Baldur's Gate: Enhanced Edition (PC)

Baldur's Gate: Enhanced Edition

Wydania
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
Ogólnie
Wielki hit sprzed lat odświeżony i delikatnie usprawniony, z dodanymi nowymi postaciami, klasami, miejscówkami i questami.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Annelotte vel Shiris
04.11.2020
"Dungeons and Dragons" jako najstarszy i najpopularniejszy na świecie system RPG dość szybko zawitał na komputery, doczekując się kilku udanych i popularnych konwersji. Taką była sera gier na silniku Goldbox, osadzona w świecie Krynn, wydana w drugiej połowie lat 80. Potem przyszła kolej na kilka bardzo udanych dungeron crawli - Menzoberanzan, cykl Ravenloft oraz chyba najbardziej znane Eye of the Beholder. Po zakończeniu tej ostatniej wydawało się, że to jednak koniec, zwłaszcza że druga połowa lat 90 przyniosła zmierzch komputerowych RPG, oddając nieco pole konsolom. Aż w 1998 ukazała się gra, która wszystko zmieniła, stając się tytułem, który przywrócił komputerowym RPG ich świetność. Tym tytułem było "Baldur's Gate".
 
Historia rozpoczyna się dość typowo - nasza postać wychowywana jest w wielkiej bibliotece Candlekeep przez tamtejszego mistrza Goriona. Nic nie wiadomo o jej pochodzeniu. Pewnego dnia jednak Gorion zmusza nas do pospiesznego opuszczenia biblioteki, nie mówiąc nawet nic o powodach. Co gorsza, podczas podróży Gorion zostaje zamordowany, a nasza postać pozostaje na świecie sama. Nie wie o sobie nic, ale jest świadoma, że ktoś bardzo chce ją zabić.
 
Tak zaczyna się długa i ciekawa opowieść, jaką ma do zaoferowania "Baldur's Gate". Wszystkiego dowiadujemy się stopniowo, wraz z rozwiązywaniem kolejnych zagadek. Nie jest to typowa opowiastka typu "Światu zagraża XY, musicie go pokonać, by ocalić ludzkość". Tu chodzi przede wszystkim o dziedzictwo naszej postaci, o intrygę, która ma na celu zmienić polityczne oblicze Wybrzeża Mieczy i może doprowadzić do wojny. Choć tego wszystkiego dowiadujemy się dopiero po upływie sporego czasu. Gra jest, w porównaniu z poprzednimi produkcjami z tego uniwersum, głęboka od fabuły.
 
Co ciekawe, "Baldur's Gate" nie odwołuje się bezpośrednio do poprzedników. Gdybym miała wskazać serię, która mogłaby być dla tej gry duchowym przodkiem, byłaby to "Ultima". W obu przypadkach podróżujemy po świecie, ale mamy sporą swobodę w odwiedzaniu kolejnych lokacji, wykonywaniu questów, a także w tworzeniu drużyny. Owszem, wraz z konkretnymi misjami fabuła posuwa się naprzód, ale pomiędzy nimi jest sporo swobody. Jest to wyraźna różnica w stosunku do poprzednich gier ze świata Dungeons and Dragons, które był zdecydowanie bardziej liniowe.
 
Tym, czym "Baldur's  Gate" biło na głowę chyba wszystkie gry RPG, była konstrukcja drużyny. Mogła ona liczyć do sześciu postaci wybranych z kilkudziesięciu, jakie mogliśmy napotkać w trakcie gry. Postacie te miały swoje umocowanie w fabule, swoje wady i zalety, a także wzajemne relacje. Te ostatnie mogły prowadzić nawet do tego, że skrajnie nielubiące się postacie walczyły ze sobą. Część bohaterów posiadała własne questy fabularne, jednych można było dołączyć tylko jeśli posiadało się już innych. W efekcie gra zaprezentowała zupełnie nową jakość, która mała stać się wzorcem dla innych tego typu gier w przyszłości.
 
Swoje dołożyła fantastycznie zrobiona mechanika. Wykorzystano klasyczną mechanikę Dungeons and Dragons, ale podaną tak, że wszystko było proste i czytelne. Zrezygnowano z obecnej we wcześniejszych grach opcji samodzielnego wpisywania statystyk - teraz wszystko określał już komputer. Choć gra nie "wyjaśnia" wszystkiego tak czytelnie jak choćby późniejsze "Neverwinter Nights", to nawet ktoś, kto wcześniej nie miał z DnD kontaktu, nie będzie miał żadnego problemu z graniem.
 
Niemniej, największą zaletą "Baldur's Gate" pozostaje swoboda. Dotyczy ona także decyzji. To my decydujemy, czy nasza drużyna będzie dobra czy zła, heroiczna czy pragmatyczna, jak będziemy rozwiązywać questy i traktować innych. Wcześniej praktycznie zawsze zakładano w grach, że bohaterowie to dobrzy herosi. Tutaj nic nas do tego nie zmusza, jeśli chcemy być źli, to proszę bardzo. Oczywiście, bycie bandą łotrów narzuca pewne trudności, ale nie są one nie do pokonania.
 
"Baldur's Gate" nie jest natomiast grą trudną, zwłaszcza jeśli chodzi o walki. W całej grze są może 2-3 walki, które wymagają od nas starannie przemyślanej taktyki i przygotowania, a także jedna, która wymaga zdobycia ściśle określonych przedmiotów. Nie ma tu znanego np. z jRPG problemu z koniecznością długiego grindowania przed starciami z bossami. O wiele ważniejsza jest taktyka, wykorzystanie zdolności specjalnych postaci, odpowiednie dobranie ekwipunku itd. Podobnie rzecz ma się z gotówką - o ile na początku jej brak może się dawać we znaki, tak stosunkowo szybko przestaje być ona problemem. Tak naprawdę więcej trzeba pogłówkować, aby rozwiązać niektóre zagadki, które gra przed nami stawia.
 
To zresztą jej kolejna zaleta - teoretycznie da się przejść "Baldur's Gate" po prostu idąc przed siebie, tłukąc wszystko, co stanie nam na drodze i nie angażując się w cokolwiek. Szkopuł w tym, że wówczas umknie nam wszystko to, co w grze najwspanialsze, czyli głębia świata, cała masa fabularnych smaczków, bogactwo questów oraz wzajemnych relacji postaci. Nie, żeby główny wątek nie był ciekawy, ale stanowi on po prostu tylko jedną z wielu mocnych stron gry.
 
Wydana w 2012 odświeżona wersja gry, zatytułowana "Baldur's Gate: Enhanced Edition" przyniosła głównie poprawki różnych bugów z poprzedniej wersji i grafikę w nowej rozdzielczości. Dodano kilka detali, trzy nowe postacie, które mogą być przyłączone do drużyny oraz trochę drobiazgów.  Poprawiono także wstawki animowane. Nie zmieniała ona niczego co byłoby naprawdę istotne, nie pogłębiała fabuły, nie dodawała nowych przygód, co sprawiło, że sama byłam nią jednak rozczarowana. Zasadniczą nowością była wydana dopiero później dodatkowa kampania "Siege of the Dragonspear", rozgrywająca się fabularnie po zakończeniu "Baldur's Gate". Wywołała ona skrajne opinie wśród graczy, choć patrząc na oceny, to przeważają pozytywne.
 
Sukces "Baldur's Gate" był niekwestionowany - otworzył on drogę dla wielu innych gier z tego uniwersum i pokazał, że cRPG nie umarło. Dzisiaj, dwadzieścia lat od chwili wydania, jest to nadal przykład kapitalnej gry, która może się podobać, mimo już oczywiście nieco archaicznej grafiki. Moim zdaniem zdecydowanie warto jej dać szansę - czy to z sentymentu, czy choćby po to, aby poznać jeden z najważniejszych tytułów w historii gatunku.
 
Moja cena: 5/5
 

mg-mat
Autor: mg-mat
02.09.2020

Baldurs Gate to gra, która nadspodziewanie mocno pobudza moją nostalgię. Można powiedzieć, że morze nostalgii spływa po mnie z siłą wodospadu Niagara. To jak przyjemnie było mi powrócić do tego uniwersum po 20-stu latach od pierwszego spotkania można dostrzec po ilości spędzonego z nią czasu. Pomimo nostalgii, a może dzięki niej oraz faktowi, że grę tę bardzo dobrze zapamiętałem, różnice pomiędzy wersją EE a oryginałem są dla mnie nad wyraz dobrze widoczne. Już na wstępie mogę powiedzieć wam, że Beamdog zrobiło naprawdę kawał dobrej roboty.

"Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę"

Na początku jak to zwykle (ale nie zawsze) w RPG bywa, zaczniemy od stworzenia swojego bohatera. Tutaj wprawny (czytaj zakochany w serii) weteran gier RPG zauważy pierwsze zmiany, mianowicie jest więcej klas do wyboru. Pamiętam jak za dawnych czasów BG2 "musiałem" przechodzić dobre dwa razy, aby w kontynuacji zagrać swoją ulubioną klasą mnicha. Owszem mogłem rozpocząć nową grę nowym bohaterem od razu, ale moje przywiązanie do postaci z jedynki było zbyt duże, aby tak zwyczajnie z niej zrezygnować (pewnie nie tylko ja miałem ten problem). Wersja EE rozwiązuje ten wbrew pozorom istotny mankament oryginału, za co już na wstępie dostaje wielkiego plusa. Pozostałych bohaterów rekrutujemy już klasycznie podczas naszych podróży po Wybrzeżu Mieczy. Tutaj kolejna spora zmiana względem protoplasty. Do panteonu postaci podróżujących z naszym bohaterem, możemy dołączyć zupełnie nowe osobistości, a z każdą z nich związane jest oryginalne zadanie poboczne, często otwierające lokacje na mapie, których nie ma w starej wersji gry oraz opcje romansowe wyjęte rodem z dwójki. Dzięki temu nowi bohaterowie w pewien sposób stają się bardziej atrakcyjni od tych oryginalnych. Wszystko wydaje się zbyt piękne, aby nie znaleźć w tym łyżki dziegciu. Mianowicie spolszczono tylko napisy. Dodatkowi bohaterowie, kwestie dialogowe oraz odzywki mają po angielsku, co może trochę rozpraszać i psuć klimat gry. Mi osobiście to nie przeszkadzało jakoś bardzo, aczkolwiek kiedy podróżowałem z Neerą przyłączoną do mojej drużyny jej odzywki nijak nie pasowały do reszty postaci, a kiedy spotkałem Rasaada w Nashkel jego angielski dialog wyrwał mnie z klimatu sielskości jaki panuje w tej wiosce. Jak komuś to bardzo przeszkadza, to zwyczajnie może zignorować nowe postacie, chociaż trochę szkoda pozbywać się nowego kontentu tylko ze względu na kilka dialogów, zwłaszcza że większość i tak jest tylko pisana i przetłumaczona na PL poprawnie. Ja jakoś to przełknąłem i nie żałuję, bo nowe zadania są naprawdę ciekawe.

"Stójcie i nie ruszajcie się, by mój chomik mógł się wam lepiej przyjrzeć!"

Grafika pozostała właściwie taka sama jak w oryginale. Jedyna różnica, którą zauważyłem, to przeskalowane tła do wyższych rozdzielczości oraz kilka opcji graficznych usprawniających interfejs, cienie itp. Podobnie jak w protoplaście sami możemy skalować zakres obrazu w czasie rzeczywistym za pomocą kółka myszki, jednak teraz jest to na szerszą skalę:). Gra wygląda ładnie, o ile mocno oddalimy obraz, w zbyt dużych zbliżeniach niektórzy mogą zapaść na "pikselozę" (pikseloza - syndrom niedzielnych graczy, którzy grę oceniają w 90% po grafice). Mi to nie grozi, bo jestem niepoprawnym smakoszem gier indie i graczem starej daty, ale jeśli komuś to przeszkadza... Poza odrobiną zbyt widocznych pikseli miejscówkom w grze nie można odmówić klimatu, który wręcz zachęca gracza do eksploracji. Zupełnie na odrębnej skali jest dźwięk i muzyka w tej grze. Właściwie nic się nie zmieniło od starych lat. Epickie brzmienia które zostały skomponowane przez Michaela Hoeniga do dnia dzisiejszego nie zestarzały się ani o jotę. BG to gra która wyznaczyła standardy na długie lata w tym aspekcie, zresztą nic w tym dziwnego, skoro całość nagrano za pomocą prawdziwej orkiestry w filharmonii. Co do dźwięków, to polska wersja "wymiata", angielską wersję w moim odczuciu poza skalę. Piotr Frączewski oraz Jan Kobuszewski jako narratorzy oraz reszta aktorów wcielających się w NPC-ów to wzór do naśladowania. Jedyne czego mi odczuwalnie brakowało, to kultowego tekstu Pana Piotra "Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę", który z tej wersji został wycięty.

"Tyle roboty, a tak mało czasu..."

Teraz przejdziemy do kwestii technicznych usprawniających rozgrywkę, których jest w wersji EE cała masa, z czego większość, jeśli nie wszystkie na plus. Ja omówię tylko te największe i najistotniejsze z perspektywy gracza. Ten kto grał w oryginał zapewne pamięta jak wkurzające były wszelkiego rodzaju kamienie szlachetne, zwoje i inne przedmioty z gatunku "na handel" lub "może się przyda". Oryginalna wersja gry nie posiadała żadnych sakiewek na klejnoty, czy też tub na zwoje itp., co doprowadzało do szybkiego zaśmiecenia ekwipunku i częstych wypraw do wioski lub miasta na handel. Miło mi zatem zakomunikować, że w tej wersji sakwy, torby i tuby już istnieją, co znacznie ułatwia zarządzanie ekwipunkiem. Zresztą to nie jedyna zmiana w tej kwestii, ponieważ samo "zbieractwo" też zostało usprawnione. Teraz wystarczy podejść w miejsce walki, aby za pomocą szybkiego menu podręcznego przejrzeć wszystko co leży na ziemi i podnieść tylko to, co nas interesuje. Zagorzali eksploratorzy też dostali swoje usprawnienia. Po pierwsze za pomocą jednego kliknięcia możemy podświetlić wszystkie postacie, potwory i skrzynie, a po drugie na mapie możemy sprawdzić, czy zwiedziliśmy wszystkie zakamarki, za pomocą specjalnie podświetlanej "mapy dostępności obszaru". Oczywiście działa to tylko na części odkrytej przez gracza. Wszelakie iluzoryczne ściany oraz sekretne drzwi pozostaną nadal tajemnicą, zanim ich nie odkryjemy. Kolejne bardzo znaczne usprawnienie tyczy się SI naszej drużyny. Nie dość, że problem wyszukiwania ścieżek prawie zniknął (niestety nadal zdarzają się sytuacje, gdzie nasi bohaterowie zablokują się o samych siebie i trzeba ich "rozplątać"), to teraz w prosty i przystępny sposób możemy dostosować skrypt ich zachowania do naszego stylu gry. Są tam takie opcje jak samodzielne rzucanie czarów, picie mikstur, styl walki itp. opcji jest sporo. Dla "leni" przygotowano gotowe skrypty dla każdej klasy postaci, a wszystko to włączane i wyłączane jednym kliknięciem myszy. Mniejszych usprawnień jest znacznie więcej, poprawiono interfejs, dodano więcej znaczników na mapach itp.

"Piękny dziś dzień, by umrzeć"

Pora na podsumowanie. Wersja EE od studia Beamdog, to nowa lepsza wersja Baldur's Gate. Poprawiono znaczną część największych mankamentów oryginału, przystosowano całość do nowoczesnych systemów oraz usprawniono, to co dało się usprawnić, a wszystko okraszono nutką nowej zawartości. Jasne, że sporo rzeczy można by było zrobić zupełnie od nowa, jak np tła, modele postaci i wiele, wiele innych. ale czy wtedy nuta nostalgii zakręciła by tak mocno łezkę w moim oku?
Powrót na Wybrzeże Mieczy okazał się wspaniałym wehikułem czasu. Polecam.

PLUSY: "Chcesz mi opowiedzieć historię o królach i kapuście? Proszę…"

+ Dużo usprawnień
+ Nowa zawartość
+ Muzyka
+ Ręcznie malowane tła mają klimat (z odpowiedniej odległości nawet piękne)

MINUSY :"Nieee, panie. Nigdy tu nie było szczurów!"

- Brak kilku polskich dialogów
- Nowa zawartość ma spolszczony tylko tekst
- Postacie nadal się potrafią zaciąć wyszukując drogę

Moja oceana: 9/10
10/10 - Jeśli masz więcej niż 30-ci lat:)


BONUS:
Młodsi gracze tego pewnie nie wiedzą, więc z miłą chęcią przypomnę, że BG było pierwszą grą spolszczoną na polski rynek na taką skalę. Jako nastoletni smarkacz biegałem z wywieszonym językiem po placu budowy wujka, aby zarobić przez wakacje i wydać ciężko zarobione pieniądze na wersję oryginalną tejże gry. Głównym powodem oczywiście była wersja polska podkraszona dobrym hypem ze strony CDP właściwie we wszystkich czasopismach tamtego okresu. Już wtedy byli w tym dobrzy, ale trzeba oddać im, że poza hypem odwalali naprawdę dobry kawał roboty.

Tekst ukazał się równocześnie na: https://steamcommunity.com/id/mg_mat/recommended/228280/

2 5.0

Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył mg-mat/

Dodane: 02.09.2020, zmiany: 04.11.2020


Komentarze:

Małe sprostowanie do recenzji Annelotte vel Shiris. W nowej wersji jest kilka nowych przygód, nowe obszary oraz zadania specjalne związane z nowymi bohaterami które otwierają kolejne nowe obszary. Razem jest aż pięć dość dużych nowych przygód i obszarów w tym dwa dostępne bez konieczności przyłączania nowych towarzyszy. Jeszcze jedno, Pathfinder jest najstarszym systemem nie AD&D :)


[mg-mat @ 08.11.2020, 15:52]

UI w BG2 EE już jest dużo ładniejsze. Aczkolwiek jakoś mało zwracam uwagę na UI. Istotniejsza dla mnie jest nowa zawartość, nowe postacie i generalnie sporo ulepszeń których ten mod nie ma. Dodatkowo oryginał i mody nie jest zgodny z dodatkiem.:) Ale kto co lubi:D


[mg-mat @ 07.09.2020, 19:09]

Ja tam wolę oryginalną jedynkę połączoną z dwójką modem Trilogy. Te całe UI w wersjach enhanced jest brzydkie i nie umywa się do tego ze zwykłej dwójki.


[Gość @ 07.09.2020, 14:24]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?