Solatorobo: Red The HunterSolatorobo: Sore Kara Coda e (JAP) |
|
Wydania |
2010() 2011() |
Ogólnie
|
Delikatne rpg połączone z grą akcji, klimaty furry, niejako kontynuacja PSX'owego Tail Concerto.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Fabuła jest jednym z magnetycznych składników, bez której Solatorobo praktycznie nie istnieje - od początku zaskakująca, nieprzewidywalna, pełna lekkiego zabawnego humoru, pełna wzruszeń. Wcielamy się w postać pół psa Reda Savarina pełniącego ciężki, aczkolwiek pełen przygód żywot łowcy nagród otrzymywanych dzięki zleceniom przydzielanym przez miejscowe pośredniaki. Zadnia, których się podejmujemy są zróżnicowane jak lokalna społeczność, a niektóre z nich mogą być dość zabawne.
Świat w którym się znajdujemy obfituje w archipelag latających w przestworzach wysp, które zamieszkiwane są przez rasy pół-humanoidalnych psów Caninu i kotów Felineko.
Można w tym świecie zauważyć spore podobieństwo do symboli zaczerpniętych z takich filmów jak Laputa Castle in the Sky, czy NGE. Tak naprawdę Solatorobo inspirując się tymi dziełami, eksponuje wyśmienicie barwny i ciekawy świat, począwszy od szaty graficznej, skończywszy na wspaniałej poruszającej muzyce klasycznej z pół-syntetycznych dźwięków. Taka mieszanka daje niepowtarzalną esencje wyjątkowości i nadaje grze charakter. Gdyby mówić o samej estetyce graficznej i muzycznej, niekoniecznie może się to wszystkim spodobać. Niektóre postacie molestowane przez graficzne triki są mało szczegółowe, tła także bywają mało wyraziste, niektóre dźwięki również mogą wydać się na początku drażniące. Nie jest to kwintesencja piękna i ideału jaka istnieje w definicjach idealnego świata DS'owych standardów i na pewno nie miała być taka w założeniu. Ona je miała przełamać. To jednak odpowiada klimatowi gry, rzeczywistości, fabule i tworzy właściwy świat w którym z czasem się zatopimy i uznamy za jak najbardziej ludzki i odpowiedni. Typowo urocza za to może być namiastka voice-actingu z ikonami dialogowymi. Przeważnie usłyszymy francuskie okrzyki typu "Bonjour!", "Nom d'un chien", "J'en sais rien!", a także urocze stęknięcia, westchnięcia, czy też wrzasknięcia bez zająknięcia.
Red podczas jednej z pierwszych swoich misji staje się posiadaczem tajemniczego medalionu, przez co zostaje uwikłany w niepotrzebne kłopoty, z którymi jednak dzielnie daje sobie radę. Red to typ szlachetnego, heroicznego bohatera, zawsze podejmujący wyzwanie, zawsze stawiający wszystko na jedną kartę. W pewnym stopniu przypomina typowego amerykańskiego herosa, lecz mimo to jest bardziej autentyczny i imponujący. Dobrze realizuje się jako wybraniec. Podróż będzie umilać nam jego sympatyczna siostra Chocolate, komunikując się z nim głównie przez radio, dając to zawsze przydatne wskazówki, lub ostrzeżenia. O innych ważnych drugoplanowych postaciach można sporo napisać, ale wątpię czy da się to zrobić bez okrutnego spojlerowania, więc może ograniczę się do zdradzenia faktu, że przyjdzie nam znów uratować świat i walczyć z tym "okrutnym złym", niekoniecznie przeciwko, lecz za i w imię...
Gameplay jest prosty, przyjemny i wciągający. Red wykonuje swoje misje pilotując robotem Dahak. Dzięki niemu może z powodzeniem skopać tyłki twardym przeciwnikom chwytami przypominającymi zapasy typu złap i ciśnij o beton, wykańczając efektowną eksplozją, która to o dziwo najczęściej kończy się dla wrogów siniakami i podbitym okiem! Gra jednak nie serwuje tak agresywnej rozgrywki jak siekanka typu "Tales of". Poziom trudności prawie nie istnieje i dzięki temu może być bardziej przyswajalna przez młodszych graczy, czy też dziewczęta. Czasami możemy odnieść wrażenie, że wypełniając misje akcja toczy się zbyt szybko. Misje mogłyby trwać odrobinę dłużej. Przenosi się to na ogólne wrażenie dość krótkiego czasu gry, ale jest za to pewna rekompensata. Pierwszy raz spotkałem się, że gra ma "koniec" tak naprawdę w połowie, dość ciekawe rozwiązanie i kara dla tych którzy nie lubią czytać napisów końcowych. Także jeśli dotrzecie do pierwszego fałszywego końca, pozwólcie przewinąć się napisom i zapiszcie stan gry.
Co do współczynników, to nie ma ich zbyt wiele. Zwiększanie poziomów daje efekt jedynie zwiększania pojemności paska energii, więc nie musimy się bić z myślami o wyborze między grindowaniem levelów, a zjedzeniem posiłku. Za zarobione pieniądze można kupić wymienne części do naszego robota, które wpływają na takie statystyki jak hydraulika, mobilność, odporność, czy atak. Od nas zależy jaki element w robocie chcielibyśmy w danej chwili wzmocnić. Na pewnym etapie gry będziemy mieli możliwość zakupu dodatkowych robotów wyposażonych w mniej lub bardziej przydatne umiejętności. Oprócz normalnej rozgrywki mamy też kilka mini-gierek: wyścigi w tunelu powietrznym, co o dziwo wymaga dość sporej wprawy i refleksu, lub łowienia ryb-statków. Tryb kolekcjonerski w grze także sprawnie funkcjonuje. Możemy zbierać fragmenty fotografii, utwory muzyczne, a także filmy z cut-scenek. Dodatkowo gra oferuje możliwość pobierania dodatkowych misji przez sieć Wi-Fi. Za dodatkowe questy można otrzymać nagrody w postaci np. nowej fotografii do kolekcji.
Grafika pozwala odczuć powiew świeżości. Ukazana jest w kompozycji 3D i 2D. Sztuczki techniczne robią spore wrażenie jak na możliwości DS'a , najlepiej widać to przy cut-scenkach, gdy postacie wyglądające bardziej jak wektorowe bitmapy potrafią zmienić perspektywę jak tekstury w grafice 3D. Nieco prostsze zabiegi jak obracanie wektorowe małych segmentów bitmap postaci mogą powodować już wcześniej wspomniane wrażenie braku estetyki. Animacja postaci jest dość zaawansowana i pozwala cieszyć oko płynnym fpsem, zwalnia jedynie bardzo rzadko gdy na ekranie dzieje się zbyt wiele.
Muzyka - zróżnicowana i wyjątkowa ze względu na sam pomysł tworzenia naprawdę dobrej klasyki z dość upierdliwych syntetycznych sampli. Już sama czołówka daje sporego kopniaka. Do gry dołączona jest także płyta CD ze ścieżką dźwiękową, na której znajdziemy nawet hit sławnej gwiazdy muzyki POP - Cocony. To jednak dość smaczny kąsek dla uzupełnienia sub-questowej części gry.
To co przede wszystkim wyróżnia Solatorobo na tle innych, to fakt że potrafi, ale to naprawdę mocno wzruszyć i poruszyć serducha nawet najtwardszych kaczuszek. To pozwala postawić ją na piedestale jednych z najlepszych gier. Obyście nie zdziwili się, jeśli dojdzie do tego efekt fan-klubowych aktywności pozwalający na wypełnienie uczucia pustki i rozstania z bohaterami, jakiej to gra po sobie zostawia. Solatorobo dumnie sięga po laur zwycięstwa i daje odpocząć od skomercjalizowanych do granic możliwości produkcji, w których przystało nam egzystować.
Do ciekawostek można dodać fakt, iż grze Solatorobo udało się pobić rekord Guinessa. W ośmiogodzinnym bloku reklamowym wyemitowano ponad 100 różnych reklam. Całkiem oryginalny sposób jak na wypromowanie gry przez pranie mózgów. Stajnia CyberConnect2 skąd przywędrowała jest całkiem doświadczonym zespołem osób znanych bardziej z produkcji gier typu Naruto czy .hack, ale za to bardzo ambitnie podchodzącym do tematyki furry. Solatorobo z pewnością nie jest wyłącznie skokiem na kasę, a bardziej udaną realizacją czyjegoś fajnego pomysłu, który domaga się docenienia. Dlatego gra warta jest każdego złamanego grosza. W tym momencie przyjdzie mi jedynie zacytować słowa pewnej osoby z kucykowego forum, że "dobre furry nie jest złe".
Plusy:
+ wciągający gameplay
+ wciągająca fabuła
+ ciekawe efekty graficzne
+ koncepcja świata, statków, robotów i postaci
+ muzyka wysokich lotów i przyjemna namiastka francuskiego voice-actingu
+ potrafi wzruszyć
Minusy:
- dosyć trudny do opanowania tryb latania
- trochę za krótka i zbyt łatwa
Moja ocena: 9/10
Obrazki z gry:
Dodane: 08.01.2012, zmiany: 21.11.2013