Trillion: God of Destruction |
|
Wydania |
2015() 2016() |
Ogólnie
|
Powstrzymaj niszczycielski marsz apokaliptycznego Tryliona, trenując i wysyłając w śmiertelny bój siedem diablic. Strategia turowa, aczkolwiek gramy pojedynczą postacią.
|
Widok
|
3D
|
Walka
|
symultaniczne tury
|
Recenzje |
Piekło stanęło na krawędzi zagłady. Gigantyczny tytan zwany Trylionem bezkarnie je pożera, kawałek po kawałku. By go pokonać, potężny Zeabolos rzuca na szalę życie własne, rodziny oraz przyjaciół. Jak troskliwy władca zniesie to brzemię, wysyłając po kolei ukochane osoby na pewną śmierć? Czas nagli, zmuszając do podejmowania trudnych decyzji.
Trillion: God of Destruction wbrew pierwszemu wrażeniu nie jest klonem serii Disgaea, mimo pewnych podobieństw. Tam mieliśmy do czynienia z komedią, tutaj dostaliśmy raczej dramat muśnięty nieco humorystycznymi wstawkami. Akcja gry toczy się w Piekle (Underworld), gdzie rządzi wnuk Szatana - uwielbiany przez poddanych Zeabolos. Po latach spokojnego panowania, przyszło mu się mierzyć z Trylionem, czyli gigantyczną bestią pochłaniającą jego dominium, której ostatecznie nie podołał. Osłabiony władca nie może już walczyć, więc do boju ruszają jego ulubione podwładne zwane Overlordkami. Ta, która przeżyje, zostanie nową panią na włościach.
Mogłoby się wydawać, ze mamy do czynienia z haremówką jakich wiele. Tymczasem fabuła jest całkiem wysokich lotów, potrafi zaciekawić, a nawet czasem wzruszyć i zmusić do przemyśleń. Osiągnięto to dzięki rozterkom moralnym Zeabolosa oraz ciekawym osobowościom siódemki jego dziewczęcych podwładnych, symbolizujących grzechy główne. Mimo pewnej sztampy (np. dominująca Rutche, zaspana Fegor, rezolutna Mammon czy dziecinna Perpell), panienki szybko polubimy. Tym ciężej będzie się z nimi rozstawać, bowiem by pokonać tytanicznego wroga, część z nich musi zginąć.
W trakcie zabawy większość czasu spędzimy oglądając dwuwymiarowe tła i animacje, stąd to im graficy poświęcili najwięcej uwagi. Efekt ich pracy sprawia pozytywne wrażenie, bowiem obrazki przedstawiające świat Underwold są naprawdę ładne, szczegółowe i aż wylewa się z nich atmosfera smutku oraz przemijania. Wbrew biblijnym opisom, piekło w grze wydaje się całkiem miłym miejscem do życia, aczkolwiek widoków trupów i płomieni też nie brakuje. Sylwetki Overlordek również przyciągają oko jakością wykonania, zwłaszcza że każda bardzo dobrze odzwierciedla reprezentowany grzech (w japoński sposób ich pojmowania). Podobać się może też zaprojektowany ze smakiem piekielny interfejs.
Uwagi mam za to do grafiki 3D, która jest raczej na poziomie PSP. Plansze bitewne są mało rozbudowane i niebyt różnorodne, a jeszcze gorzej jest z odwiedzanym co jakiś czas miniaturowym lochem. Na szczęście detali nie pożałowano na modele dziewcząt oraz napotykanych przeciwników. Pochwalić należy fenomenalną ścieżkę dźwiękową, opartą o chórki i instrumentalne brzmienia. Znakomicie podkreśla grozę sytuacji, zwiastując nadchodzącą (dosłownie) apokalipsę. Dostępny jest zarówno angielski, jak i japoński dubbing. Oba na poprawnym poziomie, więc wybór zostawiam preferencjom gracza.
Tytuł na upartego można określić, jako mieszankę visual noweli i strategii turowej z elementami RPG. Głównym zadaniem jest pokonanie Tryliona nim dotrze do jądra Piekła, a posiada on astronomiczny miliard punktów życia. Sama walka ma jednak mniejsze znaczenie, najważniejsze to odpowiednio przygotować wojowniczkę do boju. Mamy na to kilka tygodni, gdzie każdego dnia podejmujemy jakieś działania, tj. trening na arenie, odwiedzenie małego lochu (by pozbierać łupy), zbiórkę pieniędzy czy pogłębianie więzi z Zeabolosem (Punkty Afektu). W międzyczasie przewijają się scenki rodzajowe z decyzjami do podjęcia. Pomysł na rozgrywkę ciekawy, bo ciągle jesteśmy świadkami czegoś nowego.
Jak wspomniałem, starcia polegają głównie na próbach Overlordek powstrzymania marszu Tryliona. Walka odbywa się w systemie szybkich, odbywających się jednocześnie tur, jak chociażby w Sorcery Saga: Curse of the Great Curry God. Bój bywa długi i ciężki, a przeciwnik coraz bardziej wredny, zmieniając strategię walki, gdy zostaje mocniej poharatany. Do pomocy przywołuje sobie pomagierów, których zabijanie daje nam dodatkową kolejkę ruchu. Po śmierci jednej z Overlordek, nieboszczka przekazuje następczyni część swojego doświadczenia, więc jej treningu nie zaczynamy od zera. Szkoda tylko, że przyjemność z zabawy obniża mało intuicyjne sterowanie i praca kamery. Trzeba ciągle korygować jej położenie, gdyż łatwo popełnić błąd kończący się nagłym zgonem. Szalenie irytująca przypadłość.
Nad rozwojem bohaterek mamy całkowitą kontrolę, zresztą brak tutaj tradycyjnych poziomów doświadczenia i awansów. Za trening i walki otrzymujemy specjalne punkty należące do kilku kategorii, które przeznaczamy na wzmacnianie statystyk oraz wykup umiejętności/zaklęć według uznania. Gracze winni być zadowoleni, bowiem otrzymali szerokie pole do popisu, włącznie z przekuwaniem broni u kowala i ulepszaniem jej specjalnymi amuletami. Kosztuje to jednak krocie, więc ciężko wykorzystać cały potencjał tego rozwiązania.
Trillion: God of Destruction jest grą o wciągającej fabule, z interesującymi postaciami oraz kilkoma ciekawymi pomysłami. Niestety pozytywny obraz tytułu psuje mało intuicyjne sterowanie, obniżające przyjemność płynącą z zabawy, oraz parę innych drobnych niedociągnięć. Mimo wszystko PS Vita otrzymała całkiem dobrą produkcję, aczkolwiek wymagającą jeszcze kilku szlifów.
Plusy:
+ Pełna dramatyzmu fabuła
+ Śliczne tła 2D i sylwetki postaci
+ Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+ Rozwój postaci całkowicie w rękach gracza
+ Kilka ciekawych pomysłów
Minusy:
- Mało intuicyjne sterowanie i praca kamery
- Oprawa graficzna 3D
- Ulepszanie broni zbyt drogie
- Miniloch (Valley of Swords)
- Zbyt mało samej taktyki jak na grę strategiczną
Moja ocena: +6/10
Tą recenzję pierwotnie opublikowano na WWW.PSSITE.COM. Umieszczam ją tutaj za zgodą i wiedzą władz wspomnianego portalu.
Obrazki z gry:
Dodane: 02.04.2016, zmiany: 02.04.2016