Ultima I: The First Age of Darkness |
|
Wydania |
1980() |
Ogólnie
|
Gra która zapoczątkowała jedną z najważniejszych serii w historii rpg. Wydana na co się tylko dało, remakowana razy kilka (a przynajmniej raz i z tegoż to remaka są obrazki pod spodem). Pograć się w to dziś już się raczej nie pogra jednakże.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
A dzisiaj, dziatki me drogie, po kilku miesiącach posuchy, deszczu, a w końcu i chłodu, podzielę się z Wami spostrzeżeniami na temat gry, która zapoczątkować miała jedną z najświetniejszych i najdłuższych serii rpg w historii pecetowej rozrywki. Ultima: The First Age of Darkness.
Ach!
O serii słyszał oczywiście każdy, komu termin "crpg" cokolwiek mówi. Słyszało o niej swoją drogą zapewne i wielu takich, którym nie mówi za wiele. Wprowadzenie do sagi powiło się jednak tak dawno temu (1981/86), iż nawet zaprawieni wyjadacze nie muszą mieć o nim większego pojęcia. Prawdę mówiąc nie tracą za wiele, choć wiecie... Ultima to Ultima i nie ma tu miejsca na dyskusję.
Acha. Zapomniałem. Będzie to recenzja pełna banałów i oczywistości. Punktem wyjścia zaś rok powstania gry.
Fabuły nie ma, chyba żeby nazwać tak parę w żaden rozsądny sposób nie powiązanych ze sobą questów, jakie stają przed nami i w linii prostej prowadzą ku nieuniknionemu. Trudno dopatrzyć się w nich logiki, ale prawdę mówiąc to niezbyt mi to przeszkadza i nie sądzę, aby przeszkadzało tym, którzy widzieli narodziny gry. W zasadzie to w dalszym ciągu nie wiem o co w niej chodziło! Podróże w czasie, jaskinie, ratowanie księżniczek, zły czarodziej, pistolety, miecze - zwykłe i świetlne, zabawy w X-winga... bez ładu, bez składu, bajzel jak miło, jakby ktoś nażarł się, popił i solidnie wyrzygał, ale nie ma się co czepiać. Życie jest na to za krótkie. Tak czy owak, wyczytałem na jednej ze stron poświęconych grze, że główny czarny charakter, Mondain, po wygnaniu ze świata Akalabeth (prequela Ultim) zaczął rozrabiać w Sosarii, kradnąc gem nieśmiertelności i rozsyłając po kraju potwory, a naszym zadaniem będzie spuszczenie mu manta. W sumie to by się zgadzało, choć w grze nie ma o tym słowa, chyba że "z półgębka". Może w instrukcji jest?
Świat nie jest szczególnie rozległy, ale dość bogaty. Sosaria, zanim posuwistymi ruchami boskiego fallusa zrosła się w Britannię, była archipelagiem złożonym z 4 wysp: Lorda Britisha, Feudalnych Lordów, Niebiezpieczeństwa i Rozpaczy oraz Wielkiego Nieznanego. Na każdej uświadczymy parę zamków, gdzie zasiadają królowie, kilka miast (różne sklepy, knajpy, etc), no i jaskinie w dość dużej ilości, a także lasy, rzeki, góry - i potwory. Każda ma także po dwa magiczne miejsca, gdzie możemy doładować współczynniki, o których zaraz.
Opcji do wyboru w trakcie gry jest trochę, a i stopień interakcji ze światem choć skromny, to jednak dość niezły. Na przykład. Poza kupnem/ sprzedażą przedmiotów możemy spróbować je ukraść. Często to popłaca. Jak nam jednak nie wyjdzie ryzykujemy walkę ze strażnikami. Możemy udać się do karczmy, gdzie od czasu do czasu usłyszymy (nieraz cenną) plotkę, ale równie często możemy paść ofiarą oszustwa, jeśli głowa nasza za słaba - i stracić połowę szmalcu. Podróżujemy piechotą, konno, łajbą - ale i odrzutowcem, jak najdzie nas taka ochota, a gotówka pozwoli. Jak i broni, i zbroi także ci u nas dostatek; podobnie potwory są zróżnicowane, jedne zżerają nam zbroje, inne są niewidzialne, jeszcze inne (np. pirackie statki) strzelają do nas z odległości. Także w obrębie poszczególnych klas i ras zauważa się różnicę, niektóre zaklęcia rzucać może np. tylko czarodziej. Acha, no i pamiętajmy o amu amu, inaczej grozi nam śmierć głodowa.
Avatar, choć jeszcze nie został tak nazwany, może poszczycić się szeregiem klasycznych współczynników, o czym już wspomnieliśmy; siła, intelekt, charyzma, etc. I one stanowią o pewnej różnorodności interakcji, np. im większa inteligencja, tym lepsze ceny kupna w sklepach, a i czary potężniejsze. Etc.
Ciekawym elementem gry są punkty życia głównego bohatera, które do pewnego stopnia odzyskujemy po wyjściu z jaskini, pod warunkiem, że zdobyliśmy tam jakieś doświadczenie (tzn. ubiliśmy tyle a tyle). Nie możemy ich odzyskać przez odpoczynek czy czar leczniczy, takich opcji w ogóle nie ma. Jedynym alternatywnym wyjściem jest złożenie pieniężnej ofiary królowi, temu czy tamtemu, który w zamian za to nagrodzi nas punkcikami. No, można i tak.
Jak widzimy nie jest wcale tak kiepsko, jak można by oczekiwać po grze, która zapewne jest starsza od większości czytających te słowa. Jest wcale nieźle, bym wręcz powiedział.
Muzyki akurat nie ma, ale kogo to dziwi! Podobnie i rozmów prawdziwych nie ma, ale kij i z tym. Nie będzie ich przecież jeszcze przez 2 kolejne Ultimy (albo i więcej, zależnie od tego jak je rozumiemy)! Nie ma też mocy magicznych (w sensie many/czarów). Moce magiczne są jednak do kupienia w sklepie magicznym - i jednorazowego użycia. Jak se kupimy 5 magic missili to mamy możliwość później rzucić ów czar pięć razy. Jak 2, to 2. Można się połapać, no bez jaj.
Tak więc. Gra się dość miło, aczkolwiek po jakimś (niedługim) czasie eksploracji wewnętrzna głębia czy iskra czy większa dynamika ulatnia się. Możemy jednak uznać, że nie będziemy się o to boczyć. Każda jaskinia zasiedlona jest przez te same typy potworów - zależnie od poziomu. Każda też ma tą samą liczbę poziomów, czyli 10. Im głębiej, tym ciężej, oczywiście, ale i więcej doświadczenia i kasiory do zdobycia. Po 2 godzinach grania nie ma to jednak już większego znaczenia, bo tyle mnie więcej czasu potrzeba na osiągnięcie górnego pułapu doświadczenia, poza którym już ani o jotę.
Anus, ani.
Szkoda trochę. Wyposażenie naszego zucha, choć dość zróżnicowane, nie odbija się jakoś bardzo na jego funkcjonowaniu, czy to ta zbroja, czy tamten miecz. Z reguły jeden cios na łepetynę potwora - i po kłopocie. Nie mówiąc o tym, że podobnie jak w przypadku doświadczenia, tak i z brakiem gotówki nie będziemy się długo męczyć, także prędko możemy się zaopatrzyć w snobistyczne wdzianka, pukawki, a nawet statek kosmiczny.
Jak szaleć to szaleć.
Tak więc w niedługim czasie rozrywka osiąga takie o, powiedzmy, beznamiętne plateau. Brakuje większego kopa, no ale wiecie. Miłym akcentem jest natomiast obecność paru miejsc i postaci, których los przeplata się z losem głównego bohatera przez kolejne części sagi. Wspomnę tylko o Iolo i o Paws, żeby za dużo nie zdradzać, choć i na jednym ze screenów poniżej możemy wyczytać znamienne imię. Jest jednak takich smaczków więcej.
Tak to wszystko mniej więcej wygląda. Przejście gry zajmuje może z dzień leniwego grania. Poza względami historyczno-dydaktycznymi, które, nie przeczę, są ważne, a także sentymentalnymi, nie mogę jednak wpaść na inne motywy, które mogłyby kogoś skłonić do gry. Klimat późniejszych Ultim, jeśli jest obecny, to w niewielkim, minimalnym stopniu. Od czegoś jednak trzeba zacząć, a początek TEJ serii jest akurat wcale niezły, choć nieco chaotyczny. Trója plus za inwencję i niewątpliwą innowacyjność.
Moja ocena: +3/5
Obrazki z gry:
Dodane: 19.11.2009, zmiany: 21.11.2013
Komentarze:
dokładniejszy opis całej serii na http://www.sircabirus.com/ultima_1_index.php
[Gość @ 02.04.2016, 07:52]