Diablo Immortal (Android)

Diablo Immortal

Wydania
2022()
Ogólnie
Pomiędzy trzecią cześcią, a czwartą Blizzard eksprymentowało z dojeniem złaknionych diabelstwa graczy w darmowej grze na telefony.
Widok
izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
19.10.2023

"Do you guys not have phones?"

Tym hasłem na Blizzconie 2018 zakłopotany Wyatt Cheng odpowiedział na bardzo negatywną reakcję publiki na ogłoszenie Diablo Immortal. Mowa tu o publice bardzo PC-centrycznej, i to wyposzczonej, wszak chodzi o ludzi, którzy poprzednie dzieła Blizzarda traktowali z wielką nabożnością i którzy utopili w nich, a szczególnie w mającym już lata Diablo 3 setki, jeśli nie tysiące godzin. I temu gremium zamiast produktu z prawdziwego zdarzenia pokazano darmową gierkę na telefony. Komentatorzy zgodnie diagnozowali wtedy dalekie oderwanie decydentów korporacji od rzeczywistości, w dodatku, jak przy każdym PRowym strzale Blizza w kolano, pojawiały się komentarze, że to Activision wymusiło taki błazeński ruch. Jednak dla każdego kto spróbował zarówno Diablo 3, jak i Immortal sprawa wygląda dużo prościej - Diablo Immortal to komórkowy port Diablo 3, przerobiony na MMO i ze zmienioną fabułą.

Różnice wynikają głównie z transformacji w massive multiplayer, bowiem, nie ma co ukrywać, Diablo 3 już było zaprojektowane tak, by się sprawdzać na komórkach. Przerobić tylko interfejs i już można pakować na google-playowe półki. Tylko jest w tym mały szkopuł - klienci smartfonowi nie są przyzwyczajeni do cen 300-400 zł, utrzymujących się długie lata po premierze. Żeby więc wycisnąć tyle hajsu ile się da przebrano nową grę w ciuszki free to play, wprowadzono elementy MMO, by gracz nie pomyślał, że kiedyś się grind powinien skończyć (i żeby wciągał kolegów w ten szwindel) oraz sowicie obłożono tytuł mikrotransakcjami, by wydoić z gracza dużo więcej, niż jednorazowe 300 zł na pecetach.

I cała ta maskarada chyba się opłaciła, bo minął już rok od premiery Diablo Immortal, gra jest wciąż rozwijana, i to nie tylko jeśli chodzi o nowe formy wpłacania mamony na fundusz zapomogowy prezesów ActiBlizza. Sam zacząłem grać parę miesięcy po premierze i się wkręciłem, później na parę miesięcy zostawiłem tytuł odłogiem, ale ostatnio powróciłem do gry, chcąc sprawdzić co się zmieniło przez ten czas. No i jeszcze by dokończyć pisanie tej recenzji, która zdążyła mi wyparować przy pisaniu pierwotnego tekstu te pół roku temu, ups. Nie będę owijał w bawełnę, od razu przyznam, że jako tytuł smartfonowy Diablo Immortal jest zdecydowanie warte polecenia, to dość płytka ale bardzo wciągająca gra, a jej prostota w kontekście platformy komórkowej to zaleta. Nie znaczy to że jest pozbawiona wad i w ten oto sposób płynnie przejdę do opisywania fabuły.

Z drugiej strony, czy muszę opisywać historię zawartą w tej grze? Przecież ona nawet z definicji jest opowieścią nie wartą opowiadania. No dobra: po zniszczeniu Worldstone'a w Diablo 2 jego drzazgi poleciały w różne zakątki globu, gdzie wpadły w ręce wszelkiej maści gamoniów, którzy tak podekscytowali się faktem ich posiadania, że postanowili przejąć władzę nad światem, albo przynajmniej pomóc komuś innemu w dopięciu tego celu. Tym kimś jest niejaki Skarn, uroczy diabełek noszący tytuł "Lord of Damnation", który jest tak ważny w hierarchii piekieł, że Deckard Cain (ta, nie sądziliście chyba że go tu zabraknie? Są też Charsi, Akara i inne znajome mordy, by ukoić łzy fanbojów), który w Diablo 3 był w stanie podać biogramy różnych pomniejszych diablików, impów i innego czarciego planktonu, nie ma pojęcia kto zacz. Kiedy dopiero zaczynałem w to grać i opisywałem komuś fabułę, to żartobliwie opisywałem go jako kamerdynera Diablo, który podczas nieobecności szefa zaczął nosić fraki pryncypała i wozić się jego limuzyną. Po przejściu gry, uwaga spoiler, okazało się, że miałem 100% rację.

Zostawmy jednak biednego antagonistę, a wróćmy do meritum - fabuła opiera się na zbieraniu rzeczonych odłamków magicznego kamienia. Wiecie - w oryginalnym Diablo schodzimy do piekieł obić mordę diabłu, w dwójce rozprawiamy się z całą trójką szatanów mających niecne zamiary, a w trzeciej części dwukrotnie powstrzymujemy apokalipsę, ratując też niebo od zagłady. W Diablo Immortal robimy za sprzątacza, ganiającego z miejsca na miejsce, by oddać kawałki kamienia na skup. Osadzenie fabuły pomiędzy Diablo 2 a 3 sprawia, że fabularnie nic wartego uwagi nie może mieć miejsca. Panie i panowie - oto gra w której to cały główny wątek jest serialowym fillerem. Dostajemy całą plejadę postaci, które nic nas nie obchodzą i które odchodzą w zapomnienie po dwóch questach, a niestety fabuła prowadzona jest jak w Diablo 3, zatem musimy męczyć się z nudnymi dialogami i znosić pełne żenady zwroty fabularne. I to godne koreańskiego MMO pisarstwo jest tym bardziej dla mnie widoczne, że odpaliłem sobie w międzyczasie wspomnianego trzeciego diabła, w którym bez przymusu sam zagadywałem towarzyszy, ciekaw co mi opowiedzą.

W myśl znanej maksymy "ale kto gra w Diablo dla fabuły?" porzućmy już znęcanie się nad biednym scenarzystą, tylko jeszcze podsumuję ten temat innym aforyzmem: "jak się nie ma nic do powiedzenia, to lepiej się nie odzywać". Spektakl pantomimy jest dużo lepszy niż nudne dialogi. I dużo mniej niweczy budowanie atmosfery, a ta jakoś nieszczególnie potrafiła chwycić, mimo iż jest praktycznie kopią tego co było w Diablo 3. Podejrzewam jednak, że nie tyle nudna fabuła i nędzne dialogi nie pozwalają na zbudowanie odpowiedniego klimatu a rzeczywistość MMO, która skutecznie odbiera wagę wszelkim wydarzeniom, jakie dzieją się na ekranie. Ciężko odczuć presję ataku demonów, gdy wokół biega stado innych cudaków, tłukących mobki, które to po krótkim czasie się respawnują w tych samych miejscach, więc przyjemność z czyszczenia mapy, jaką do tej pory dawały mi wszystkie części serii (nawet jeśli pomiędzy sesjami grania lokacje się resetowały) tutaj nie miała okazji się pojawić. Właściwie to przez teren nauczyłem się po prostu przebiegać, unikając starć i zbierając po drodze lepy od potworków, bo losowe starcia szybko przestają dawać satysfakcję.

Tę zaś, by skontrować trochę ten dołujący ton, dawały mi dungeony, tym razem odgórnie zaprojektowane, ale za to z pomysłem rozmieszczające różnych wrogów, mieszając ich z bossami, czasem wprowadzając jakieś niestandardowe zadanie lub woltę. Sami szefowie zaś oferują różne sposoby i wzorce ataków, czasem znacznie zmieniające się między fazami i choć zazwyczaj nie stanowią jakiegoś ciężkiego wyzwania, to potrafią zaangażować. W toku fabuły oprócz eksploracji lochów mamy też wiele okazji do walk w mniejszych instancjonowanych lokacjach, czy też oskryptowanych potyczkach z pokolorowanymi na fioletowo (a zatem silniejszymi) paskudztwami, jednak nie jest to nic wartego rozpisywania się, ot to samo co standardowe losowe walki, tylko z większą częstotliwością pojawiania się twardszych wrogów.

Do bitki zresztą jest sporo okazji, powróciły rifty z Diablo 3, czyli losowo pomieszane lokacje z fabularnych lochów, w których na czas trzeba tłuc mniejsze paskudztwo aż nie wyjdzie ich tatuś. Także z poprzedniej części przybyły "bounties", będące klasyką MMO codzienne zadania dla ludzi nie mających do siebie szacunku (zabij 30 wilków, zabierz impom 20 fetyszy, policz minuty straconego życia), wraz z wydarzeniami na mapie, gdzie nagle pojawia się silniejszy bydlak z obstawą, któremu trzeba zrobić kuku. Doszły do tego większe wersje tych ostatnich, z unikalnymi bossami, którzy pojawiają się o konkretnych godzinach danego dnia tygodnia, byście z waszym faktycznym szefem w pracy (to ten, który nie ma imienia na fioletowo i nie można mu dać w pysk z aksa) mogli ustalić grafik tak, by spotkania nie kolidowały z rajdami.

Wyliczać mógłbym te aktywności jeszcze trochę, ale choć Diablo Immortal ma ich sporo, to zabawa nie jest w nich zbyt różnorodna, prawdę mówiąc to zlewają mi się już w pamięci te wszystkie krypty Ibn Fahda czy areny Zoltana Kulle. Może jeszcze wspomnę o Helliquary, czyli serii walk z bossami, które choć projektowane pod walkę drużynową, od ostatnich aktualizacji pozwalają podjąć się ich samodzielnie, jednak jako że zostały zbalansowane pod starcie drużyny z ośmioma graczami to potrafią dać w kość, zwłaszcza kiedy zawierają specjalne mechaniki, wymagające robienia wielu rzeczy w małych odstępach czasu.

Osiem to zresztą nieprzypadkowa liczba, bo tylu graczy ma liczyć tzw. warband. W zamyśle deweloperów jest to grupa ludzi, którzy dość regularnie będą się wspólnie zbierać, by zaliczać starcia w Helliquary, brać udział w różnych wyzwaniach i ogólnie wzajemnie napędzać swoje zaangażowanie, albo i zachęcać do szerzenia wśród pleb... niezaznajomionych z tym szlachetnym MMO słowa Nieśmiertelnego Diaboła. W praktyce, cóż... Jak już masz znajomych, którzy grają w tę gierkę z tobą, to aktywności warbandowe niespecjalnie konkurują z co lepszymi kąskami z innych możliwych zadań, które też można ogrywać w drużynie. Natomiast próby spiknięcia się z randomami z internetów skutkują drużyną duchów - niby masz ziomków, ale o ile nie dysponujesz osobowością wodzireja, to raczej za często z nimi nie pograsz.

Wyższym stopniem łączenia graczy w grupy są już klany. I tu muszę was oświecić, z jaką szychą macie przyjemność, gdyż jestem założycielem i liderem jednego z największych klanów na moim serwerze! Ha, czujecie ten splendor? No dobra, jednym z największych bo limit to stu graczy na klan, a ja przyjmowałem ludzi jak leci, po osiągnięciu pewnej liczebności chyba wyszukiwarka zaczęła podsuwać moją gildię niezrzeszonym i wtedy zgłoszenia poszły lawinowo. Zatem jak wygląda tu życie w tak dużej ekipie? No, ponownie, bez pełnoetatowego animatora imprez integracyjnych to raczej ciche towarzystwo. Nawet trafił mi się jeden taki, co chciał rozruszać ekipę, ale mimo iż ludzie często odpalali grę, to jego starania niezbyt zogniskowały nasze działania. Czemu?

Bo to jest przede wszystkim gra na komórki. W którą gra się "kwadransik" przed snem, w poczekalni, w przerwie w pracy, czy też próbując oczyścić się z wewnętrznego zła, najlepiej na sedesie. Diablo Immortal jest w takich sytuacjach świetną, odmóżdżającą rozrywką, ale na budowanie większego zaangażowania brakuje tu po prostu głębi. Mechanika rozgrywki bowiem jest naturalną ewolucją formatu Diablo 2, który został drastycznie uproszczony w Diablo 3 i teraz dodatkowo ogłupiony w Immortal. Nie rozwijasz statystyk, te same się zmieniają, odpowiednio dla twojej postaci. Nie rozwijasz umiejętności, po prostu co kilka poziomów pojawia się informacja, że teraz dany ruch będzie grzmocił lepiej. Ekwipunek opisany jest naprawdę wieloma współczynnikami i modyfikatorami, od których można dostać oczopląsu, ale co z tego, skoro tak naprawdę, i gra tego nie ukrywa, liczy się tylko Combat Rating tego szajsu, a w przedmiotach legendarnych to w jaki sposób modyfikują konkretną umiejętność postaci (np. przywołanie szkieletów przyzwie oddział łuczników, albo jednego, ale dużego kosiarza). Nawet o konstruowaniu jakichś własnych buildów nie ma mowy, bo gra podsuwa pod nos te optymalne i nagradza za ich kompletowanie.

Żeby było jasne - sama rozgrywka potrafi być naprawdę przyjemna i satysfakcjonująca. Dla niezorientowanych - Diablo Immortal, jak każdy hack'n'slash to w swej istocie miks gry akcji z RPG, gdzie elementy związane z rozwojem postaci są w dużym stopniu (tu niemal całkiem) związane z ekwipunkiem, który jest nagrodą za pokonywanie w starciach przeciwników i choć aspekt erpegowy jest bardzo zubożony, to jako gra akcji tytuł zdecydowanie daje radę. Na komputerach wrogów klika się kursorem myszy, tutaj przeprojektowano interfejs tak, by obsługiwać coś jakby "dotykowego pada". Przytrzymanie palca po lewej stronie ekranu pozwala na przesuwanie "gałki" sterującej ruchem postaci, zaś po prawej widoczny jest zestaw kilku skilli, z których możemy korzystać by zadawać ból, czasem wskazując jeszcze kierunek ataku. Do dyspozycji mamy jeden główny cios, który można spamować bez końca, ale to pozostałe, oparte o cooldowny moce pozwalają naprawdę przeważyć szalę starcia na naszą stronę. Wielu wrogów obwieszcza z wyprzedzeniem obszar który potraktują jakimś silniejszym atakiem, więc należy tak poruszać się po polu bitwy, by jednocześnie schodzić im z drogi, minimalizować otrzymywane obrażenia oraz maksymalizować skuteczność naszych ataków. Wrogowie, nawet pomniejsi, są różnorodni, przynajmniej na tyle, by zwycięską taktyką nie było stanie wśród niemilców i monotonne wciskanie ataku. Do tego dochodzą kapliczki oraz wyskakujące z wrogów kule, które mogą nas leczyć, dać tarczę, czy wzmocnić atak, albo podładować atak specjalny, którego aktywacja przez krótki czas pozwala używać ulepszonej wersji podstawowego ataku.

Przeciwnicy w widoczny sposób reagują na zadawane obrażenia, sprawiając, że koszenie hord wrogów daje przyjemność. Niemała w tym zasługa oprawy graficznej i dźwiękowej, która... pochodzi wprost z Diablo 3. Ta, Blizzard zdecydowanie jest eco-friendly, nikt im nie zarzuci, że nie popierają recyklingu. Nie ma się jednak co wyzłośliwiać, kiedy efektem jest oprawa rzadko spotykana na smartfonach. No i choć za wiele ciekawych rzeczy nie ma tu do powiedzenia, to głos Deckarda Caina zawsze miło usłyszeć. Przy tych całych graficznych wypasach oraz pomimo lewatywy uzależnienia od serwerów godne uznania jest to jak stabilna jest gra, może parę razy mi się wywaliła na moim średniej jakości telefonie, raz komicznie wypadłem poza planszę i to w zasadzie tyle.

Zatem gra potrafi dawać frajdę, problem jednak w tym, że jest zbyt płytka, by móc wyciągnąć z tego coś więcej. Postaci do wyboru trochę jest, generalnie diabołowy klasyk (barbarzyńca, nekromanta, czarodziej, etc.), plus dodany z okazji premiery Diablo IV blood knight, ale szczerze mówiąc, to nie odczułem pragnienia przechodzenia gry od nowa z inną klasą, posmyrałem trochę różne postaci jednak rozgrywka nie była na tyle różnorodna, by uatrakcyjnić ponowne przebijanie się przez kampanię. Projekt gry dużo bardziej zachęca do wbijania się swoją postacią na coraz wyższe poziomy trudności, co odblokowuje nowe legendarne cechy, bossów w Helliquary, albo misje poboczne oraz mozolnego grindowania ekwipunku, klejnotów, czy zestawów stylowej biżuterii Swarowskiego. I oczywiście, ten grind można sobie, no nie tyle pominąć, ale skrócić trochę płacąc realną walutą.

Zasadniczo nie mam problemu z tym, że darmowa gra ima się mikrotransjakcji, ale w każdym, absolutnie każdym tytule w którym za prawdziwy hajs kupuje się coś innego niż kosmetykę traci na tym grywalność. Bo gdyby wystarczyło iść swoim tempem, by dotrzeć do upragnionego celu, to czy ktokolwiek skusiłby się na nie? Dlatego po pojawieniu się takich napędzanych dolarami wspomagaczy rozgrywki w sklepiku twórcy gry przystępują do delikatnego psucia swojego dzieła, starając się zachować czystą karoserię, ale jednocześnie zalewając silnik jakimś zgniłym badziewiem. W przypadku Diablo podstawą zawsze była marchewka, zawieszona tuż poza zasięgiem gracza, która po zdobyciu ujawniała kolejną marchewkę, ciut dalej. Jeszcze jedna walka i rozwinę postać, jeszcze tu trochę młócki i wydropię jakieś nieco lepsze, błyszczące cacko. Ale w Diablo Immortal te kolejne wabiki, choć początkowo zawieszone blisko, szybko się oddalają. Po pewnym czasie zamiast legendarnych fantów wyskakuje nam niewarty uwagi szrot, a jak już pojawi się pomarańczowy lub zielony przedmiot to często jego CR jest niższy niż aktualnie noszony sprzęt. Inflacja ilości składników wymaganych do ulepszenia ekwipunku rośnie w zawrotnym tempie i zawstydza nawet polskie wskaźniki. W pewnym momencie zorientowałem się, że nie tylko grind mija się z celem, bo w takim tempie po miesiącu grania po kilka godzin dziennie progres byłby ledwo zauważalny, lecz także, co zabawne, nawet mikrotransakcje już by tu nie pomogły, bo musiałbym wyłożyć naprawdę sowitą sumkę, by odczuć poprawę (wtedy jednak moją uwagę odwracałby palący portfel w kieszeni).

Dlaczego uważam, że to wina growego sklepiku? Bo w Diablo 3 wszystko to działało bardzo podobnie, ale tam, po zamknięciu domu aukcyjnego ten grind był skrojony tak, by wciąż jakoś kusić do dalszego grania, nawet w późnym endgamie. W ogóle, tak sobie myślę, że gdyby Blizzard miast silić się na masową grę online po prostu walnął port trzeciego biesa na komórki, to otrzymalibyśmy najlepszą w historii grę na tę platformę. Diablo 3 wydaje się być wręcz idealnie skrojone na formułę niezbyt głębokiej, ale przyjemnej gierki smartfonowej, jednak włodarze Zamieci zadecydowali, że lepiej wrzucić temu atlecie garb w postaci bieda-MMO, by mógł lepiej ponieść wory casualowego złota.

A ewidentnie donosi dość grosiwa, by ta impreza się opłacała. Diablo Immortal jest dalej rozwijane i utrzymywane, regularnie pojawiają się aktualizacje i czasowe wydarzenia, dochodzą nowe aktywności (które od starych różnią się niewiele, ale cii), nawet nowe rozdziały fabuły o etatowym zbieraczu magicznego gruzu są co parę miesięcy dorzucane, karuzela dalej się kręci. I choć wylałem tu wiele słów krytykując różne aspekty gry, to sam  spędziłem sumarycznie z grą nieprzyzwoicie dużo czasu, przeszedłem fabułę i zadania poboczne, w endgamie dobrnąłem wręcz zatrważająco daleko. To nie jest zła gra, a jako niedzielna produkcja na androida, pozwalająca się bez większego zaangażowania odmóżdżyć zdecydowanie spełnia swoją rolę. Mój żal wypływa raczej z tego, że odchodzę od niej nie z satysfakcją a ze zmęczeniem, bo mógłbym jeszcze w ten casualowy sposób dużo dłużej z nią obcować, ale przegoniły mnie jej liczne bolączki, wypływające ze spowolnienia progresu przez mikrotransakcje, wymuszania zaangażowania przez zgrywanie MMO i nudną fabułę, pełną nędznych dialogów i żenadogennych postaci.

Naprawdę uważam, że Diablo 3 na smartfony to byłby super hit, jednak i Diablo Immortal ujdzie. Warto pograć, a jak wciągnie to dotrwać do końca kampanii, a potem odłożyć i zapomnieć.

PS: W którejś aktualizacji do gry dodano łowienie ryb. Nie wiem jak ma się to do walki z demonami i innym plugastwem, ale jest. Pewnie dlatego, że w każdym koreańskim MMO musi być, takie przepisy. A może łowimy tylko te bardzo niegrzeczne rybki, co w przerwach między jedzeniem krylów a sadzeniem bobków odprawiają rytuały ku czci Diablo? Apage!

Moja ocena: 3/5


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Enialis/

Dodane: 19.10.2023, zmiany: 19.10.2023


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?