Final Fantasy Mystic QuestMystic Quest Legend (UK) |
|
Wydania |
1992() 1993() |
Ogólnie
|
1992, Final bez numerka, za to z podtytułem :) Gra skierowana do początkujących graczy, zdecydowanie odstająca od poziomu serii (na niekorzyść).
|
Widok
|
Izometr
|
Walka
|
Turówka
|
Recenzje |
Oczywiście każdy się domyśla, że to gra FINAL FANTASY MYSTIC QUEST.
Oczywiście naszą zabawę rozpocznie wybór imienia:) (przy tym się najbardziej ubawiłem). Załóżmy więc, że nasz bohater jest po prostu bezimienny. No i zaczynamy przygodę. Jesteśmy na skale z jakimś staruszkiem. Jedyne co wiemy, a nawet słyszymy to jakieś trzęsienie Ziemi. Jest też coś o tym, że wioska bezimiennego jest niszczona. Ten staruszek mówi nam, że musimy uwolnić cztery kryształy z mocy zła (koleś kantuje w żywe oczy, tak
naprawdę musimy uwolnić ich pięć). Wiem, wiem to już było w Final Fantasy 1, 3, 4 i 5, ale to się jakoś nie nudzi. Bo w każdej części wszystko jest inne.
Na jednym ze screenów widzicie sedno gry, czyli walkę. Odbywa się ona w systemie turowym. To znaczy, że bezimienny i jego paczka (ale o tej paczce nieco później) atakują na zmianę z
przeciwnikami. Nasza drużyna ma do wyboru albo atakować albo uciekać albo się bronić. Możemy też używać czarów oraz itemów. Tych pierwszych jest dwanaście, a tych drugich cztery. Pewnie myślicie, że to mało, ale się mylicie. Każdy czar jest dopracowany pod każdym względem, a już najbardziej graficznym. Dzielą się one na trzy typy. No wiecie ofensywne, defensywne itp. A itemki nie wyróżniają się niczym specjalnym. Chociaż nie w każdym RPG każda rzecz ma swój wygląd np. w ekwipunku. Tutaj widzicie pełny ekwipunek, ale na początku jest oczywiście pusty:-)
Oczywiście czymś trzeba atakować nie? Bezimienny obsługuje cztery typy broni: miecze, pazurym topory i bomby. Każdy z tych typów ma swoje rodzaje. Na przykład grę zaczynamy ze stalowym mieczem, a kończymy na Excaliburze. Broń możemy znaleźć w skrzyniach, ale przyjaciele też nam coś zaoferują. Nawet niektórzy ludzie w miastach chcą nam coś opylić. Broni możemy też używać na planszy. Przydają się one np. do ścinania drzew albo do niszczenia murów. Na niektóre potwory, niektóre bronie działają lepiej, a niektóre gorzej. Podobnie jest ze zbrojami, tarczami i innymi akcesoriami obronnymi. Zdobędziemy je tak jak
bronie, a mają one podobne wady i zalety.
Podczas gry przyłączy się do nas kilka postaci. My nie mamy na to wpływu. Każda postać bardzo różnie się od innych. Bardzo nam pomagają w rozwiązywaniu wielu zagadek itp. Każda z nich posługuje się innym typem broni, ma inne współczynniki i inne słabe punkty. Czasami to
sekundy decydują o jakimś nieprzemyślanym wydarzeniu jak np. zatrucie Kaeli na początku gry. Szczególnie rozgrywkę urozmaica tryb auto. Jeśli nasz przyjaciel/ółka będą w trybie auto to
będą walczyć same. A one pomyślą o wszystkim o leczeniu i o ataku.
Teraz może bardziej przyczepię się do fabuły. Jak już wspominałem jest bardzo ciekawa i bywa nawet zaskakująca. Square we wszystkich swoich RPG ukazywała świetną fabułę. Cała seria Final Fantasy najbardziej słynie właśnie z fabuły, więc i Mystic Quest nie mogło się wyłamać. Fabuła jest spójna, więc czegóż można chcieć więcej. Po prostu wszystko łączy się w jedną spójną całość.
Ogólnie gra jest świetna. Dla RPG-manów mamy wspaniałą ucztę, ale zwykli też znajdą coś dla siebie. Polecam!!!
OCENA 3/5
Final Fantasy jest znane i lubiane na całym świecie, o czym świadczą miliony sprzedanych egzemplarzy programów z tego cyklu. Nie każdy jednak wie, że istnieją także gry spoza głównej serii, osadzone w świecie Ostatniej Fantazji. Jedną z nich jest Final Fantasy: Mystic Quest. Squaresoft wypuścił ten program z myślą o początkujących graczach, dopiero zaczynających swą przygodę z RPG.
PLUSY:
Muzyka, humor, ładne graficzki w ekwipunku, różnorodność lokacji, w końcu jakiś Final dla początkujących:)
MINUSY:
Liniowa fabuła bez polotu, monotonne walki, kiepska strona kodowa gry.
Historia jaką przedstawiają nam autorzy jest mało ciekawa i wtórna [podobny motyw wystąpił w FF1, FF3, FF4 i bodajże FF5]. Cztery kryształy żywiołów znowu wpadły w ohydne łapy potworów i znowu ogień, woda, ziemia oraz powietrze występują przeciw ludzkości. My wcielamy się w postać bohatera z przepowiedni, który ponoć ma ocalić świat. Fabuła toczy się po liniowym torze i brak jej jakichkolwiek subquestów.
Akcję mamy przyjemność obserwować z lotu ptaka, co jest typowym rzutem kamery dla pierwszych sześciu Final Fantasy. Kierujemy krokami herosa, do którego od czasu do czasu przyłączy się jakaś postać do pomocy. Wtedy nasz przyjaciel "wchodzi" w bohatera. Towarzyszy podróży jest dość mało, ale za to każdy z nich ma swoją unikalną osobowość. Mamy więc zarówno aroganckiego łowcę skarbów Tristama, jak i miłującą pokój rangerkę Pheobe.
Wspomniałem wcześniej, iż Mystic Quest to gra skierowana do początkujących. Widać to na każdym kroku. Kiedy na przykład podróżujemy po mapie, wskazujemy tylko kierunek drogi, a bohater natychmiast udaje się do celu. Starym wyjadaczom może ten sposób nie przypaść do gustu. Odbiera on bowiem frajdę z samodzielnego odnajdywania drogi na mapie świata. Skoro o mapie mowa: jest ona pięknie opracowana od strony graficznej, a na dodatek dynamiczna. Podróżując odczuwamy na przykład wstrząsy sejsmiczne, wybuchy wulkanu, zawalanie się gór itp., itd.
W czasie naszej przygody odwiedzimy liczne oraz niezwykle różnorodne lokacje. Przemierzymy tajemnicze puszcze, będziemy wspinać się na górę wulkaniczną, zwiedzimy najeżone niebezpieczeństwami podziemia. Trochę zawiodłem się jednak na miastach. Brak w nich bowiem jakichkolwiek sklepów! Pamiętam jak np. knując rebelię przeciwko Imperium Barmekii w Final Fantasy 2, zawsze przeszukiwałem wszystkie shopy w celu zdobycia nowego stuffu. Tutaj tego brakuje...
Na uwagę zasługują dialogi. Są dosyć długie, a jednocześnie lekko dowcipne. Często uczestniczy w nich wiele osób co jest raczej nietypowe dla konsolowych rolplejów.
RPG bez walki to jak ryba bez wody, więc i w Mystic Quest czeka nas wiele potyczek z hordami bestii. A jest ich naprawdę wiele gatunków. Wśród wrogów są zarówno ci znani z głównej serii Final Fantasy, jak i zupełnie nowe (np. bezgłowy jeździec). Wizerunki potworów to miłe dla oka, ręcznie rysowane graficzki. Kiedy bestia będzie bliska śmierci jej portret zmieni się na nieco "obity" często wywołując spazmy śmiechu;).
Bitwy toczą się w systemie turowym. My kierujemy głównym bohaterem, a druga osoba z drużyny walczy sama [chociaż "weterani" mogą dokonać zmian w opcjach i sterować również towarzyszem;)]. W wirze walki możemy: uciec, atakować, używać przedmiotów lub rzucać zaklęcia. Tych ostatnich jest tu naprawdę spory wybór i są ładnie animowane. Za zabijanie bestii otrzymujemy złoto oraz rzecz jasna doświadczenie konieczne do nabijania leveli.
Lekka nagana należy się programistom za kod gry, który zawiera kilka bugów [a myślałem, że tylko PC-towe gry są ich pełne...]. Przykładowo: zawartość skrzyń odnawia się po wyjściu i powrocie do danej lokacji, dzięki czemu można nazbierać naprawdę dużo mikstur.
Grafikę, poza nielicznymi wyjątkami, uważam jedynie za przeciętną. Natomiast dźwięk, a konkretniej oprawa muzyczna to po prostu cudo! Nie słyszałem lepszych kawałków w żadnej innej konsolowej gierce.
Na zakończenie kilka słów o ekwipunku. Niby sprzętu jest sporo, ale w porównaniu z innymi Finalami wygląda to raczej mizernie. Warto jednak pochwalić, że w końcu mamy tu obrazki przedmiotów zamiast suchego słownego opisu typu "Mithril Armor".
Obrazki z gry:
Dodane: 18.05.2002, zmiany: 21.11.2013