Puzzle Chronicles (Nintendo DS)

Puzzle Chronicles

Wydania
2010()
Ogólnie
Kolejne popłuczyny po Puzzle Quest - tym razem motywem przewodnim jest tetrisopodobna walka. Oprawa graficzna woła o pomstę do nieba.
Widok
izometr
Walka
logiczna - tetrisowata
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
07.03.2010
Puzzle Quest: Challenge of the Warlords powstała chyba w niezwykłym przebłysku geniuszu. Unikalne połączenie gry logicznej i RPG okazało się nie tylko nowatorskie, ale także niesłychanie grywalne, przez co PQ zyskało wielu wiernych zwolenników, do których zalicza się również niżej podpisana. Niestety, mimo starań, autorom nie udało się stworzyć kontynuacji, która przyćmiłaby chwałę Challenge, co więcej, kolejne próby okazywały się coraz mniej udane. Po słabszym Galactrixie i co najwyżej poprawnym Kingdoms Infinite Interactive podejmuje kolejną próbę. Ich najnowsze dziecko nazwane zostało Puzzle Chronicles. Czy będzie w stanie zagrozić legendarnemu poprzednikowi? Cóż, wygląda na to, że rola władcy królestwa puzzle-RPG nie jest mu raczej pisana. A przynajmniej nie wersji na NDS.

Nasz główny bohater był niczym nie wyróżniającym się członkiem niewielkiego plemienia gdzieś z dala od cywilizacji. Spokojną egzystencję przerwał nagły atak nieznanej, uzbrojonej po zęby bandy. Większość pobratymców naszej postaci została zabita lub uprowadzona, a on sam trafił na targ niewolników. Miał jednak dużo szczęścia, gdyż jego nowa właścicielka, zamiast wysłać go do kopalni czy na arenę gladiatorów zwróciła mu wolność, nie żądając (przynajmniej bezpośrednio) niczego w zamian. Możemy więc bez przeszkód zająć się ważniejszymi sprawami - odnalezieniem rzeczonej grupy i podziękowaniem we właściwy sposób za odwiedziny. W tym celu przyjdzie nam oczywiście zwiedzać rozległe krainy, toczyć liczne walki i zbierać porozrzucane tu i ówdzie fanty.

Fabuła gry stanowi raczej tło niż główny motor rozgrywki, jest prosta i dość naiwna. Świat gry został jedynie naszkicowany, nie ma co spodziewać się rozbudowanych portretów psychologicznych postaci czy dokładnych informacji o odwiedzanych miejscach. Mimo to ma on swój klimacik, a miłośnicy twórczości Roberta E. Howarda od razu poczują się jak w domu.

Po rozpoczęciu rozgrywki naszym oczom ukazuje się statyczna mapka obrazująca okolicę, w któryej się właśnie znajdujemy, z zaznaczonymi istotnymi lokacjami (część widoczna jest dopiero po odblokowaniu w toku fabuły lub przez uważną eksplorację). Wśród nich odnajdziemy sklepy, leża potworów oraz miejsca, w których spotkamy istotnych dla przebiegu historii NPC. Po wykonaniu głównego zadania w danym obszarze przenosimy się na chwilę na mapę regionu, a następnie lądujemy w kolejnej lokacji.

W przypadku spotkania z krwiożerczym monstrum gra przenosi nas na osobny ekran. Na górze widzimy tło pola bitwy oraz postacie naszą i przeciwnika, na dole zaś... coś, co przypomina dwie plansze tetrisa ustawione bokiem i sklejone ze sobą dnem. System walki opiera się bowiem o tetrisopodobną układankę, w której każdy z klocków składa się z trzech kwadratów w jednym z czterech kolorów. Poza zwykłymi kwadracikami na planszę trafiają również elementy specjalne - przede wszystkim gwiazdy, które powodują usunięcie wszystkich pól w tym samym kolorze, których dotkną, czaszki, które po usunięciu ładują poziom szału, co umożliwia atakowanie wroga i w konsekwencji zwycięstwo, "joker" zastępujący kwadrat w dowolnym kolorze oraz mnożnik, który zwiększa ilość many przyznawanej po dezintegracji klocków, a która to energia napędza jedną z czterech umiejętności podporządkowanych poszczególnym kolorom.

Dodatkowo możemy korzystać z posiadanego uzbrojenia. Każda z noszonych zabawek ma przypisany kolor oraz efekt użycia. Aby wprowadzić je do walki, należy ułożyć z pól w danym kolorze kwadrat 2x2 - który zmieni się w symbol danego przedmiotu - a następnie zdetonować gwiazdą. Uzyskane bonusy są różne - od zwiększenia poziomu szału, poprzez kradzież czaszek przeciwnika, na obronie przeciw określonym typom ataku skończywszy.

Jak już wspomniałam, kolekcjonowanie czaszek zwiększa poziom szału, który pozwala na ataki. Ciosy nie obniżają jednak poziomu życia przeciwnika (którego ów nie posiada), ale przesuwają linię łączącą pola działań. Sprawia to, że wróg ma coraz mniej miejsca na rozmieszczanie klocków, a w momencie, gdy go zabraknie (kolejny klocek nie ma już jak zmieścić się na planszy) następuje rozstrzygnięcie bitwy. W przypadku zwycięstwa otrzymujemy doświadczenie i gotówkę, przy przegranej - również doświadczenie, a co więcej - nie ma potrzeby wczytywania save, lądujemy po prostu z powrotem na mapie. Dzięki temu nie ma możliwości "zacięcia się" w grze - po kilku starciach w końcu powinno się udać pokonać przeciwnika i ruszyć te strzępki fabuły do przodu.

Poza walką spotkamy się również z kilkoma minigierkami. Na samym początku odnajdujemy ogara bojowego, który odtąd towarzyszyć nam będzie w dalszej rozgrywce. To właśnie od niego pochodzą umiejętności, stosowane w trakcie walki dzięki zasilaniu maną. Aby podnieść ich poziom, należy wyszkolić swojego podopiecznego. Służy do tego łamigłówka, w której na dno planszy opadają całe linie złożone z kolorowych klocków, a naszym zadaniem jest zmieniać ich ułożenie tak, aby poprzez połączenie co najmniej czterech w tym samym kolorze usunąć ich jak najwięcej, zanim pole gry całkowicie się wypełni. Inne momenty, w których spotykamy się z minigierkami to poszukiwanie skarbów, odkrywanie wejść do labiryntów (stanowiących po prostu miejsce walki z przeciwnikiem, który ciągle się odradza - dobry sposób na nabicie doświadczenia), tworzenie własnych przedmiotów oraz trening umiejętności.

Jak dotąd wszystko wygląda dobrze, poszczególne elementy stworzone zostały z pomysłem i co najmniej poprawnie. Co więc jest przyczyną mojego niezbyt ciepłego stosunku do tej pozycji? Czemu to wszystko razem jakoś się nie "klei"? Sama się nad tym zastanawiałam, a rezultat okazał się dla mnie sporym zaskoczeniem. Cechą gry, która w dużej mierze przyczyniła się do mojego braku entuzjazmu okazała się bowiem... słaba grafika. O ile rysunki postaci i miejsc widoczne w trakcie dialogów mogą się podobać (stworzone zostały przy użyciu specyficznej kreski, lekko zdeformowane, przypominające komiks), o tyle plan miejsca w którym się aktualnie znajdujemy, a zwłaszcza plansza walki i modele postaci i przeciwnika powyżej wyglądają po prostu paskudnie. Owszem, grafika w grach nie jest najważniejsza i jestem w stanie grom wiele wybaczyć pod tym względem, o ile inne elementy rozgrywki nadrabiają braki wizualne. W tym przypadku niestety tak nie jest. Fabuła jest bardzo uproszczona, postacie płaskie jak naleśniki, a rozwój postaci sprowadza się do czterech współczynników i tak naprawdę ma dość niewielki wpływ na przebieg walki.

Same starcia, przy braku rozbudowanego świata gry stanowiące kluczowy element rozgrywki, również są często źródłem frustracji zamiast przyjemności. Klocki na polu bitwy są tak malutkie, że wpatrywanie się w nie męczy wzrok, a i o umieszczenie kolejnego elementu nie do końca tam, gdzie byśmy sobie życzyli nietrudno - szczególnie, że bitwy rozgrywane są w czasie rzeczywistym. Jeśli dodamy do tego fakt, że walki są w dużej mierze losowe, zaczyna robić się nieco mniej przyjemnie. O przebiegu starcia decyduje dostępność czaszek i gwiazd, które pojawiają się w losowych odstępach czasu i - przynajmniej początkowo - dość rzadko, więc przy braku szczęścia i dostawy klocków w odpowiednim kolorze i rodzaju walki nawet z dużo słabszym przeciwnikiem zajmują znacznie więcej czasu niż powinny.

Puzzle Chronicles nie było dla mnie grą wyczekiwaną (jak Gyromancer, który niestety również mocno rozczarował), natknęłam się na nią przypadkiem i podchodziłam bez wielkich oczekiwań. I całe szczęście. Otrzymałam bowiem produkcję prostą, posiadającą liczne wady, choć jednak wciągającą, jak tylko puzzle wciągać potrafią. Wersja na NDS charakteryzuje się najgorszą spośród wszystkich oprawą graficzną (o ile screeny z PSP i PC/X360 mogą być miarodajnym źródłem informacji do porównań), co bynajmniej nie jest bez znaczenia. W grach przeznaczonych dla casualowych graczy grafika nie powinna odstraszać, gdyż w tym przypadku pierwsze wrażenie liczy się szczególnie. Jeśli produkcja zniechęci do siebie na początku, nie będzie już miała okazji zaprezentować swych bardziej lub mniej licznych zalet. Zresztą... tak naprawdę nie bardzo ma co prezentować, gdyż inne elementy również są co najwyżej poprawne. Dla miłośników połączenia puzzle-RPG Chronicles mogą być całkiem przyjemną odskocznią od poważniejszych produkcji, ale jeśli chcecie zapoznać się z tym podgatunkiem (lub przekonać do niego czy gier w ogóle kogoś bliskiego) - bez wahania wybierzcie PQ: Challenge of the Warlords.

Moja ocena: 4/10


Obrazki z gry:

Dodane: 08.03.2010, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?