Stranger of Sword City (PS Vita)

Stranger of Sword City

Stranger of Sword City: Black Palace (JAP)
Wydania
2015()
2016()
Ogólnie
Swoista mieszanka magii i technologii w mrocznym uniwersum Escario. Jeśli chcecie zobaczyć elfkę z mechanicznym ramieniem, to tylko tutaj taką znajdziecie. Świetna pozycja dla wszystkich, którzy uwielbiają mitologie światów alternatywnych.
Widok
FPP
Walka
turowa
Recenzje
Astarell
Autor: Astarell
08.05.2016

Katastrofa samolotu w obcym alternatywnym świecie, którą przeżyliśmy tylko my. Jak przetrwać w złowrogim miejscu, gdzie nawet kwiaty kłapią zębatą paszczą, i wrócić do domu? Droga wiedzie przez skomplikowane sojusze z niebezpiecznymi frakcjami, ale jedna zasada pozostaje niezmienna – „umiesz liczyć, licz na siebie”

Stranger of Sword City to wciągający i mroczny dungeon-crawler FPP w klimatach techno fantasy od japońskiego studia Experience. Tytuł korzeniami sięga konsoli Xbox 360, ale pojawił się też na PS Vicie. Wcielamy się w rolę jedynego ocalałego z katastrofy lecącego na Alaskę samolotu. Ocknąwszy się w obcym świecie, którego centrum stanowi miasto Escario, szybko stajemy się obiektem zainteresowań trzech rządzących frakcji. Jedną z nich jest Gildia Strangerów (obcych), tj. ludzi takich jak protagonista, chcących wrócić do domu; druga to technokratyczne Medelin – pół-cyborgi walczące z potworami – a ostatnią stanowi tzw. Królestwo, próbujące utrzymywać ład i porządek w mieście. Wszystkie pożądają pewnych kryształów, a gracz jako Wybraniec jest jedną z niewielu osób mogących je wyciągać z zabitych potworów. Wspierając wybraną grupę bądź lawirując pomiędzy nimi, odkrywamy sekrety zastanego świata, próbując wrócić do własnego.

Fabuła sama w sobie nie jest wprawdzie odkrywcza, ale potrafi wciągnąć m.in. dzięki ciekawym i różnorodnym postaciom niezależnym. Wszyscy są dziwnie mili i uczynni dla bohatera, ale to już on sam musi odkryć, czy to szczere postawy, a może tylko wyrachowanie. Również wykreowany świat ma w sobie coś urzekającego, aż chce się poznawać jego tajemnice. Opowieść prowadzona jest w stylu visual novel, więc pojawiają się momenty wyboru pytań i reakcji. Wprawdzie do samej historii nic nie wnoszą, ale pozwalają dogłębniej poznać naszych rozmówców oraz same Escario, co cieszy.

Pomimo japońskiego rodowodu, gra wizualnie ciąży ku zachodnim produkcjom jak seria M&M czy Wizards and Warriors. Przypomina nieco Elminage Orignal oraz cykl Wizardry. Escario i okolice zwiedzamy w trybie FPP, a po drodze atakują nas hordy dwuwymiarowych przeciwników. Tym razem graficy przyłożyli się do pracy, więc nie ma co narzekać na wprawdzie prosty, ale jednak klimatyczny wygląd eksplorowanych miejscówek i związanych z nimi teł bitewnych. Sylwetki napotykanych maszkar oraz postaci podczas dialogów obdarzono dużą ilością detali i choć nie ma w tym jakieś przesady, całkiem miło się na nie patrzy. A jeśli ktoś woli tradycyjny styl graficzny z KKW, ma taką opcję. Twórcy wrzucili multum, japońskich do bólu awatarów postaci, które wprawdzie pasują tutaj jak pięść do nosa, ale to tylko alternatywa, więc taki ruch należy ocenić na plus. Jestem pod wrażeniem, że udało się stworzyć całkiem zjadliwą oprawę graficzną, pomimo skromnego budżetu. Gorzej nieco z dźwiękiem, który sobie gdzieś tam niezauważalnie pobrzmiewa. W grze pozostawiono też japoński dubbing, ale bohaterów dramatu słyszymy stanowczo za rzadko.

Studio Experience ma to w zwyczaju, że albo nadmiernie upraszczają, albo zbytnio komplikują rozgrywkę. Tym razem poszli po rozum do głowy i postawili na sprawdzone schematy, dzięki czemu cała zabawa przestała irytować. Podobnie jak w zachodnich dungeon crawlerach, tutaj też mamy podział na rasy i profesje postaci, oczywiście z odpowiednimi bonusami. Jedyne azjatyckie odstępstwo to rasa ludzi z kocimi uszami – Ney. Gra na początku oferuje gotowy zestaw wojaków, ale jeśli chcemy, werbujemy sobie nowych, o ile posiadamy gotówkę, a o nią naprawdę ciężko. Co ciekawe, gdy najemnik zbyt często ginie, możemy stracić go na zawsze, zwłaszcza że koszty natychmiastowego wskrzeszenia są olbrzymie. O dziwo wspomniane rozwiązanie nie denerwuje, aczkolwiek zmusza do roztropności podczas walki.

Same potyczki są proste, ale sprawiają sporo przyjemności. Miejsca, gdzie czeka nas pewny bój, są oznaczone, ale wróg może zaatakować też znienacka. Na szczęście nie dzieje się to zbyt często. W trakcie walki, dysponując sześcioma postaciami, wskazujemy każdej z nich przeciwnika do ubicia, wydajemy odpowiednie polecenia i puszczamy wszystko w ruch. Oczywiście są umiejętności/zaklęcia pozwalające atakować większą grupę wrogów. Przeciwnicy potrafią się chować na tyłach, co utrudnia ich dosięgnięcie, dlatego bardzo wzrosła rola magów, bowiem reszta profesji ma skłonność do pudłowania. Podczas rozgrywki przydają się zwłaszcza talenty pozwalające na szybką ucieczkę przed silniejszymi stworami. Pewne novum stanowią zasadzki na przeciwników niosących skrzynie ze skarbami. Potrafią oni dać mocno w kość, ale łupy bywają naprawdę cenne.

Rozwój naszych podwładnych również przebiega standardowo – poprzez punkty doświadczenia. Po każdym awansie mamy możliwość zwiększenia jednej z dostępnych statystyk, a przynosząc kryształy jednemu ze stronnictw, odblokowujemy dodatkowe umiejętności (oraz poruszamy fabułę do przodu). Trzeba jednak decydować z głową, gdyż wybór jednych blokuje dostęp do innych na danym etapie scenariusza.

Stranger of Sword City to ciekawa propozycja dla osób chcących zagrać w dobre dungeon RPG na Vicie, których do tej pory odstraszała japońska stylistyka. Jeśli ktoś uwielbia opowieści rozgrywające się w światach alternatywnych rodem z książek/filmów fantastycznych, to jest to tytuł dla niego. Szkoda, iż tylko posiadacze Xboksa One mogą się nim bawić na dużym ekranie w lepszej oprawie graficznej. Z drugiej strony gra świetnie działa i wygląda również na PlayStation TV.


Obrazki z gry:

Dodane: 07.05.2016, zmiany: 08.05.2016


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?