Mario & Luigi: Partners in Time |
|
Wydania |
2005() |
Ogólnie
|
Kolejna odsłona erpegowych przygód braci hydraulików, tym razem w wersji z NDS. Nadal bardzo kolorowo, nadal pełno humoru, nadal wymagana pewna zręczność paluszków do niby turowych walk.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Później, Square nie uczestniczyło już w kolejnych erpegowych zmaganiach hydraulika. Paper Mario, który miał jeszcze mniej erpegowych elementów od SMRPG charakteryzował się nie mniejszym dowcipem. Gra przedstawiała świat jako teatrzyk kukiełkowy, rezygnując z trójwymiarowych postaci, a przedstawiając dwuwymiarowe sprite'y poruszające się po środowisku 3D, tak jakby były wycięte z papieru. Ostatnia część serii Paper Mario zmieniła się w połączenie platformówki z RPG. Tymczasem na GBA Nintendo zrobiło jeszcze jednego Maria w tej konwencji. Mario&Luigi: Superstar Saga, bo o tej grze mowa, była też pierwszym Mario zrobionym ekskluzywnie dla małej konsolki. Tym razem kierowaliśmy poczynaniami obydwu braci w ich oczywistym celu uratowania księżniczki. Gra nie była tak dobra jak SMRPG. Była jednak wystarczająco zabawna i grywalna, iż znalazła sobie wielu zwolenników. Gra niejako wróciła do swoich korzeni, zapożyczając wiele elementów z pierwowzoru i również naładowana była całą masą kulturowych odniesień.
Fabuła Mario&Luigi: Partners in Time prezentuje rasę kosmitów, zwanych Schroobami, którzy próbują podbić Ziemię. Przy okazji, otwiera się też portal czasoprzestrzenny, który sprawia, iż hydraulicy przenoszą się w czasie. W swojej drużynie, do Maria i Luigiego dołączą ich młodsze odpowiedniki. Obawiam się niestety, że był to tylko pretekst do tego, żeby Nintendo mogło wcisnąć do jakiejś gry Baby Mario i Baby Luigi. Naturalnie musimy uratować księżniczkę i cały Świat. Tym razem jednak Bowser nie jest głównym przeciwnikiem. Moim zdaniem, jest to ewidentne nawiązanie do dzieła Square, w którym również przyszło nam walczyć z siłami pozaziemskimi. Fabuła jest pokręcona i, co najważniejsze, śmieszna. Autorzy pokusili się o mnóstwo dowcipów nawiązujących do Internetu, o czym niech świadczą potyczki z takimi przeciwnikami jak SUP3R H4X0RZ H4MM3R BR0S, którzy uważają za stosowne pokonać braci Mario, gdyż są za mało 1337.Kilka razy szczerze się zaśmiałem w czasie gry, co tylko dobrze o niej świadczy.
Grafika nie zmieniła się nijak w stosunku do M&L z GBA. I dobrze. Nie mamy żadnego łamanego 3D, tylko śliczna, dwuwymiarowa, pastelowa grafika. Muzyczka i dźwięki to Mariowy standard. Statystyki są zróżnicowane. Przyznam, że celowości niektórych nie znalazłem zastosowania, jednak na szczęście, tak jak w poprzednich rpgach z Mario możemy po swojemu rozwijać statystyki postaci. A przypominam, że tutaj jest ich już czterech. Przy okazji, pamiętacie jak zabawny były "Action Attack" w SMRPG? Jeżeli przycisnęło się przycisk ataku w odpowiednim momencie, nasz heros zadawał przeciwnikowi większe obrażenia. W następnych grach dalej eksploatowano ten wynalazek. Niestety, nowy M&L przesadził. "Action Attack" jest często jedynym sposobem wykonania jakiegokolwiek obrażenia. Czasami musimy uczyć się odpowiedniej kombinacji przycisków, tylko po to, by komuś przywalić z młotka. Jeśli użyjemy jakiegoś przedmiotu jak armata, która wystrzeliwuje naszych bohaterów, wtedy czujemy się naprawdę podirytowani koniecznością klikania przycisków w odpowiedniej kolejności. Z drugiej strony, dzięki temu walka staje się bardziej wyzywająca, co przedłuża żywotność gry, choć nieco sztucznie. W grze spotykamy wiele zagadek, które rozwiązuje się w sposób analogiczny do części pierwszej. Autorzy nie postarali się zatem o żadną innowację w tym kierunku.
Każdy, kto wie, że Nintendo DS jest konsolą, która w zamyśle miała umożliwić developerowm innowacyjne rozwiązania korzystające z dotykowego ekranu, mógłby spodziewać się, że nowy Mario&Luigi będzie wykorzystywać ten wynalazek. Wbrew oczekiwaniom, nie stało się tak. Stylusa nie wyciągamy ze slota przez praktycznie cały czas grania. Zamiast tego używamy przycików X i Y, które odpowiadają za poruszanie Baby Mario i Baby Luigi. Jak wspominałem wyżej, czasami jest to po prostu irytujące i musimy przerwać grę, bo nie możemy wytrzymać konieczności wystukiwania bezmyślnego combo.
Podsumowując, nowy Mario& Luigi to nie najlepsze RPG z Mariem i nie najlepszy ani najbardziej innowacyjny RPG na DS'a. Nie jest to gra, która jest *absolutnym* must have. Graficznie nie wybiega poza możliwości GBA, fabularnie nie powala. Mimo wszystko, ludzie wciąż kupują te gry i wciąż w nie grają. Dlaczego? Myślę, że to z powodu ich grywalności. Mimo tego, że jest bardzo wiele bardziej poważnych RPG, które są zdecydowanie bardziej rozbudowane, zarówno systemem, rozgrywką, jak i fabułą, to Mario przenosi swój własny standard z platformówek do RPG. O tej grze można mówić i mówić, jakie to ma wady, wymieniać jej prymitywne aspekty etc. jednak jednego nie można jej odmówić- grywalności. Jeśli jesteś takim fanem Maria lub Nintendo jak ja - jest to gra w którą masz obowiązek zagrać. Jeśli jednak jesteś fanem gier jRPG o epickiej i zawiłej fabule, której bohaterowie przeżywają dramatyczne rozterki i przygody, a sam hydraulik wywołuje u ciebie emocje co najmniej obojętne - to gra będzie dla ciebie "zaledwie" zabawna i przyjemna. Albo możesz odpuścić sobie ten tytuł i pograć w coś innego.
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 24.09.2008, zmiany: 21.11.2013