Eternal Sonata

Trusty Bell: Chopin no Yume (JAP)
Wydania
2007()
2007()
Ogólnie
Edukacyjne (tak!) rpg z Fryderykiem Chopinem wykrzykującym podczas ataku "Orzeł Biały"... Tak, tylko Japończycy mogli coś takiego stworzyć...
Widok
tpp
Walka
fazówka
Recenzje
Mroczna Sarna
07.10.2017

Naprawdę rzadko się zdarza, by w branży gier - a już w szczególności gier z Kraju Kwitnącej Wiśni - istniały jakieś polskie akcenty. Tym razem Japończycy "przywalili z grubej rury", rzekłbym nawet - z armaty. Jak powszechnie wiadomo, w kraju tym bardzo spopularyzowana jest muzyka naszego najsłynniejszego polskiego kompozytora - Fryderyka Szopena. Nikt chyba poważnie nie myślał o tym, że można by zrobić grę z wybitnym pianistą w roli głównej... a jednak - stało się. Hiroya Hatsushiba zainspirowany muzyką Polaka stworzył grę, którą mam przyjemność zrecenzować (w wersji na konsolę Xbox360) - "Eternal Sonata".

Rzecz dzieje się w ostatnich godzinach życia głównego bohatera, którym jest - a jakże - sam Fryderyk. W gorączce wywołanej śmiertelną wówczas chorobą, przenosi się on do wyimaginowanego świata, w którym spotyka nieznane dotąd sobie postacie. Wraz z nimi przemierza krainy pełne dziwacznych stworów, początkowo świadom faktu, iż jest w świecie nierealnym, z upływem czasu zaczyna się wahać. Gdzie jest realny świat, a gdzie fantazja? Jaki będzie finał tej opowieści? Tego Wam zdradzić nie mogę, aczkolwiek będziecie trochę zaskoczeni.

"Eternal Sonata" jest liniowym RPG, który powstał jako time exclusive dla konsoli Xbox 360. W czasie gdy piszę te słowa, tytuł jest już dostępny także dla graczy posiadających Playstation 3. Jeżeli chodzi o różnice, jest ich kilka - w wersji PS3 zaimplementowano dwie nowe postacie grywalne - są to Crescendo i Serenade, którzy we wcześniejszej wersji byli bohaterami niezależnymi. Dodano także kilka nowych poziomów (gra w wersji Xboxowej jest niezmiernie krótka). Dla łowców osiągnięć - niestety, w wersji PS3 nie znajdziecie zaimplementowanego systemu trofeów, są natomiast achievementy w wersji Xbox 360.

Gra sama w sobie jest dość niezwykła - wszelkie imiona, nazwy miast, a nawet broni, czy też naszych wrogów - mają związek z muzyką. Wystarczy popatrzeć na imiona kilku z bohaterów - Beat, Polka, Jazz, tudzież nazewnictwo miast - Ritardando, Baroque. Jako ciekawostkę podam, że nazwy poszczególnych rozdziałów gry twórcy zaczerpnęli z dzieł Szopena (przykładowo chapter 2 "Revolution" pochodzi od Etiudy Rewolucyjnej). Na plus tej pozycji zaliczam umiejętnie wplecione informacje z życia naszego kompozytora - w trakcie rozgrywki będziemy mieli okazję dowiedzieć się dlaczego Fryderyk emigrował z rodzinnego kraju i jakie emocje nim targały. Wszystko to okraszone pięknymi zdjęciami Warszawy oraz krajobrazów różnych zakątków Polski . Niejednemu rodakowi łezka się w oku zakręci, gdy zobaczy obrazy przedstawiające nasze rodzime strony, które zobaczą też miliony graczy na całym świecie, a wszystko to dzięki twórcom gry, z jakże odległej przecież - Japonii.

Słów kilka o systemie rozgrywki. Eternal Sonata jest liniowym (aż do bólu) jRPG z dosyć ciekawie zmodyfikowanym schematem walki. Początkowo gra wydaje nam się przesadnie prosta i banalna, jednak w miarę upływu czasu (i wzrostu doświadczenia bohaterów) twórcy gry zaserwowali nam pewną niespodziankę. Chodzi mi mianowicie o tak zwane "party level". Parametr ten podnosi się z czasem, co owocuje różnymi bonusami, ale i nie tylko. W dalszym etapie, gra zaczyna wymagać od nas większego refleksu i skupienia. Pojawiają się echo chains (rewelacyjny patent), skracany jest czas na podjęcie ruchu podczas walki... Dzięki takiemu zabiegowi gra staje się ciekawsza. Jeszcze kilka słów o tajemniczych echo chains - po uzyskaniu odpowiedniego poziomu drużyny (a nie pojedynczego bohatera) na ekranie telewizora możemy zauważyć kolorowe gwiazdki po każdym uderzeniu. Im więcej uderzeń, tym mocniejsze echo. Maksymalna wartość to 32 echo chains i powiem Wam, że często jest tak, iż warto poczekać chwilę by zgromadzić sobie tą wartość - po jej uzyskaniu drastycznie wzrasta siła uderzenia naszego bohatera, w szczególności jego ataków specjalnych. Ataki te, od momentu uzyskania wartości echa "24" możemy łączyć z pozostałymi postaciami, uzyskując w ten sposób efektowne (a zarazem efektywne) comba. Wraz z wyuczonymi kontratakami będzie to zasadnicza siła naszej grupy.

Innym ciekawym patentem jest transformacja przeciwników, w zależności od oświetlenia panującego na polu walki. W zależności od tego, możemy walczyć z relatywnie słabym przeciwnikiem, tak, by po chwili zmienił się w sprawiające nie lada problem monstrum. Od oświetlenia będzie zależała jeszcze jedna ważna kwestia - mianowicie rodzaj ataku, który nasz bohater wykona. Wszelkie ruchy mają swoje odpowiedniki jako "dark" oraz "light", o czym trzeba będzie pamiętać w trakcie walki przez cały czas (szczególnie, jeżeli będziemy chcieli się uleczać).

W tym momencie należałoby wspomnieć o grafice. Tutaj zapewne będzie ona punktem spornym. Gra jest bardzo kolorowa, momentami chyba nawet za bardzo. Nasuwa to skojarzenia, iż jest to pozycja dedykowana dla najmłodszego pokolenia graczy, co jest oczywistym błędem. Postacie oraz lokacje są przepiękne i nie można tutaj twórcom zbyt wiele zarzucić. Efekty ataków specjalnych i cutscenek również wyglądają imponująco, a chyba największe wrażenie wywierają umiejętnie wplecione zdjęcia ze świata rzeczywistego Fryderyka. Mimo wszystko wielu graczy będzie uważało, że programiści powinni postawić na "poważniejszą" grafikę - osobiście, owa "cukierkowość" nie przeszkadzała mi w trakcie zabawy.

Muzyka w grze. Cóż... tutaj, nawet najwięksi malkontenci powinni być zadowoleni. No bo jakże krytykować nazwiska, które pojawiają się w tej produkcji? Za ścieżkę dźwiękową i aranżacje utworów odpowiedzialny jest Motoi Sakuraba - ikona serii, takich jak Star Ocean i Valkyrie Profile. W grze usłyszymy najsłynniejsze kompozycje Fryderyka Szopena, które wykonuje inny sławny pianista - Stanisław Bunin. Te trzy nazwiska mówią chyba same za siebie. Sakuraba podołał zadaniu i stworzył niesamowitą ucztę dla uszu, mieszając klasyczne kompozycje z własnymi pomysłami. Soundtrack w "Eternal Sonata" zasługuje na najwyższą notę - brawa dla Japończyków.

Pora na podsumowanie. Eternal Sonata jest pozycją wyjątkową i myślę, że powinien sięgnąć po nią każdy polski gracz, lubujący się w jRPG, posiadający konsolę najnowszej generacji. Polskie akcenty są tu wszechobecne (chociażby atak specjalny Fryderyka, nazwany... "Orzeł Biały"). Dla wielu będzie to też lekcja historii - podczas przerywników możemy dowiedzieć się naprawdę wielu faktów z życia Szopena i sytuacji Polski w XIX wieku. To do czego można się przyczepić, to długość gry. Za pierwszym razem wydłużają go przerywniki z informacjami, niestety, przechodząc grę po raz kolejny, omijając wszelkiego rodzaju wstawki - możemy zauważyć, iż czas spędzony przy tej pozycji jest relatywnie krótki. Reasumując - jeżeli nie zraża Was cukierkowa grafika i liniowość - sięgajcie po ten tytuł, bo... po prostu warto. Tym bardziej, że możemy udowodnić po raz kolejny, iż gry mogą nie tylko przynosić frajdę, ale też uczyć. W tym wypadku - oprócz języka angielskiego - również historii.

Plusy:

+ ciekawe podejście do fabuły
+ gra z wieloma polskimi akcentami
+ epicka muzyka

Minusy:

- stosunkowo krótki czas zabawy
- dla wyjadaczy jrpgowych może okazać się zbyt łatwa

Moja ocena: 9/10


Uncle Mroowa
30.11.2008

Wiele razy słyszałem od osób, które wyjeżdżały do Japonii, bądź mieli kontakt z jej mieszkańcami, iż Polacy najczęściej w Kraju Kwitnącej Wiśni są zagadywani o twórczość Fryderyka Chopina. Wynika z tego często bardzo wiele zabawnych sytuacji, bo nie każdy Polak jest kompetentny do dyskusji o dziełach wielkiego kompozytora. Tak czy siak, miłość Japończyków do rodzimego pianisty jest dalece większa niż w naszym ojczystym kraju. Kto by pomyślał, że twórcy gier uważają iż jest ona nadal zbyt mała? Tak właśnie powstała gra Eternal Sonata.

Fryderyk Chopin umiera w pałacu Vendôme. Tuż przy jego łożu śmierci zbierają się bliscy, by wraz z lekarzem czuwać nad nim. Po chwilach bólu i cierpienia twarz muzyka rozjaśnia się, wydając z siebie wyraz ukojenia i spokoju. Lekarz mówi, że ludzie czasami w takich chwilach śnią wszystkie swoje szczęśliwe chwile. Uwaga była uznana za niegrzeczną i medyk został natychmiast zmuszony do przeproszenia za nią. W istocie jednak, kompozytor faktycznie śnił. Został przeniesiony w fantastyczny świat, który miał być wytworem jego umysłu. Świat ów, okazał się jednak dla niego zbyt realistyczny - nasz bohater stracił w nim pewność, czy to co widzi jest realne - w której z rzeczywistości istnieje naprawdę.

Mała dziewczynka imieniem Polka (nomen omen), która zwykła często ubierać biało-czerwony strój, sprzedaje zioła lecznicze na rynku w kolorowym, nadmorskim mieście zwanym Ritardando. Niestety, interes nie idzie już tak jak dawniej, gdyż władca krainy, hrabia Forte w rzekomej trosce o swoich obywateli całkowicie zarzucił pobieranie podatków z lekarstw, których skład oparty jest na minerałach. Ogromna różnica ceny sprawiła, iż biedna Polka żyje teraz na granicy ubóstwa. Nagle tuż przed jej stragan wyskoczył zataczający się z bólu człowiek. Gdy zobaczyła na ulicy umierającą osobę, wyleczyła ją natychmiast czarami, lecz to jeszcze bardziej pogorszyło całą sytuację. W tym świecie każdy, kto potrafi rzucać czary jest śmiertelnie chory i wszyscy wiedzą, że jego czas jest już policzony. Krąży też plotka, iż osoba rzucająca czar może zarazić swoją nieuleczalną chorobą wszystkich w pobliżu których się znajduje. W tym samym mieście dwóch rozrabiaków, Beat i jego starszy brat Allegretto kradną zbyt drogi chleb dla biednych sierot, które mieszkają w podziemiach. W czasie naszych przygód poznamy także naród zniewolony - Andantino. Przywódcy ruchu oporu - Jazz, Claves i Falsetto walczą o swoją niepodległość z bezwzględnym i okrutnym hrabią Forte. Ich starania wspiera Książe Crescendo który, by uniknąć wojny z hrabią, będzie musiał dokonać pewnego dramatycznego wyboru. Losy wszystkich bohaterów splecie jedna, wyjątkowa postać. Jest nim zagubiony muzyk, pianista, kompozytor, który próbując odnaleźć się w nowym świecie, wędruje, poznaje nowych przyjaciół, wspomina starych, tak jak i swoją ojczyznę, którą zostawił w innym świecie.

Miłość i szacunek autorów gry dla wielkiego kompozytora jest wręcz wzruszająca. Jak pewnie zauważyliście już, większość występujących nazw własnych w grze to terminy muzyczne. Polka chodzi w biało-czerwonym stroju, przypominającym trochę mangową wersję Mazowsza; Beat posługuje się strzelbą wyglądającą jak flet, a rękojeść monstrualnego miecza Jazz'a przypomina saksofon. Wszystkie wydarzenia w grze to alegoryczne przedstawienie fragmentu życia Chopina: w buntownikach z Andantino możemy dopatrywać się powstańców listopadowych, a jedna z postaci będzie zmuszona do emigracji, tak jak sam Chopin. W menu i ekranie statystyk wszędzie potrafimy odnaleźć jakieś nawiązania do muzyki. Ale i na tym się nie kończy.

Każdy rozdział gry jest zakończony krótkim tekstem opisującym jakiś fragment życia Fryderyka Chopina, opatrzonym jego muzyką (w niesamowitej aranżacji Stanisława Bunina) i zdjęciami Warszawy, Austrii, Paryża czy Żelazowej Woli, każdym z miejsc, jakie miało dla naszego rodaka jakieś znaczenie. Możemy dowiedzieć się o tragicznym nieszczęściu Powstania Listopadowego i o polskich emigrantach, którzy zalali ulice Paryża w XIX wieku. Możemy się dowiedzieć kim były dla niego takie kobiety jak George Sand albo Konstancja Kłodkowska albo który ze swoich utworów Chopin uważa za najbardziej udany, a który za największy swój błąd. Wiedza twórców jest zadziwiająca i prawdę mówiąc, z gry można więcej się dowiedzieć o życiu i twórczości Chopina (jak i o tle historycznym) niż z tego, co wynika z programu szkoły średniej.

Jeśli miałbym jakoś zaklasyfikować czym dokładnie jest Eternal Sonata, powiedziałbym, że to edukacyjny jRPG. Taka gra mogła powstać tylko i wyłącznie w Japonii; Wiele ludzi, gdy usłyszeli o tym tytule wzruszyło ramionami lub stwierdziło "jakaś głupota". Jest to dość krzywdzące. Po pierwsze, Japończykom udało się stworzyć grę, która jest atrakcyjna jako gra, a przy tym posiada pewne walory poznawcze - co jest dość rzadkie. Problem z grami edukacyjnymi polega zasadniczo na tym, iż często reguła "bawiąc-uczy" przechyla się w jedną stronę (pozbawiając grę faktycznych walorów poznawczych), lub drugą (czyniąc ją nudnym quizem).

Niestety, muzyka Chopina nie jest do końca muzyką ilustracyjną, tak więc soundtrack gry obejmuje także muzykę walki, a także wiele innych tracków określonych lokacji, które pomimo tego, iż nie są już skomponowane przez jednego z bohaterów gry, jednak stoją na bardzo wysokim poziomie, a także widać w nich olbrzymie wpływy twórczości Polaka. Muszę przyznać, że nie zdarzyło mi się, żebym był nią znudzony. Tak naprawdę jednak, utwory te są dość nijakie - nie trafił się żaden motyw, który potrafiłbym zanucić po odłożeniu gry na bok.

Grafika to silnie mangowy cell-shading, co dla wielu może być decyzją dość kontrowersyjną. Sam Chopin ubrany jest w dość stereotypowy, mocno karykaturalny sposób (te wielkie rękawy, ogromny cylinder etc). Niektóre lokacje zapełnione są ogromną ilością obiektów, inne niestety zostawione zostały niemal puste. Istnieje też wielki problem z "dungeonami" (tutaj umownie- czasami jest to piracki statek, innym razem klimatyczny cmentarz), których jest naprawdę dużo. Każdy z nich został zbudowany z charakterystycznych tylko dla siebie elementów, które nie powtarzają się w innych lokacjach. Jednakże kiedy mamy do czynienia z labiryntami, w których ciągle widzimy te same rzeczy, półki, podłogę i w których nie ma żadnych praktycznie elementów charakterystycznych, które służyłyby nam za jakieś punkty orientacyjne, kończymy błądząc w kółko, walcząc cały czas z tymi samymi przeciwnikami.

Ogromnym plusem produkcji jest świetnie nagrany japoński voice-acting, w którym występują same gwiazdy "seiyuu", czyli dubbingu anime. W Kwestiach Polki natychmiast poznamy Ayę Hirano, znaną z flagowych ról w takich anime jak "Melancholy of Suzumiya Haruhi" (w roli tytułowej) albo "Lucky Star" (w roli dziewczyny-gracza, Konaty). Trzeba przyznać że autorzy pozwolili sobie tutaj na kilka smaczków dla potencjalnej polskiej widowni. Gdy Beat pyta naszego głównego bohatera o jego dziwne imię, ten odpowiada z wyraźnym polskim akcentem, nie zająknąwszy się ani odrobinę "Fryderyk Franciszek Chopin". Zresztą nasz kompozytor posiada czar, który zdobywa się około 30 lvl, który nazywał się "Orzeł Biały". I naprawdę, trzeba zobaczyć w akcji kompozytora, który w ferworze ataku wykrzykuję tę nazwą. Tak jak poprzedni - zupełnie, jakby to powiedział Polak. Bardzo kiepsko wychodzi przy tym angielski voice-acting, do którego głosy zostały wybrane naprawdę mało interesujące i raczej blade. W przeciwieństwie do japońskich aktorów, Amerykanie brzmią drętwo i nienaturalnie, pozbawiając niestety gry tych kilku smaczków wymienionych wyżej. Na szczęście, w opcjach możemy ustawić wersję kinową gry (japoński dubbing + napisy).

System walki został zaprojektowany naprawdę ciekawie, bo zmienia się w czasie gry. Na samym początku przeżyłem szok - przypominał mi niektóre stare gry cRPG, takie jak Temple od Elemental Evil. Tak samo jak tam, mamy do dyspozycji pasek akcji, który zużywamy na określone działania. Z czasem, walka robi się coraz bardziej dynamiczna, zmieniając pasek akcji w pasek czasu, czyniąc walkę w grze podobną do serii "Tales of...". Jeśli ktoś jednak preferuje walkę bardziej taktyczną, może cały czas ustawić w opcjach poziom walki na ten pierwszy. Niestety omijają nas takie dodatki jak możliwość kontrataku w czasie tury przeciwnika.

Pod względem bardziej RPG, to znaczy współczynników, Eternal Sonata wypada niestety blado. Każda postać jest opisana zaledwie kilkoma najbardziej ogranymi statystykami, takimi jak obrona albo atak. W zamian za to gracz jest nagrodzony naprawdę dużą ilością czarów i specjalnych ataków. Każda z postaci posiada własne, unikalne, podzielone na dwa rodzaje: te używane w cieniu i te w świetle. Niektóre potwory wchodząc do sfer oświetlonych zmieniają swój kształt stając się bardziej podatne na te, czy inne ataki. Jeśli chodzi o inwentarz... Każda postać ma własną unikalną broń, co czyni grę nieco ubogą. Jedynie zbroje mogą być noszone przez kilkoro postaci, ale i tutaj autorzy nie wykazali się specjalną inwencją.

Podsumowując, Eternal Sonata jest grą, która pomimo wszystkich swoich kontrowersji i niejasności zdołała zachować poziom. Jest to RPG naprawdę warty poświęconego czasu i jest to najlepsza gra edukacyjna wszech czasów. Gdybym nie był Polakiem, a Chopin był mi obojętny dałbym grze ocenę 4. Jednakże, za odwagę poruszenia tego tematu i okazanie szacunku, a także podłechtanie mojego małego patriotyzmu, podwyższam grze ocenę o jedno oczko, dając jej najwyższą notę. Gra jest małym przełomem i właśnie dlatego uważam, że powinny jej być wybaczone jej małe błędy i przewinienia. Na dodatek, to świetna okazja podszkolenia się trochę w wiedzy o muzyce klasycznej w przystępny i przyjemny sposób. Uwierzcie, to naprawdę działa.

Moja ocena: 5/5

 

2 5.0

Obrazki z gry:

Dodane: 02.12.2008, zmiany: 07.10.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?