Bastion |
|
Wydania |
2011( Steam) 2011( Steam) 2011( Steam) 2011( Steam) 2011( Steam) |
Ogólnie
|
Prosty hack & slash, ukończenie którego zajmie raptem około 6 godzin. Mimo to zewsząd padają ochy i achy pod jego adresem - głównie za klimat, narratora, umuzycznienie i przyjemną dla oka 2d grafikę.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
zręcznościówka
|
Recenzje |
Jak myślicie: byłoby trudniej żyć bez wzroku czy słuchu? Większość odpowie, że bez wzroku, ale okazuje się, że brak słuchu jest większą przeszkodą w życiu, choćby z racji konieczności płynnej komunikacji z innymi. Słuch jest też zmysłem, który jest bardzo istotny przy odbiorze gry Bastion. Sygnifikalna część rozkoszy w tej produkcji jest natury dźwiękowej. Och, oprawa graficzna jest wyborna, acz warstwa dźwiękowa czyni ten tytuł tak wyjątkowym.
Opowieść przedstawia losy Kid'a - może jeszcze dzieciaka, a może już ma ten etap życia za sobą. No dobra, jak na dzieciaka to przeżył swoje zanim nastąpił Kataklizm (Calamity). Świat rozpadł się na kawałki i tylko jakaś tajemnicza moc trzyma go w jakiejś względnej formie, choć raczej na słowo honoru złodzieja. Kid jest jednym z niewielu zwycięzców losu, których Kataklizm nie zniszczył i nie zamienił w posągi z popiołu i pyłu w miejscu gdzie stali, podczas czynności dnia codziennego. Nie wiedzieli nawet co ich trafiło. Wiemy tylko, że musimy dotrzeć do Bastionu, co odbywa się w pierwszych minutach gry. Zmierzamy więc wiedzeni głosem Narratora.
Świat odtwarza się na naszych oczach: ulica pojawia się nam z niebytu na chwilę przed postawieniem stopy, a nieuważny krok poza wytyczone ścieżki może spotkać się z natychmiastowymi i przykrymi konsekwencjami. Potwory pojawiają się na podobnej zasadzie, jakby rzeczywistość miała potrzebę utrudnienia nam zadania odbudowy Bastionu. "Rzeczywistość" - termin o nieostrych i niewyraźnych granicach w przypadku świata gry. Efekt działania Kataklizmu był niewyobrażalny i raczej globalny. Wszystko jest jakby ze snu, tworzone z różnych elementów tego co odczuwaliśmy w świecie jawy, zanim ułożyliśmy się do snu. I ten głos bajarza... Logan Cunningham ma idealny głos do przedstawiania tej historii. Przedstawiania niemal interaktywnego, bo narracja żywo reaguje na nasze poczynania: triumfy, porażki czy emergencję nowych elementów rzeczywistości. Zrób coś znaczącego, a Narrator adekwatnie to opisze. Z dystansem, ale i ciepłą ironią. Głosem starszego kowboja siedzącego na werandzie i dzielącego się doświadczeniem żywota rozważnie przeżytego z okoliczną dziatwą. Jest też jednym z tych co przetrwali, choć nie tak sprawny fizycznie jak Kid. Jego wiedza pomaga odbudować świat. Ale to moc słowa jest jego głównym atutem. Jego snucie historii jest tym co przyciąga do tej gry. Niby to element tła, ale bez Narratora, to byłaby zwykła gra zręcznościowa z elementami RPG. Śliczna, cudnie brzmiąca gra. Reagujący na nasze działania opowiadający jest wisienką na przyzwoitym torcie. Wisienką ze sporą ilością bitej śmietany, czekolady, sosu czy co tam lubimy mieć na torcie. Oczywiście, że tort jak lubimy, to zjemy i bez tego, ale będziemy wdzięczniejsi za owe dodatki i to uczyni tort lepszym.
Muzyka w tej grze jest idealna. Zgrywa się płynnie z akcją i brzmi wspaniale nawet słuchana dla samej siebie. Potrafi być szalona - zupełnie jak obłąkany świat w grze. Bywa melancholijna gdy sytuacja jest z gatunku tych smutnych. Jest przy nas i pomaga pompować nam adrenalinę do serca, gdy robi się gorąco. Wspiera wysiłek werbalny narratora. Ale to obustronny układ...
Protagonista początkowo posiada tylko młot, reapeter (coś jak pistolet strzelający seryjnie małymi strzałkami) i łuk, ale z czasem znajdujemy inny oręż do walki wręcz i na dystans. Każda z zabawek może być ulepszona pięciokrotnie na dwa sposoby, w sumie 25 różnych kombinacji dla każdej z nich, a na akcję możemy zabrać dwie. Taszczymy też ze sobą niezniszczalną tarczę, która z odpowiednim timingiem staje się bronią samą w sobie. I umiejętność specjalną: od przywoływania sprzymierzeńców, po specjalne ataki wyposażoną bronią, co kto lubi, co kto potrzebuje. Jako że Kid dzieciakiem chyba już nie jest, to jeszcze dla kurażu wypija przed wyprawą różne fantazyjnie brzmiące specyfiki, które dają mu pewne pasywne właściwości. Rozbudowie podlega też Bastion, nasza baza wypadowa. A gdyby szło nam za łatwo: cóż, bogowie z radością nam utrudnią (nie po to są aby było łatwiej), jeżeli o to poprosimy. Wtedy mamy za to więcej blaszek i szybciej się rozwijamy.
Zanurzmy się więc w świat Bastionu. Podążajmy za głosem Narratora w opowieść o nadzieji, przyjaźni, zdradzie i przeszłości. To wygląda i brzmi jak baśń. Pamiętajmy, że baśnie miały wiele mądrości, które pojmujemy dopiero jako dorośli. Dotykały tematyki często dojrzałej. Pozwalały spojrzeć na pewne aspekty doczesności i wieczności z innego punktu widzenia. Skłaniały do refleksji. I taką baśnią jest Bastion. Przekonajcie się sami.
ZALETY:
+Cudowana rysowana grafika
+ Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+ Możliwość ulepszeń i doboru trunków oraz umiejętności pozwala wybrać idealny styl gry dla nas
+Znakomita fabuła
+ Bywa wymagająca
WADY:
- Chciałoby się aby była dłuższa
Osoby, które grałyby w tę grę:
- Ezop
- Piotruś Pan
- Pippi Langstrumpf
Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Archimedes
- Isaac Newton
- Konfucjusz
Opisywana dziś gra bardzo przyjemnie mnie zaskoczyła. Słyszałem o niej wiele dobrego, szczególnie o niezwykłym sposobie prowadzenia narracji w grze. Nie byłem jednak stuprocentowo przekonany, czy jestem gotów wyłożyć kasę na ten tytuł, który wygląda w sumie jak zwykły hack&slash. Z pomocą przyszło mi ostatnie (piąte) Humble Indie Bundle, do którego to dołączony był Bastion. W tej chwili bardzo żałuję, że wydałem pieniądze na Bastion.
Przepraszam, chochlik drukarski. W tej chwili bardzo żałuję, że TAK PÓŹNO wydałem pieniądze na Bastion. Gra mnie urzekła. No, ale nie wybiegajmy zbytnio do przodu.
Fabuła:
Fabularnie gra nie kosi z kolan, ot koniec świata i my ratujący co się da i próbujący odbudować co się da. Przerabialiśmy podobne schematy wielokrotnie.
Więc dlaczego ta gra jest wychwalana za swoją warstwę fabularną?
Narracja.
Narracja, a raczej sposób jej prowadzenia, który można by określić jako dynamiczną narrację. W grze nie ma (praktycznie) tzw. "scenek przerywnikowych". Przez cały czas mamy kontrolę nad bohaterem, a historię opowiada nam narrator, którego głos będziemy słyszeć praktycznie cały czas. Prócz wprowadzania nas w historię świata gry będzie komentował każde z poczynań naszego bohatera. Ten sposób prowadzenia wątku fabularnego daje grze niezwykłą płynność i jest doświadczeniem samym w sobie, za co twórcom należą się brawa.
Rozgrywka:
Gra to w sercu dosyć prosty hack&slash. Mamy do wyboru garść broni do walki wręcz oraz do walki na dystans, które możemy z biegiem gry ulepszać. Do tego garść umiejętności specjalnych i to właściwie tyle. Idź i zabij wszystko, co się rusza. Mechanika gry nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, ale nie uznałbym tego jako wadę. Twórcy woleli się po prostu skupić (z sukcesem) na innych aspektach gry.
Grafika:
Grafika to przepiękne, ręcznie rysowane 2d. Widać, że do wyglądu gry dołożono naprawdę wiele starań, a dzięki temu, że całość jest w 2d, grafika w grze się nie zestarzeje. Co bardzo mi się podobało, a uświadomiłem sobie właściwie dopiero, gdy zasiadłem do pisania tej recenzji, to fakt, że twórcy wiedzieli jak doskonale zagrać kolorami, a właściwie ich nasyceniem, by za ich pomocą pomóc tworzyć atmosferę. Jedyne zastrzeżenia, jakie mógłbym mieć, to delikatnie za małe sprite'y jak na mój gust.
Dźwięk:
To chyba jeden z najistotniejszych elementów świadczących o miodności Bastionu. W końcu w tym przypadku to narrator decyduje o klimacie gry... i wow, klimat, jaki wprowadza jest genialny. Pomyślcie jak wspaniale byłoby grać w grę, w której każdy nasz krok i każdą akcję komentuje głos Morgana Freemana (ba, grę... jakie dopiero życie byłoby fajne, gdyby miało się takiego osobistego narratora :P). Fantastycznie, prawda? Głosu narratorowi użyczył Logan Cunningham, który wywiązał się ze swojej roli wręcz doskonale. Na każdym kroku czułem się jakby moje poczynania komentował Red (M. Freeman) wyciągnięty wprost ze "Skazanych na Shawshank". Dokładnie tak blisko tego mojego osobistego ideału narracyjnego jest pan Cunningham.
Muzyka w grze również jest klimatyczna i doskonale dopasowana, przypominając połączenie muzyki westernowej z czymś bardziej pasującym do muzyki grającej w jakimś lesie elfów. Wisienką na torcie jest genialna piosenka "Build that Wall" w wykonaniu Ashley Barrett, która również podkładała głos jednej z postaci.
Ufff, chyba nigdy tak szczegółowo nie opisywałem udźwiękowienia w żadnej grze. Innymi słowy wywarło na mnie duże wrażenie.
Podsumowując:
Gra naprawdę godna polecenia. Jedyne, do czego można się przyczepić, to długość gry. Przejście jej według licznika steama zajęło mi zaledwie 5 i pół godziny. Z jednej strony strasznie to krótko... z drugiej jednak gra była wypakowana po brzegi i te 5 godzin było wybitnie satysfakcjonujące.
Nie pochwalam też implementacji pada w grze, jedynie pad x360 i z tego co wiem, starsze modele tego pada (z kablem) nie są wcale wykrywane. Na szczęście sterowanie klawiaturą i myszą działa dobrze. Oceniam więc grę na 4 z małym plusem.
Moja ocena: 4+/5
Obrazki z gry:
Dodane: 06.06.2012, zmiany: 07.09.2017