Star Command (Android)

Star Command

Wydania
2013()
Ogólnie
Komórkowy klon FTL.
Recenzje
Rankin Ryukenden
27.10.2013

FTL: Faster Than Light był być może pierwszym growym sukcesem Kickstartera. Unikatowy miks losowo generowanej treści z bitwami graniczącymi z łamigłówkami okazał się być niespodziewanym hitem. Czy samodzielnie utworzy nowy gatunek gier - dopiero się okaże, na razie możemy zagrać w Star Command, grę, która wydaje się być bardzo zainspirowana FTL - ale na kopiowaniu FTL na całe szczęście nie poprzestaje.

Dawno, dawno temu, w odl- wróć, nie ten serial.
Kosmos, ostatnie pogranicze... Świeżo upieczony kapitan ziemskiego Gwiezdnego Dowództwa dostaje we swoje władanie goły statek, który musi oprawić w załogę, bronie i sprzęt. Po wykonaniu paru prostych misji, sprawy znacznie się komplikują i... Cóż, gigantycznych zwrotów fabularnych nie będzie, za to będzie zwiedzanie galaktyki, negocjacje i bitwy z wrażymi statkami (i nie tylko). Najważniejszy jest taki Star Trekowy klimat, ciężko określić, czy bardziej Kirkowy, czy Picardowy, ale każda kolejna lokacja jest niczym wykrojona z odcinka legendarnego serialu, często jeszcze doprawiona dość lekkim poczuciem humoru. Dla mnie bomba.

Jak przedstawia się rozgrywka Star Command? Gracz lata od planety do planety, od "galaktyki" do "galaktyki" wedle własnego uznania. Wszędzie jest coś do zrobienia - a to Mrówkorianie kogoś zjadają, a to aktywują się tajmnicze ruiny, a w tym wszystkim nasz dzielny kapitan ładuje się w tarapaty. Zazwyczaj można najpierw ponegocjować (klasyczne "answer hail"), może nawet coś ugrać, z rzadka zupełnie ominąć konflikt, a następnie następuje sedno gry - bitwa. W najbardziej standardowej postaci statek gracza ostrzeliwuje się ze statkiem przeciwnika - walki są zawsze 1 na 1 - ale często występują najróżniejsze urozmaicenia - a to trzeba odeprzeć wielki abordaż, a to niespodziewany ostrzał podpalił pół statku, a to trzeba przetrwać, aż silniki zostaną naprawione. Kluczem do sukcesu jest oczywiście skuteczne żonglowanie dostępną załogą - gracza uratuje właściwe zrównoważenie obsługi stacji i zajmowania się problemami na pokładzie własnego pojazdu. W miarę ciekawym pomysłem, biorąc pod uwagę iosowo-androidowe korzenie gry, są minigierki pojawiające się przy ostrzale, a których powodzenie dyktuje skuteczność ataku; choć generalnie nie przepadam za wszelakimi QTE, tu stukało mi się przyjemnie, szczególnie z działa maszynowego.

Twierdzą gracza jest jego statek i jego załoga. Wyboru statku dokonuje się na początku gry i później zmienić go nie można, co najwyżej rozbudować, ale wybór - poza jedną opcją - jest raczej kosmetyczny. Na obecną chwilę bowiem dostępne są 3 statki średnie i 1 mały - mały oczywiście ma mniej miejsca na rozbudowę, ale wszystkie trzy średnie modele różnią się w praktyce tylko rozłożeniem pomieszczeń do rozbudowy. Na początku statek jest pusty, zawiera tylko mostek i silnik, a załogą jest tylko sam utworzony przez gracza kapitan - zaraz na początku gry gracz dostaje kilka tokenów ("waluta" Star Command) na budowę podstawowej broni i maszynerii, a także wynajęcie załogi. Załoga, aby skutecznie działała, musi być przypisana do wybudowanego stanowiska, przypisanie, poza oczywistą obsługą maszynerii, aktywuje też umiejętności postaci: załoga przypisana do pomieszczeń czerwonych może ostrzeliwać wrogów inwadujących pokład statku, załoganci niebiescy leczą innych członków załogi, żółty crew wreszcie gasi pożary, łatuje kadłub (ostrożnie, bo próżnia może w mgnieniu oka wyssać nieuważnego mechanika) i naprawia uszkodzoną maszynerię. O śmierć członka załogi czasem bardzo łatwo, ale jeśli nie był to kapitan, gra toczy się dalej, choć czasem utrata doświadczonego i wyćwiczonego załoganta może boleć. System działa całkiem sprawnie, choć micromanagement czasem daje się we znaki - gra owszem, pauzuje, ale tylko po wybraniu określonego załoganata, przez co ogarnianie większego chaosu na pokładzie przypomina wystukiwanie na fortepianie dość żwawego utworu. Sprawę trochę też utrudnia zoom, który - przynajmniej na tablecie - ma cztery ustawienia: za duży, dość duży, dość mały, oraz o wiele za mały. Nie jest jednak strasznie, a autorzy mają w zanadrzu kilka pomysłów na usprawnienie sytuacji.

Od strony graficznej gra prezentuje się dobrze. Rzut izometryczny z pixel artem jest niezbyt pionierskim wyborem, ale dzięki zastosowaniu żywej palety barw i wszystko jest czytelne i nawet... ładne. Muzyka zaś jest dopasowana do sytuacji i stylu gry (space opera!)

Tyle zachwalania gry - pora na jej niedociągnięcia. Wspominałem już o micromanadżemencie - to jest chyba największy problem gry. Innym jest zaś jej... objętość. Nie jest to może gra na jedno posiedzenie, ale koniec i tak nadchodzi niespodziewanie szybko. Wiele lokacji pozostaje zablokowanych, jedynie zaznaczonych na mapie a i w paru miejscach obecne są placeholdery w stylu "ciąg dalszy w przyszłej wersji gry". Jest niby newgame+, pozwalający na granie na wyższym poziomie trudności, a także zmianę statku, ale to nie to samo, szczególnie, gdy się pamięta o innych sygnałach brakującego contentu. Gra zresztą dość na standardowym poziomie trudności niespodziewanie przechodzi z "wymagająca" na "prościutka" i różne niespodziewajki, którymi potem ciska w gracza gra, zostają sprawnie rozbrajane.

Podsumowując - Star Command jest bardzo dobrą grą. Posiada pewne dobre niedociągnięcia, które twórcy mają z czasem łatać, co uczyni ją jeszcze lepszą. Sam grę załapałem w humble bundle, ale chyba warto ją kupić za pełną (3 dolary?) cenę - jest to prawdopodobnie rzecz najbliższa Star Trek: The Videogame, jaką dostaniemy przez pewnie długi czas.


Obrazki z gry:

Dodane: 28.10.2013, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?