King's Bounty II (PC)

King's Bounty II

Wydania
2021( Steam)
2021( Steam)
Ogólnie
Długo wyczekiwana druga część całkiem udanej serii
Widok
TPP/izometryczny
Walka
turowa
Recenzje
Thane
Autor: Thane
23.06.2025

Chłodne przyjęcie

King’s Bounty to w skrócie wariacja na temat Heroes of Might and Magic z większym naciskiem na warstwę RPG i bez rozbudowy zamków, a jej początki sięgają roku 1990.

Rozpoczynamy grę określając bohatera. Do wyboru jest wojownik Aivar, czarodziejka Katherine lub paladynka Elisa. Zaczynamy w więzieniu, z którego zostajemy tymczasowo zwolnieni na rozkaz księcia Nostrii, głównego królestwa. Naszym celem jest dotarcie do stolicy, Marcelli, gdzie dowiadujemy się, że książę sobie nie radzi i potrzebuje naszej pomocy w rozwiązaniu problemów z zarazą i kryzysem, za którym stoją tajemnicze siły.

Fabularnie nie ma tu nic nowego, klasyka fantasy. Na początku wciąga i chcemy odkrywać i dowiedzieć się więcej. Formy dialogów i ilość tekstu sugeruje duży nacisk na historię. Główna intryga szybko jednak się rozcieńcza w natłoku zadań pobocznych, które przeplatają się z centralną osią fabularną. Poziom tego wszystkiego jest podobny i szybko przestałem się interesować ratowaniem królestwa.

W odróżnieniu od poprzednich części dostajemy widok TPP. Eksploracja staje się bliższa RPG-om, bardziej osobista. Ta zmiana mi się spodobała, chwilami miałem deja vu obcowania ze świetnymi przedstawicielami gatunku, jak Gothic, Dragon’s Dogma czy Skyrim. Ukryte skarby, proste zagadki środowiskowe i zwiedzanie. Odkrywamy więc kolejne wsie, miasta, lochy, górskie szlaki czy twierdze i jest to całkiem przyjemne. Nasz heros może chodzić lub biegać, ale nie może skakać. Możemy korzystać z konia, ale osobiście go unikałem. Jest upośledzony, a animacje wsiadania trwają zbyt długo. Wracając do skakania, niestety często blokujemy się na kamyku czy patyku. Przetrzepując każdy krzak w poszukiwaniu garnków i klejnotów na sprzedaż blokowałem się dość często. Dwa razy nawet musiałem wczytać, bo połączenie konia, schodów i pochodni-dźwigni przerosło silnik gry. Potrafi to wybić z rytmu. Znajdziemy porozrzucane listy, notatki czy księgi przepełnione informacjami ze świata gry. Postacie czasem opowiadają o wszystkim tak, jakbyśmy przynajmniej przegapili prolog. Poziom dialogów bywa różny, ma lepsze i gorsze momenty. Ogólnie miałem wrażenie, że nie zawsze rozumiem co się wokół mnie dzieje. Wprowadzanie w wykreowany świat moim zdaniem nie poszło najlepiej.

Magia, Miecz i Dowodzenie

Wybór bohatera wpływa na jego przeszłość, kilka początkowych punktów umiejętności oraz to jakie premie zyskuje z każdym poziomem. Drzewko umiejętności jest podzielone na cztery ścieżki – Porządek, Anarchia, Siła i Finezja. Aby odblokować lepsze umiejętności, trzeba zdobyć punkty w danej ścieżce. Zdobywamy je wykonując zadania. Większość zadań stawia nas przed wyborem – Porządek jest przeciwieństwem Anarchii a Siła w opozycji do Finezji. Jeśli chcemy rozwijać Finezję to kosztem Siły, analogicznie jest z Anarchią i Porządkiem. Warto więc szybko zdecydować, w co chcemy iść. System ciekawy, ale wymaga eksperymentowania i popełniania błędów oraz blokuje dostęp do przeciwnej ścieżki a więc i do alternatywy fabularnej. Jest też oczywiście ekwipunek, przedmioty różnej jakości a nawet zestawy.

 

Walka zachowała swój klasyczny, taktyczny wymiar z heksagonalnymi polami. Zwolennicy poprzednich odsłon poczują się jak w domu, przynajmniej na początku. Mamy dowodzenie, które określa maksymalną ilość jednostek w oddziale. Liczbowo jest ich mniej, nie będziemy dowodzić setkami w jednej grupie. Różnorodność jest spora i zachęca do kombinowania i sprawdzania ciągle nowych jednostek, a wszystkie mają swoje unikalne umiejętności i cechy. Niestety w praktyce nie sprawdza się to tak kolorowo.
Każda jednostka zdobywa doświadczenie, aby podnieść swoją rangę. Jeśli oddział zginie, zdobyty postęp przepada. Po osiągnięciu nowej rangi (najwyższa to trzecia) zostaje ona z nami już na stałe. Aby zdobyć doświadczenie, jednostka musi zniszczyć wrogą jednostkę. Samo uczestnictwo w bitwie nie wystarczy. Wrogowie mają tendencję do skupiania ataków na najsłabszym oddziale, więc czasem rozwinięcie jednostki graniczy z cudem. Zwłaszcza te wysokopoziomowe są problematyczne. Wymagają tysięcy punktów dowodzenia, są drogie i w małej ilości mało skuteczne. A między rangą 1 a 3 jest dosłownie przepaść – oprócz ogromnego wzrostu statystyk odblokowują się też nowe umiejętności.

Poziom trudności mnie lekko zaskoczył, chwilami doprowadzając do irytacji. Grałem wojownikiem na normalnym (jest jeszcze łatwy i trudny) i wygranie bitwy bez strat jest niesamowicie trudne. Co chwila wczytywałem, bo zabili mi oddział, który chciałem wyekspić. Wiele walk trzeba odpuścić i wrócić później, a kilka wygrałem fartem, zużywając wszystkie zwoje, jakie miałem pod ręką. Tak, w King’s Bounty zawsze tak było i mi się to podobało. Odniosłem jednak wrażenie, że tutaj balans wyruszył w podróż wraz ze mną i zgubił się gdzieś po drodze. W poprzednich częściach czułem rozwój i moja skuteczność powoli rosła. Tu przez 75 % czasu gry było ciężko, a potem nagle zwrot. Najłatwiejsze walki, które mógłbym przejść z zamkniętymi oczami to te pod koniec łącznie z finałową. Dla nieznających serii przypomnę, że nie ma tu zamków czy kopalń z odnawialnymi źródłami złota, a zakup co lepszych jednostek jest ograniczony ilościowo u sprzedawców. Nieustanna utrata wojsk i złota może doprowadzić do ściany. Zbyt późno dostajemy też dostęp do smoków. Czerwonego ulepszyłem do trzeciej rangi po ostatecznej bitwie.

 

W odsłonach z lat 2007-2014 były unikalne mechaniki, wykorzystujące zasób o nazwie Szał. Były to np. Duchy Szału czy młodziutki smok, zdobywały one doświadczenie i dawały dostęp do specjalnych umiejętności. Można było też wziąć sobie żonę czy towarzysza, który miał dodatkowe miejsca na ekwipunek i zapewniał premie. W dwójce niestety nic z tych rzeczy nie ma. Nie uświadczymy też walk z bossami, niestety.

Ładny kanciasty troll

Graficznie jest nieźle od strony projektów, przede wszystkim klimatycznie. Widać, że twórcy mieli jakąś w miarę spójną wizję. Lasy, góry i jeziora nie powalają, ale prezentują się wystarczająco ładnie, aby dać się wciągnąć. Nasz bohater oraz jednostki walczące to najlepiej wykonane modele, tu raczej nie będę się czepiał. Postacie niezależne cierpią natomiast na syndrom wspólnego przodka. Wszystkie kobiety mają te same rysy twarzy, zmienia się tylko fryzura, ubiór i kolor skóry. U facetów są to dwie lub trzy gęby, reszta tak samo jak wyżej. Przy tej ilości dialogów wygląda to po prostu biednie.

Sterowanie na padzie jest takie sobie. W walce wszystko niby jest dobrze, ale jak chcemy sprawdzić, czy jednostka ma nałożone jakieś statusy, to musimy wejść w jej okno statystyk i przeklikać się na sam dół, aby wyczytać, co jej jest. Niewygodne. A mogło się to pojawić w okienku podpowiedzi po najechaniu na nią. Niektóre wojska łapią zwiechę po atakach, np. krasnoludy z miotaczem ognia.
Jeszcze bardziej uciążliwe jest operowanie kartami ekwipunku, jednostek, czarów i umiejętności. Dużo skakania i przełączania a kwadratowy kursor często płata figle i robi co chce. Podczas eksploracji jest poprawnie.

Muzyka jest nastrojowa i chociaż nie wybija się niczym nadzwyczajnym, to spełnia swoją rolę i buduję atmosferę. Ma jednak dziwną przypadłość. Potrafi się nagle w środku utworu urwać i włącza się coś zupełnie innego, jakby gra za późno rejestrowała zmiany regionów. W dodatku robi to w sposób najbardziej prymitywny z możliwych. Zero fade in czy fade out. Po prostu ciach, chwila ciszy i następny. Amatorka.

 

Fabuła aspiruje do czegoś większego, ostatecznie średnio to wychodzi i staje się tłem do kolejnych podbojów. Bestiariusz jest bogaty, walki wciągające i stanowią wyzwanie. Nieźle się bawiłem, ale wiele rzeczy mnie irytowało. Jeśli jesteście w stanie znieść te wszystkie zgrzyty, to warto spróbować.

Moja ocena: 6/10


Obrazki z gry:


/Obrazki dostarczył Thane/

Dodane: 24.12.2024, zmiany: 23.06.2025


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?