Baldur's Gate: Enhanced Edition |
|
Wydania |
2013(![]() 2013( ![]() |
Ogólnie
|
Wielki hit sprzed lat odświeżony i delikatnie usprawniony, z dodanymi nowymi postaciami, klasami, miejscówkami i questami.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Teraz mogę się przyznać bez wstydu do jednego. Nigdy w życiu nie skończyłem pierwszego Baldur's Gate. Tak jakoś wyszło. W czasie gdy miał premierę grałem w inne rzeczy, strategie i FPSy głównie, a z erpegów chociażby Might and Magic VII, który bardziej mnie interesował. Potem pojawił się Baldur's Gate II i to tą część skończyłem kilka razy. Kiedy w kilka lat po „jedynce” w końcu ją odpaliłem, uśpił mnie. I tak było z dwa albo i trzy razy. Ale powiedziałem sobie, że w końcu go skończę. Na GOGu pojawił się, fakt że dosyć dawno temu, w ulepszonej wersji, zwanej Enhanced Edition. No i skończyłem. I bawiłem się... całkiem dobrze.
Widać jednak po tym tytule, że ma 25 lat. Widać też to, że Bioware się na nim uczył robić erpegi i że jest to erpeg lat 90-tych. Nie ma tu znaczników, wskaźników, prowadzenia za rączkę. Mapę trzeba odkrywać samodzielnie, powoli i zaglądać w każdy róg. Równocześnie masa lokacji jest zwyczajnie pusta i polega na łażeniu z okazjonalnym ubijaniem koboldów, gibberlingów czy innych goblinów. Świat nie jest tak ciekawy i rozległy jak w drugiej części, Wrota Baldura zaś nijak się mają do Athkatli z Shadows of Amn. Niektóre lokacje, jak kanały pod miastem, są frustrująco nużące podczas ich zwiedzania. Oczywiście, moje narzekanie nie zmienia tego, że jednak sporo odwiedzanych miejsc ma swój uroczy klimat klasycznego fantasy Forgotten Realms, jeśli wiecie co mam na myśli. Muszę jednak pisać o mankamentach. Zagryzam zęby pisząc o systemie AD&D bo ten w porównaniu z tym co później oferował system D&D 3.0 (a potem 3,5) w drugim Icewind Dale czy Świątyni Pierwotnego Zła, jest po prostu prymitywny i irytujący. Druid nie może strzelać z łuku. Dlaczego? Bo tak jest napisane w podręczniku do AD&D :p Złodziej nie założy kolczugi. Dlaczego? Patrz wyżej :). To są głupoty, ale irytujące.
Towarzysze...To też śliski temat. EE dodaje trzech nowych towarzyszy względem wersji pudełkowej, choć ja podróżowałem tylko z czarodziejką Neerą. I w sumie tylko ona czasem się do mnie odezwała podczas całej podróży i nawet z nią romansowałem! Reszta? Milczący przez całą grę. Myślałem że ja coś miałem wyłączone w opcjach, no ale nie. Jak się to ma do wiecznie gadających kompanów w Baldur's Gate II ? No właśnie...To co mi się jednak spodobało: od początku gry można stworzyć całą drużynę i decydować w trakcie czy chcemy mieć towarzyszy fabularnych czy własne postacie. Trochę może zabija to motyw Wybrańca (choć w serii BG ciężko mówić o jednym Wybrańcu), ale nie szkodzi. To urozmaica rozgrywkę. No i walka! Niby jest to ten znany z systemu Infinity nie do końca taktyczny system real time + pauza, ale uświadomiłem sobie że jest on dosyć... wygodny. Bardziej niż to co wiele lat później dostaliśmy w chaotycznych pod tym względem Pillars of Eternity czy Tyranny.
Muzycznie to jak zawsze: najwyższa klasa. Graficznie, cóż gra ma swoje lata. Wersja EE nie różni się dla mnie niczym od zwykłej (tu jednak może zawodzić mnie pamięć), poza możliwością przybliżania i oddalania kamery jakichś różnic nie widzę.
Pytanie: czy grać, jeśli nigdy nie grałeś? Grać. Baldur's Gate pełnymi garściami czerpał z godnym poprzedników jak Ultima, Betrayal at Krondor czy Dark Sun, a z drugiej strony narzucił niejako ton całemu gatunkowi, jak on dziś wygląda, ożywił go. Pierwszy Baldur jawi się dziś trochę jak wstęp/preludium/prolog do arcydzieła jakim jest Baldur's Gate II, ale to wciąż DOBRY, warty zagrania tytuł o wartości historycznej.
Moja ocena: 3/5


Baldurs Gate to gra, która nadspodziewanie mocno pobudza moją nostalgię. Można powiedzieć, że morze nostalgii spływa po mnie z siłą wodospadu Niagara. To jak przyjemnie było mi powrócić do tego uniwersum po 20-stu latach od pierwszego spotkania można dostrzec po ilości spędzonego z nią czasu. Pomimo nostalgii, a może dzięki niej oraz faktowi, że grę tę bardzo dobrze zapamiętałem, różnice pomiędzy wersją EE a oryginałem są dla mnie nad wyraz dobrze widoczne. Już na wstępie mogę powiedzieć wam, że Beamdog zrobiło naprawdę kawał dobrej roboty.
"Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę"
Na początku jak to zwykle (ale nie zawsze) w RPG bywa, zaczniemy od stworzenia swojego bohatera. Tutaj wprawny (czytaj zakochany w serii) weteran gier RPG zauważy pierwsze zmiany, mianowicie jest więcej klas do wyboru. Pamiętam jak za dawnych czasów BG2 "musiałem" przechodzić dobre dwa razy, aby w kontynuacji zagrać swoją ulubioną klasą mnicha. Owszem mogłem rozpocząć nową grę nowym bohaterem od razu, ale moje przywiązanie do postaci z jedynki było zbyt duże, aby tak zwyczajnie z niej zrezygnować (pewnie nie tylko ja miałem ten problem). Wersja EE rozwiązuje ten wbrew pozorom istotny mankament oryginału, za co już na wstępie dostaje wielkiego plusa. Pozostałych bohaterów rekrutujemy już klasycznie podczas naszych podróży po Wybrzeżu Mieczy. Tutaj kolejna spora zmiana względem protoplasty. Do panteonu postaci podróżujących z naszym bohaterem, możemy dołączyć zupełnie nowe osobistości, a z każdą z nich związane jest oryginalne zadanie poboczne, często otwierające lokacje na mapie, których nie ma w starej wersji gry oraz opcje romansowe wyjęte rodem z dwójki. Dzięki temu nowi bohaterowie w pewien sposób stają się bardziej atrakcyjni od tych oryginalnych. Wszystko wydaje się zbyt piękne, aby nie znaleźć w tym łyżki dziegciu. Mianowicie spolszczono tylko napisy. Dodatkowi bohaterowie, kwestie dialogowe oraz odzywki mają po angielsku, co może trochę rozpraszać i psuć klimat gry. Mi osobiście to nie przeszkadzało jakoś bardzo, aczkolwiek kiedy podróżowałem z Neerą przyłączoną do mojej drużyny jej odzywki nijak nie pasowały do reszty postaci, a kiedy spotkałem Rasaada w Nashkel jego angielski dialog wyrwał mnie z klimatu sielskości jaki panuje w tej wiosce. Jak komuś to bardzo przeszkadza, to zwyczajnie może zignorować nowe postacie, chociaż trochę szkoda pozbywać się nowego kontentu tylko ze względu na kilka dialogów, zwłaszcza że większość i tak jest tylko pisana i przetłumaczona na PL poprawnie. Ja jakoś to przełknąłem i nie żałuję, bo nowe zadania są naprawdę ciekawe.
"Stójcie i nie ruszajcie się, by mój chomik mógł się wam lepiej przyjrzeć!"
Grafika pozostała właściwie taka sama jak w oryginale. Jedyna różnica, którą zauważyłem, to przeskalowane tła do wyższych rozdzielczości oraz kilka opcji graficznych usprawniających interfejs, cienie itp. Podobnie jak w protoplaście sami możemy skalować zakres obrazu w czasie rzeczywistym za pomocą kółka myszki, jednak teraz jest to na szerszą skalę:). Gra wygląda ładnie, o ile mocno oddalimy obraz, w zbyt dużych zbliżeniach niektórzy mogą zapaść na "pikselozę" (pikseloza - syndrom niedzielnych graczy, którzy grę oceniają w 90% po grafice). Mi to nie grozi, bo jestem niepoprawnym smakoszem gier indie i graczem starej daty, ale jeśli komuś to przeszkadza... Poza odrobiną zbyt widocznych pikseli miejscówkom w grze nie można odmówić klimatu, który wręcz zachęca gracza do eksploracji. Zupełnie na odrębnej skali jest dźwięk i muzyka w tej grze. Właściwie nic się nie zmieniło od starych lat. Epickie brzmienia które zostały skomponowane przez Michaela Hoeniga do dnia dzisiejszego nie zestarzały się ani o jotę. BG to gra która wyznaczyła standardy na długie lata w tym aspekcie, zresztą nic w tym dziwnego, skoro całość nagrano za pomocą prawdziwej orkiestry w filharmonii. Co do dźwięków, to polska wersja "wymiata", angielską wersję w moim odczuciu poza skalę. Piotr Frączewski oraz Jan Kobuszewski jako narratorzy oraz reszta aktorów wcielających się w NPC-ów to wzór do naśladowania. Jedyne czego mi odczuwalnie brakowało, to kultowego tekstu Pana Piotra "Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę", który z tej wersji został wycięty.
"Tyle roboty, a tak mało czasu..."
Teraz przejdziemy do kwestii technicznych usprawniających rozgrywkę, których jest w wersji EE cała masa, z czego większość, jeśli nie wszystkie na plus. Ja omówię tylko te największe i najistotniejsze z perspektywy gracza. Ten kto grał w oryginał zapewne pamięta jak wkurzające były wszelkiego rodzaju kamienie szlachetne, zwoje i inne przedmioty z gatunku "na handel" lub "może się przyda". Oryginalna wersja gry nie posiadała żadnych sakiewek na klejnoty, czy też tub na zwoje itp., co doprowadzało do szybkiego zaśmiecenia ekwipunku i częstych wypraw do wioski lub miasta na handel. Miło mi zatem zakomunikować, że w tej wersji sakwy, torby i tuby już istnieją, co znacznie ułatwia zarządzanie ekwipunkiem. Zresztą to nie jedyna zmiana w tej kwestii, ponieważ samo "zbieractwo" też zostało usprawnione. Teraz wystarczy podejść w miejsce walki, aby za pomocą szybkiego menu podręcznego przejrzeć wszystko co leży na ziemi i podnieść tylko to, co nas interesuje. Zagorzali eksploratorzy też dostali swoje usprawnienia. Po pierwsze za pomocą jednego kliknięcia możemy podświetlić wszystkie postacie, potwory i skrzynie, a po drugie na mapie możemy sprawdzić, czy zwiedziliśmy wszystkie zakamarki, za pomocą specjalnie podświetlanej "mapy dostępności obszaru". Oczywiście działa to tylko na części odkrytej przez gracza. Wszelakie iluzoryczne ściany oraz sekretne drzwi pozostaną nadal tajemnicą, zanim ich nie odkryjemy. Kolejne bardzo znaczne usprawnienie tyczy się SI naszej drużyny. Nie dość, że problem wyszukiwania ścieżek prawie zniknął (niestety nadal zdarzają się sytuacje, gdzie nasi bohaterowie zablokują się o samych siebie i trzeba ich "rozplątać"), to teraz w prosty i przystępny sposób możemy dostosować skrypt ich zachowania do naszego stylu gry. Są tam takie opcje jak samodzielne rzucanie czarów, picie mikstur, styl walki itp. opcji jest sporo. Dla "leni" przygotowano gotowe skrypty dla każdej klasy postaci, a wszystko to włączane i wyłączane jednym kliknięciem myszy. Mniejszych usprawnień jest znacznie więcej, poprawiono interfejs, dodano więcej znaczników na mapach itp.
"Piękny dziś dzień, by umrzeć"
Pora na podsumowanie. Wersja EE od studia Beamdog, to nowa lepsza wersja Baldur's Gate. Poprawiono znaczną część największych mankamentów oryginału, przystosowano całość do nowoczesnych systemów oraz usprawniono, to co dało się usprawnić, a wszystko okraszono nutką nowej zawartości. Jasne, że sporo rzeczy można by było zrobić zupełnie od nowa, jak np tła, modele postaci i wiele, wiele innych. ale czy wtedy nuta nostalgii zakręciła by tak mocno łezkę w moim oku?
Powrót na Wybrzeże Mieczy okazał się wspaniałym wehikułem czasu. Polecam.
PLUSY: "Chcesz mi opowiedzieć historię o królach i kapuście? Proszę…"
+ Dużo usprawnień
+ Nowa zawartość
+ Muzyka
+ Ręcznie malowane tła mają klimat (z odpowiedniej odległości nawet piękne)
MINUSY :"Nieee, panie. Nigdy tu nie było szczurów!"
- Brak kilku polskich dialogów
- Nowa zawartość ma spolszczony tylko tekst
- Postacie nadal się potrafią zaciąć wyszukując drogę
Moja oceana: 9/10
10/10 - Jeśli masz więcej niż 30-ci lat:)
BONUS:
Młodsi gracze tego pewnie nie wiedzą, więc z miłą chęcią przypomnę, że BG było pierwszą grą spolszczoną na polski rynek na taką skalę. Jako nastoletni smarkacz biegałem z wywieszonym językiem po placu budowy wujka, aby zarobić przez wakacje i wydać ciężko zarobione pieniądze na wersję oryginalną tejże gry. Głównym powodem oczywiście była wersja polska podkraszona dobrym hypem ze strony CDP właściwie we wszystkich czasopismach tamtego okresu. Już wtedy byli w tym dobrzy, ale trzeba oddać im, że poza hypem odwalali naprawdę dobry kawał roboty.
Tekst ukazał się równocześnie na: https://steamcommunity.com/id/mg_mat/recommended/228280/
Obrazki z gry:
/obrazki dostarczył mg-mat/
Dodane: 02.09.2020, zmiany: 03.03.2025
Komentarze:
To że mieli jakiś prototyp nigdy nie wydany niczego nie zmienia. Liczy się to co zostało wydane oficjalnie. Jakby od Software stworzyło wersje Alpha jakiegoś FPSa a dopiero potem wydali Wolfensteina 3D oficjalnie to nie znaczy że tamten FPS był pierwszy.
Iselor
[Gość @ 25.02.2025, 06:53]
Jeszcze małe sprostowanie do mojego wpisu. Oczywiście chodziło mi o D&D nie AD&D. W sensie powinno być tak, aby uniknąć już sprostowań dalszych:
Teraz dokładnie źródła nie podam, bo nie pamiętam gdzie to czytałem, ale twórcy systemu AD&D mówili o tym w jakimś wywiadzie, że zanim powstało D&D, to mieli system o nazwie Pathfinder na bazie którego powstało D&D. Później pathfinder trafił do szuflady, a lata potem powstał obecny Pathfinder, który pewnie z poprzednikiem ma wspólną tylko nazwę i korzenie.
MG-MAT
[Gość @ 25.02.2025, 01:26]
Teraz dokładnie źródła nie podam, bo nie pamiętam gdzie to czytałem, ale twórcy systemu AD&D mówili o tym w jakimś wywiadzie, że zanim powstało AD&D, to mieli system o nazwie Pathfinder na bazie którego powstało AD&D. Później pathfinder trafił do szuflady, a lata potem powstał obecny Pathfinder, który pewnie z poprzednikiem ma wspólną tylko nazwę i korzenie.
MG-MAT
[Gość @ 25.02.2025, 01:05]
"Jeszcze jedno, Pathfinder jest najstarszym systemem nie AD&D :)"
Źródło, bo jestem po lekturze "Upadek smoka. Tajemna historia Dungeons & Dragons" i jak wół tam stoi że RPG powstało dzięki D&D, nie Pathfinder. Pathfinder powstał lata później. Po upadku TSR w zasadzie.
Iselor
[Gość @ 24.02.2025, 19:57]
Małe sprostowanie do recenzji Annelotte vel Shiris. W nowej wersji jest kilka nowych przygód, nowe obszary oraz zadania specjalne związane z nowymi bohaterami które otwierają kolejne nowe obszary. Razem jest aż pięć dość dużych nowych przygód i obszarów w tym dwa dostępne bez konieczności przyłączania nowych towarzyszy. Jeszcze jedno, Pathfinder jest najstarszym systemem nie AD&D :)
[mg-mat @ 08.11.2020, 15:52]
UI w BG2 EE już jest dużo ładniejsze. Aczkolwiek jakoś mało zwracam uwagę na UI. Istotniejsza dla mnie jest nowa zawartość, nowe postacie i generalnie sporo ulepszeń których ten mod nie ma. Dodatkowo oryginał i mody nie jest zgodny z dodatkiem.:) Ale kto co lubi:D
[mg-mat @ 07.09.2020, 19:09]
Ja tam wolę oryginalną jedynkę połączoną z dwójką modem Trilogy. Te całe UI w wersjach enhanced jest brzydkie i nie umywa się do tego ze zwykłej dwójki.
[Gość @ 07.09.2020, 14:24]