Sigma Star Saga (GBA)

Sigma Star Saga

Wydania
2005()
Ogólnie
Tego jeszcze na pewno nie było - połączenie prostego zręcznościowego rpg-a (raptem dwie ale za to rozwijające się cechy postaci) z... kosmiczną strzelanką rodem z automatów arcadowych! Niemożliwe? A jednak jakoś to się wszystko trzyma razem do kupy!
Widok
izometr
Walka
strzelanka
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
08.01.2006

Sesja zbliża się wielkimi krokami, a po długotrwałym zapoznawaniu się z wszelakimi materiałami naukowymi mojemu umysłowi niezbędny był jakiś "odmóżdżacz" - gierka lekka, łatwa, przyjemna i nie wymagająca zbytniego myślenia. Mój wybór padł na grę o wdzięcznym tytule: Sigma Star Saga, będącą swoistym połączeniem RPG i... strzelanki arcade rodem z automatów. Połączenie, wydawałoby się, nieco karkołomne, ale całość prezentuje się całkiem interesująco.

Po tego typu produkcji spodziewałam się historyjki pisanej na kolanie i równie skomplikowanej, jak konstrukcja cepa. Moje przeczucia nie sprawdziły się zupełnie. Fabuła bowiem okazała się być wystarzczająco rozbudowana i trzymająca w napięciu. Nie mogłam się oderwać od gry, cały czas zastanawiając się, co będzie dalej. Wojna między Ziemianami a rasą Krill rozpoczęła się 60 lat temu, gdy obcy zaatakowali, powodując spustoszenie na powierzchni Ziemi. Wtedy narodziła się Federacja, mająca za zadanie chronić mieszkańców planety przed kolejnymi atakami. Kierujemy poczynaniami pilota jednego z myśliwców, wchodzących w skład sił Federacji. Opowieść rozpoczyna się, gdy zostaje on wysłany jako dowódca eskadry, mającej za zadanie odeprzeć nadciągającą falę krillańskich statków. Jako jedyny wychodzi ze starcia cało. Lecz to dopiero początek... Dostaje bowiem od dowództwa zadanie - ma przeniknąć w szeregi wroga i dostarczać informacje na temat posunięć obcych, jak również zbadać prawdziwość pogłosek o tworzonej przez nich broni, zdolnej niszczyć całe planety. Jak się później okazuje, Krillanie nie są tak źli jak się wydaje, a przełożony bynajmniej nie mówi naszemu bohaterowi wszystkiego... W międzyczasie pojawią się również wątki dążenia do władzy za wszelką cenę, odkrywania sekretów starożytnej cywilizacji i, jak na misję szpiegowską przystało - pięknych kobiet i wątku romansowego... Szkoda tylko, że fabuła jest całkowicie liniowa, gra ani na chwilę nie pozwala na zejście z wytyczonej ścieżki.

Może małe co-nieco o samej rozgrywce. Gra składa się właściwie z dwóch odrębnych części. Jedną stanowią wędrówki po powierzchni planet i baz kosmicznych. To tutaj właśnie rozmawiamy z innymi postaciami, zbieramy przedmioty, jak również walczymy - w czasie rzeczywistym - z wrogą nam fauną, a czasem także załogą baz. Druga część natomiast - to arcade'owa strzelanka. Wtedy należy po prostu lecieć cały czas w prawo, strzelać do wszystkiego co się rusza i uważać na wystające skały. Tylko tutaj dostaje się punkty doświadczenia, to znaczy - jeśli uda nam się je złapać. Mają one bowiem postać małych, niebieskich kuleczek, które zostają po pokonanych wrogach. Obie te części zostały bardzo sprawnie połączone w jedną całość. Otóż statki Krillan posiadają własną świadomość i same latają po orbicie, podczas gdy piloci zajmują się swoimi sprawami na powierzchni planet. W razie jakiegoś zagrożenia po prostu wzywają najbliższego pilota, przenosząc go bezpośrednio do kokpitu. Tym sposobem obcy posiadają znacznie więcej statków niż ludzi. Z naszego punktu widzenia wygląda to tak, że zwiedzamy sobie planetkę i nagle myk - jesteśmy za sterami. Część arcade'owa spełnia więc tutaj rolę losowych walk.

Elementy RPG są tu niestety niezbyt rozbudowane - statystyki są całe dwie: atak i obrona. Nie mamy na nie bezpośredniego wpływu, rosną automatycznie wraz ze wzrostem poziomu. Ekwipunek też niezbyt skomplikowany - ogranicza się do przedmiotów związanych z fabułą i części broni do swojego statku. Części te dzielą się na trzy rodzaje - odpowiedzialne za typ pocisku, kierunek lotu i ewentualne dodatkowe właściwości (np. zwiększone obrażenia, ale także dodatkowe doświadczenie z wrogów czy pomocnicze stateczki) - broń tworzymy wybierając po jednym elemencie z każdej grupy.

Grafika arcydziełem może nie jest, ale też nie odrzuca. Pewne zastrzeżenia miałabym do fazy poruszania się po bazie i na powierzchni planet - postać bohatera jest zdecydowanie za duża, przez co zasłania pół ekranu - przydałoby się umieścić kamerę jednak nieco wyżej... Muzyka dobrze dobrana, różnorodna, pasuje do wnętrz które właśnie zwiedzamy. W czasie walki marszowa i zagrzewająca do boju - szkoda tylko, że właściwie się jej nie słyszy, bo jest całkowicie zagłuszana przez odgłosy strzałów i wybuchów.

Ogólnie - ciekawa gra dla posiadaczy w miarę sprawnych palców i szybkiego refleksu, bo stopień trudności niektórych walk potrafi nieźle się dać we znaki. Nie należy jej traktować jako pełnoprawnego RPG-a, bo chociaż fabuła ma wszystko na swoim miejscu, to statystyk i przedmiotów jest zdecydowanie za mało, a subquestów nie ma wcale. Mimo to, ja się doskonale bawiłam od początku do końca i zdecydowanie polecam. Albo odrzuci od razu, albo wciągnie i nie puści.

Zalety:
+ udane i oryginalne połączenie RPG i arcade
+ nie oklepana fabuła
+ zróżnicowanie zwiedzanych terenów
+ wciąga

Wady:
- grafika co najwyżej średnia
- liniowość fabuły
- RPG to tu jednak nieco za mało...

Moja ocena: 7/10


Obrazki z gry:

Dodane: 09.01.2006, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?