Feda: The Emblem of Justice |
|
Wydania |
1994() 2009() |
Ogólnie
|
Strategia turowa - wydana tylko w Japonii, ale wydany został w końcu patch tłumaczący grę na język angielski. Nie ma już więc wymówki żeby w to nie zagrać - zwłaszcza jeśli się jest fanem serii Shining Force.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Zdarzają się okresy, kiedy nawet najlepszym firmom produkującym gry brakuje pomysłów na stworzenie czegoś nowego. Wśród wielu działań mających na celu zażegnanie takiego stanu rzeczy najprostszym wydaje się być po prostu "kradzież" różnorakich rozwiązań od konkurencji. Zawsze jednak pozostaje problem jak to zrobić by nie zostać oskarżonym o plagiat. W tej materii udanym posunięciem może pochwalić się mało znane studio Yanoman, które bazując na stworzonej przez Segę serii Shining Force wprowadziło na rynek własną powielającą tamtejsze pomysły produkcję, a równocześnie wystarczająco odmienną by nie narazić się na proces sądowy. Fakt, że w czasach, gdy piszę tą recenzję takie posunięcie by nie przeszło, lecz w 1994 roku podobne działania nie naruszały widać niczyich interesów. Nim przejdziemy do właściwego opisu napiszę jeszcze tylko, że wspomniana produkcja o tytule FEDA: The Emblem of Justice to typowy tactical-jRPG wydany w połowie poprzedniej dekady na konsolę SNES i oprócz swojego podobieństwa do Shining Soul niczym specjalnie się nie wyróżnia.
Opowieść zaczyna się sztampowo. Po 1000-cu lat okrutnej międzygatunkowej wojny pomiędzy ludźmi a pół-ludźmi tym ostatnim wreszcie udało się stworzyć imperium obejmujące cały świat. Miało ono gwarantować wszystkim zamieszkującym je rasom poszanowanie ich praw, więc trwały pokój wydawał się być na wyciągnięcie ręki. Niestety, skorumpowany rząd zaczął coraz bardziej uciskać obywateli, co oczywiście prowadziło do buntów. Wysyłano więc oddziały wojskowe pacyfikujące niepokorne wsie i miasta. Biorący udział w jednej z takich akcji Brian Stelbart odmawia wykonania rozkazu wymordowania mieszkańców pewnej wioski, więc za niesubordynację trafia do więzienia. Ma jednak trochę szczęścia, ponieważ jego przyjaciel Ain Macdougal pomaga mu w ucieczce. Początkowo celem Briana będzie jedynie zgubienie pościgu, lecz z czasem stanie się przywódcą oddziału walczącego o wolność... Jak widać jest mało oryginalnie, mimo to cała historia została naprawdę ciekawie napisana i zawiera sporo zwrotów akcji. Ciągle towarzyszy nam poczucie zagrożenia oraz niepewność co do dalszych losów. Bohaterowie wprawdzie są schematyczni i raczej nie zapadają w pamięć, lecz każdy z nich ma naprawdę sensowny powód by dołączyć do naszej "armii" a nie tylko "pobudki ideowe". Jak na grę taktyczną element fabularny jest tu nawet dobrze przemyślany.
Oprawa graficzna jak na rok wydania prezentuje się nawet nieźle, chociaż razić może mała różnorodność palety barw. Wszystko jest ukazane w stonowanym kolorach i na tyle szczegółowo na ile było to możliwe. Postacie to jak zwykle dwuwymiarowe sprite'y, obdarzone nawet dość dużą liczbą detali. Scenki podczas potyczek też są bardzo ładne jak na warunki SNESa. Wygląd menusów dla odmiany jest aż nazbyt surowy, a mimo to ich przejrzystość pozostawia wiele do życzenia. Nad intrem twórcy też mogli bardziej popracować, bo jest zbyt rozmazane. O dźwięku i muzyce pisał wiele nie będę, ponieważ nie wyróżnia się niczym szczególnym, a podobne melodie słyszeliśmy już w wielu produkcjach. Najważniejsze jest to, że ścieżka dźwiękowa nie irytuje i da się jej słuchać bez bólu.
Boje z wrogiem rozpoczynamy, gdy napotkamy go na mapie świata, bądź dotrzemy do lokacji wskazanej przez fabułę. Do walki wystawiamy od 10-ciu do maksymalnie 12-stu bohaterów. Każdy z nich ma swoje "pole działania" w obrębie, którego porusza się swobodnie. Ten etap rozgrywki jak żywo przypomina rozwiązania zastosowane w Shining Force bądź późniejszym Arc The Lad, lecz o ile w wymienionych tytułach kolejność ruchu zależała od wartości odpowiednich współczynników tak w Fedzie bitwa przypomina grę w szachy. Najpierw my ruszamy jedną ze swoich jednostek a następnie przeciwnik i tak w kółko. Gdy dochodzi do zwarcia naszego bohatera z wrogą postacią odtwarzana jest scenka bitewna, podobnie jak to miało miejsce w Fire Emblem czy nagminnie już tu wspominanym Shining Force. Na tym etapie nie mamy już żadnej kontroli nad przebiegiem wydarzeń. Zaatakowana nasza bądź wroga jednostka, jeśli ma taką możliwość będzie się bronić bądź kontratakować. Postacie nasze jak i wroga będą się specjalizować w wielu rodzajach rzemiosła wojennego, należy więc poznać wszystkie słabości i zależności między nimi, by sensownie planować strategię. Teren nie ma jakiegoś specjalnego wpływu na przebieg walki. Wadą jest, że zarówno my jak i przeciwnik zaczynamy walkę z przeciwległych krańców mapy, więc dojście do wroga zabiera trochę czasu. Ekwipunek standartowo zakupujemy w sklepach, a ogranicza się on przeważnie do broni oraz jakiegoś dodatkowego przedmiotu. Postać awansuje na nowy poziom gdy zdobędzie 100 EXP, a na jej rozwój nie mamy wpływu. Co jakiś czas wraz z poziomem możemy zdobyć atak specjalny, inna sprawa, że jest ich niewiele.
Pomiędzy kolejnymi walkami możemy "pospacerować" sobie po mapie świata, co jednak nie jest zbyt intuicyjne, dodatkowo musimy uważać na oponentów, wprawdzie widocznych, ale niemożliwych do wyminięcia. Co najwyżej można próbować im uciec. Nie lepiej jest z zakupami w sklepach. Musimy też dbać o odpowiedni poziom "paska moralności" (9 poziomów), jeśli myślimy rekrutacji niektórych bohaterów. Ma on też wpływ na to, jakie zobaczymy zakończenie. Dokładne penetrowanie lokacji nie przynosi wielkich profitów, więc można to sobie na dobrą sprawę darować. Na szczęście podczas przemieszczania się można założyć obóz i zmienić skład oddziału oraz wyleczyć rannych. Niestety procedura wymiany polega na rozmowie z wybranymi postaciami, wydłużając niepotrzebnie czas. W grze oczywiście są subquesty, chociaż grając pierwszy raz trudno określić, co jest misją fabularną a co zadaniem dodatkowym. Ogólnie wszystkich bitew jest ponad 70 wystarczających na około 30 godzin grania. Przeciwnik nie jest inteligentny, ale nadrabia liczebnością. Poziom trudności waha się między niskim a średnim.
Jak już wspomniałem, tytuł ten jest właściwie kopią innej gry. Na szczęście jego jakość wykonania pozwala by wystawić mu ocenę +7/10. Produkcja godna polecenia zwłaszcza fanom serii Shining Force i Fire Emblem. Gra nigdy nie opuściła granic Japonii, ale grupa fanów wypuściła angielską łatkę pozwalającą na w miarę bezbolesne obcowanie z tą produkcją. Oto przykład jak można ukraść czyjś pomysł, zarobić na nim i nie ponieść żadnych konsekwencji karnych. W każdym razie tytuł ten, chociaż poprawny i pozbawiony większych wad nie jest produkcją typu "musisz zagrać".
Obrazki z gry:
Dodane: 24.12.2005, zmiany: 14.12.2013