Golden SunOugon no Taiyou (JAP) |
|
Wydania |
2001() 2001() 2006() |
Ogólnie
|
2001, wreszcie rpg, które pojawiło się tylko na tą konsolkę, czyli coś oryginalnego! Sama gra jest bardzo dobra i zdecydowanie przoduje wśród swoich rpg-owych braci na GBA. Trzeba w to zagrać!
|
Widok
|
Izometr, niezła grafika.
|
Walka
|
Turówka, kolejność uzależniona od szybkości postaci.
|
Recenzje |
Tytułem wstępu
Golden Sun pojawił się na Game Boyu Advance w 2001 roku i był chyba
pierwszym prawdziwym RPGiem na tej kieszonsolce. Gracze spragnieni tego
rodzaju tytułów od razu rzucili się na niego i z miejsca zyskał on
grono zagorzałych fanów. Czy stało się tak tylko ze względu braku
konkurencji (w tym samym okresie pojawił się jedynie remake pierwszego
Breath of Fire)? Czy też gra rzeczywiście na taką popularność w pełni
zasługiwała? Na te pytania postaram się poniżej odpowiedzieć, patrząc
na Golden Suna z perspektywy dość sporego okresu czasu.
Opowieść się rozpoczyna...
... W małej, odciętej od świata wiosce Vale, w dniu katastrofy, którą
jej mieszkańcy pamiętać będą jeszcze długo. Wulkan, o stóp którego jest
położona, bez żadnego ostrzeżenia zaczął wyrzucać z siebie wielkie
kawałki kawałki skał. Głównego bohatera tej historii, Isaaca, poznajemy
w momencie, gdy jest wyciągany z łóżka przez matkę. Zaraz po
wybięgnieciu z domu jesteśmy świadkami tego, jak część mieszkańców
wioski stara się zatrzymać wielki głaz przy pomocy Psynergii - mocy
psychicznych na kształt magii. Po krótkiej podróży przez ogarniętą
paniką wioskę, poznajemy dwójkę nowych bohaterów, Gareta i Jennę. Całe
to wprowadzenie kończy się tragicznie - głaz spada na wioskę, ginie
kilka osób, w tym ojciec Isaaca oraz brat Jenny, Felix. Isaac i Garet
zostają zaś obici do nieprzytomności przez dwójkę tajemniczych
przybyszów, którzy najwyraźniej mieli jakiś związek z katastrofą, jaka
dotknęła Vale.
Mija kilka lat. Isaac i Garet pilnie uczą się Psynergii pod okiem
wiekowego uczonego, Kradena. Ten namawia ich na wyprawę do wnętrza
świątyni pilnowanej przez kapłanów z Vale. Tam zaś... Nie, wystarczy,
więcej nie zdradzę. Powiem jeszcze tylko tyle, że nasi bohaterowie w
świątyni nieźle namieszają, czego efektem będzie porwanie Jenny i
Kradena oraz uwolnienie potężnych sił. By wszystko naprawić, Isaac i
Garet ruszą w wielką wyprawę po świecie, poznają nowych przyjaciół,
stoczą masę walk i odwiedzą masę ciekawych miejsc. Fabuła jest naprawdę
interesująca i wciągająca. Ponadto dobrym pomysłem było to, że nasi
protegowani nie stają się jakimiś arcypotężnymi herosami. Owszem, rosną
w siłę, ale ciągle pozostają zwykłymi ludźmi, których otaczają siły o
wiele potężniejsze od nich samych.
Niestety, fabuła urywa się bez ostrzeżenia w momencie, gdy wydaje się,
że znajdujemy się dopiero na półmetku przygody. Historia jest co prawda
bezpośrednio kontynuowana w drugiej części Golden Suna, jednak mimo
wszystko odczuwa się pewien niedosyt.
Bijemy i czarujemy
System walki zaprezentowany w Golden Sunie to bitwy z klasycznym
podziałem na tury. Kamera umiejscowiona jest jakby trochę z boku za
naszymi postaciami, dosyć często jednak robi zbliżenia. Wydajemy
rozkazy wszystkim bohaterom i obserwujemy poczynania ich i
przeciwników, w kolejności zależnej od inicjatywy. Jedynym mankamentem
jest to, że jeżeli np. dwie postacie mają atakować jednego przeciwnika,
a już pierwsza go zabije, to druga zamiast atakować kolejnego wroga,
przechodzi do obrony. Początkowo jest to denerwujące, da się jednak do
takiego rozwiązania przyzwyczaić.
Osobną kwestią jest system Psynergii, ściśle powiązany z obecnością
Djinnów. Są to stworzenia związane z jednym z żywiołów: ogniem, ziemią,
wodą lub powietrzem. W czasie gry znajdujemy ich 28. Każdego Djinna
można "podłączyć" do dowolnej postaci w trybie pasywnym (nie daje
prawie nic, ale o tym za chwilę) lub aktywnym. Ten drugi umożliwia
lekkie podniesienie statystyk postaci oraz udostępnia mu nowe zaklęcia.
Konfiguracje przyłączonych Djinnów wpływają zarówno na rodzaje
dostępnych czarów, jak również na klasę postaci.
Djinny można również używać w czasie bitew. Dzięki specjalnej komendzie
odłączamy Djinna, wywołując jednocześnie jakiś efekt (zadanie obrażeń
przeciwnikowi, uleczenie drużyny itp.). Po tym zabiegu Djinn przechodzi
w tryb pasywny, postać zaś traci oferowane przez niego czary i bonusy
do statystyk. Ale to nie wszystko! Pozostają jeszcze summony. Możemy
użyć do ataku różne bestie, w zależności od posiadanych Djinnów w
trubie pasywnym. I tak, jeżeli mamy pasywnego jednego Djinna ognia,
zadamy przeciwnikowi w ten sposób lekkie obrażania. Ale już cztery
pasywne Djinny tego żywiołu przywołują najsilniejszego summona tego
typu - Meteor. Po takim ataku Djinny stają się na pewien czas
nieaktywne.
Brzmi to może trochę skomplikowanie, ale zapewniam, że w praktyce da
się tego wszystkiego szybko nauczyć. Nie można również nie wspomnieć o
jeszcze jednym oryginalnym pomyśle. Część Psynergii można bowiem
wykorzystywać poza walkami. Są to m. in. telekineza, czytanie w
myślach, ukrycie się w cieniu. Urozmaica to w dużym stopniu całą grę,
wprowadzając do niej masę zagadek logicznych.
Ojejciu, jakie to ładne...
Dużo osób nazywa Golden Suna najładniejszą grą na GBA. Ja zaś...
podpisuję się pod tym "rękoma i nogoma". Pod tym względem konkurować
może z nią chyba tylko kontynuacja oraz seria Summon Night. Cała
reszta, a zwłaszcza inne RPGi, wyglądają po prostu gorzej. I o ile
grafika lokacji "jedynie" budzi uznanie, to walki... Nawet dzisiaj
potrafią one zachwycić swym wykonaniem, a co dopiero 7 lat temu.
Postacie doskakują do przeciwników, ciosy krytyczne różnią się w
zależności od dzierżonego oręża, a zaklęcia i summony to klasa sama w
sobie. Grunt powiedzieć, że wystarczyłoby Golden Suna lekko podrasować
i można by było śmiało wydawać na NDSie. Przesadzam? Jeśli tak, to
niewiele. Bo jeżeli chodzi o jRPGi, to bez problemu pokonałby wszelkie
pozycje straszące nas kiepsko wykonaną grafiką 3D.
Jeśli chodzi o muzykę, to wprawdzie zachwytu nie wzbudza, ale jest
bardzo dobrze dopasowana do sytuacji, łatwo wpada w ucho i, co
najważniejsze, nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności z grania.
Minusy?
Te również się tutaj niestety znajdą. Nie są co prawda wielkie, ale
wymienić je trzeba. O nagłym końcu gry i mankamencie w czasie walki już
wspomniałem. Poza nimi, przyczepić się muszę do "nijakości" głownego
bohatera. Isaac jest kolejnym "cichym protagonistą". W czasie gry nie
mówi ani słowa, tylko czasami można wybrać twierdzącą lub przeczącą
odpowiedź. Nie jest to znaczny minus, ale irytuje, podobnie jak
przydługie niekiedy dialogi.
Mieszane uczucie mam też do poziomu trudności gry. Jest on po prostu
niewyważony. Z jednej strony można się czasem zaciąć i nie wiedzieć,
jak popchnąć akcję do przodu. Z drugiej zaś mamy do czynienia ze
stosunkowo prostymi walkami. Napisu "Game over" ujrzałem tylko raz, zaś
gorąco zrobiło się jedynie podczas bitew z trzema bossami, z czego na
jednego wpadłem z rozpędu, drugi był ostatnim przeciwnikiem w
nieobowiązkowym dungeonie (to ten dziad mnie powalił), a trzeci był
ostatnim wrogiem w grze. Jednak nawet oni nie stanowili większych
problemów.
Werdykt ostateczny
Czy grać? Myślę, że odpowiedź jest jasna. Golden Sun w pełni zasłużył
na swoją popularność. Jest ładny, wciągający i diabelnie grywalny.
Wymienione wady, choć zauważalne, przyćmiewane są przez liczne plusy, w
tym przez nowatorski system Psynergii. Nic, tylko brać i grać.
PS1. Po przejściu można przenieść postacie i/lub przedmioty i Djinny do
"dwójki" za pomocą kabla lub wpisania serii kilkudziesięciu liter.
Drugi sposób uciążliwy i czasochłonny, ale nie zaliczam go do minusów,
bo na odbiór pierwszej części nijak nie wpływa.
PS2. Czas gry ok. 25 godzin (w tym dodatkowy dungeon); save jest
dostępny w każdym momencie poza walkami.
Plusy:
+ piękna grafika i dobra muzyka
+ wciągająca fabuła.
+ nowatorski system Djinnów i Psynergii
+ grywalność
+ czas przejścia
Minusy:
- fabuła urwana w połowie
- obrona zamiast ataku kolejnego przeciwnika
- niewyważony poziom trudności
- "cichy protagonista"
Ocena: 8+/10
Przed wami gra która zachęciła mnie do kupna GBA ... i do ponownego zainstalowania Final Fantasy 7:) Przed wami Golden Sun! Triumfalny powrót JRPG rozpoczął się:)
Fabuła
Początek historii iście Hitchcockowski- mianowicie zaczyna się od
trzęsienia ziemi wywołanego przez wulkan nieopodal naszej rodzinnej
wioski. Cały ekran się trzęsie, a my poznajemy naszego bohatera, który
(ustawowo przez program) zowie się Isaac. Cóż, dowiadujemy się też, że
mieszkańcy naszej wioski posiadają moc, zwaną Psyenergią. Energię taka
posiada każdy, ale tylko ci, którzy trenują jej używanie, mogą z niej
korzystać. Jednak nawet najlepsi psionicy z wioski nie potrafili
powstrzymać spadających głazów na długo. Parę osób zginęło, w tym
przyjaciel naszego bohatera i brat naszej bliskiej przyjaciółki...
Czyżby? Nic nie jest tak proste, jak się z początku wydaje, a jakże:)
Okazuje się, że wybuch wulkanu nie był wywołany naturalnie, a wywołało
go coś, a może raczej ktoś... Cóż, więcej nie zdradzę, to wszystko
macie na samym początku gry, ale możemy je oczywiście zmienić:))
Podpowiem tylko, że fabuła kreci się wokół 4 kamieni, które odpowiadają
za 4 żywioły psyenergii. Ale jak to zazwyczaj w japońskich RPG bywa,
fabuła robi się coraz bardziej zakręcona z każdym krokiem naszej
postaci, dlatego przygotujcie się na dawkę dłuuugiej zabawy:)
Oprawa
NAJŚLICZNIEJSZA GRA NA GBA! Mówię tu całkiem serio- graficzka
porównywalna jest jakością do tej ze SNESa,a czasami jest o wiele
lepsza (Walki, walki, walki!) Jedynie ekranik mniejszy i nieco
przyciemny (kto grał na Advance, wie, że jest to największa wada tej
konsolki- za ciemny obraz przy zbyt małym lub zbyt dużym świetle)
Zaprawdę powiadam wam- grafika jest genialna:) Szczególiki takie jak
ślady na śniegu czy krople deszczu rozbijające się o podłoże to pryszcz
w porównaniu z grafiką walk:) Genialność w każdym calu, niektóre
animacje krytyków, czarów i djinowych ataków to prawdziwe cudeńka:)
Cóż, muzyka już nie jest tak świetna jak grafika, ale jest to raczej
wina głośnika GBA, który nie ma zbyt imponujących możliwości. Mimo to
odgłosy są oddane nadzwyczaj poprawnie, a muzyczka nie irytuje i gra
sobie spokojnie w tle.
Interfejs
Tu nie ma się co rozpisywać, bo przecież do dyspozycji mamy raptem 4
przyciski funkcyjne i dwa do opcji oraz krzyżyk kierunku:) Ale
interfejsik przyjazny użytkownikowi, wszelkie działania wykonujemy za
dwoma, najwyżej trzema przyciśnięciami buttona. A system obsługi dla
każdego, kto grał choć trochę w Finale nie powinien nastręczać kłopotów.
Drużyna
Cóż, w naszej drużynie mamy miejsce na 4 postacie, a przewinie się
przez nią 5 sztuk. Już na początku mamy dwie (naszą postać i jego
kumpla Garreta). Oczywiście jak można się domyślić, każda z postaci
włada przynajmniej jednym z żywiołów (dla przykładu nasz gieroj
specjalizuje się w magii ziemi) i należy brac to pod uwagę
przydzielając mu Djiny (o tym potem).
Punkty doświadczenia zdobywamy, jak to w jRPGach bywa, za walkę- na
każdy poziom wymagana jest taka i taka ilość takowych punkcików. No i
tu ujawnia się największa wada\ zaleta gry. Jak na mój gust, postacie
zdobywają poziomy zbyt szybko. Gdy chcemy podpakować nasze postaci, to
po prostu łazimy, aż wyskoczy nam jakiś potwór i tak możemy sobie
nabijać levele i nabijać, nabijać, nabijać, nabijać... Po pewnym czasie
nawet największemu statmaniakowi może się to znudzić:) Ale dla
niektórych może być to zaletą.
Wspominałem o Psyenergii- otóż fajnym patentem jest stosowanie czarów
nie tylko bojowych, ale także tzw. "questowych". Co mam na myśli? Że
np. oprócz czarów ofensywnych, defensywnych i leczących posiadamy takie
fajne bajerki jak MOVE, moc służącą do przesuwania najprzeróżniejszych
przedmiotów, co owocuje zazwyczaj dostaniem się w niedostępne miejsce
lub odsłonięciem jakiegoś przejścia. A np. moc MIND READ pozwala nam na
czytanie w myślach niemal każdej osoby, na której użyjemy tego czaru
(niekiedy zabawne rzeczy wychodzą na jaw:)). Dodatkowo czary bojowe
mogą posłużyć nam nie tylko w walce, ale także w questach, ot np. taki
WHIRLWIND- może służyć jako czar ofensywny lub... robić za odkurzacz
odblokowujący przejścia zawalone jakimiś badylami:) No, nie wspomniałem
o oczywistej rzeczy- każde użycie mocy zabiera PP-Psychic Points, ale
tego się domyśliliście, nie?
Ekwipunek
Obfity. Mamy mnóstwo przedmiotów, bardziej lub mniej potrzebnych:) Nie
są one zbyt "widowiskowo" przedstawione, ale patrząc na ikonkę
przedmiotu w inwentarzu od razu wiemy do czego służy (no, prawie
zawsze, ale od czego jest opcja info?:)). Przydatną opcją jest "arrange
equipment". Dzięki niej dotychczasowy bajzel zamienia się w ład-
wszystko układa się "rodzajami": broń do broni, ciuszki do ciuszków,
itd.
Walka
Najładniej zrealizowany element gry. Pole bitwy widzimy jakby po
skosie, ale nie izometrycznie:) Cóż, tego się nie da opisać, lepiej
zobaczyć na screenach. Cóż, w każdym razie wszystko wygląda po prostu
ślicznie- niektóre czary wyglądają po prostu jak cudeńka, criticale są
wręcz przepiękne, animacje na najwyższym poziomie, zarówno nasze, jak i
wroga. Ach, ja tu o grafice, a tu o sposobie wypadałoby:) Cóż,
zaczynamy od wydania rozkazów drużynie, a potem zgodnie z szybkością
postaci wykonywane są wcześniej zlecone zadania. Cóż, szybka postać
walnie jako pierwsza i może przesądzić o wyniku walki np. jednym
rzuceniem bardzo dobrego czaru już na początku, zaś najwolniejsza zdąży
popatrzeć, jak wszyscy jej towarzysze i przeciwnicy się ruszyli:)
System prosty, zgrabny i funkcjonalny:)
Djiny
Czyli to, o czym obiecałem wspomnieć. Otóż w świecie Golden Sun
istnieją stworki, zwane Djinami, które są przynależne do 4 żywiołów.
Kazdy z Djin posiada jakąś moc, którą możemy wykorzystać w walce, co
czasem potrafi przesądzić o wyniku bitwy. Jeszcze ciekawszym zas
patentem jest to, że dzięki Djinowi możemy przywołać jakiegoś
żywiołaka. Im więcej Djinów danego żywiołu posiadamy, tym potężniejszy
żywiołak (tego samego żywiołu co Djiny przywołujące oczywiście) jest
przyzywany podczas bitwy. Dla przykładu z jednym djinem możemy
przywołać jakiegoś zwyczajnego żywiołaka, który przyatakuje wrogów za
niewielką liczbę punktów życia, ale już przy 4 możemy wezwać potężną
istotę, zdolną załatwiać jednym ciosem i do tego uzdrowić całą naszą
drużynę:) Jak widać, wielce przydatne.
Jedynym problemem może być... znalezienie owych Djinów:) Otóż
niektórych trzeba się naszukać, aby dostać się do innych, trzeba czasem
nieźle pogłówkować, ale zapewniam, trud się opłaca:)
Podsumowanie
Polecam każdemu posiadaczowi GBA. A ci, którzy nie posiadają GBA, a
mają emulator, niech sobie ściągną jak najszybciej ROMik z Golden
Sunem..... Choć polecam kupić samą konsolkę- w końcu kompa wraz z
osprzętem nie da się wziąć w podróż, zaś GBA tak:)
No, a oto moja ocena:
Fabuła= 10
Oprawa= 10
Interfejs= 8,5
Drużyna= 9
Ekwipunek= 8
Walka= 10
Werdykt= 10/10!!!!
a kto by tam średnią z tego wyciągał:) 10/10 i nic innego się tej grze należy!
Obrazki z gry:
Dodane: 17.07.2002, zmiany: 21.11.2013