Harbinger |
|
Wydania |
2003() 2003() |
Ogólnie
|
Niskobudżetowy hack'n'slash, o nieco mrocznym klimacie sci-fi. Unikać za wszelką cenę.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
W przyrodzie musi być równowaga, podobno. Gdy chodzi o RPGi natomiast... Cóż, bywają uniwersalnie lubiane, ba, uwielbiane, bywają takie, które trafiają tylko w określone gusta... A bywają też wszelakie Harbingery. Żywe aborcje dokonane na projektowaniu gier. I jest ich, niestety, całkiem sporo.
Na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka Harbinger nie wydaje się być niczym strasznym. Ot, kolejny budżetowy hack'n'slash, o nieco mrocznym klimacie sci-fi, z trzema dość diametralnie różniącymi się postaciami. Nic strasznego, a może nawet sporo ciekawego. Nawet jeśli intro zdaje się nie mieć absolutnie nic wspólnego z grą i co najwyżej psuje klimat.
Problemy jednak są aż nadto widoczne, gdy zagrać dłużej niż dziesięć minut. Przede wszystkim, gra jest BARDZO monotonna. Nie ma żadnych drzewek umiejętności, żadnych możliwych specjalizacji, żadnych alternatywnych rozwojów. Tylko ciągłe siekanie kolejnych wrogów tymi samymi, co z tego, że unikatowymi dla postaci, umiejętnościami i brońmi. Ponadto interfejs jest, delikatnie mówiąc, niewygodny. Wygląda jak pierwszy render 3d dwunastolatka i sprawuje się równie "dobrze" co wygląda. Na przykład leczenia człowieka używa się klikając na odpowiednij ikonce, co w hack'n'slashu "sprawdza" się w dość przewidywalnym stopniu. Innym szybko widocznym problemem jest to, że zanim człowiek - nadal chodzi o postać - zdoła wypalić do przeciętnego wroga ze swojego plazmoczegoś, ten w 99% przypadków będzie już pod samym nosem i walił swoimi szponami/nożami/widelcem, a do określonego miejsca na ekranie, tak jak w każdym normalnym hack'n'slashu, strzelać nie można - jest albo ruch, albo strzał w konkretnego wroga. Osobną kategorią porażki jest inwentarz - na jednym z obrazków widać ekwipunek obcej, bardzo dobrze na nim widać, gdzie co się ubiera, nie?
Graficznie jest trochę lepiej, choć nadal nie jest za dobrze. Z początku wszystko wygląda dość fajnie - mrocznie, jednak za szybko wychodzi "renderowatość" gry, zbytni nadmiar plastikowego szarego i - przede wszystkim - zbyt mocne szafowanie jaskrawymi kolorami typu wściekle biały połysk metalu i jadowicie zielony z ledwo czytelną czcionką (albo, co gorsza, Comic Sans MS) do przeróżnych napisów. W akcji gra wygląda płynnie, ale po prostu miernie, co bardziej obce rasy przypominają co najwyżej plastelinowego potwora z jakiejś dobranocki. Dźwięki są nijakie, głosy takie sobie, a oprawa muzyczna... ambientowe rzężenie, które jest chyba najlepszym elementem oprawy.
Podsumowując, choć na screenshotach i box-arcie Harbinger wygląda jak coś w najgorszym razie przeciętnego, jest to jednak bardzo słaba pozycja, której lepiej nie brać nawet za darmo.
Plusy:
+ bardzo fajne, choć duże, pudełko
+ pomysł z trzema bardziej niż zwykle odmiennymi bohaterami
Minusy:
- wykonanie i wszystko inne
Moja ocena: 1/5
Obrazki z gry:
Dodane: 28.01.2012, zmiany: 21.11.2013
Komentarze:
te wielkie boxy były w Biedronce, gdy eksperymentowali z rzucaniem co jakiś czas gier - swoją drogą, już strasznie dawno nie było u nich nic :(
[JRK @ 23.12.2020, 14:06]
Harbinger to erpeg akcji, a może nawet lepiej powiedzieć: hack and slash. Jego cechą szczególną jest to, że w przeciwieństwie do Diablo czy Titan Questa jest produkcją osadzoną w nurcie klasycznego science - fiction. Jako jeden z trzech bohaterów znajdujemy się na dryfującym po wszechświecie gigantycznym statku kosmicznym, pełnym różnych ras i frakcji i...no właśnie. I nic. Fabuła w zasadzie jest "o niczym", problem z tą grą jest taki że gracza, a przynajmniej mnie, nie interesowało co się dzieje na ekranie. Ok, erpeg dla mnie fabuły mieć w sumie nie musi i może się ograniczać do "złe zło siedzi w lochu", ale inne czynniki muszą być porządnie zrobione....A tutaj....System rozwoju postaci jest uboższy niż w pierwszym Diablo: cztery atrybuty, które trzeba w miarę równomiernie rozwijać i...tyle. Ekwipunek słabiutki, zbieramy głównie apteczki. Mamy co prawda trójkę różniących się mocno od siebie bohaterów i to jest zaleta, ale są kompletnie "niewyważeni" choć wszyscy są dosyć ślamazarni i wrogowie i tak niemal zawsze pierwsi, o wiele szybciej zrobią nam krzywdę na różne sposoby. Muzyka to jakieś ambientowe smęty, od których boli głowa. Gra ogólnie jest mega ponura, głównie przez kolorystykę, dominują czarny, szary, jakiś....ciemnozielony. Gra z 2003 roku, ale znów: pierwsze Diablo jest ładniejsze.
Gry nie skończyłem. Gdyby na stronie Jrka nie było recki tejże zacisnąłbym zęby i pewnie bym skończył (gra jest podobno na około 20 godzin) by napisać może bardziej szczegółową reckę....A że tam recka jest....Nie będę się męczył i grał na siłę...
Gra była swego czasu wydana w pewnej taniej serii za 9 zł, ale można też było natrafić na big boxa. Mam tego big boxa, co prawda nieco wgnieciony (zwłaszcza "drzwiczki" u góry pudła), ale ładny, to trzeba przyznać. Chyba największa zaleta tej gry :)
Nie polecam. No chyba że:
a) uwielbiasz hack and slashe - możesz dać szansę
b) preferujesz sf nad fantasy
c) zbierasz wszelkie erpegi jakie wyszły.
Iselor
[Gość @ 23.12.2020, 12:39]