Shining Resonance Refrain |
|
Wydania |
2018() 2018() |
Ogólnie
|
Znana seria po latach nieobecności wreszcie powraca na Zachód. Niestety opowieść o muzyce i smokach docenią tylko najwięksi fanatycy gatunku jRPG, aczkolwiek fabularnie tytuł potrafi do siebie zachęcić.
|
Widok
|
TPP
|
Walka
|
akcja
|
Recenzje |
Shining Resonance Refrain to odnowiona wersja japońskiego RPG-a akcji sprzed kilku lat, zabierająca nas w baśniowy świat, gdzie ludzie starają się okiełznać potęgę smoków. Nasuwa się jednak pytanie, czy wielkie gady nie objawiły swojej mocy stanowczo zbyt późno.
Japońska seria gier Shining, zapoczątkowana w 1991 roku i zawierająca w swoim składzie zarówno tytuły zręcznościowe, jak i taktyczne, była w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych dosyć znana wśród społeczności graczy. Niestety w 2007 roku SEGA, tłumacząc się wysokim poziomem konsolowego piractwa, wydało po angielsku ostatnią odsłonę tego cyklu na PlayStation 2 i zrezygnowało z lokalizacji dalszych części.
Po ponad dekadzie zwiększona popularność produkcji z KKW widocznie dała włodarzom firmy do myślenia i uraczyli zachodnich odbiorców grą Shining Resonance Refrain – nieco poszerzonym remasterem jRPG-a akcji wydanego pierwotnie cztery lata temu na PS3. Oprócz poprawionej oprawy graficznej przynosi on nam wszystkie dostępne do tej pory DLC oraz kolejną dwójkę grywalnych bohaterów, niedostępną w podstawowej wersji. Jednak, ze zrozumiałych względów, wspomniane dodatki i usprawnienia same w sobie nie wpływają w żaden sposób na odbiór gry, bowiem dla nas jest ona po prostu „nowa” i tak będziemy na nią patrzeć.
Scenariusz jest typowy dla luźnego JRPG-a akcji – niby mroczny, ale jednak przystępny i przyjemny w odbiorze, a przy tym mało skomplikowany. Rzecz dzieje się na wyspie Alfheim zajmowanej przez królestwo Astorii najechanej przez Imperium Lombardii. Mimo iż Lombardia zajęła znaczną część wyspy, wśród walczących panuje pat, który obie strony chcą przełamać. Gdy Imperium zaczyna wykorzystywać dawno wymarłe smoki, Astoria postanawia postarać się o własnego… Wcielamy się w rolę młodego i nieśmiałego chłopaka imieniem Yuma, w którym drzemie dusza Świetlistego Smoka i którego z rąk oprawców Lombardii uwalnia urocza królewska córka-wojowniczka imieniem Sonia. Yuma ma oczywiście opory, ale końcu zgadza się pomóc ojczyźnie Sonii. Jednak czy wypędzanie diabła innym diabłem to na pewno dobre rozwiązanie?
Widać, że scenarzyści nie silili się na jakiś ambitny scenariusz, serwując nam typową baśń o bohaterach i smokach w wydaniu japońskim, który, jeśli nie liczyło się na nic lepszego, można nawet polubić i dać się wciągnąć w wir wydarzeń. Nic wprawdzie ambitnego, lecz obsada bohaterów jak na tak niszową produkcję naprawdę się udała. Owszem, jak zwykle rządzi klisza i sztampa, ale w wykreowanych postaciach jest wiele uroku. Każdy z nich czymś się wyróżnia, jak wyniosła elfka Kirika, rezolutna Sonia, braterski Agnum, mroczna i pociągająca Excella czy z charakteru przypominająca Neptune urocza Rinna. Randkowanie i dialogi z nimi sprawiają sporo uciechy i być może w tym kryje się cała magia tytułu.
Rozgrywka również nie należy do skomplikowanych. Jako bazę na wzór trzecioosobowych dungeon crawlerów mamy miasto Marga, skąd ruszamy eksplorować pobliskie krainy i wyrzynać ich rezydentów. Pokonanie wybranych przeciwników posuwa fabułę naprzód, natomiast w samym mieście oglądamy scenki rodzajowe, bierzemy zadania poboczne, bawimy się w alchemię – czyli gatunkowy standard. Wracając do zadań pobocznych, te niestety są mało ciekawe i cały czas się powtarzają, rzadko kiedy oferując sensowną nagrodę. Przypuszczam, ze wrzucono je tylko po to, by zachęcić do eksterminacji hord potworów, bowiem unikanie starć bywa banalnie proste, co ma oczywiście swoje zalety, ale to przecież one stanowią sedno zabawy. Przeciwnicy, na wzór gry Tales of Zestiria, są widoczni, a kontakt z takowymi sprawia, że zbiegają się ich pobratymcy.
Wcześniejsze Shiningi często były hack’n’slashami, tutaj jednak mamy do czynienia z typowym RPG-iem akcji, stylem walki zbliżonym nieco do tego znanego z tytułów Musou. Wraz z trójką towarzyszy tłuczemy potwory przy pomocy dwóch przycisków odpowiadających za szybki bądź silny atak, posiłkując się umiejętnościami specjalnymi. Jednakże nie można w nieskończoność wymachiwać mieczem, bo postać się męczy, co oczywiście ma być okazją, by od czasu do czasu przywalić specjalną zdolnością. Ponadto, gdy robi się nieciekawie, Yuma potrafi wesprzeć przyjaciół przemianą w smoka. Zapomniałem też wspomnieć, że klimat gry (oprócz smoków) opiera się również na muzyce i wszystkim, co z nią związane, przywodząc na myśl odległe echa Eternal Sonaty. Nie chodzi tu tylko o broń, którą używa się jak instrument, ale też opcję odpalenia zbiorowego finishera zwanego tutaj BAND (głupi akronim od jeszcze głupszej nazwy).
Niestety wszystkie te urozmaicenia to wciąż trochę zbyt mało, by przełamać chęć unikania niepotrzebnych starć. Ponadto przez wyrzynanie wszystkiego, co się rusza, bardzo łatwo przeszarżować z poziomem doświadczenia postaci, co skutkuje brakiem większej motywacji, by używać finezyjnych strategii zamiast gołej siły. Problem próbowano rozwiązać poprzez wzmacnianie co rozdział rezydentów już odwiedzonych lokacji, do tego bohaterowie pozostawieni w zapasie nie awansują, ale pomaga to tylko na chwilę. Wielka szkoda, iż twórcom gry, chociaż świadomym braku balansu w bitewnym elemencie gry, nie udało się go przywrócić w wystarczającym stopniu, by na dłuższą metę czerpać z niego radość. Na pocieszenie otrzymaliśmy dwa inne ciekawe rozwiązania – możliwość doboru postaciom różnych charakterów, dzięki którym będą się wspierać bądź nie (poprzez specjalny diagram), oraz wymienne partytury wpływające na umiejętności i ogólną efektywność bohaterów. Plusem jest również brak standardowego ekwipunku, a zamiast tego mamy klejnoty wpinane w specjalne sloty, którymi o wiele wygodniej zarządzać.
Kamienieniem u nogi tytułu jest z pewnością oprawa wizualna, wykonaniem przypominając tytuły z serii The Legend of Heroes. Już na poprzedniej generacji grafika była przestarzała, a teraz potrafi porządnie zaboleć, nawet pomimo dostępności wysokiej rozdzielczości i 60 klatek. Lata zrobiły swoje i ciężko przywyknąć obecnie do pustego i mało urozmaiconego środowiska gry, zwłaszcza jeśli chodzi o plenery i wnętrza twierdz czy innych budynków. Trochę lepiej jest wtedy, kiedy odwiedzamy lasy, jaskinie i tym podobne lokacje, lecz i tutaj szału nie ma, jedynie miasto Marga sprawia lepsze wrażenie.
Szczęśliwie nie wszystko wygląda źle. Całkiem ładnie chociażby prezentują się modele głównych postaci gry. W tym przypadku detali nie pożałowano, jak chociażby strojna suknia Kiriki czy olbrzymi kapelusz Rinny. Oko potrafią przyciągnąć również rzadkie, bo rzadkie, ale ładne dwuwymiarowe tła podczas dialogów, same smoki natomiast też prezentują się niezgorzej. Niestety, chociaż w grafice da się znaleźć kilka plusów, to jednak grając na PS4 sam najpierw musiałem przywyknąć. O wiele lepiej sprawa ma się z udźwiękowieniem – instrumentalne, hymnowe brzmienia szybko wpadają w ucho, tworząc przy tym całkiem wciągający klimat. Angielski dubbing także bardzo przypadł mi do gustu, a podłożone głosy pasują idealnie do charakteru każdej postaci, aczkolwiek jak ktoś chce, to może włączyć oryginalne japońskie kwestie.
Chociaż mocno wyczekiwane przeze mnie, Shining Resonance Refrain na PS4 okazuje się tytułem bardzo nierównym i wydanym stanowczo zbyt późno. Nie chce zrzucać całej winy na twórców, bo sam czas zrobił swoje, lecz produkcja skierowana jest wyłącznie dla zagorzałych fanatyków gatunku jRPG. Nawet osoby znające dawne Shiningi mogą się lekko zrazić, ale z drugiej strony mamy sezon ogórkowy, więc z pewnością nie zaszkodzi dać grze szansę, bowiem kilka dobrych rzeczy, jak choćby interesujący klimat i przykuwającą uwagę obsadę dramatu, w sobie jednak ma.
Plusy:
+ Fabuła i obsada bohaterów nawet dają radę
+ Modele postaci przyciągają oko
+ Świetne udźwiękowienie i dubbing
+ Kilka rozwiązań uprzyjemniających zabawę
Minusy:
- Krótka
- Oprawa graficzna jako całość
- Złe zbalansowanie warstwy bitewnej
- Nieciekawe zadania poboczne
- Wydana u nas stanowczo zbyt późno
Moja ocena: 6/10
Obrazki z gry:
Dodane: 25.07.2018, zmiany: 25.07.2018
Komentarze:
Negatywne recenzje faktycznie się dobrze sprzedają. Ogólnie w oobecnym internecie panuje moda albo na hurra optymizm albo mega negatywość. Zwłaszcza w kontekście produktów popularnych. Nie odbierałbym obiektywizmu osobom które dostają gry do recenzji. Sam wszystko kupuję i recenzuję jeśli mam czas. Nie ważne czy tytuł jest dobry czy niezbyt.
Co do Shining. Ta gra jak też ostatnia Valkyria noszą piętno nazwy. Bo porównując do znakomitych poprzedników nie ma szans na sukces. Abstrachując od nazwy i serii obie gry to takie przecietniaki powiedzmy którym moim zdaniem noty obniża przynależność do znamienitych serii. Mimo wszystko Shining jest za drogi jak na kilkuletnią grę. Która nazywa zię Shining ale gdy spojrzysz i zagrasz (demo w moim przypadku) to widzę Tales of..... a nie Shining
Venra
[Gość @ 27.07.2018, 11:13]
Szczerze to też wolałbym recenzować Celcetę niż Shininga, może nawet kiedyś też to zrobię jak kupię, ale jak na razie rządzi mną Xenoblade 2
Z drugiej strony tak jak mówisz recenzję są subiektywne, jednemu gra się podoba, drugiemu nie, każdy ma prawo do własnego zdania. Wiadomo, że ostatecznie taki Fairy Fencer czy Neptunia w porównaniu do Persony 5, Niera czy wspomnianego Xeno 2 to "kryj się i uciekaj", ale to tak jak z jedzeniem czasem ma się ochotę na wykwintne danie a czasem na hot dog-a z przydrożnego wózka. :)
Astarell
[Gość @ 26.07.2018, 16:51]
Nie sądzę, nigdy nie byłem obrońcą gry, bo ją kupiłem i uważam to za brak rzetelności. Ale wiem od środka jak wygląda dziennikarstwo growe, stąd mój komentarz na temat tak wysokiej oceny dla "Shining" Resonance. Recenzje z natury są tworem subiektywnym, ale wiem też z autopsji, że nie wolno pisać zbyt krytycznie o grach, których wydawcy głaszczą redakcje ;) Dla mnie gniot zawsze będzie gniotem, nie bałem się wystawić negatywnej recenzji Tales of Symphonia na steamie, tylko dlatego, że wyciągnąłem pieniądze z własnej kieszeni. Ja po prostu pomijam takie gry, jak ta wyżej recenzowana, gdyż uważam, że pisanie o tak słabych tytułach, to a) niepotrzebna promocja tytułu, b) strata mojego czasu. Stąd, piszę relatywnie rzadko, ale staram się przybliżać gry warte uwagi, pomijając wszystkie plewy pokroju Fairy Fencer/Mugen Souls/Gal-gun czy "Shining" Resonance, które stawiam na równi z w/w tytułami. Grałem w nie (poza Gal-gun bo to już za duży odjazd na moją głowę) i gdybym miał napisać recenzje tych gier, to byłyby to recki właśnie na poziomie 1/10 bądź 2/10. Tylko, że nie muszę o nich pisać i wolę te tytuły pomijać milczeniem i koncentrować się na produkcjach wartych uwagi. Nie zgodzę się też z opinią, że jest sezon ogórkowy (no dobra, ogórki rosną faktycznie, ale wiesz o czym mówię), gdyż od jakiegoś czasu gatunek jRPG przechodzi drugą młodość i jest masa dobrych tytułów.
P.S. Jeśli ktoś szuka naprawdę dobrego action jRPG, to wczoraj wyszedł rewelacyjny port Celcety. Raz, że zjada tego Shininga w każdym aspekcie, a dwa - cena, jest o 65% tańszy na starcie. "Shining" polecam, ale w koszu z promocjami, kiedy cena zejdzie poniżej dwudziestu dolarów, bo to, co sobie wołają, za końcowy produkt, to woła o pomstę do nieba :)
Sarna
[Gość @ 26.07.2018, 16:08]
Nie sądzisz, że jak się kupi za własne to jest się mniej krytyczny, bo trzeba sobie zakup jakoś zracjonalizować? ;) Poza tym negatywne recki mają więcej wejść, jeśliby patrzeć pod tym kątem :)
Astarell
[Gość @ 26.07.2018, 15:49]
Hej Venra, ja również. Zeszmacili tę serię do końca. Co do recenzji, to w tym momencie zostaję zmuszony do napisania własnej, gdyż jestem w trakcie pisania recki Ys: Memories of Celceta i byłoby nie fair, gdyby obok 6 Astarella, pojawiło się moje 7 dla Celcety. Byłoby to dla tej gry krzywdzące, więc stwierdziłem, że zmuszę się do napisania recenzji "Shining" Resonance - mimo, iż nie mam w zwyczaju pisać negatywnych recenzji. Spoiler alert - u mnie ta gra dostanie 2/10 - ale też pewnie podchodzę bardziej krytycznym okiem do recenzowanych produktów, gdyż wykładam na nie pieniądze z własnej kieszeni, a wiadomo, że jak się dostanie produkt za darmo, to wypadałoby parę gwiazdek dołożyć ;) To pierwsza gra od trzech lat, którą zwróciłem z powrotem do sklepu.
Sarna
[Gość @ 26.07.2018, 15:29]
Nie o takie Shining walczyłem. A tak serio to dobrze że jest. Zbiera różne recenzje ale raczej pozytywne. Taktyk Shining niestety raczej nigdy nie wróci na zachodzie bo gatunek popadł w straszną niszę. A szkoda bo gatunek trpg to zacny gatunek. Sam na tą grę się czajek po wypłacie.
Dobry tekst jak zwykle. Nieźle mnie w tabelce odstawiłeś. Ale planuje powrót.
Venra
[Gość @ 26.07.2018, 14:58]