Sinking City (The)The Sinking City |
|
Wydania |
2019() |
Ogólnie
|
Detektywistyczna gra akcji z elementami rpg, okraszona lovecraftowskimi cthulowymi atrakcjami.
|
Widok
|
TPP
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Moje drogie Sinking City,
wielkie mi uczyniłeś pustki tym znikaniem
i pojawianiem się swoim,
a to przecie dobrej grze nie przystoi.
Frogwares za łepek ciągle cię trzyma
twierdząc, że Nacon w pupkę ich dyma
ale co my biedni gracze mamy do tego
że w studiu bądź wydawnictwie
dzieje się coś złego?
Sinking City zostało wydane pod koniec 2019 roku i właściwie tak szybko jak się pojawiło, tak szybko też zniknęło ze steam. Sporo nieporozumień na froncie wydawca- producent sprawiło, że o grze na chwilę było głośno, a gra pojawiała się w sklepie i znikała z niczym murzyn na pasach dla pieszych (taki rasistowski żarcik:) Nic nie mam do murzynów jakby co:)). Tyle, że co mnie to interesuje? Mnie gracza, który śledził tą grę od początku, fana uniwersum Lovecrafta, który łyknie wszystko w tej tematyce jak pelikan? Czy ta produkcja, po tylu kontrowersjach nie stanie mi w gardle wielką gulą nie do przełknięcia?
Zatopione miasto
Grę rozpoczynamy przypływając do portowego miasteczka Oakmont. Po pierwszym obowiązkowym śledztwie w porcie, który jest swoistym samouczkiem, trafiamy do hotelu Devil's Reef, a potem uzyskujemy swobodę zwiedzania otwartego miasta i tylko od nas zależy, czy ruszymy za fabułą główną, czy też może skupimy się na zadaniach pobocznych. Klimat miasta zniszczonego powodzią jest niesamowity i początkowy zachwyt jest jak najbardziej zasadny. Odrobinę psuje wrażenie dławiący się silnik graficzny, który nie nadąża wczytywać wszystkiego i czasami mamy do czynienia ze spawnem kilkunastu NPC w jednym miejscu lub "znany" ( mi zdarzyło się raz na całą grę, ale problem podobno bardziej tyczy się słabszych komputerów) problem ze złym wczytywaniem się ubrań, a do tego dochodzi błąd z czasem w grze. Na szybszych komputerach dzień i noc trwają po około 10 minut , co objawia się tym, że cienie przesuwają się na naszych oczach bardzo szybko, o dziwo ten bug dodawał mojej grze klimatu:). Jak już przełkniemy te kilka baboli, które nie przeszkadzają w rozgrywce, to możemy zwiedzać miasto na dwa sposoby. Zalane dzielnice przemierzamy na łodzi i jest to dość poprawnie zrealizowane o ile będziecie pływać środkiem alejek, w innym wypadku możecie się zaciąć o jakieś występy i pozostanie tylko próba dopłynięcia do brzegu wpław, co zazwyczaj kończy się śmiercią. Natomiast ulice, które uniknęły zalania przemierzamy na nogach z możliwością wspinania się na przeszkody, a sama wspinaczka działa poprawnie. W mieście brak jest dodatkowych aktywności i poza zadaniami pobocznymi i fabułą główną, możemy tylko jeszcze badać rejony opanowane przez wylbestie i ubijać je celem ekspienia naszej postaci, aczkolwiek średnia to przyjemność. Dodatkowym sposobem przemieszczania się, są budki telefoniczne, które służą jako punkty szybkiej podróży, które odblokowujemy w trakcie eksploracji, co ułatwia grę w późniejszym etapie.
Co mi powiesz o tym Sherlocku?
Esencją gry jest fabuła główna, która trzyma dość wysoki poziom i jeśli nie przeszkadza wam rozgrywka znana z serii Sherlock Holmes, to posmakowanie jej jest najprzyjemniejsza rzeczą w grze. Gra polega na przeprowadzaniu śledztw oraz badaniu sprawy z użyciem akt do których mamy dostęp w różnych częściach miasta (przykładowo: lokalna gazeta) oraz mapy ( trzeba samemu zlokalizować miejsce, do którego należny się udać). Zbieramy więc notatki, badamy miejsca zbrodni lub podejrzane organizacje, rozmawiamy z NPC itd. W śledztwie pomaga nam też retrokognicja, która jest w skrócie retrospekcją zmieszaną z dedukcją. Po zebraniu koronnego dowodu z miejsca zdarzenia, musimy wejść w tryb retrokognicji i wydedukować kolejność zdarzeń, co pozwoli nam wyciągnąć dodatkowe wnioski w pałacu umysłu. Jeśli coś wam to przypomina, to znaczy, że graliście w Sherlocka. Fajne jest to, że gra nie prowadzi nas perfidnie za rączkę i trzeba trochę pomyśleć (aczkolwiek raczej trudno się zaciąć, a przynajmniej mi się nie zdarzyło). Historia jest mroczna i trzyma Lovecraftowski klimat, a każdy rozdział można ukończyć na dwa sposoby, co dodatkowo wzmacnia odczucia mrocznego klimatu. Jest tylko jeden mały problem, a mianowicie nasze wybory nie mają prawie znaczenia, a dodatkowo wszystkie trzy zakończenia, są dostępne pod koniec gry niezależnie co uczynimy w trakcie fabuły głównej. Ostatecznie jest to dobra historia, którą niestety zaimplementowano bardzo średnio i koniec gry jest lekkim zawodem ( a mogło być tak pięknie..ekh..mrocznie i szalenie..hahaha). Warto jeszcze nadmienić o polskiej wersji, która zostawia sporo do życzenia i pojawiające się błędy oraz literówki nie są rzadkością. Jeśli chodzi o zadania poboczne w tym dodatek Worshippers of the Necronomicon, to nie są one warte zachodu i poza kilkoma wybijającymi się z tłumu, większość polega na walce z potworami i znalezieniu jakiejś notatki/książki. Wszystkiego nie ułatwia spory recykling lokacji w zadaniach pobocznych (może 3-4 budynki na krzyż, które się powtarzają po 10 razy) Ogólnie nie polecam zadań pobocznych, chociaż kilka jest fajnych, to jednak większość to nudy na pudy i grzebać w tej kupce kału dla jednej perły nie warto :) (mała podpowiedź: lepsze zadania poboczne mają osiągnięcia do wbicia na steam)
Potwory i spółka
Najgorszym aspektem gry jest zdecydowanie walka oraz związany z nią crafting i rozwój postaci. Trudno się oprzeć wrażeniu, że elementy te zostały dodane na siłę. Na początek zagadka. Jak myślicie, które podejście jest właściwe jeśli zobaczycie potwora, którego głowa dzieli się na dwie olbrzymie szczęki pełne zębów?
A. Ucieczka i strzelanie z rewolweru.
B. Ucieczka i użycie granatów.
C. Z okrzykiem na ustach buuuhaha, wyjmujecie łopatę zza pazuchy i walicie go po głowie.
Prawidłowa odpowiedź to C. Mianowicie te potwory blokują się o naszą postać i będąc bardzo blisko nich, możemy nawalać je "bezkarnie" łopatą:). W grze jest raptem cztery rodzaje wylbestii naziemnych oraz dwa podwodne i to wszystko. Są wiec plujki, małe rączki, te z tymi głowami zębnymi oraz jeden duży potwór, na którego warto oszczędzać ammo, bo jako jedyny nie da się pokonać ręcznie. Walka jest strasznie drętwa, a potwory mają inteligencję cepa, więc polecam już na samym początku gry ustawić najniższy poziom trudności, aby uniknąć frustracji. Są jeszcze ludzcy przeciwnicy, ale ci nie stanowią większego problemu i raczej z ludźmi walczy się rzadko (równie "inteligentni" jak potwory). Na całość kiepskiej walki składają się bronie, których nie czuć i używając pistoletu, czy też rewolweru mamy wrażenie strzelania z kapiszonów, a strzelba powoduje zamrażanie gry na 0,5 sekundy, bo widocznie silnik musi "przeliczyć" obrażenia. Z walką powiązany jest crafting oraz system szaleństwa, tyle że oba aspekty bardzo szybko przestają być istotne. Tworzenie przedmiotów polega tylko na przeszukiwaniu pojemników, szafek itp. w świecie gry, a następnie kliknięcie na przedmiocie który chcemy stworzyć. Jeśli chodzi o rozwój postaci, to głównie skupia się on na walce, więc jeśli będziemy unikać jej jak ognia, to wystarczy doświadczenia ze śledztw i kilka poziomów zdobędziemy, aby wzmocnić zdrowie psychiczne i fizyczne, co pozwoli nam przetrwać fabularne miejsca wymagające walki. Jest jeszcze zręcznościowy motyw z nurkowaniem, ale podobnie jak walki mogłoby go nie być, bo raczej frustruje, a unikanie wodnych gejzerów i dwóch potworów na krzyż, nie jest zbyt emocjonujące.
PODSUMOWANIE:
Sinking City, to gra nierówna. Dobra fabuła oraz ciekawe zagadki przeplatane są słabą walką i takimi sobie elementami zręcznościowymi. Sama implementacja fabuły, też zostawia uczucie niedosytu, a motyw szaleństwa głównego bohatera właściwie nie istnieje. Grę odrobinę ratuje świetny klimat miasta zniszczonego powodzią, które niestety ma zbyt mało do zaoferowania, aby samo w sobie mogło uratować grę. Polecam tytuł tylko zagorzałym fanom H.P. Lovecrafta, bo dla kilku historii tu zawartych warto się przemęczyć, a może jestem szalony? Nie...zdecydowanie w lustrze widzę rozsądną osobę, pomijając te krzyki w głowie, wszystko ze mną w porządku...la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi...fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi..
OCENA:
Fabuła: 8/10
Klimat: 8/10
Walka: 4/10
Elementy RPG: 5/10
Zadania poboczne: 5/10
OGÓLNIE: 7/10
Zapraszam do obserwacji naszego kuratora Steam: ŚWIAT RECENZJI
Bonus:
Mała ciekawostka. Na Steam jest dostępna wersja Necronomicon Edition, która zawiera wszystkie dodatki łącznie z tymi, których teoretycznie nie powinno być w wersji Steamowej. Po przejściu gry sprawdzałem jakie "atrakcje" mnie pominęły i okazało się, że żadne, bo wszystkie misjie z pozostałych dodatków też ograłem nie będąc nawet świadom, że to misje z dodatków:). Znowu coś śmierdzi z tą wersją i to nie jest rybi zapach:D Oczywiście jako gracz jestem kontent, ale czy to aby legalna wersja, czy też dramy ciąg dalszy?
"Sinking City" to detektywistyczna gra akcji z elementami rpg. W tej kolejności. Tematyka gry oparta jest na mitologii Cthulhu, a takich gier jest faktycznie mało. Pierwotnie gra miała mieć tytuł "Call of Cthulhu", jednak w wyniku braku pozyskania licencji plany się posypały. Gra jednak została ukończona, a licencjonowany tytuł został wydany przez Cyanide. Prawa autorskie spuścizny Lovecrafta to dość skomplikowana sprawa. W krajach EU jest 70 lat ochrony od śmierci autora, zaś w USA jest to aż do 95 lat zależnie od pewnych reguł prawnych. I tu przykładowo gra "Stygian" czerpie w pełni z mitologii Cthulhu mimo braku licencji. W "Sinking City" zdecydowanie brakuje pewnych oczywistych i bardziej znanych odniesień, ale klimat zostaje zachowany.
Fabularnie odgrywamy rolę prywatnego detektywa, którego nawiedzają dziwne sny i halucynacje. Postanawia on wyjaśnić przyczynę tych problemów i przybywa do ich źródła, tytułowego zatopionego miasta. Będzie tu całkiem sporo wątków do ogarnięcia - od losów najważniejszych rodów w mieście, po gangi, tajne stowarzyszenia czy nawet Ku Klux Klan, a nawet wampirzyca się znajdzie.
Miasto jest (po prologu) otwartym światem, nieco zbliżonym do tego z gry "Vampyr" z tym, że jest faktycznie otwartym. Poruszamy się po nim pieszo lub motorówką, gdyż jest częściowo zalane. Sporym ułatwieniem są punkty teleportacyjne w postaci budek telefonicznych. I tu pierwszy zonk. Zapisywanie stanu gry powoduje zmianę miejsca pobytu do najbliższej budki, czyli po loadzie nasza postać nie pojawi się tam, gdzie zapisaliśmy stan gry. Trochę szkoda, że nie można teleportować się od razu do budki, tylko trzeba korzystać ze sztuczki: zapis i load. Działa to także w czasie walki. Loadingi są szybkie, co chyba poprawiono, bo wczesne recenzje narzekały na ten aspekt gry.
Eksploracja miasta jest nudna, a to z kilku powodów. Miasto jest bezpiecznym miejscem za wyjątkiem specjalnych stref z potworami. NPC-ów, z którymi można porozmawiać jest bardzo mało, reszta postaci robi za tło, dość chaotyczne zresztą. Sporo drzwi jest zamkniętych, można wejść tylko do tych oznaczonych, ale tam są tylko skrzynki i ewentualnie potwory. Można pomyśleć, że łupy ze skrzynek to jest to. Nie! System ograniczonego ekwipunku jest tak skonstruowany, aby skutecznie odechciało się eksploracji. W plecaku można nosić kilka rodzajów broni palnej, niewiele amunicji, parę granatów i pułapek, apteczki oraz ograniczoną ilość surowców do produkcji wszystkiego oprócz broni palnej. Szybko okaże się, że po krótkiej chwili nic nie można podnieść. Nie znajdziemy nowych broni, bo te są nagrodami za progres głównego wątku. Innych przedmiotów czy pancerzy po prostu nie ma. Druga rzecz to respawning skrzynek i potworów. Wystarczy wybiec z pomieszczenia na ulicę i ponownie wejść, aby skrzynki wypełniły się ponownie lootem. Wtedy wystarczy na mapie oznaczyć sobie takie miejsce, aby uzupełnić zapasy w kilka chwil bez łażenia bez celu.
Kolejny słaby element gry to system walki. Jak to w lovecraftowskich światach bywa walki należy unikać, a ograniczona amunicja zmusza do racjonalnego korzystania z broni palnej. Niestety nie działa to dobrze. Raz, że skrzynki się respawnują, a dwa, bardzo często spotykamy potwory w pomieszczeniach i nie można ich ominąć, zwłaszcza jeśli musimy dane pomieszczenie zbadać. Sama walka też jest drętwa. Możemy strzelać lub używać saperki, ewentualnie rzucać granatami lub stawiać pułapki. Te ostatnie to słaby element, bo potwory pojawiają się w losowych miejscach. Potwory robią szybkie uniki, trudno w nie trafić, łatwo zginąć, a przeładowywanie trwa dość długo. Na dodatek używanie pada w trakcie walki jest tragiczne szczególnie, gdy robimy obrót o 180 stopni. Gatunkowość przeciwników jest żenująca jak taki otwarty świat. Jest dokładnie 4 gatunki potworów, każdy w kilku odmianach, no i ludzie. W zasadzie są jeszcze 2 potwory morskie, ale ujmijmy, że nie walczymy z nimi tylko unikamy. Do pokonania będzie też kilka ciekawych bossów.
System rozwoju postaci też jest nijaki i mało rolplejowy. Możemy nieco podbić żywotność i zdrowie psychiczne, reszta tyczy się rozszerzenia liczby przedmiotów, które można nosić przy sobie, nieco ulepszyć różne rodzaje broni (większy magazynek lub obrażenia czy mniejszy odrzut) oraz udoskonalić crafting. Zdrowie psychiczne spada jeśli zobaczymy coś odrażającego, obraz faluje, pojawiają się halucynacje, a nawet zaczynają one nas atakować (już realnie).
Następny słaby element, aczkolwiek nieczęsto występujący, to etapy nurkowania. Chodzimy wtedy w ciężkim skafandrze, omijamy gorące źródła oraz staramy się nie zginąć przy spotkaniu z morskim potworem. W takim razie, czy w tej grze jest jakiś dobry element? Ano jest. Frogware to producent Sherlocków i w tym aspekcie wyszło to całkiem całkiem, a na pewno lepiej niż w konkurencyjnym "Call of Cthulhu". Podobnie jak tam klikamy na przedmiot i wysłuchujemy monologu, ale przedmioty można oglądać i czasem są tam dwa szczegóły do obejrzenia. Nasz detektyw posiada nieco nadnaturalne zdolności, co pozwala widzieć więcej. Wykorzystywane jest to w wykrywaniu częstych iluzji oraz odgadywaniu przeszłości. Polega to na tym, że oglądamy kilka scenek z dialogiem i musimy odgadnąć ich kolejność w czasie. Większość wskazówek ląduje w naszej teczce, co pozwala na dalsze postępy w śledztwie. Zwykle jest tam kolejny adres lub też wskazówki, aby ten adres znaleźć. W świecie gry jest kilka archiwów, gdzie na podstawie pewnych kryteriów można owe adresy wyłuskać: policja, gazeta, ratusz, szpital oraz biblioteka. Generalnie etap detektywistyczny wygląda tak: najpierw zaznaczamy sobie na mapie adres docelowy. Po dotarciu do celu przeszukujemy lokację, eliminujemy ewentualne stwory, czasem rozmawiamy z npc-ami. Potem kolejny cel i kolejny. Niby nudne, ale kontekst fabularny daje radę. Aby posunąć śledztwo do przodu wystarczy znaleźć pewien istotny dowód, ale znalezienie wszystkich skutkuje ekstra doświadczeniem. Są jeszcze zadania poboczne i tu jest różnie. Te fabularne są całkiem fajne, ale jest kilka śmieci typu idź i coś znajdź. Z racji, że pomieszczenia są oparte na kilku schematach ("Dragon Age 2" się kłania) to te śmieciowe zadania są ekstremalnie nudne i służą tylko do grindowania.
Jest jeszcze jeden element, można go nazwać rolplejowy, czyli wybory. W zadaniach z wątku głównego wykorzystywana jest jeszcze jedna mechanika: pałac umysłu, czyli dedukcje. Tam lądują pewne wątki, które łącząc ze sobą (na zasadzie każdy z każdym) pozwalają na wydedukowanie nowych. Zawsze jest tak, że na koniec jest wybór niejednoznaczny i musimy sami zdecydować na jeden, z dwóch możliwych, schemat zdarzeń. Daje to możliwość pewnych wyborów, ale nie są one dalekosiężne i nie wpływają na zakończenia gry, bo tych jest trzy i ich wyboru dokonujemy na końcu. Tu mogło być lepiej.
Wykonanie graficzne? Dość przeciętne. Detektyw dziwacznie biega, wnętrza powtarzalne. Muzyka to czasami pojawiający się ambient. Dubbing poprawny. Generalnie gra jest dość przeciętna, ale też dość klimatyczna i w zasadzie mieści w pierwszej trójce rpg-podobnych gier opartych na mitologii Cthulhu. Jednak "Stygiana" stawiam wyżej z uwagi na "rasowość" rpg.
Moja ocena: 3/5
Obrazki z gry:
/obrazki dostarczył Cholok/
Dodane: 02.02.2021, zmiany: 17.05.2022
Komentarze:
Mam chrapkę na tę grę, ale ogram tylko jeśli pojawi się na steam. Ta pseudo ekskluzywność dla eoic games w tym wypadku odbiła się twórcom czkawką po zdjęciu ze sklepów ze względu na licencję. Czekam jak to się rozwinie.
[mg-mat @ 04.02.2021, 21:36]