Nice Day For Fishing (PC)

Nice Day For Fishing

Wydania
2025( Steam)
Ogólnie
Wędkowanie na mechanikach RPG
Widok
Perspektywa boczna
Walka
W czasie rzeczywistym
Recenzje
Ksiadz_Malkavian
28.05.2025

  Cudny dzień na wędkowanie, c'nie? Hu-ha! Nie inaczej, bo tutaj zasadniczo robić będziemy to najczęściej. I przy okazji ratować świat Azerim! Nie wiecie czym jest Azerim? Znaczy, no jest to możliwe, ale skoro zainteresowaliście się tym tytułem to jest nikła szansa, że ta nazwa nie mówi wam nic. To chyba miałoby miejsce tylko w przypadku, gdy gracie w każdą grę o wędkarstwie. Ale dobra, jeżeli jakimś dziwnym trafem nie rzucacie się na każdy pikselowy kij do moczenia w wodzie czy umknęła wam seria Epic NPC Man. Więc niedługi skrót - równie niedługi jak odcinki trwające kilka minut: odcinki przedstawiają świat często z punktu widzenia Grega, farmera uprawiającego głównie czosnek i przy okazji dostrzegającego mimochodem absurdy konstrukcji rzeczywistości gier komputerowych RPG - czy to na poziomie szczegółów, czy na skalę ogólną. Częstym współbohaterem odcinka jest wędkarz Baelin. Nie jest najbardziej elokwentnym mówcą - jedno zapytanie i śmiech pod koniec, to zarówno jego pełnia słownika jak i znak rozpoznawczy.

  I skupmy się na nim, bo w wyniku równie absurdalnego co i zabawnego toku wydarzeń staje się on protagonistą. Ba, wręcz awansuje w hierarchii ontologicznej świata, bo z NPC zostaje poszukiwaczem przygód. Bezkonkurencyjnym, bo wzmiankowany tok wydarzeń wylogował też ze świata ludzkich graczy. A zło zdemolowało kompletnie Honeywood - wioskę zamieszkania Baelina, Grega i kilku innych postaci - i ktoś musi to naprawić... wędką? Cóż, niezbadane są wyroki... prądów wodnych. Więc tak, odenpecenie nie zmieniło mu profesji, nadal jest wioskowym wędkarzem. Nie potrafi walczyć bronią kontaktową, dystansową czy za pomocą zaklęć. Potrafi łowić ryby i sporadycznie owoce morza. Za to jest nieposkromiony przez istoty zamieszkujące wody. Gdyby to był typowy RPG, to zapewne odrzuciłby wędkę i wskoczył w jakiś pancerz, wziął choćby siekierę wbitą w pień przy chacie i poszedł w świat realizować heroiczne przeznaczenie. A tu... wędka.

  I nagle okazuje się, że wędkarstwo to rzecz tak trudna, jak ubijanie orków po lasach. Bo widzicie, poza śledziami, to większość ryb czynnie stawia opór przed przymusową wizytą na powierzchni. Same ciągnięcie żyłki do góry nie wystarczy, bo czasami trzeba poluzować, a bywa, że odpowiednio wyczuć moment w którym ryba wykona manewr ataku... na żyłkę. I naprawdę warto zaniechać naszych ataków, gdy ryba czy skorupiak podejmie decyzję o przeprowadzeniu własnych, bo żyłka się napina wtedy mocniej niż instagramerka przed terminem opłacania czynszu. Warto też nadstawić ucha (ja też w szoku, że zmysł słuchu przydaje się w tych sytuacjach!) i w odpowiednim momencie... obronić się przed atakiem - daje nam to perfekcyjny blok manifestowany złotą tarczą i znacznie obniżającym (bywa że niwelującym) obrażenia zadawane żyłce. Strasznie nudne by to było, gdyby pojedynki na spryt i zręczność sprowadzały się tylko do ataku i obrony, więc dlaczego by nie potraktować podwodnego stworzenia wyuczonym wcześniej zaklęciem? Tych możemy wyuczyć się aż całe osiem, są typowymi zaklęciami bojowymi i wspomagającymi z klasycznych RPG. Miotanie tymi urokami pozbawia postać wytrzymałości i trzeba odczekać, aż się odnowi. Potężniejsze zaklęcia powodują więcej fatygi i mają też dłuższy okres odnowy przed ponownym odpaleniem. Jak na RPG przystało: mamy też do użycia przedmioty leczące/odnawiające/kasujące negatywne statusy, możemy też ruszyć w boje wyekwipowani w przeróżne wędki, kapelusze, pierścienie i wisiorki. Część zdobywamy drogą kupną, część w pewnym momencie możemy znaleźć w zatopionych w głębinach skrzyniach za pomocą magnesu. Ogólnie do żyłki możemy naturalnie przyczepić przeróżne przynęty: od czosnku (dziwne te ryby) po robaczki czy innego rodzaju roślinność albo owady. Bo ryby i skorupiaki bywają wybredne i reagują tylko na określoną przynętę - z wyjątkiem tych agresywniejszych co atakują nawet wspomniany już magnes. Fortunnie, gdy haczyk jest już zajęty, to inne ryby tracą nim zainteresowanie, a inne obiekty typu surowce nie zaczepiają się przypadkiem.

  Ano właśnie - surowce. Gdy sięgniemy pamięcią do faktu zrównania Honeywood z ziemią, nie jest niczym dziwnym, że z czasem przyjdzie nam pomóc w jego odbudowie - poprzez dostarczenie surowców i opłacenie usług. Zaowocuje to lepszymi przedmiotami do zakupu, wyższymi cenami skupu mięsa i nowymi zadaniami dodatkowymi od burmistrza i mieszkańców.

  Gra jest skonstruowana metroidvaniowo, co oznacza, że z czasem otrzymujemy nowe możliwości penetrowania kolejnych lokacji czy robienia z linką rzeczy, o jakich się najstarszym wędkarzom nie śniło w ich mokrych snach. Poza tym nadal gramy w RPG i rozwijamy też posiadane zaklęcia, gdy odłowimy po każdym stworzeniu z określonego biomu. Każda złowiona istota daje nam też punkty doświadczenia i złoto. Czyli zupełnie jak ubijanie czegokolwiek w zwykłych RPG. No i postać ma też poziomy, wiecie co to oznacza i z czym to się je. Z rybami i frutti di mare. Poza tym mamy też elementy platformówkowe na kilku lokacjach - gdy już postać nauczy się skakać. A dokładnie: uzyska obuwie, bo bez tego nie pobrykamy sobie.

  Atutem jest lekki humor, niejednokrotnie łapiący nas na haczyk parodii oraz wyławiający poza czwartą ścianę. Początkowo myślałem, że część żartów będzie zbyt ezoterycznej natury dla osób spoza fandomu serii na Youtubie, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że da się skumać co i jak bez uprzedniej znajomości. Jednak ta daje dodatkową heheszność i żywo w pamięci odłowi dorodne wspomnienia konkretnych epizodów serii czy nawet i pełnometrażowego filmu.

  Głos postaciom oddali oryginalni aktorzy z serii, choć na pełne udźwiękowienie całych dialogów nie ma co liczyć. Ot, typowa fraza postaci na przywitanie, a potem musimy polegać na zdolności czytania w mowie wyspiarzy. Muzyka również została wiernie przeniesiona z serii do świata wirtualnego, a część utworów doczekała się nawet stosownych do lokacji remiksów. 

  Długość gry jest umiarkowana, acz i tak imponująco długa biorąc poprawkę na ilość odwiedzanych lokacji. Oczywiście zanęcono też odpowiednio i rekiny osiągnięć takie jak ja. Większość z nich zdobywamy w toku głównej fabuły, nad kilkoma spędzimy dodatkowe godziny: choćby odławiając najwyższej jakości ryby z każdego gatunku. Każde z nich da się zdobyć na jednym podejściu do gry, choć co najmniej jedno wymaga odrobiny kombinowania. Bo naprawdę trzeba się postarać, aby przegrać ze śledziem. Wręcz dążyć aktywnie do tego... pasywną metodą. Powodzenia w odkrywaniu jak.

  Jest to zabawne RPG w parodystycznej manierze i masą smaczków dla amatorów VLDL. Starczy na kilka wieczorów z wędką, znaczy padem czy klawiaturą - co kto ma pod ręką. Mariaż gier wędkarskich i RPG można uznać za udany, bo zachowano elementy obu gier, choć te z RPG wydają się jednak silniejsze. Można mieć lekki zarzut, że postacie i ich postępowanie są mało klarowne w odbiorze bez zaznajomienia się z materiałem źródłowym, chociaż w sumie to tak raczej tylko w ramach uskuteczniania przesadnego malkontenctwa. Bo też w odbiorze puent z żartów czy świata przedstawionego to nie przeszkadza raczej. Jak pisałem: znajomość doda drugiego dna komediowego, a sam świat celowo miał mieć dziury w konstrukcji, bo to wszak parodia. Cena też nie jest jakaś szczególnie wyśrubowana z uwagi na jakość gry. I to w sumie tyle, udanych łowów.


ZALETY:
- Łatwość obsługi, trudność osiągania mistrzostwa
- Zabawne
- Nawet bardziej przy znajomości źródła

WADY:
- Krótkie
- (Dla marudnych) Żarty zyskują więcej dla znających oryginalne postacie

Osoby, które grałyby w tę grę:
- Ebisu
- Piotr Rybak z Betsaidy
- Król Rybak

Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Charybda
- Cthulhu
- Kraken


Obrazki z gry:

Dodane: 28.05.2025, zmiany: 28.05.2025


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?