Empyre: Earls of The Deep Earth |
|
Wydania |
2024( Steam) |
Ogólnie
|
Trzecia odsłona serii EMPYRE, która aspiruje do miana taktycznego RPG.
|
Widok
|
Izometryczny
|
Walka
|
Czas rzeczywisty z aktywną pauzą.
|
Recenzje |
Słyszeliście może o serii gier EMPYRE? Ja też nie, a po ograniu trzeciej części o tytule EMPYRE: Earls of the Deep Earth już wiem czemu. Seria nie uzyskała zbyt wielkiego rozgłosu, ale po zapoznaniu się z kilkoma recenzjami oraz różnymi opiniami na internecie, trudno się temu dziwić. Ze znalezionych informacji łatwo wywnioskować, że twórcy nie uczą się na swoich błędach i w każdej kolejnej odsłonie je powielają. Ba! Gdyby tylko powielali, odniosłem wrażenie, że każda kolejna gra z tej serii jest krótsza i pod pewnymi względami gorsza od poprzedniczki, a udowadnia to wybitnie najnowsza odsłona.
Skleroza nie boli...
Już po odpaleniu gry zapaliła mi się czerwona lampka, bo zarówno menu, jak i intro wygląda na zrobione po taniości. Po rozpoczęciu gry przechodzimy do tworzenia postaci, które delikatnie uspokaja, bo jest całkiem zaawansowane. Można nawet pomyśleć, że mamy do czynienia z niszowym RPG, którego "growa tłuszcza" nie docenia. Do rozdysponowania mamy aż 20 punktów, które możemy zainwestować w sześć cech, a oprócz tego wybieramy perk startowy oraz wadę. Można też oczywiście wybrać swoją płeć, wygląd z kilku dostępnych oraz nadać imię. Przypomina to standard znany chociażby z serii Fallout i bardzo pozytywnie nastraja do wyruszenia na przygodę. Niestety to tyle jeśli chodzi o pozytywy i przyjemność z grania, bo dalej jest już tylko gorzej. Fabuła gry dzieje się pod koniec XIX w. (1899 r.) i kręci się wokół poszukiwania niejakiego Eliasza, który odebrał nam coś istotnego. Co nam zawinił ten Eliasz gra nie tłumaczy, bo ma być tajemniczo i enigmatycznie. Ważne jest, że coś nam odebrał, a my z jakiegoś powodu, utraciliśmy pamięć (klasyk). Aby to odzyskać, udajemy się do Chin, dokąd uciekł szubrawiec i tam zaczynamy poszukiwania. W trakcie gry dość szybko dołączają do nas nowi towarzysze, aczkolwiek ich "zakotwiczenie" w fabule jest całkiem umowne i można powiedzieć, że nam pomagają bo...tak. Jasne, coś tam musimy na początku dla nich zrobić, ale późniejsza "przyjaźń" jest płytka jak kałuża po kapuśniaczku. Wszystko dlatego, że gra kończy się raptem po pięciu godzinach. To już prologi w niektórych RPG są dłuższe. Fabuła jest krótka, ale nie nazwałbym jej treściwą, bo większość rozdziałów to uganianie się za poszlakami w poszukiwaniu Eliasza, które są mocno naciągane. Natomiast końcówka gry, to (uwaga! Mały spoiler, ale bez kontekstu i tak nic nie wyjaśni) mocno filozoficzna dysputa, która może nieźle wymęczyć. Jeśli nie macie nastroju akurat na takie tematy, to gra w taki nastrój zdecydowanie was nie wprowadzi.
Po słomianych kapeluszach ich Boo! Eee..nie ta gra...
Zanim przejdę do systemu walki, kilka słów o rozwoju postaci. Przy awansie dostaniemy dwa punkty do rozdania w cechy oraz możliwość wyboru perka z kilkunastu możliwych. Możemy tam wybrać różne odporności np. na kwas, truciznę itp. Pytanie tylko po co? W grze nie natrafiamy na takie zagrożenia, a nawet perki związane z innymi umiejętnościami użyjemy może raz (o ile w ogóle). Ewidentnie jest to przerost formy nad treścią, ale prawdopodobnie wynika z faktu, że twórcy przenieśli ten system z poprzednich części bez zmian. Walka jest miksem trybu turowego z czasem rzeczywistym, coś jak w Arcanum, ale tutaj jest jeszcze gorzej, bo wystarczy stanąć na środku areny i strzelać z broni palnej. Niby można wyszkolić się na walkę wręcz, ale nie polecam. Wystarczy więc, że staniemy w odpowiednim zasięgu od wroga i wydamy rozkaz strzelania. Ot cała taktyka(sic!). Niby jest jakiś system osłon, ale chowając się za nie zmniejszamy pole widzenia, więc się nie opłaca. Lepiej zainwestować w dwa perki: "Bodygard" oraz "Dodge" i mamy eksploit walki, ale nawet bez tych perków, ta "taktyka" się sprawdza, bo wystarczy co jakiś czas łyknąć miksturę uzdrawiającą. Jest więc płycej, niż we wspomnianej wyżej kałuży, a mi aż zaschło w gardle. Taki sam system walki towarzyszy tej serii od pierwszej części, wiec twórcy nic a nic nie wyciągnęli wniosków.
Podczas rozgrywki natrafimy też na różnego rodzaju sklepy, gdzie zakupimy nową broń oraz różne mikstury, w tym wzmacniające nas podczas walki. Jak już się zapewne domyślacie, to nie są one zbyt przydatne w naszej podróży. Jedynie lepsze bronie się przydadzą, aby szybciej kończyć te mizerne walki, no i oczywiście mikstury zdrowia. Ciekawostką jest fakt, że nasz ekwipunek wygląda tak, jakby można było tam wyekwipować coś więcej, jest miejsce na kapelusz oraz jakieś dodatkowe kieszenie, ale podczas przygody nie znajdziemy nawet jednego przedmiotu pasującego do tych slotów, więc zakładam, że to kolejne resztki po poprzedniczkach.
Widoki, jak w chińskiej fabryce pinezek...
Drugi raz czerwona lampka mi się zapaliła tuż po prologu. Jak tylko dopłyniemy do Chin, to lądujemy w naszej bazie, która wygląda jak żółto-czarna plama w środku. Tekstura tej żółto-czarnej plamy była nałożona na wszystko, łącznie ze ścianami, podłogą oraz wszystkimi meblami w pomieszczeniu. Pierwsze co pomyślałem, to że jest to jakiś błąd i tekstury się nie załadowały, ale po zminimalizowaniu gry zauważyłem, że na screenach producentów też są te same plamy, tylko w innych kolorach. Okazuje się, że w ten sposób twórcy chcą nam ukazać klimat Neo-Viktoriańskich Chin! Wszystkie budynki w grze są utrzymane w tym brzydkim, plamistym stylu, co odbiera grze resztki klimatu, które mogły jeszcze gdzieś pozostać w zakamarkach umysłu gracza. Jakby tego było mało, to reszta otoczenia jest jeszcze gorsza, a jak wejdziecie do lasu, to z trudnością idzie odróżnić drzewa od szlaku, bo wszystko utrzymane jest w niebiesko-burym kolorze, aż do końca przygody. Zniesmaczony tym faktem, aż zerknąłem, jak to wyglądało w poprzednich częściach gry i tam jest zdecydowanie lepiej, a jedynka ma nawet klika fajnych miejscówek. Grafika w tej części jest więc kolejnym przystankiem na drodze do regresu tej serii.
Nie zostałem oświecony
Pomimo usilnych prób oświecenia mnie przez twórców tego scenariusza pod koniec gry, nie zostałem oświecony. Nie przybyło mi też myśli na temat sensu naszego jestestwa na tym łez padole. Jedyne co mnie zaczęło zastanawiać, to sens tworzenia takich gier oraz fakt, że zmarnowałem sześć godzin życia, aby zagrać w ten tytuł.
PLUSY:
+ System tworzenia postaci
+ Eeee....od biedy muzyka
MINUSY:
- System walki
- Grafika (Chodzi o desing, bo sam silnik może być i poprzednie części wypadają znacznie lepiej)
- Słaba historia
- Te sraczkowate plamy zamiast budynków! (Kto wpadł na pomysł, że to doda klimatu?)
MOJA OCENA: 4/10
Obrazki z gry:
Dodane: 16.02.2024, zmiany: 20.02.2024