Fable 2 |
|
Wydania |
2008() |
Ogólnie
|
Nastepca siepankowatego rpga i kolejny twór Piotrusia Pana Molyenuksa :).
|
Widok
|
tpp
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Słowem
wstępu.
Od
kiedy tylko pamiętam produkcje Lionhead wzbudzały wiele
kontrowersji. Wszystkie były grami nietypowymi, wychodzącymi poza
kanony gatunków. I tak np. w Black and White wcielaliśmy się
w rolę boga, dbaliśmy o naszych wyznawców, „hodowaliśmy”
naszego chowańca oraz stawaliśmy do walki z innymi bóstwami.
Wszystko dodatkowo podane w niekonwencjonalny sposób
rezygnujący z klasycznego „interface'u”, przez co gra zdobyła
tylu samo fanów co przeciwników. Innym razem, w The
Movies, twórcy dali nam możliwość zasmakowania życia
producenta filmowego – oprócz porządnego tycoona dostaliśmy
także narzędzie do produkcji własnych, bardziej lub mniej
skomplikowanych filmów. W tak zwanym międzyczasie pojawił
się Fable – gra, która miała zdefiniować na nowo gatunek
RPG dając graczowi nieskończoną możliwość kreacji swojego
bohatera oraz wpływania na otaczający go świat. Jednakże jak
zwykle większość z obietnic Lionhead oraz jego lidera,
charyzmatycznego Petera Molyneux okazała się tylko pustymi słowami,
co nie zmienia faktu, że gra odniosła sukces, była bowiem
produktem jedynym w swoim rodzaju (czy dobrym – to już kwestia
sporna). Wiadomo było jednak, że prędzej czy później
nadejdzie jej kontynuacja. I znów Molyneux zasypał media oraz
opinie publiczną masą smakowitych informacji, tworząc obraz gry
idealnej i rewolucyjnej. I już na wstępie powiadamiam – kolejny
raz twórców poniosła wyobraźnia przy wymienianiu
zalet i nowości, ale przecież do tego nas oni już przyzwyczaili.
Wśród ludzi z branży nazywa się Petera „marzycielem”.
Musimy jednak spojrzeć prawdzie w oczy – bardziej niż marzycielem
jest on po prostu mistrzem marketingu i reklamy, potrafiącym
sprzedać produkt, jeszcze zanim ktokolwiek zobaczy go na oczy.
Człowiek nabiera nas już od kilku ładnych lat, a my wszyscy wciąż
mu wierzymy. A może raczej chcemy wierzyć... Bo przecież każda
gra ze studia Lionhead była tytułem co najmniej niezłym, ośmielę
się nawet stwierdzić, że z kolejnymi produkcjami twórcy
zdawali się rozwijać skrzydła i wprowadzać coraz to więcej
nowatorskich rozwiązań. Jak im poszło tym razem ? Przyjrzyjmy się
następcy Fable bliżej.
Witamy
w Albionie.
Akcja gry ponownie ma miejsce z fantastycznym świecie Albionu, 500
lat po wydarzeniach z pierwszej części gry. Upływ czasu zauważymy
dzięki lekko innej architekturze, strojach oraz pojawieniu się
broni palnej – jak pamiętamy Fable oferowało nam tylko łuki i
kusze, tutaj ostały się tylko te drugie, za to doszły wszelkiej
maści pistolety, muszkiety, itp. Bohaterowie już dawno odeszli w
niepamięć stając się tylko kolejnymi postaciami ze starych legend
i opowieści. Do czasu pojawienia się Ciebie.
Grę rozpoczynamy w mieście Bowerstone (miasto w ciągu tych 500 lat znacznie się rozrosło), w którym to żyje uboga para sierot (możemy wybrać czy wcielimy się w rolę chłopca czy dziewczynki). Ich życie biegło stosunkowo spokojnie, do czasu pojawienia się dziwnego kupca w mieście, rzekomo sprzedającego magiczne przedmioty. Dzieci są nastawione sceptycznie i pewnie nie zwróciłyby uwagi na całe zamieszanie, gdyby nie tajemnicza postać kobiety o imieniu Theresa, która to rozpala w naszym rodzeństwie chęć przekonania się, czy magiczna pozytywka, która wg handlarza ma moc spełniania życzeń faktycznie działa. I tym sposobem zdobywamy pierwsze zadanie, czyli uzbieranie na nią pieniędzy (pamiętacie początek Fable ? W niej tez na początku mieliśmy za zadanie zarobienie paru monet.). Problem w tym, że nasze pierwsze kroki nie nastawiają nas zbyt pozytywnie do gry – wszystko bowiem wskazuje na to, że mamy do czynienia z cRPGiem niezwykle ułomnym. Już w pierwszej części denerwował mnie brak dialogów i straszne uproszczenia, tutaj jednak przeszkadzają one jeszcze bardziej. Aby rozpocząć dialog z postacią, która chce nam dać zadanie (wielki, żółty wykrzyknik nad głową) musimy wejść w świetlisty okrąg dookoła niej, a zacznie ona automatycznie do nas mówić. Często możemy przewinąć jego monolog (opcji dialogowych nie mamy - nasza postać pozostaje niema przez całą grę) a na koniec zaakceptować dany quest. Do miejsca, do którego mamy dotrzeć zaprowadzi nas świetlista nić wskazująca nam drogę (w Fable2 nie ma mapy, występuje jedynie lista odkrytych przez nas lokacji). Osobiście miałem wrażenie, że gram nie w grę fabularną a raczej w jakąś prostą zręcznościówkę... Oj, nie udał się wstęp do gry panom z Lionhead... Całość ratuje jednak fabuła. Pozwolę sobie lekko zaspoilerować, ale że to co opiszę to pierwsze pięć minut gry nie powinno stać się nic złego. Po zdobyciu pieniędzy dzieci zakupiły „magiczną” pozytywkę, po czym wróciły w pobliże swego domu (a właściwie walącej się rudery), z której rozpościerał się piękny widok na zamek Lorda Lucien'a. Dzieci szybko wypowiadają życzenie, że chciałyby mieszkać w takim właśnie zamku. Nagle pozytywka zaczyna się unosić i promieniować światłem, po czym...znika. Zawiedzione sieroty udają się spać, następnego ranka jednak budzą je wysłańcy Lorda Lucien'a, mający za zadanie doprowadzenie dzieci do komnat lorda. Wygląda na to, że życzenie właśnie się spełnia. Jednak sen szybko zmienia się w koszmar – Lucien przeprowadza tajemniczy, magiczny eksperyment po czym usiłuje zamordować rodzeństwo. Przeżywasz tylko Ty. Ocalony (bądź ocalona) przez Therese rozpoczynasz szkolenie, aby pewnego dnia zemścić się na mordercy...
Tak właśnie prezentuje się historia gry – nie jest ona jakaś strasznie skomplikowana, a w trakcie gry również nie oczekujcie żadnych zwrotów akcji. Twórcy uraczyli nas po prostu kolejną typową baśnią fantasy - fakt, niezwykle solidną, ale mocno już wyeksploatowaną. Co nie zmienia faktu, że w miarę naszych postępów w grze historia staje się coraz ciekawsza i mniej lub bardziej przykuwa do ekranu. Rozczarowuje jednak zakończenie całej historii - poprzedzające je sceny są świetne, po czym nagle i niespodziewanie następuje finał...i koniec wątku głównego. Do długości gry jeszcze wrócę. Teraz zajmijmy się najważniejszym elementem gry, którą jest...
Rozgrywka
Ta nie
zmieniła się znacznie w stosunku do poprzedniej części – znów
przemierzamy świat złożony z kilkunastu lokacji z dość
ograniczoną swobodą ruchu, chociaż muszę nadmienić, że w F2
zostało to rozwiązane o wiele lepiej. Lokacje są większe, mamy
odrobinę więcej swobody (pojawiła się opcja skoku, ale tylko w
momentach przewidzianych przez twórców. O co chodzi ?
Otóż nie mamy przycisku odpowiadającego za skok, jednakże
jeśli podejdziemy na skraj skarpy, a wysokość nie będzie zabójcza
to pojawi nam się ikonka przycisku „a”, po której
wciśnięciu postać rzuci się w dół), zdecydowanie
ciekawszy jest również design otoczenia, co pozytywnie wpływa
na grywalność. Na naszej drodze staną również dziesiątki,
jeśli nie setki przeciwników, wśród nich paru starych
znajomych jak bandyci, nieumarli, wilkołaki, hobbes'y czy trolle. Te
ostatnie zostały mocno wzmocnione i aby je zabić trzeba się nieźle
napracować, tym bardziej, że zwykłe atakowanie nie przynosi
rezultatów – aby zgładzić trolla trzeba niszczyć coś w
rodzaju „narośli” na jego ciele. Uważam to za świetny pomysł,
w końcu te stworzenia są jakimś wyzwaniem dla naszego bohatera. Z
potworów najbardziej osobiście podobały mi się Banshee –
zawodząca, skryta pod długimi szatami lewitująca istota,
doprowadzająca do szaleństwa swym zawodzeniem. Niestety bestiariusz
Fable2 jest dość ubogi, typów potworów jest zaledwie
kilkanaście co nie jest oszałamiającym wynikiem... Na szczęście
niektóre z nich występują w różnych rodzajach przez
co nie mamy aż tak silnego wrażenia, że walczymy z armiami klonów.
Skoro jesteśmy przy temacie walki, pora napomknąć o niej parę
słów. Otóż w pierwszej części gry wystarczało
wciąż wciskać jeden przycisk, aby walki wygrywały się same,
czasem tylko korzystaliśmy z magii (osobiście moim ulubionym
zaklęciem było spowolnienie czasu) czy broni dalekiego zasięgu. W
dwójce ten system został odrobinę zmodyfikowany, chociaż
szumne zapowiedzi rewolucji pana Molyneux możecie włożyć między
bajki. Na padzie podczas walki służyć nam będą trzy przyciski:
x, y oraz b, odpowiadające kolejno broni wręcz, palnej (ew. kuszy)
oraz magii. Zajmijmy się nimi osobno.
Walka wręcz polega mniej więcej na tym samym co w części pierwszej, przynajmniej na początku – ot kierujemy się w stronę wroga i naparzamy w „iksa”. Całość komplikuje się dopiero gdy zaczynamy rozwijać umiejętność Brutal Styles, odblokowującą nowe ruchy i specjalne ataki, jak np. blok, silny atak czy kontratak. Wtedy zaczyna się odrobina kombinowania i walka staje się ciekawsza.
Po wciśnięciu „igrek” nasza postać automatycznie wyciąga broń i strzela w najbliższego wroga, czyli mało w tym finezji. Zmiana następuje gdy zaczynamy rozwijać nasze umiejętności strzeleckie - wtedy dochodzi możliwość samodzielnego celowania (większe obrażenia) oraz małego zoomu. A, że broń palna jest naprawdę potężna, często jest z niej użytek.
Magii natomiast został przypisany przycisk „b”, po którego wciśnięciu postać rzuca przypisane mu zaklęcie. Jeśli jednak przytrzymamy je dłużej, to jego moc wzmocni się. Często też można zmienić lekko efekt zaklęcia wybierając jakiś cel. Posłużę się przykładem – standardowo elektryczny atak jest czarem obszarowym zadającym obrażenia otaczającym nas przeciwnikom, jednakże targetując jednego, całe obrażenia pójdą na niego. Spowolnienie czasu bazowo spowalnia naszych wrogów jak i otoczenie, ale jeśli wciśniemy b poruszając się w jakimś kierunku to czar zadziała jak teleportacja. Przydaje się to podczas walki, gdyż wtedy teleportuje on nas za plecy przeciwnika. Jedyny problem z magią jest taki, że moim zdaniem została ona mocno „wykastrowana” względem poprzedniczki. Czary są po prostu dużo słabsze i szczerze mówiąc oprócz tej teleportacji nie warto z niej korzystać.
Jako, że zmiana broni jest praktycznie natychmiastowa, a rzucenie czaru nie zajmuje za dużo czasu, podczas walki nie raz korzystamy ze wszystkich możliwości naszej postaci – ot np. wróg nas denerwuje blokując nasze ataki wręcz to my mu bach z muszkietu po czym od razu teleportujemy się za plecy kolejnego wroga. Walka zazwyczaj jest szybka, emocjonująca jak i efektowna – nie raz przy ataku krytycznym kamera zwolni i pokaże nam z bliska trafionego wroga, do tego bardzo jeszcze bardzo fajnie rozpadają się pokonani nieumarli... Cud, miód i orzeszki. Gorzej tylko z poziomem trudności – jest on żenująco niski... Jedynie pod koniec może sprawić odrobinę problemów, ale jako, że w tej grze nie da się zginąć (od razu wracamy do życia, jedyną karą jest utrata odrobiny punktów doświadczenia oraz parę blizn, które obniżają naszą atrakcyjność) to nawet dziecko da radę. Z drugiej strony raczej bym gry nie rekomendował najmłodszym - jest ona bowiem pełna podtekstów seksualnych (prezerwatywy w sklepach, seks, homoseksualizm...). Trochę dziwne – baśniowa i prosta gra z motywami raczej dla osób powyżej szesnastego-siedemnastego roku życia. Ale nie ważne, bo nie są to podteksty ani wulgarne ani zbyt nachalne, zresztą można to wszystko najnormalniej olać.
Za każdego pokonanego przeciwnika dostajemy punkty doświadczenia. Te dzielą się na cztery rodzaje: siły woli, siły fizycznej, zręczności oraz „ogólne” (uniwersalne), tak jak to miało miejsce w poprzedniej części. Za nie kupujemy nowe umiejętności oraz rozwijamy już te posiadane. Najlepsze jest to, że możemy to zrobić w każdej chwili, a jeśli z jakiegoś skilla nie jesteśmy zadowoleni to zawsze możemy cofnąć naszą decyzję. Umiejętności jednak jest bardzo mało, w kategoriach Siła i Zręczność mamy jedynie po 3 (każde po parę poziomów), a czarów jest ledwo osiem. Ich rozwijanie jest jednak na tyle drogie, że nigdy nie będziemy mieli zbyt dużo expa. Rozwijając umiejętności zmienia się wygląd naszego bohatera – dodając punkcik sile stanie się on umięśniony, jeśli zainwestujemy w zręczność to stanie się ona wyższa. Ciała magów za to zaczną pokrywać się tajemniczymi, niebieskimi wzorami. Do tego nasz wygląd możemy modyfikować u stylistów (fryzury, wąsy, broda, makijaż), u tatuażystów, ale i jedząc – wtedy rośnie nam brzuch i łatwo stać się grubym, tym bardziej, że bonusy w postaci expa za zjedzenie ciasta są kuszące. Jeśli jednak dbasz o postać to możesz liczyć na to, że będzie ona dobrze wyglądać.
Podczas naszej podróży towarzyszyć nam będzie najlepszy przyjaciel człowieka, czyli pies. Pełni on w grze rolę wykrywacza skarbów (umiejętność tą możemy rozwijać czytając odpowiednie książki) – i tych znajdujących się w skrzyniach jak i tych zakopanych. Nie raz też wskaże nam pozycję srebrnego klucza (które to zbieramy, aby móc otworzyć skrzynie specjalne – specjalne są jednak tylko z nazwy, bo skarby w nich zamknięte nie są niczym ciekawym). Pomaga nam również w walce, szczególnie jak powalimy przeciwnika na ziemie (pies skacze mu wtedy do gardła). Dodatkowo możemy go uczyć różnych sztuczek (jak podawanie łapy czy aportowanie piłki), a że jest on równie nieśmiertelny jak my (czasem tylko trzeba go leczyć) jest bardzo miłym dodatkiem.
W momencie, gdy zabraknie nam gotówki możemy nająć się do pracy. Możemy np. pójść wykuwać miecze w kuźni, nalewać piwo czy rąbać drewno na opał. Każdy z zawodów wiąże się z prostą minigierką, a ilość zdobywanego złota zależy od naszego poziomu osiągniętego w danym zawodzie (te zdobywamy po zarobieniu odpowiedniej ilości złota) jak i np. ilości wykutych mieczy pod rząd. Jako, że jak pisałem, minigierki skomplikowane nie są, bardzo szybko możemy dorobić się niezłych pieniędzy na nowy ekwipunek czy chociażby posiadłość.
Zadań pobocznych w grze za wiele nie ma, większość także jest niezwykle krótka, chociaż zdarzają się perełki. Tylko, że znów twórcy musieli to strasznie uprościć (jak i w jedynce) – wszystkie dostępne misje mamy wypisane w menu i po wybraniu jakiejś zostajemy przeniesieni w pobliże postaci, która potrzebuje pomocy. Po zaakceptowaniu questa do celu zaprowadzi nas magiczna, żółta nić...Minusem tego rozwiązania jest to, że bardziej jesteśmy zajęci patrzeniem dokąd nas ona prowadzi niż podziwianiem krajobrazów, a...
...grafika...
...jest
po prostu śliczna. Został utrzymany styl pierwszej części,
jednakże modele są dużo bardziej dopracowane (przybyło
polygonów), a tekstury ostrzejsze. Prawdziwym bohaterem jest
jednak gra świateł, która jest po prostu genialna. Fakt,
miejscami może trochę za dużo blura, ale efekt jest kapitalny.
Gorzej trochę z samymi postaciami, a szczególnie z mimiką.
Po tym co się widziało z Mass Effect ruchy warg postaci w Fable2
wywołują tylko pogardliwy uśmieszek na naszych ustach. Ale, że
dialogów w tej grze jak pisałem nie ma, nie przeszkadza to aż
tak bardzo.
Oprawa
audio
Muzyka jest przecudna i świetnie dostosowuje się do sytuacji na
ekranie. Odgłosy broni, w tym tej palnej, są również
wykonane bardzo porządnie. Niestety nie mogę nic napisać o głosach
postaci, gdyż grałem w wersję hiszpańską gry, która
została z dubbingowana (całkiem nieźle jednak). Ale ogólnie
rzecz biorąc oprawa audio stoi na bardzo wysokim poziomie.
Kilka
informacji na koniec
Fable2,
kontynuując dzieło poprzedniczki znów oferuje nam wiele
„smaczków”. Mamy więc demoniczne drzwi (za ich wykonanie
należy się twórcom szóstka z plusem!), kopanie
kurczaków, gry barowe (które są ładnie zrobione,
jednakże mi nie przypadły do gustu), śmieszne teksty na nagrobkach
oraz wiele easter eggów – pozwolę sobie napisać o
młodzieńcu imieniem Victor, który prosi nas o przyniesienie
części zwłok jego ukochanej, którą zamierza ożywić.
Takich smaczków jest o wiele więcej, jednakże nie ratują
one całości. Problem polega na tym, że Fable 2 oferuje spore
możliwości (dość powiedzieć, że można kupić każdy budynek w
grze), jest pełen ciekawych detali, jednak jako erpeg jest po prostu
się wykłada. Jako gra zasługuje na wysoką ocenę, rzędu 4/5, ale
jako RPG jest najzwyczajniej przeciętny. A, że strona poświęcona
jest erpegom...
Podsumowując...
Jeśli
podobała Ci się część pierwsza, to druga również Ci się
spodoba. Nie można napisać czy jest lepsza czy gorsza – część
elementów uległa poprawie, część pogorszeniu. Wciąż
jednak pełna jest rzeczy, które skrywają potencjał i tylko
czekają, aż ktoś je rozwinie, bo w obecnej formie są mało
ciekawe (jak chociażby zakładanie rodziny – rozkochać kogoś w
sobie i wziąć z nim ślub to kwestia minuty...). Gra jest
niewątpliwie dobra i warto w nią zagrać. Z drugiej strony, jeśli
nie lubisz takich dziwadeł (bo ani to cRPG, ani czysta
zręcznościówka...takie nie wiadomo co) to nie masz czego tu
szukać. Ja jednak bawiłem się świetnie, mimo paru denerwujących
momentów (np. podczas misji, gdy ktoś z Twoich kompanów
wygłasza jakąś kwestie to gra mocno zwalnia) i wierzę, że wy
również będziecie. Tylko jest jeden problem, który
zostawiłem na koniec. Gra kosztuje ok 60-70 euro. A przejście jej,
razem z większością misji pobocznych oraz traceniem czasu na
„zawodowych” minigierkach zajęło mi...12 godzin. Skandal ?
Niewątpliwie.
Plusy:
+
Grafika
+
Wciąż nowatorski system rozwoju postaci
+
Baśniowy klimat
+
Muzyka
+
Bardzo fajna walka
Minusy:
-
Długość, a raczej „krótkość” gry.
-
Straszne uproszczenia
- Mało
zaskakująca fabuła
- Brak
dialogów
- I
jeszcze by się sporo znalazło :(
Ocena końcowa: 3+/5
Obrazki z gry:
Dodane: 30.10.2008, zmiany: 21.11.2013