Ultima IX: Ascension

Wydania
1999()
Ogólnie
Ostatnia część sagi- więcej już podobno nie będzie- autorzy przerzucili się na gry on-line. Gra genialna pod względem graficznym, nawet po 10 latach potrafi zachwycić. A jeśli nie jesteś zatwardziałym fanem i przymkniesz oczy na niekonsekwencje fabularne, czeka cię niezła erpegowa uczta.
Widok
3D, TPP/FPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
grisnir
Autor: grisnir
28.12.2009
I jak tu się nie zadziwiać nad swoistą symboliką życia? No jak, jak?

Ale, jak to mówią w Hameryce, first things first. Z recenzowaniem Ultimy IX będę miał pewien problem. Jest to ostatnia (przynajmniej oficjalnie), podsumowująca część sagi wielkiej a przełomowej, ukoronowanie 20 lat pracy genialnego Lorda Britisha. Wydaje się zatem absolutnym warunkiem posiadanie szerszego kontekstu, w którym ową koronę można by usadzić - znajomość wcześniejszych części serii, aby tą ostatnią ujrzeć w stosownej do wagi sprawy perspektywie. Niestety, perspektywa moja nie jest najpierwszej świeżości. Moje ostatnie spotkanie z Ultimą miało miejsce dobre 8 lat temu (nie wliczając U1, ale wiecie jak to jest z pierwszymi częściami... jak nie wiecie to odsyłam do recki), jeszcze w szkole średniej, nie pamiętam nawet czy była to U8 czy U7. W SI, w pewnym sensie bezpośrednią poprzedniczkę UIX, w ogóle nie grałem. Podobnie w U6 i U5... Nieładnie, nieładnie, wiem; tym bardziej, że - podobnie jak autor równoległej recenzji - jestem jednym z Nich.

W związku z tą luką pewne treściowe niedociągnięcia gry w odniesieniu do wcześniejszych części nie raziły mnie tak bardzo; innych w ogóle nie zauważyłem. Pisząc te słowa jestem więc poniekąd białą kartą. Może to i dobrze, zresztą. Może trochę amatorsko.

No nie wiem.

A zresztą: mam to w dupie.

UIX jest świetną grą. Po prostu. Rozumiem rozgoryczenie całej rzeszy fanów w chwili ukazania się tej pozycji dekadę temu. Wymagania sprzętowe całkiem kosmiczne, 10 tysięcy bugów, nieciągłości fabularne. Dziś jednakże pierwszy punkt nie ma większego znaczenia; z drugim patch dość dobrze sobie radzi; trzeci pozostaje, ale to już mamy omówione. Przy tej okazji chciałbym tylko zaznaczyć, że nieciągłość między końcem U8 a początkiem U9 mnie osobiście nie uderzyła tak bardzo, i nie traktuję jej jako znaczącej. Rozumiem jednak, że kogoś może bulwersować, zwłaszcza kwiatkowatość Britannii UIX w stosunku do jej przemawiającego do wyobraźni, ponurego obrazu z outra U8.

UIX obecnie jest więc grywalna w znacznie większym stopniu niż była onegdaj. Nie mówię, że nie ma bugów, i że zawsze układa się płynnie i miodnie, ale ogólnie rzecz biorąc, to chce się iść do przodu, chce się odkrywać świat i jego tajniki, chce się walczyć z ludźmi, rozmawiać z potworami, gwałcić, rabować, zabijać, eee... zaraz, zaraz, wcale nie o to mi chodziło... tzn. chce się eksplorować i dociekać, co tam Guardian nowego wymyślił, żeby uprzykrzyć nam życie!! Weźmy np. pierwsze zadanie i podziemia jakie na początku przyjdzie nam spenetrować, Despise, nieopodal głównego miasta Britannii. Mamy zarysowane już okoliczności, w jakich przyjdzie nam działać, mamy konkretny cel, możliwość walki, pierwsze zagadki, kiełkowanie postaci... Nie trwa ten pierwszy Quest długo, a niemniej czuje się po jego zakończeniu satysfakcję - i od razu bakcyl się zagnieżdża. I siedzi mocno a długo.

Fabuła jest ciekawa, wcale bym nie określił jej jako mizerną czy żenującą (vide: równoległa recenzja). Otóż Guardian zdobył Britannię, ale nie zrobił tego po dyletancku, zrównując wszystko z ziemią albo fizycznie zmuszając do poddaństwa. Dokonał tego nie jak ten prostak czy barbarzyńca, a raczej jak intelektualista albo, ha!, zgoła artysta, roznosząc zgniliznę od środka - deprawując święty oręż Avatara, cnotę. Dobry z niego psycholog! Tak więc doświadczamy w kontakcie z ludnością Britannii, iż moralność upadła, a altruizm zanikł. Nikt, nawet sam Avatar, nie jest takim świętoszkiem, jak się wydawało. Też i sama Britannia się jednak fizycznie zmieniła: 20 lata jakie minęło od czasu wynurzenia się kolumn nie poszło na marne. Trinsic, Skara Brae, Serpent Isle, Empath Abbey, New Magincia... Daje się to odczuć. Tak czy owak, fabuła dynamicznie się rozwija, i też jakoś taka... stosowna się wydaje, adekwatna, dopasowana do bycia Tą Ostatnią. W pewnym punkcie gry zaczynamy mieć poczucie, iż przy końcu coś rzeczywiście będzie inaczej. Oczywiście, jest też tu trochę schematu - ale, by tak rzecz, wyższego rzędu, oświeconego. Całość nie razi, wprost przeciwnie.

Przeszkadza natomiast liniowość. Oj tak. Powiem krótko: jak się będziemy trzymać ogólnych wytycznych, powinniśmy dać sobie dość gładko radę (aczkolwiek i tak bez bólu się nie obędzie). Jak natomiast zechcemy trochę poharcować na własną rękę możemy natrafić na nieprzyjemności. Ja na przykład olałem Raven przy pierwszej sposobności i zamiast, zgodnie z jej życzeniem, pokazać jej co trzeba (nie, nie fujarę) i udać się do Buccaneer's Den, postanowiłem wpierw odwiedzić Yew (jako że była to moja ulubiona lokacja w U7). No i się zaczęło. Dialogi jakieś kompletnie nietrzeźwe, zdarzenia, o których nikt nie słyszał, no i najgorsze - nikogo aby przewiózł mnie przez morze, żeby jakoś to odkręcić... W tym momencie, paradoksalnie, można, a nawet trzeba, pożerować trochę na osławionych bugach, i.e. wydmuchać magicznie różne przedmioty na morze i skakać po nich, aż do drugiego brzegu. No, dość to karkołomne, dość męczące, a i pozostawiające po sobie pewien zawód.

Trzymajcie się więc, dziatki, fabuły, a o rozwiązłości U7 lepiej od razu zapomnijcie. Jest to w zasadzie największy zgrzyt. Dopowiem jeszcze tylko, żeby mieć wątek deficytów z głowy, że gra lubi się wyłączać w różnych nieprzewidzianych momentach, także zapisujcie często.

Zapisujcie często także i z tej przyczyny, że łatwo dać się ukatrupić, zwłaszcza przez pierwszą połowę gry. Walka i charakterystyka potworów jest w zasadzie taka sama jak w U7: 1) jak nie chcemy, to z reguły nie musimy walczyć, od czegoś w końcu mamy nogi; 2) potwory są przypisane do miejsc i zawsze je z powrotem znajdziemy, jak tylko odejdziemy kawałek i wrócimy; 3) większość da się, mniej więcej od połowy gry, szybko zlikwidować. Ogólnie: bez stresu, choć dreszczyk napięcia jest.

Świat Britannii jest przepiękny. Britannia oddycha. Przyroda, magia, realizm, życie... idealne, kapitalne. Można się w tym zatopić, idąc przez lasy Yew, wędrując między ośnieżonymi górskimi szczytami lub zielonymi dolinami, przepływając rzeki, jeziora... Grafika musiała być oszałamiająca 10 lat temu, skoro w dalszym ciągu zachwyca. Klimat jaki udziela grze jest typowo ultimowy - jest to klimat podróży i wielkiej przygody. Ach!

Co do cech Avatara - jest standardowo. Wskaźnik zbroi, oręża, punktów życia i many. Do tego 3 cechy: siła, inteligencja i zręczność. Ot. Skromnie, ale w tej materii akurat Ultima nigdy specjalnie nie szalała. Pewne zastrzeżenia można mieć do rozwoju głównego bohatera, Avatar bowiem nie awansuje przez praktykę: walkę, rzucanie czarów, eksplorowanie świata, etc. Awans dokonuje się trochę w nominalny, teoretyczny sposób: oczyszczamy ołtarz - awansujemy. Szkoda nieco, ale da się przeżyć.

Wspomnę jeszcze o paru rzeczach, które mi szczególnie przypadły do gustu: pierwsza to system czarów, czy konkretnie zapisywanie czarów w księdze magicznej. Świetna sprawa, nie pamiętam jak to było w U7 czy U8, bardzo możliwe, że tak samo, tak czy inaczej tutaj jest to zrobione naprawdę super: zbieramy konieczne składniki (co wcale nie jest takie proste), zapalamy świece, używamy pergaminu z czarem i wypowiadamy magiczne słowa... Piękny, skuteczny rytuał. Od tej chwili możemy się upajać zaklęciem ile nam many wystarczy, bez zbędnych formalności. Takie to proste, a jakie fajne.

Druga sprawa, to odległość między Britain a Yew. Obiektywnie jest krótka, ba, z opłotków Yew widać ogrody wokół zamku Lorda Britisha - można tam wylądować w parę sekund! Mmmm! Żeby jednak na legalu się przemieścić w odwrotnym kierunku, między Britain a Yew, trzeba się początkowo mocno napocić. Jednak, jak się trochę pokombinuje, raz jeszcze pożeruje na bugach, to możemy sobie podróż skrócić do minuty, skacząc np. po pustych butelkach rzuconych na strome wzgórza wokół rzeczonych ogrodów! Generuje to wspaniałe poczucie, iż w Britannii wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ach, co za poezja!

Miłym akcentem są także pewne podobieństwa do wcześniejszych części. Ta sama czcionka, te same ikony przedmiotów, oczywiście te same postacie i miejsca... Wkurzają za to wciąż przewijające się obrazy z okładkami poprzednich odsłon. No ileż można?

No i muzyka. Wiadomo, stare baje i przyśpiewki. Tym niemniej: stare, ale jare.

Podsumujmy. Ostatnia podróż z Avatarem zapada w pamięć. Jest tu trochę skakania, trochę zręczności i mordobicia (podobnie jak w U8), trochę jest też zagadek logicznych, myśleniowych. Ponadto masa ukrytych miejsc, tajnych bonusów, niepotrzebnych kluczy, słowem: dodatkowych atrakcji. Są znane mordy, dawne wspomnienia, ale i słowa wyrzutu. Jest nawet parę side-questów! Przede wszystkim jednak jest tu kupa zabawy i wspaniała role-plejowa przygoda, okraszona odpowiednią dozą dramatyzmu i filozofii, akurat w sam raz na podsumowanie całej sagi.

Niekonsekwencje pomijam. Możecie mnie za to ukrzyżować, jak mnie znajdziecie.

Gra wydaje się krótka z początku. Mnie się przynajmniej taka wydawała jak zaczynałem w nią grać w połowie sierpnia. Nie wiem doprawdy jak to się stało, ale screen końcowy ujrzałem dopiero dzisiaj, 29 grudnia. Dużą część tej gramolady można zrzucić rzecz jasna na moją opieszałość; w zasadzie to można na nią zrzucić większość nieszczęść tej ziemi. Nie zmienia to jednak faktu, że tej Ultimy w ciągu 3 dni się nie przejdzie, a już na pewno nie zazna jej bajkowej magii. Daje -5, a co!

No dobra, dziatki. Reckę mamy za sobą, możemy się teraz zająć ważnymi rzeczami. 8 lat, 8 równych lat, co do dnia, od czasu wcześniejszej recenzji Borysa. Ponad 4 miesiące gry, i dziś, akurat dziś musiała się doczekać finału.

W pale się nie chce mieścić.


Maelstrom Dragon
28.12.2001

INTRO
Na tę grę czekali wszyscy. Miłośnicy Ultimy - ponieważ ich apetyt naostrzyło zakończenie U8: Pagan, miłośnicy cRPGów (w ogóle) - bo Ultima zawsze gwarantowała najwyższą jakość zabawy, nigdy nie było mowy o żadnych niedociągnięciach. Wszyscy po cichu liczyli, że Ascension dorówna Ultimie 7: Black Gate, a nawet, że będzie jeszcze lepsza (ja sam myślałem o UIX jako UVII w 3D).
W końcu Richard Garriott, legendarny twórca i wizjoner wszystkich Ultim (poza Underworldami) nigdy się jeszcze nie pomylił.
Hehe... przyszła kryska na matyska :) Niestety, na UIX zawiedli się wszyscy. Jest to NAJGORSZA część serii i jedyne graczu co cię może w niej zaciekawić to grafika...

FABUŁA
Prosta jak drut. Nieciekawa. Naciągana. Żałosna.

Najpierw jednak porcja historii:
Cofnijmy się w czasie do Ultimy 8: Pagan. Avatar, wyrzucony z Brytanii rozpoczął swą tułaczkę po nieznanym świecie (Pagan), podczas gdy Guardian (jego odwieczny wróg, nemesis) zamierzał zmiażdżyć jego ukochaną Brytannię. W Ósemce Avatar zostaje wreszcie piątym tytanem (Tytanem Eteru) i wraca do Brytanii poprzez monolit z Czarnej Skały. We wspaniale zrealizowanym outrze widzimy Avatara pojawiającego się w Brytanii. SZOK. Na horyzoncie widać olbrzymią twarz Guardiana wykutą w skale, niebo pokrywają czerwone chmury, dym i popiół, nad spalonymi łąkami krążą sępy... Guardian zdobył Brytanię, stał się jej Władcą! W tym momencie powinna się rozpocząć normalna gra w UIX. Tymczasem jest zgoła inaczej. Zaczynamy w domu Avatara... na Ziemi. Co za kretynizm. Jakiś głos (Shamino) oznajmia nam, że koniec z gniciem ("arise from your slumber"), ponieważ Guardian zaatakował Brytanię i ty musisz ją znowu uratować. Czegoś, do cholery, nie rozumiem. Przecież kto jak kto, ale AVATAR WIDZIAŁ TO NA WŁASNE OCZY w zakończeniu PAGAN. To skąd do diabła wziął się w łóżku na Ziemi??? BRAK KONSEKWENCJI.

Ale wróćmy do rzeczy. Brytania, nawiedzona przez Guardiana, nie jest bezpiecznym miejscem. Nieopodal 8 miast reprezentujących 8 cnót pojawiły się gigantyczne czerwone kolumny, wysysające życiową energię z krainy i "odwracające" cnoty na anty-cnoty ;)(dobro => zło), czyli miłość => nienawiść, męstwo => tchórzostwo itp. Ponadto kolumny w taki sposób wysyłają wyssaną energię, że kierują planetę na kurs kolizyjny z gigantycznym meteorem! W Brytanii stracono już wszelką nadzieję... ludzie, odwróciwszy się od wszystkiego co dobre, zapomnieli już o ich obrońcy - Avatarze. Brytanii trzeba pomóc. Guardian musi zostać powstrzymany.

A więc co w niej takiego złego (w fabule)? Na siłę dorzucony wątek miłosny (powiedzmy otwarcie: musieli wrzucić babkę z biustem, bo bez tego nikt by gry nie kupił :), setki błędów w odniesieniu do poprzednich części, niedomówienia, fatalne wystąpienia Guardiana (stoi w jednym pokoju z Avatarem i PUSZCZA GO WOLNO!!! zamiast skończyć raz na zawsze), daleko idąca "sztuczność" złej atmosfery -nie widzimy Brytanii spalonej, tak jak w zakończeniu Pagan, tylko wesołą, kolorową z czystym, pięknym niebem. Jeżeli spodziewacie się czegoś na miarę U7 lub U8... to szukajcie dalej.

ŚWIAT GRY
Brytania to Brytania. Kto już kiedyś w niej był szybko się odnajdzie (pomimo kilku znaczących zmian np. Trisnic jest miastem na wodzie, Skara Brae to przepiękne ruiny). Mamy 8 Lochów połączonych z 8 Kolumnami (Pogarda, Nienawiść itd.) oraz miasta (Minoc, Cove, Yew, New Magincia itp.) Pamiętacie świat z Ultimy 7? Był "ciągły" tzn. nigdy nic się nie dogrywało (tylko w tle), nie było żadnych napisów "LOADING. Please Wait". Było to coś cudownego, choć, jak pamiętam, mało który komputer potrafił to wtedy udźwignąć. W Ascension jest identycznie. Żadnego dogrywania. Żadnych screenów na poczekaniu, całkowite PŁYNNE przejście z lochu na powierzchnię i z powierzchni do lochu. Chcecie "okrążyć" planetę? Proszę bardzo -wychodząc z Brytanii i idąc na wschód, dojdziecie w końcu do... Brytanii z powrotem. Piękne, nie? Jest co badać, jest co podziwiać. Denerwują zagadki w lochach skonstruowane na zasadzie: wciśnij ten przycisk, szybko przebiegnij skacząc po tych słupach na tamtą półkę i zeskocz na przejeżdżającą pod spodem windę, nie zdążysz? Spróbuj ponownie. Brytania jest szalenie różnorodna -od lodowych gór poprzez: gęste lasy, wyspy, miasta, spalone wioski, jaskinie lawy (yes!!) aż do wnętrza wulkanu, it's all here. Gra jest liniowa aż do bólu - początkowo nie możemy iść nigdzie poza pierwszym lochem i miastem, później i tak prowadzą nas za rączkę; dopiero pod koniec gry, kiedy otrzymamy własny statek, możemy płynąć gnie nam się żywnie podoba, ale co to za frajda skoro i tak wszędzie już byliśmy :( Znów wzorcem jest U7.

TECHNIKA
Masz 512 ramu? Albo Voodoo5 5500? I tak z 2GHz na procku? Bez tego gra będzie ci skakać. Fatalny engine, optymalizowany wyłącznie pod prehistorycznego Glide'a zarywa nawet na Titaniumach 500. U9 lepiej chodzi pod Voodoo 3 niż pod GF3!! Pamięci potrzeba mnóstwo, ale za to otrzymujemy płynne przechodzenie pomiędzy lokacjami. KAŻDA nowa Ultima ustanawia nową zaporę sprzętową tak było i z U6 i z U7 i wreszcie z U9. Oczywiście po zmniejszeniu wszystkich detali na minimum, nastawieniu rysowania na 2 metry do przodu i wyłączeniu oświetlenia da się grać na czymś gorszym, ale wtedy nie podziwiamy Grafiki. Czy też raczej G R A F I K I. Grafika w U9 jest nie do opisania. Żaden inny cRPG przed nią, ani żaden po niej (do 24.12.2001) nawet nie zbliżył się do tego poziomu, a przypomnę, że powstała w 1999 roku. Nawet Gothic wymięka. (Jedynie Morrowind wygląda na ładniejszego, ale premiera w marcu). Tekstury w Ascension są IDEALNE, po raz pierwszy bardzo ładnie wygląda tekstura trawy. Ilość detali jest OSZAŁAMIAJĄCA. Drzewa, drzewka, krzewy, kamyki, krzaczki, pieńki, kwiatki, ptaszki, motylki - wszystko w cudownym 3D, kolorowe, fantastyczne... Widoków, jakie przyjdzie nam podziwiać, nie da się zapomnieć. Począwszy od stawu obok domu Avatara ciągle będziemy się zachłystywać boskim wykonaniem. Nigdy nie zapomnę Strażnika ze Skara Brae, wywiera... potężne wrażenie, aż trudno uwierzyć, że to tylko gra komputerowa a nie film fantasy... Albo Terfin i twarz Guardiana... piorunujące... Albo Buccaneer's Den ze swoim bogatym portem i statkami... Empath Abbey ukryte głęboko w ośnieżonych górach, szczególnie nocą, zniewala. Valoria i wnętrze wulkanu; widok jaki się rozciąga, kiedy staniemy na jakiejś górze; okolice Wrongu - takiej grafiki jeszcze nie było. Nawet Kolumny są wykonane perfekcyjnie, groźne, złowrogie... Jedynym zgrzytem jest pedał Avatar :) Gorszej mordy i głosu nie mogli mu wybrać, dlatego ja gram z wyłączonymi głosami. Muzyka - standard. Kto lubi ultimowe "kawałki" ten poczuje się jak w domu. Stones, Brittannia Rule itp.

INTERFEJS
Prosty i banalny w obsłudze. Normalnie jest mouse look, naciskamy Q i mamy coś a la przygodówki, czyli ruszmy kursorem po nieruchomym ekranie. Pasek ekwipunku zajmuje małą część ekranu. Czary rzuca się w mgnieniu oka, nie ma z tym żadnych problemów.

FEELINGS
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony, jako Dragon, czyli oficjalny miłośnik serii, jestem zawiedziony całkowicie UIX. Z drugiej strony, jako "normalny" rolplejowiec, nie sposób odmówić tej grze miodności. Jest to fajny cRPG, może nie posiada głębokiej i rozbudowanej fabuły... ale jest po prostu fajny. Ciekawy, wciągający, fajny. Miło się prowadzi Avatara poprzez kolejne lochy, miło się walczy z olbrzymami i demonami, miło się pływa statkiem. Ascension gdzieś tam w środku jest jeszcze Ultimą, ale nawet bez tego nie można jej nie nazwać "fajnym cRPGiem".

OUTRO
Jeżeli NIE JESTEŚ fanem Ultim:

Grafika 10/10 - może TES3: Morrowind zajmie tron ?
SFX/Muzyka 8/10 - typowa ultimowa
Grywalność/Miodność 8/10 - dobra robota
Overall 8 /10 - szkoda, że to ostatnia część serii

Jeżeli JESTEŚ fanem Ultim:

Grafika 10/10 - może TES3: Morrowind zajmie tron?
SFX/Muzyka 9/10 - Stones porusza pewne struny w duszy...
Grywalność/Miodność 6/10 - Pagan był lepszy
Overall 5 /10 - szkoda, że w ogóle się ukazała

2 4.5

Obrazki z gry:

Dodane: 16.08.2002, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?