsłona erpegowych przygód braci hydraulików, tym razem w wersji z NDS. Nadal bardzo kolorowo, nadal pełno humoru, nadal wymagana pewna zręczność paluszków do niby turowych walk.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Uncle Mroowa
23.09.2008
Mario to legenda. Nie ma co ukrywać, gdyby włoski hydraulik nie zawitał pod strzechy, dziś rynek gier wideo wyglądałby pewnie zupełnie inaczej. Mario był tak popularny, iż pojawił się w niezliczonej liczbie gier. Pomysł przedstawienia świata z platformówki, która praktycznie nie posiada żadnej fabuły, z perspektywy gry prg nie jest zatem nowy. Pierwsza taka gra, Super Mario RPG była stworzona przez mistrzów gatunku, bo przez Square. Poradzili sobie oni z fabułą gry zdecydowanie lepiej niż autorzy filmu fabularnego o hydraulikach. Świat rur i grzybów zmienił się w kraj, który posiadał własny rząd, administrację, a nawet stosunki społeczne. Przesycona była przeróżnymi nawiązaniami kulturowymi i żartami z innych gier Nintendo. Znalezienie wszystkich smaczków było dość czasochłonne. Nawet Link z serii The Legend of Zelda i Samus z Metroida miały swoje małe wstawki. Gracze kochali ten eksperyment głownie za humor. Mnóstwo żartów było naprawdę zabawnych i znamiennych do tego stopnia, że można znaleźć dziś czasem na zagranicznych forach fana, który w swojej sygnaturze ma wypisany cytat z Toada, który mówi głównym bohaterom, że chciałby pomóc im w swojej podróży, ale zapomniał Bazooki z domu.

Później, Square nie uczestniczyło już w kolejnych erpegowych zmaganiach hydraulika. Paper Mario, który miał jeszcze mniej erpegowych elementów od SMRPG charakteryzował się nie mniejszym dowcipem. Gra przedstawiała świat jako teatrzyk kukiełkowy, rezygnując z trójwymiarowych postaci, a przedstawiając dwuwymiarowe sprite'y poruszające się po środowisku 3D, tak jakby były wycięte z papieru. Ostatnia część serii Paper Mario zmieniła się w połączenie platformówki z RPG. Tymczasem na GBA Nintendo zrobiło jeszcze jednego Maria w tej konwencji. Mario&Luigi: Superstar Saga, bo o tej grze mowa, była też pierwszym Mario zrobionym ekskluzywnie dla małej konsolki. Tym razem kierowaliśmy poczynaniami obydwu braci w ich oczywistym celu uratowania księżniczki. Gra nie była tak dobra jak SMRPG. Była jednak wystarczająco zabawna i grywalna, iż znalazła sobie wielu zwolenników. Gra niejako wróciła do swoich korzeni, zapożyczając wiele elementów z pierwowzoru i również naładowana była całą masą kulturowych odniesień.

Fabuła Mario&Luigi: Partners in Time prezentuje rasę kosmitów, zwanych Schroobami, którzy próbują podbić Ziemię. Przy okazji, otwiera się też portal czasoprzestrzenny, który sprawia, iż hydraulicy przenoszą się w czasie. W swojej drużynie, do Maria i Luigiego dołączą ich młodsze odpowiedniki. Obawiam się niestety, że był to tylko pretekst do tego, żeby Nintendo mogło wcisnąć do jakiejś gry Baby Mario i Baby Luigi. Naturalnie musimy uratować księżniczkę i cały Świat. Tym razem jednak Bowser nie jest głównym przeciwnikiem. Moim zdaniem, jest to ewidentne nawiązanie do dzieła Square, w którym również przyszło nam walczyć z siłami pozaziemskimi. Fabuła jest pokręcona i, co najważniejsze, śmieszna. Autorzy pokusili się o mnóstwo dowcipów nawiązujących do Internetu, o czym niech świadczą potyczki z takimi przeciwnikami jak SUP3R H4X0RZ H4MM3R BR0S, którzy uważają za stosowne pokonać braci Mario, gdyż są za mało 1337.Kilka razy szczerze się zaśmiałem w czasie gry, co tylko dobrze o niej świadczy.

Grafika nie zmieniła się nijak w stosunku do M&L z GBA. I dobrze. Nie mamy żadnego łamanego 3D, tylko śliczna, dwuwymiarowa, pastelowa grafika. Muzyczka i dźwięki to Mariowy standard. Statystyki są zróżnicowane. Przyznam, że celowości niektórych nie znalazłem zastosowania, jednak na szczęście, tak jak w poprzednich rpgach z Mario możemy po swojemu rozwijać statystyki postaci. A przypominam, że tutaj jest ich już czterech. Przy okazji, pamiętacie jak zabawny były "Action Attack" w SMRPG? Jeżeli przycisnęło się przycisk ataku w odpowiednim momencie, nasz heros zadawał przeciwnikowi większe obrażenia. W następnych grach dalej eksploatowano ten wynalazek. Niestety, nowy M&L przesadził. "Action Attack" jest często jedynym sposobem wykonania jakiegokolwiek obrażenia. Czasami musimy uczyć się odpowiedniej kombinacji przycisków, tylko po to, by komuś przywalić z młotka. Jeśli użyjemy jakiegoś przedmiotu jak armata, która wystrzeliwuje naszych bohaterów, wtedy czujemy się naprawdę podirytowani koniecznością klikania przycisków w odpowiedniej kolejności. Z drugiej strony, dzięki temu walka staje się bardziej wyzywająca, co przedłuża żywotność gry, choć nieco sztucznie. W grze spotykamy wiele zagadek, które rozwiązuje się w sposób analogiczny do części pierwszej. Autorzy nie postarali się zatem o żadną innowację w tym kierunku.

Każdy, kto wie, że Nintendo DS jest konsolą, która w zamyśle miała umożliwić developerowm innowacyjne rozwiązania korzystające z dotykowego ekranu, mógłby spodziewać się, że nowy Mario&Luigi będzie wykorzystywać ten wynalazek. Wbrew oczekiwaniom, nie stało się tak. Stylusa nie wyciągamy ze slota przez praktycznie cały czas grania. Zamiast tego używamy przycików X i Y, które odpowiadają za poruszanie Baby Mario i Baby Luigi. Jak wspominałem wyżej, czasami jest to po prostu irytujące i musimy przerwać grę, bo nie możemy wytrzymać konieczności wystukiwania bezmyślnego combo.

Podsumowując, nowy Mario& Luigi to nie najlepsze RPG z Mariem i nie najlepszy ani najbardziej innowacyjny RPG na DS'a. Nie jest to gra, która jest *absolutnym* must have. Graficznie nie wybiega poza możliwości GBA, fabularnie nie powala. Mimo wszystko, ludzie wciąż kupują te gry i wciąż w nie grają. Dlaczego? Myślę, że to z powodu ich grywalności. Mimo tego, że jest bardzo wiele bardziej poważnych RPG, które są zdecydowanie bardziej rozbudowane, zarówno systemem, rozgrywką, jak i fabułą, to Mario przenosi swój własny standard z platformówek do RPG. O tej grze można mówić i mówić, jakie to ma wady, wymieniać jej prymitywne aspekty etc. jednak jednego nie można jej odmówić- grywalności. Jeśli jesteś takim fanem Maria lub Nintendo jak ja - jest to gra w którą masz obowiązek zagrać. Jeśli jednak jesteś fanem gier jRPG o epickiej i zawiłej fabule, której bohaterowie przeżywają dramatyczne rozterki i przygody, a sam hydraulik wywołuje u ciebie emocje co najmniej obojętne - to gra będzie dla ciebie "zaledwie" zabawna i przyjemna. Albo możesz odpuścić sobie ten tytuł i pograć w coś innego.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 24.09.2008, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?