Evoland (PC)

Evoland

Wydania
2013()
Ogólnie
Sentymentalna podróż w czasie - w połowie gra, w połowie interaktywny album o rozwoju konsolowych rpg. Niemiłosiernie krótka - 3 godziny i po zabawie.
Widok
izometr
Walka
turówka/czas rzeczywisty
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
21.04.2013
Obrodziło nam indykami ostatnimi czasy. Rezygnacja z opiekuńczych skrzydeł wielkich wydawców pozwoliła wielu domorosłym twórcom na skupienie się na (bardziej lub mniej udanych) próbach przełożenia na kod pomysłów, jakie od dawna kiełkowały im w głowach, a które niekoniecznie zyskałyby uznanie działów marketingu i reklamy. Jednocześnie, bez sztabu programistów i grafików i dostępu do licencjonowanych silników, trudno konkurować z produktami AAA pod względem oprawy audiowizualnej. Liczy się pomysł, zaskoczenie potencjalnego odbiorcy unikalnymi rozwiązaniami lub kreatywnym połączeniem i rozwinięciem już znanych gatunków. Efekty takich prób są rozmaite - czasem powstaje mały potworek, który nie zachęca do jakichkolwiek kontaktów, a czasem - coś, co wymyka się typowym standardom klasyfikacji. Evoland należy moim zdaniem do tej drugiej kategorii.

Po uruchomieniu gry, naszym oczom ukazuje się postać i fragment okolicznego terenu, jedno i drugie czarno-białe i bardzo widocznie rozpikselowane. Z braku lepszych pomysłów zaczynamy kolejno zbierać okoliczne skrzynki, a po otwarciu każdej z nich obserwujemy, jak świat stopniowo się zmienia. Zamiast zwyczajowych dóbr materialnych kuferki te kryją bowiem kolejne kamienie milowe na drodze rozwoju gier w ogóle, a RPG w szczególności - kolor, wyższej jakości tekstury, widok 3D, przeciwników i bronie, dźwięk czy wreszcie fabułę (a raczej, powiedzmy sobie szczerze, jej szczątki).

W miarę, nomen omen, ewolucji gry, coraz wyraźniej wydzielają się dwa główne tryby rozgrywki. Pierwszy z nich ściśle wzorowany jest na Zeldzie, z biegającymi luzem potworami, wycinaniem trawy i rozbijaniem wazonów mieczem, podziemiami najeżonymi paskudami wszelakimi i prostymi zagadkami logicznymi. Drugi natomiast - to mechanika niemal żywcem wzięta z wcześniejszych Finali - poruszanie się po mapce świata, ekwipunek czy układ miast i rozmowy z NPCami.

Starych wyjadaczy z kilkunastoletnim stażem ta gra zabierze więc w sentymentalną podróż w przeszłość - w czasy, gdy królowały konsole takie jak NES, SNES i pierwsze PlayStation. Evoland nie tylko pokazuje ewolucję grafiki, dźwięku i mechaniki cRPG i jRPG na przestrzeni lat, lecz jest także pełne nawiązań i smaczków, których odkrywanie daje wiele radości - imiona głównych i pobocznych postaci (Clink, Kaeris, Sid, Zephyros), lokacje (Mana Tree), rozwiązania fabularne, karcianka rodem z FF8 czy nieśmiertelne niebieskie okienka menu od razu budzą wspomnienia i wywołują uśmiech na twarzy.

Jeśli jednak zastosujemy wobec Evoland typowe kryteria, jakimi zwykle ocenia się gry RPG, wypadnie on bardzo blado - przeciętna oprawa audiowizualna, słaba i mało rozbudowana fabuła, niezbyt interesujące postacie i niemalże nieobecny system rozwoju. Tak zapewne spojrzy na ten produkt młody gracz - i, powiedzmy sobie szczerze, nie będzie to opinia bezpodstawna. Evoland, będąc zbitkiem znanych i budzących natychmiastowe skojarzenia rozwiązań, nie dodaje tak naprawdę nic od siebie. Jest w zasadzie interaktywnym albumem, pozwalającym zanurzyć się we wspomnieniach, a nie pełnoprawną produkcją.

Pamięć o czasach dzieciństwa ma to do siebie, że zwykle idealizuje się przedmiot wspomnień - gry, w które graliśmy -naście lat temu wydają nam się bardziej kolorowe, rozbudowane i wolne od wad. Niestety, Evoland zaburza ten piękny obraz, bezlitośnie odzwierciedlając dwie największe bolączki ówczesnych produkcji - źle rozłożone punkty zapisu (w jednym z lochów po dość wymagającej części zręcznościowej następuje walka z bossem, gdzie śmierć skutkuje koniecznością powtórzenia całego tego fragmentu) oraz dużą liczbę losowych walk na mapie świata, które - nie stanowiąc dla gracza żadnego wyzwania - szybko stają się niezwykle nużące.

Dodatkowo ta podróż w czasy młodości jest bardzo krótka - bez nadmiernego przeszukiwania lokacji w celu odnalezienia poukrywanych po kątach gwiazdek i kart można ją spokojnie ukończyć w trzy godziny. Czas ten, przy całkowitej liniowości rozgrywki (czyli braku powodów, by przechodzić ją powtórnie) nie uzasadnia moim zdaniem ceny, jaką życzą sobie za tę grę na Steamie czy GOGu - ale to już decyzja każdego z potencjalnych odbiorców.

Podsumowując - Evoland zaskakuje ciekawym pomysłem i pozwala przywołać wspomnienia o wielu bardziej lub mniej kultowych produkcjach, poprzez odwzorowanie ich mechaniki i liczne nawiązania. Jednocześnie stanowi jedynie zbitkę już wykorzystanych pomysłów, nie dając nic od siebie, co w połączeniu z niewielką długością rozgrywki pozostawia poczucie olbrzymiego niedosytu.

Zalety:
+ pomysł
+ mnóstwo nawiązań do znanych cRPGów
+ sentymentalna podróż w przeszłość

Wady:
- niemiłosiernie krótka
- jako niezależna gra wypada słabo
- standardowa cena na Steamie nie przystaje do rozmiarów produkcji

Moja ocena: 6/10 – za pomysł i z sentymentu


Obrazki z gry:

Dodane: 21.04.2013, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?