Spellcrafter |
|
Wydania |
2015( Steam) 2015( Steam) |
Ogólnie
|
Polska gra RPG inspirowana serią Heroes of Might&Magic. Niestety nic nie wyszło (no może oprócz grafiki) tak, jak powinno.
|
Widok
|
3D
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Polski Spellcrafter najpierw pojawił się na urządzenia mobilne oraz na Steam, teraz, w listopadzie, pojawiło się także pudełkowe wydanie na płycie, dzięki czemu grę można odpalić na Windowsach, a także na Macach i komputerach z Linuxem. Jako że nowych gier bez DRMów już w zasadzie nie ma, postanowiłem wysłupłać 40 zł i zapoznać się z tym dziełem. Pomyślałem: cRPG i to polski, bez głupiego Steama? Pewnie będzie fajne. Szkoda tylko, że szybko okazało się, że to jedno z najgorzej wydanych przeze mnie 40 złotych w życiu...
Irytacja rozpoczęła się już przed instalacją. W pudełku oprócz płyty znajduje się tylko kolekcjonerska pocztówka (to już chyba tradycja w grach z serii Made in Poland) oraz kartka, jak zainstalować grę. Poza tym nic. Żadnej instrukcji. Teoretycznie jestem do tego przyzwyczajony. Często gry zamiast instrukcji papierowej, mają instrukcję na płycie w formacie PDF. No ale nie. Takowej instrukcji także nie ma.
Po uruchomieniu gry okazuje się, że w zasadzie czegoś takiego jak opcje też nie ma. No dobra, można regulować głośność muzyki i dźwięku, a także ustawić jakość grafiki (średnia, wysoka, bardzo wysoka), choć o czymś takim, jak ustawienie rozdzielczości radzę zapomnieć. Sterowanie? Żadnych modyfikacji, całość obsługujemy myszką.
Na pudełku jest napisane, że mamy do wyboru trzy postacie: człowieka (czyli klasycznego maga z błyskawicami i fajerbolami), nekromantę oraz elfkę. Ciekawi mnie czy ludzie, którzy ów opis tworzyli, grę na oczy widzieli? Żadnego wyboru, bowiem nie ma. Najpierw gramy jedną postacią, potem jest epizod drugi i gramy drugą, a na końcu trzecią. Narzucone jest wszystko, włącznie z imieniem, więc o jakimkolwiek tworzeniu herosa należy zapomnieć.
Intro to parę obrazków, z gadającą babką w tle, która gada do naszego rycerza, o jakiejś przepowiedni, o jakimś magu i Zakonie. Niewiele z tego można zrozumieć, w trakcie samej gry także wiele się nie dowiesz: ani kim jest jakiś mag z przepowiedni, ani kim są główni trzej bohaterowie, co ich łączy i czym jest ów Zakon. A nawet jeśli coś w trakcie gry się lekko rozjaśni, to i tak większość z was weźmie cholera, albo uśniecie i rzucicie grą w kąt. Bo jak wygląda rozgrywka? Ano łazimy po świecie, w którym niewiele jest do roboty, o jakiejś większej interakcji z przedmiotami, czy wchodzeniu do domków można znów pośnić. No więc chodzimy i spotykamy czasem (rzadko) kogoś, z kim można pogadać (o tym za chwilę), ale zazwyczaj natrafiamy na potwory bądź ludzi, którzy albo z nami walczą, albo za kasę się dołączą. Kasę zdobywamy pokonując wrogów pilnujących skrzyń ze złotem, co bardzo przypomina Heroes of Might and Magic.
Co do walki to także jest zerżnięta z herosów. Nasz bohater się nie porusza tylko rzuca czary (chyba że ktoś podejdzie mu pod sam nos – wtedy atakuje w zwarciu). Twórcy wymyślili, że czary będziemy rzucać za pomocą odpowiednich ruchów paluchem na tablecie, lub myszką na kompie. O ile na urządzeniach mobilnych może ma to jakiś urok, o tyle w przypadku PieCa wygląda słabo bo rzadko owe zaklęcie udaje się rzucić a w dodatku...można to pominąć i kliknąć na pasek na dole ekranu. Cóż, historia pokazuje (Arx Fatalis czy Anvil of Dawn), że motyw z rzucaniem czarów, przez ruchy myszką to niepopularny, zły pomysł. Idźmy dalej z walką. Rozgrywana jest, jak się pewnie domyśliliście w systemie turowym na heksowej planszy, niemal identyko jak w herosach. Nie mam pojęcia, czy kolejność w jakiej postaci wykonują ruchy jest losowa, czy ustalana jakąś wartością inicjatywy. Dlaczego nie mam? Ano dlatego że...Nie istnieje, a przynajmniej nie jest to do sprawdzenia, coś takiego jak statystyki/cechy jednostek! Gracz nie ma więc pojęcia jaką inicjatywę, siłę ataku czy obrony, a także ile punktów życia mają jego jednostki! Kpina!
Po walce otrzymujemy doświadczenie. Po awansie na kolejny poziom bohater może się udoskonalić w trzech „gałęziach”: walki jednostek, magii bojowej oraz magii ochronnej (mówię o człowieku, do pozostałych herosów nie dałem rady dojść z nudów). Niewiele tego jest. Nie zyskujemy także dodatkowego ekwipunku, jako nagrody gdyż...w tej grze czegoś takiego jak ekwipunek nie ma. To pierwszy cRPG gdzie nie ma tej cechy w jakiego grałem. Nawet w strategicznych Heroes of Might and Magioc czy Warlords Battlecry jest ekwipunek.
Pisałem wcześniej że to cRPG? Ano, są dialogi! Szkoda tylko że nasze postacie są głuchonieme i nie usłyszymy ich głosów, mamy tylko napisy...W dodatku owe dialogi są tak drewniane że szkoda słów zaś zazwyczaj mamy do wyboru dwie drętwe odpowiedzi. Słabo, bardzo słabo...
Spellcrafter mnie zanudził i zawiódł strasznie. Czy jeszcze jakieś minusy znajdę? Ano, np. to że nie wszystko jest przetłumaczone z angielskiego na polski, więc czasem ni z tego ni z owego pojawia się tekst po angielsku. Niby to nie jest nic, z czym człowiek sobie nie poradzi w tłumaczeniu, ale wygląda to niechlujnie.
Ładna grafika (nie wspomniałem o muzyce – ta jest średnia i też nie zachwyca, ale tragedii nie ma na szczęście) i turowy system walki nie wystarczą, by gra była dobra. To jest mizerny cRPG i przeciętna strategia. A wystarczyło nakreślić świat, fabułę i bohaterów, wsadzić to choćby w instrukcję, poprawić interfejs (irytująco długi czas obracania kamery), podłożyć głosy bohaterom (jak nie stać na aktorów to można samemu z kumplami z firmy, można poprosić nawet rodzine i znajomych – lepsze to niż niemowy), dodać śladowy ekwipunek i info dla gracza z cechami jednostek. Bo tak czułem się jakbym grał w jakąś wczesną betę. Ja rozumiem indie, gra budżetowa, gra na tablety, ale jeśli wydajemy coś w pudle na PC i żądamy za to 40 złotych to wypadałoby być ucziwym wobec graczy i dać im produkt skończony i dobrej jakości. Bo tak to grać się da. Tylko po co?
Moja ocena: 1/5
Obrazki z gry:
Dodane: 09.05.2015, zmiany: 03.11.2020
Komentarze:
W Arx Fatalis czy też Anvil of Dawn to czarowanie było fajne...
[Gość @ 27.11.2015, 00:10]