Brain Lord (SNES)

Brain Lord

Wydania
1994()
1994()
Ogólnie
Action rpg z dużą ilością akcji i niewielką rpg. Doładowano też trochę zagadek logicznych (stąd zapewne tytuł gry) i niezbyt ciekawą grafikę. Jak łatwo przewidzieć - wyszedł niewypał.
Widok
z góry
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
07.06.2006

Brain Lord jest przez większość serwisów klasyfikowana jako action-RPG. I o ile do części "action" nie mam zastrzeżeń (akcji to jest tu nawet aż nadto, dobry refleks mile widziany) o tyle z RPG jest dużo gorzej... mianowicie, o ile postać jest charakteryzowana kilkoma współczynnikami (atak, obrona, hp, mp) to w grze nie ma czegoś takiego jak poziomy doświadczenia - za zabicie przeciwników dostaje się tylko kasę, współczynniki podnoszą tylko znajdowane tu i ówdzie eliksiry. Za to pomagające nam "duszki" (więcej o nich później) doświadczenie jak najbardziej zdobywają.

W intrze widzimy naszego bohatera jako małego chłopca. Jego ojciec właśnie opuszcza dom wyruszając na kolejną wyprawę. Przed wyjściem syn prosi go, żeby jeszcze raz opowiedział mu historię o smokach. Jak się okazuje, już trzecie pokolenie jego rodziny poszukuje smoka. Ich rodzina jest potomkami ludu, dla których dawno temu były one partnerami. Każdy członek tego ludu szukał dla siebie smoka, razem stanowili ogromną siłę. Ludzie ci byli zwani smoczymi wojownikami. Po tych słowach ojciec wychodzi, by nigdy już nie wrócić. Nasz bohater staje się najemnikiem. Pewnego dnia, jego uwagę przykuwa jedno ze zleceń - ktoś poszukuje osoby, która wyruszyłaby do pewnej wieży, w której podobno żyje smok i przyniosła trochę smoczych łusek. Co więcej, jest to ta sama wieża, którą planował odwiedzić jego ojciec. Nasz bohater postanawia oczywiście odnaleźć to miejsce.
Jedna rzecz mnie zainteresowała i rozbawiła w opowiedzianej przez grę historii. Opowieść ta to klasyczne "from zero to hero"- naszym pierwszym zadaniem jest oczyszczenie strychu pewnego domu w mieście ze szczurów, a ostatnim - powstrzymanie przed powrotem potężnego i złego demona, który został wygnany dawno temu... brzmi dosyć znajomo, prawda?

Graficznie gra bynajmniej nie zachwyca. Przypomina mi 7th Sagę (obie gry zostały stworzone przez Enix) co bynajmniej komplementem nie jest. Podziemia prezentują się tak sobie, miasta chyba jeszcze gorzej. Wygląda to tak, jakby grafik miał do dyspozycji tylko kilka kolorów i próbował zrobić z tym coś w miarę sensownego. Chociaż przyznam, że niektóre strefy wyglądają całkiem przyzwoicie - jak lodowy zamek, z taflą lodu iskrzącą się na podłodze. Animacje przeciwników i postaci też są co najwyżej przeciętne, chociaż same potwory narysowane są całkiem przyzwoicie. Ich zróżnicowanie mogłoby być jednak trochę większe - w jednej strefie spotyka się zwykle nie więcej jak trzy typy potworów.
Muzyka jest całkiem przyjemna - przez pierwsze kilka minut. Później robi się nie do wytrzymania. A ponieważ czasem trzeba spędzić na tym samym poziomie z pół godziny, zapętlony fragment muzyczki zaczyna po prostu męczyć. Odgłosy za to są paskudne. Począwszy od dźwięku, który towarzyszy wszystkim pojawiającym się na ekranie napisom (łącznie z opisami przedmiotów, których opisy widzimy zawsze, gdy je wybierzemy) - czyli bardzo często, a na okrzykach uderzanych potworów skończywszy.

Walka toczy się w czasie rzeczywistym i nie bardzo jest się nad czym rozwodzić - po prostu zwyczajne machanie mieczem czy innym żelastwem wsparte kilkoma magicznymi sztuczkami. Mamy kilka typów broni (miecze, topory czy łuki) i widać pewną różnicę w walce poszczególnymi rodzajami. Ważnym elementem ekwipunku są kryształy, w których zamknięte są wspomniane na początku "duszki". Po użyciu takiego kryształu wokół nas zaczyna latać takie małe coś pomagając w walce (strzelając kulami ognia, rozświetlając okolicę, lecząc czy poprawiając obronę - w zależności od użytego kamienia). Z niektórych przeciwników wypadają niebieskie kule doświadczenia, a po zdobyciu ich odpowiedniej ilości duszek awansuje i jego działanie staje się bardziej skuteczne. Rozgrywka sprowadza się do wykoszenia przeciwników, którzy za blisko podeszli, pozbierania skarbów i ruszenia dalej... do momentu wpakowania się w jakiś zestaw ruchomych platform czy zagadkę logiczną.

No właśnie. Gra została nazwana Brain Lord. Trochę więc pomyśleć będzie trzeba, chociaż zagadki zbyt trudne nie są i mózg się nikomu raczej nie przegrzeje. Łamigłówek mamy kilka rodzajów. Począwszy od umieszczania głazów na przyciskach, przez naciskanie owych przycisków w odpowiedniej kolejności (kolejność ta stanowi zwykle rozwiązanie zagadki umieszczonej na plakietce zawieszonej na pobliskiej ścianie), a na skakaniu po ruchomych czy załamujących się platformach kończąc. W tym ostatnim przypadku nie jest sztuką skakać - chociaż czasem wymaga to całkiem sporego refleksu, ale trzeba jeszcze wiedzieć GDZIE skoczyć. Oczywiście w międzyczasie należy szukać kluczy, które otworzą pozamykane na cztery spusty drzwi. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że czasami klucz ukryty jest na czwartym poziomie lochów, a odpowiadające mu drzwi znajdują się na pierwszym - i trzeba przebiec cały ten obszar i je otworzyć, tylko po to, żeby odnaleźć klucz do drzwi znajdujących się na poziomie trzecim czy czwartym. Po kilku takich wycieczkach można mieć naprawdę serdecznie dość.

Poza naszym bohaterem podziemia zwiedzają także inni najemnicy. Nie stanowią oni jednak konkurencji - wręcz przeciwnie, często przekazują ważne informacje, udzielają rad czy rozkładają wewnątrz lochów sklepik.

Ogólnie mówiąc, gra jest co najwyżej przeciętna, zainteresują się nią jedynie osoby naprawdę znudzone, które ukończyły już wszystko co tylko ukończyć można. Cała reszta pewnie ominie ją szerokim łukiem i uruchomi coś, co da im dużo więcej zabawy. Jednym słowem - taśmowo produkowany przeciętniak. Brak systemu rozwoju postaci pogrąża tą produkcję całkowicie - przynajmniej w oczach większości bywalców tego serwisu.

Moja ocena: 2/10


Obrazki z gry:

Dodane: 07.06.2006, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?