Final Fantasy XVFinal Fantasy XV Windows Edition |
|
Wydania |
2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2018( Steam) 2019() |
Ogólnie
|
I doczekaliśmy się - kolejna odsłona genialnej serii wyszła na PC. A jeśli poczekacie jeszcze trochę, pogracie sobie w nią dzięki pracy fanów - również po polsku. Obrazki z tejże wersji możecie pooglądać nawet już teraz.
|
Widok
|
TPP
|
Walka
|
czas rzeczywisty z aktywną pauzą
|
Recenzje |
FINAL FANTASY XV dla fanów i tych, którzy grają po raz pierwszy
Tak wita nas najnowsza odsłona jednej z najsłynniejszych serii w gatunku JRPG. Recenzję tę piszę z perspektywy osoby, która ma styczność z serią pierwszy raz i nie nabrała jeszcze estymy do legendarnej marki. Można powiedzieć, że grałem w tę produkcję wolny od ciężaru przeszłości, co pozwoliło mi podejść do rozgrywki bardziej swobodnie, bez wielkich oczekiwań i rozbuchanych nadziei fana. Jedyne czego się obawiałem, to przegadania, które jest częstą przywarą produkcji z kraju kwitnącej wiśni, ale już na wstępie mogę uspokoić, że produkcja ta, uniknęła tego błędu i przegadana nie jest.
Noctis Lucis Caelum i przyjaciele
W grze wcielamy się w 20 letniego księcia Noctisa, który wyrusza w podróż do miasta Altissia. Wszystko po to, aby wziąć ślub z wyrocznią Lunafreyą, co ma scementować pokój pomiędzy królestwem Insomni oraz cesarstwem Niflheim. Towarzyszy mu jego zaprzysiężony ochroniarz Gladiolus, Ignis który jest jego opiekunem i sługą wyznaczonym przez króla jeszcze w czasach dzieciństwa oraz Prompto, przyjaciel z czasów szkolnych. Pomimo, że dwóch z jego towarzyszy, to formalni podwładni, Noctis nie traktuje ich z góry, a wszystkich bardziej łączy przyjaźń, niż formalne tytuły, co gra potrafi pokazać nie raz przy okazji przeżywanych przygód. Zresztą fakt, że mamy do czynienia ze z góry narzuconą drużyną jest bardzo na plus w tej produkcji, bo poza oczywistą przydatnością w walce, towarzysze komentują wszystkie napotkane perypetie i przygody. Bywa też tak, że mają własne problemy w których możemy im pomóc przy okazji biwakowania, czy też noclegów w hotelach. Takie podejście do drużyny sprawia, że gracz czuje prawdziwą więź z każdym jej członkiem, a przygody są bardziej emocjonujące.
Brzemię króla
Historia w grze rozpisana jest na 14 rozdziałów, z czego ponad połowa z tego dzieje się w otwartym świecie. Później gra staje się bardziej liniowa, ale nadal oferuje swego rodzaju wolność, bowiem twórcy zastosowali tutaj ciekawe rozwiązanie w postaci wspomnień do których można swobodnie wracać z zachowaniem przedmiotów i poziomów drużyny. Oznacza to, że spokojnie możemy przejść grę we własnym tempie, a do zadań pobocznych i innych aktywności można wrócić po ukończeniu fabuły głównej lub w jej trakcie. Historia Noctisa należy do gatunku ciężkich opowieści z morałem, która może być trudno przyswajalna dla niektórych osób. Brak przegadania powoduje, że część graczy może nie wychwycić dobrze nakreślonej relacji pomiędzy księciem, a wyrocznią, co może mieć wpływ na mniejszy wydźwięk zakończenia tej historii. Osobiście uważam, że przedstawione jest to wystarczająco, a jedyne luki w fabule, to te tyczące się członków naszej drużyny, które zresztą są intencjonalne, bo każdy członek świty księcia dostał osobny dodatek do ogrania, który świetnie uzupełnia te braki. W kwestii braków fabularnych, to polecam po przejściu pierwszego rozdziału w grze, obejrzeć film "Final Fantasy XV : Gwardia Królewska" oraz mini serial dostępny na YT, który składa się z 5 odcinków o łącznej długości jednej godziny. Materiały te dobrze uzupełnią niektóre wątki oraz nadadzą głębi w relacjach pomiędzy członkami drużyny Noctisa.
Przez świat Regalią
Otwarty świat w FFXV wykreowany jest po mistrzowsku. Wszystko tutaj ma sens, a gracz nie ma poczucia, że ktoś napaćkał mapę w jeden dzień na kolanie. Cechuje go spora różnorodność we florze i faunie, a każdy gatunek napotykanych przeciwników ma swoją naturalną niszę ekologiczną powiązaną nawet z porą dnia i nocy ( Przykładowo wszelakiej maści demony spotkamy tylko nocą). Podobnie jest z siecią dróg oplatającą całą krainę, która jest przemyślana, a wszystkie prowadzą do faktycznych miejsc, które gracz może odwiedzić. Świat gry możemy zwiedzać na nogach oraz Regalią z tym, że początkowo nasz samochód porusza się tylko po drogach. W późniejszej fazie dojdą jeszcze wierzchowce w postaci ptaków Chocobo, własny jacht do podróży morskich oraz ulepszenia dla auta pozwalające zamienić Regalię w auto terenowe, a nawet w samolot! Zarówno ptaki jak i Regalię możemy upiększać zdobywanymi przedmiotami kosmetycznymi, a dodatkowo podróże można sobie urozmaicić kupowaną w sklepach muzyką. Gra posiada imponujący zasób utworów, bo twórcy zdecydowali się wrzucić ścieżki dźwiękowe ze wszystkich części FF od części 1 poczynając! Dobrze czytacie, w grze dostępnych jest ponad 20 płyt z muzyką ze wszystkich części FF oraz kilku spin offów. Można też zakupić odtwarzacz MP3, co pozwoli słuchać muzyki nie tylko w samochodowym radiu, ale też podczas podróży pieszo oraz na wierzchowcach. Nie zapomniano też o szybkiej podróży, a raz odwiedzone miejsce, będzie dla nas szybko dostępne z menu mapy, o ile znajduje się tam parking lub posterunek. Sama mapa jest czytelna oraz przejrzysta z dobrze udokumentowaną legendą i czytelnymi ikonami, jest jednak jeden spory minus, który niemiłosiernie potrafi wkurzać. Ten, kto wpadł na pomysł, aby miejsce zadania nie wyświetlało się na mapie, zanim nie wybierzemy konkretnego z listy, powinien dostać solidnego kopa w jądra:) Ten z pozoru nieistotny szczegół powoduje, że jako gracz mamy utrudnione zadanie podczas czyszczenia mapy, a aby sprawdzić, czy jakaś misja lub polowanie jest w pobliżu nas, to musimy przeklikać całą listę questów. Wiąże się to nie tylko ze skakaniem po mapie jak zając, ale też powoduje, że trudno jest zaplanować sobie trasę tak, aby niepotrzebnie nie wracać w raz odwiedzane miejsca. Mocno irytująca sprawa, do której z czasem idzie sie przyzwyczaić.
Nie samą fabułą żyje człowiek
Jak na otwarty świat przystało w FFXV właściwie od początku jesteśmy zasypywani mnóstwem zadań i aktywności pobocznych. Tutaj niestety się kończą moje peany pochwalne, bo gra mnie w znacznej mierze zawiodła. Większość zadań pobocznych, to przynieś, podaj, pozamiataj w najgorszym wydaniu rodem z RPG Makera, chociaż i tam można zrobić to lepiej. Niestety około 50% zadań w tej grze tak wygląda np. Jedź na farmę i przywieź mi 3 marchewki, ogórki, skórę słonia i co tam jeszcze sobie wymyślicie. Na szczęście jest drugie 50%, które jest już znacznie ciekawsze, a są też perełki w postaci crossowerów z innymi produkcjami, gdzie gra pokazuje jak powinny wyglądać zadania poboczne. Kolejnym generycznym produktem są polowania, których w grze jest naprawdę mnóstwo. Są to zadania polegające na upolowaniu konkretnych bestii, a ich trudność wzrasta wraz z naszym poziomem łowcy. Tutaj akurat generyczność jest mniej odczuwalna, a polowania bywają ciekawe oraz wymagające i byłby dobrym zapychaczem, gdyby nie pozostałe generyczne zadania. Tak czy inaczej trudno piać tu z zachwytu, bo nuda szybko wkrada się w ten pięknie wykreowany świat. Na szczęście sytuację ratują zadania główne oraz podziemia, które trzymają wysoki poziom. Każde podziemie dostępne w grze, to inny ekosystem, mamy tu wulkan, kanały, kopalnię, wieżę demonów i wiele więcej. Brak tu powtórzeń i schematów dzięki czemu każdy dungeon eksploruje się z ciekawością i poczuciem prawdziwej przygody. Oprócz zadań pobocznych, są też inne mini aktywności, z ciekawszych warto wymienić łowienie ryb ( chociaż i tutaj twórcy potrafili zepsuć początkową przyjemność z tej mini-gry, bo w wersji windows edition, gracz od początku otrzymuje najmocniejszy kołowrotek i wędkę, co sprawia, że wyzwanie jest dopiero ciekawe na trudniejszych łowiskach w późniejszej fazie gry, a sklepiki ze sprzętem wędkarskim mają mały sens, bo oferowany przez nie sprzęt jest znacznie słabszy od posiadanego) oraz wyścigi na Chocobo lub terenową regalią po specjalnych torach. W grze jest też automat arcadowy, ale oferowana tam gra jest tak nudna, że nigdy do niej nie wróciłem po pierwszym i jedynym zagraniu ( pierwsze odpalenie, a grałem 30 minut umierając z nudów i nie mogąc zginąć).
Polowanie na demony
Początkowo byłem zawiedziony oferowaną w grze walką. Było tak, bo wybrałem nie wiedzieć czemu tryb akcji, który moim zdaniem do rozgrywki na normalnym poziomie się nie nadaje. Bardzo szybko wkrada się wtedy do walki chaos, a kamera potrafi być zasłaniana przez krzaki, kamienie itp. Na szczęście dość szybko odkryłem, że można przełączyć się na tryb czekania, który polecam włączyć od początku. Walka dzięki aktywnej pauzie zyskuje na głębi taktycznej, można analizować wrogów odkrywając ich słabości oraz spokojnie korzystać z ekwipunku, wydawać rozkazy reszcie drużyny, a w późniejszej fazie nawet przełączać się pomiędzy Noctisem, a resztą, co pozwala łatwiej wyprowadzać wspólne ataki i korzystać w pełni z ich zdolności. Początkowy niesmak szybko zastąpiła satysfakcja ze starć, które w miarę rozwoju naszej drużyny stają się coraz bardziej efektowne, aby w późniejszej fazie gry oferować naprawdę spektakularne walki z potężnymi przeciwnikami. Wpływ na wrażenia z walki ma też spora ilość oręża do wyboru, różne napitki, którymi można wzmocnić drużynę oraz bonusy z żywności spożywanych na kempingach i w restauracjach. Poza całkiem pokaźnym arsenałem broni i wspomagaczy, jest też magia, która tutaj jest w dość uproszczonej formie i składa się tylko z trzech żywiołów, które można ze sobą miksować dodając jako czwarty składnik jakiś katalizator zmieniający działanie czaru. Pomimo prostoty, magia potrafi być potężna, a jej wartość docenią głównie osoby grające na normalnym poziomie, bo dobrze stworzony i użyty czar, potrafi zabrać połowę życia potężnemu wrogowi. Podczas używania magii warto nosić specjalny naszyjnik chroniący drużynę od efektów tejże, inaczej w dość szybki sposób możemy wykończyć całą nasza drożynę jednym, potężnym czarem. Na szczęście naszyjnik takowy posiadamy od początku rozgrywki.
Rozwój godny księcia
W dobrej grze RPG nie może zabraknąć rozwoju postaci. W FFXV ten element został dobrze skrojony na miarę księcia, a gra oferuje rozwój aż do 120 poziomu. Poza zwykłym podnoszeniem poziomu, co zwiększa statystyki naszych postaci z automatu, mamy też szereg drzewek rozwoju w których można wydawać zdobywane punkty umiejętności. Mamy tu drzewko drużynowe, drzewko magii, taktyki, królewskich broni i kilka innych, a wszystkie zdolności kuszą oferowanymi możliwościami. Warto tu zaznaczyć, że punkty umiejętności zdobywamy nie tylko za poziomy, ale też za rożne aktywności w grze, łącznie z podróżowaniem, obozowaniem, mini grami, specjalnymi akcjami itd. Takie rozwiązanie zachęca do eksperymentowania oraz eksploracji świata. Warto jeszcze nadmienić, że każdy z członków drużyny posiada specjalną umiejętność, którą rozwija w miarę postępów w grze. Noctis szlifuje łowienie ryb, Prompto fotografię, Gladious survival, a Ignis gotowanie. Daje to poczucie, że rozwój odbywa się na wielu płaszczyznach, co pozytywnie wpływa na chęci wykonywania nawet tych generycznych zadań rodem z koszmarów każdego fana RPG:). Z ekwipunkiem jest podobnie, bo podczas gry zdobędziemy tonę różnej maści broni oraz przedmiotów. Znaczna część zdobytych skarbów to trofea, które potem można sprzedać w sklepach, ale są też składniki do potraw gotowanych przez Ignisa ( kilkadziesiąt rodzajów!), barwniki dla regali, czy też specjalne przedmioty pozwalające ulepszyć bronie lub samochód. Uniknięto tutaj dysonansu i przykładowo ze zwierząt nie wypadnie nam broń, a każdy gatunek wroga oferuje inne trofea, natomiast zwiedzanie różnych lokacji pozwala znaleźć inne przedmioty specjalnie oraz składniki.
Bajeczna kraina fantasy
Pomimo, że gra ma już 5 lat na karku (Windows Edition), to nie straciła wiele ze swojej widowiskowości, którą można dostosować do współczesnych komputerów, ściągając darmowy dodatek zawierający tekstury 4K. Trzeba jednak się liczyć z tym, że gra w 4K jest mocno pamięciożerna i w moim przypadku wykorzystywała cały ram karty (12GB) oraz ponad 16GB ramu. Samo zużycie karty oraz procesora nie przekraczało natomiast 60-70%, więc jeśli macie mocny sprzęt, to polecam je zainstalować. Gra nie jest może obłędna graficznie, ale potrafi zachwycić kreacją świata oraz przeciwników. Nie można jej też odmówić widowiskowych potyczek oraz różnorodności, są tu góry, bajeczne mosty, wąwozy, małe miasteczka i wiele więcej. Dla przykładu wspomnę pierwsze wpłynięcie do miasta Altissia, to zachwyt sam w sobie. Widać tu sporą ilość pracy włożoną przez twórców, którą docenia się jeszcze bardziej ogrywając dodatki, bo tam można w pełni podziwiać szczegółowość miasta Altissia (dodatek Ignisa) lub Insomnię ( dodatek Ardyna). Z ciekawostek warto dodać, że gracze odkryli iż oba miasta są szczegółowo zaprojektowane jeszcze przed premierą w/w DLC. Twórcy w tej grze nic nie zostawili przypadkowi i gdyby nie te nieszczęsne zadania poboczne, to mieli byśmy do czynienia z jednym z najlepiej zaprojektowanych JRPG.
PODSUMOWANIE:
FF XV jest godnym reprezentantem legendarnej serii, a przynajmniej takie mam odczucia po pierwszym kontakcie z tą marką. Szkoda trochę, że pełny szczegółów i dopracowany świat jest mocno spłycany generycznymi zadaniami, które na pewnym etapie gry potrafią wymęczyć i zanudzić gracza. Na szczęście poza dobrze wykreowanym światem, gra oferuje też ciekawą fabułę główną, dobry rozwój postaci oraz niczego sobie walkę. Świetnie są też zaprojektowane podziemia oraz kilka zadań pobocznych i aktywności wartych uwagi. Ostatecznie plusy znacznie przeważają nad minusami, a jak dodamy do tego rozbudowany post play oraz ciekawie uzupełniające grę główną dodatki, to wyłania się obraz JRPG, którego można z czystym sumieniem polecić każdemu.
PLUSY:
+ Piękny i pełen szczegółów świat
+ Relacje wewnątrz drużyny
+ Dobrze nakreślone postacie poboczne
+ Olbrzymia kolekcja muzyki
+ Dobry rozwój postaci
+ Sporo broni
+ Całkiem przyjemna walka
+ Podziemia
+ Świetne DLC
MINUSY:
- Sporo generycznych zadań nie godnych RPG Makera, a co dopiero takiego hitu ( tragedia )
- Początkowo "zepsuta" mini gra w łowienie
- Nudna mini gra arcade
- Trochę za mało rozbudowana magia
- Zadania wyświetlane na mapie tylko pojedynczo
OCENA: 8,5/10
Długo musieliśmy czekać na pełnoprawną odsłonę serii FF. Gra przeszła produkcyjne piekło i jak to w takich przypadkach bywa, można było oczekiwać słabizny. Spokojnie, tym razem się udało, ale widać gołym okiem zmiany. Czy na lepsze? To zależy od oczekiwań.
Na potrzeby gry utworzono uniwersum rozproszone na różne środki przekazu: gry, filmy oraz książki. Zaangażowany w fabułę gracz będzie nieco poirytowany brakiem pełnej jasności obrazu. Żeby odczuwać pełnię wrażeń opowiadanej historii trzeba zapoznać się przynajmniej z całkiem niezłym filmem "Kingslaive" zrealizowanym w technice CGI. Nie jest to jednak konieczne, można czerpać radość z rozgrywki ignorując fabułę nawet w takim gatunku jak jrpg.
Rozgrywka to otwarty świat. Mam na myśli pełny swobody jeden otwarty teren, a nie półotwarte światy złożone z kilkunastu części połączonych w jeden twór małymi przejściami. Taki rodzaj świata jest rzadkością w grach jrpg. Otwarte światy mają pewien problem do rozwiązania, no bo jak połączyć pełną swobodę z interesującą fabułą. Skyrim postawił na eksplorację, ale miał średnią fabułę i generyczne zadania. Wiedźmin 3 znowuż miał świetne zdania poboczne, ale duży świat wypełnił powtarzalnymi aktywnościami w celu zniwelowania pustki. No i w końcu Elex, zero sandboksowości. FFXV stawia jednak na japońskość, czyli dość pustawy świat, ale oczywiście zapotworzony. Mało jest pytajników, ale dość dużo innych znaczków. Zwykle są to ikonki oznaczające roślinki, minerały czy przedmioty do zebrania. Za bardzo nie ma sensu specjalnie tego zbierać, bo odradzanie tych rzeczy jest dość szybkie, a ciekawy skarby i tak są zwykle nieoznaczone. Zadania poboczne to zwykła żenada, podążaj do wskaźnika i wróć. Podobnie zadania łowcy potworów, za wyjątkiem jednego, gdzie pokazano, że można zrobić to z polotem. Jest za to sporo opcjonalnej zawartości: lochy, bazy, znajdźki (kustomizacja samochodu i chocobo, upgrade broni) oraz sporo minigierek. Możemy się ścigać monster truckiem (jak rozbudujemy samochód) oraz na chocobo. Jest gierka typu pinball oraz łowienie ryb. Te ostatnie jest dość zaawansowane jeśli chodzi o mechanikę. Wybieramy różne rodzaje wędek, linek, kołowrotków oraz dobieramy przynęty do różnych gatunków ryb. Ogólnie jest co robić, aczkolwiek nie każdemu się to może podobać.
Jednak druga połowa gry skupia się na fabule i rezygnuje z otwartego świata na rzecz liniowej rozgrywki w zamkniętych lokacjach. Najwięcej narzekano na jeden z rozdziałów, gdzie akcja skupiona była na pseudoskradaniu bez możliwości normalnej walki. Zostało to jednak poprawione i dopisano alternatywny rozdział, gdzie ten skradankowy etap można przejść inaczej (żeby nie spojlerować).
Walka to również duża zmiana i to tak duża, że FFXV jest już innym gatunkiem: action jrpg. Walczymy (sterujemy) tylko jednym bohaterem, księciem Noctisem, który może używać kilku rodzajów broni białej lub palnej, magii oraz specjalnego królewskiego oręża. Może on zmieniać rodzaj broni w locie do 4-ech sztuk. Noctisowi towarzyszy trzech współtowarzyszy, ale oni nie mogą używać magii, używają jednego rodzaju broni, a ich poczynaniami steruje komputer. Możemy jednak wydawać polecenia wykonania specjalnego ataku poszczególnym członkom drużyny. Jeśli chodzi o walkę bronią to Noctis ma do dyspozycji zwykły atak, unik oraz tzw. warp-strike (teleport połączony z atakiem). Dodatkowo może używać przedmiotów. Żeby atakować wystarczy trzymać przycisk, a Noctis sam podejdzie i zacznie atakować. Jest to koronny zarzut co niektórych, że walka to prosty samograj. Nie jest to prawda, pomimo niskiego poziomu trudności trzeba kombinować, a i wyzwań nie brakuje, tylko trzeba ich poszukać. Walka jest widowiskowa, ale posiada kilka wad: totalny chaos, dziwny system lockowania przeciwników oraz wariująca kamera. Istnieje też tryb Wait Mode, który pauzuje walkę, co wprowadza niby taktyczne elementy.
Magia wymaga szczególnego omówienia, bo to słaby element bitew. Po pierwsze czary trzeba stworzyć miksując elementy trzech żywiołów co już ogranicza ich ilość w porównaniu do reszty gier FF. Dodatkowy katalizator dodaje różne efekty typu leczenie, szybkość, trucizna do głównego ataku opartego na żywiołach. Ilość czarów zależy od ilości posiadanych magicznych flaszek znajdowanych w świecie gry. Najgorszy element to konieczność absorpcji żywiołów z przyobozowych miejscówek, a zwykle nie jest to po drodze. Magia jest potężna, ale też rani naszych towarzyszy i ponowność użycia odnawia się powoli, co predysponuje gracza do porzucenia tego elementu rozgrywki. Istnieją też summony, ale znowuż, to gra decyduje kiedy pojawi się taka opcja i to gra decyduje jaki summon się pojawi.
Co do mechaniki rozwoju postaci, to mamy dość standardowe drzewka, na które wydajemy punkty AP. Drzewka podzielono na kilka rodzajów jak walka, eksploracja, magia i jeszcze parę. Generalnie drzewko jest wspólne dla całej drużyny, ale poszczególne liście mogą dotyczyć poszczególnych postaci. Poza tym dużo elementów gry poddano levelowaniu. Członkowie drużyny awansują na poziomy doświadczenia, każdy z nich podnosi poziom swojego hobby. Noctis jest zapalonym wędkarzem, inny fotografem, kucharzem czy surwiwalowcem. Podobnie levelują ataki specjalne towarzyszy oraz chocobo. Jest tu też pewien element taktyki, bo punkty doświadczenia są zbierane niejako na zapas, by w momencie snu zostały dodane do pełnej puli co pozwala awansować. Miejsce spania uwzględnia współczynnik zwiększający punkty doświadczenia, w hotelach większy od 1. W obozie jest równy 1, ale za to można upichcić sobie jedzenie, które w grze stanowi rodzaj buffa.
Technikalia. Grafika to w zasadzie tip top (jak na rpg oczywiście). Ładny, otwarty świat. Świetne projekty i animacje potworów. Dysproporcja graficzna ważnych postaci i mniej istotnych npc. Ci pierwsi są dopracowani i często widać ich azjatyckie pochodzenie, zaś reszta to proste modele rodem z Elexa. Muzyka jest na wysokim poziomie, a dodatkowo można zebrać soundtracki z innych gier serii i puszczać sobie w samochodzie lub w czasie jazdy na chocobo. Brakowało świetnych filmów CGI, coś tam się przewijało, ale to zbyt mało. Słabo wyglądają przedmioty znajdowane podczas eksploracji, zwykle jest to świecący punkt. Cieszy duży arsenał opcji graficznych i w zasadzie gra działała bez zarzutu za wyjątkiem jednego glitcha objawiającym się migotaniem tekstur. Błąd ten nie występuje na wszystkich konfiguracjach, ale jest dość powszechny, da się go tylko zminimalizować, a na naprawiający patch nie ma co liczyć.
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 09.03.2018, zmiany: 04.03.2023
Komentarze:
Nie "Window", tylko "Windows" :P
[Gość @ 02.02.2019, 22:47]