Mamatoto: A Record of War (JAP) (PC)

Mamatoto: A Record of War (JAP)

Wydania
1999()
2015()
Ogólnie
Prosty do opanowania strategiczny erpeg hentajowy z firmy Alice Soft.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
JRK
Autor: JRK
02.05.2008

Po hentajowe erpegi w języku japońskim zawsze sięgam z jakąś taką nieśmiałością. Nie lubię zacząć gry i jej nie ukończyć, a próby zmierzenia się z krzaczkowatymi tytułami taką właśnie porażką się zwykle kończą. Z jakiegoś jednak powodu gry spod znaku Alice Soft w większości są łatwe do rozgryzienia i -zazwyczaj- do ukończenia. Pełen pozytywnych wibracji zabrałem się więc również za Mamatoto: A Record of War - i się nie rozczarowałem. Bez większych zgryzów dobrnąłem do szczęśliwego końca i mogę odfajczyć na mojej liście jako "ukończone".

O sso chodzi? Z badań internetowych wyłania się mianowicie następujący obraz: pewien kontynent zamieszkany jest przez kilka wojowniczych nacji, walczących ze sobą od wieków. Obecnie sytuacja jest patowa, mocarstwa trzymają się w szachu. Ale gdy na scenie geopolitycznej pojawia się gracz - wszystko się zmienia. Dysponuje on bowiem potężną bronią - latającą fortecą - tytułową Mamatoto.

I jak to zwykle w tego typu grach bywa, zabawa jest podzielona na część erpegową i hentajową. Część erpegowa to same walki, nie ma żadnego łażenia po mapie i odkrywania, przed nami 20 kolejnych lokacji do zdobycia (a każda to kilka plansz które równają się bitwom), co daje w sumie jakieś 80 obowiązkowych starć. Ale będzie ich na pewno więcej, bo aby podpakować postać można (i trzeba) łazić również do losowych dungeonów. Nasza forteca ma "serce", można ją też rozbudowywać - np. baraki dostarczają rekrutów, inne budynki podnoszą ich umiejętności, HP itp. Ale najważniejsi są i tak bohaterowie - rekrutowani spośród podbitych narodów. Każdy posługuje się inną bronią (którą można upgradować) i posiada inny atak specjalny. Ataki te są demonstrowane przez grę w momencie rekrutacji, co znacznie ułatwia sprawę osobom niegramotnym w języku japońskim, jak ja ;-). Każdy bohater ma też określoną liczbę rekrutów, jakich może prowadzić do boju.

Walk jest w sumie kilka rodzajów. Pierwsza to zazwyczaj obrona fortecy - jeden bohater plus rekruci. Druga - obrona serca fortecy samymi bohaterami. Wrogowie zawsze startują po prawej, nasi po lewej stronie planszy. Celem napastników jest dotarcie do naszej lewej strony i samobójczy atak na serce. Jeśli przedrze się ich wystarczająca ilość, forteca upada, a my podziwiamy napis Game Over. Trzeci rodzaj walk to nasz atak na siedzibę wroga. I tu może być różnie - czasem trzeba wybić wszystko co się rusza, czasem pokonać i schwytać jakiegoś bohatera albo dotrzeć w jakieś miejsce. Mimo braków językowych nie miałem większych problemów z domyśleniem się co gdzie trzeba zrobić, złota zasada - nie daj się zabić! Walki to turówki, poruszamy się na przemian z wrogiem, na przemian też atakujemy. Plansze bywają rozbudowane, a przeciwników całe hordy, więc nie ma lekko. Zwłaszcza, że sejwować podczas bitwy nie można.

Wiadomo - nie samym erpegiem człowiek żyje - pora na część hentajową! Nasz bohater to chodząca dobroć i niezbyt się nadaje do tego typu rozrywek. Na szczęście (?) ma brata, wcielenie zła i perwersji wszelakich. Po każdej bitwie możemy wybrać który z braci odwiedzi którą z bohaterek. Dobry brat będzie odstawiał gadki, zbierał punkty u dziewczyn, może z raz przypadkiem napatoczy się scenka hentajowa gdy niechcący najdzie dziewczę w kąpieli. Zły brat zaś bez ceregieli przejdzie do uskuteczniania maści wszelakiej "sportów ekstremalnych". Ale ostrzegam - zbytnie znęcania się nad którąś z generałek może doprowadzić nawet do jej śmierci! I nie, nie piszę tego z własnego doświadczenia, ktoś mi to powiedział i tej wersji będę się trzymał. Strategia wykorzystywana podczas "nocnego odwiedzania" ma oczywiście wpływ na zakończenie - a jest ich kilka(naście?). Perwersyjny brat ma też bezpieczniejszy sposób na zaspokojenie swych zachcianek - wydając ciężko zdobyte pieniądze zamiast na rozbudowę fortecy na zakup w podbitych prowincjach dodatkowych ofiar, których okrutnych los nie wpłynie ujemnie na naszą wartość bojową ;-)

Mógłbym jeszcze trochę popisać - o kartach które zdobywamy na polu bitwy których wielkich ilościach, a których znaczenia i zastosowania rozgryźć mi się nie udało. O sporej różnorodności przeciwników oraz bohaterów do rekrutacji (tych ostatnich coś ponad 20!), o tym że gra doczekała się sequela. Ale nie napiszę ;-). Wystawię tylko ocenę - tak pomiędzy 3 i 4, ale niech będzie 4/5.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 02.05.2008, zmiany: 14.02.2015


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?