Baldur's Gate |
|
Wydania |
200?() |
Ogólnie
|
Znany i lubiany tytuł przeniesiony na komórki, choć tak w zasadzie z tamtej wersji pozostał tylko dosłownie tytuł i zarysy systemu D&D ;-).
|
Widok
|
Izometr
|
Walka
|
Czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Seria BG jest miłą memu sercu i to co uczyniono grze wydając tytuł na komórki mierzwi mnie okrutnie, ponieważ w swej mobilnej odsłonie gra zostaje obdarta ze wszystkiego co mogłoby spodobać się fanom serii, a w zamian dostajemy coś co w ostateczności można nazwać aRPG - choć bardziej ambitne produkcje widziałem na maszynach z dekady 8-bit.
Po przedstawieniu promotorów gry: Atari, Hasbro, Wizard oraz ładnie wykonanym napisie "Bardur's Gate Sorrent" tą lepszą cześć gry mamy już za sobą, więc niczym nieskrępowani możemy zagłębić się w twór uznany przez producentów za fabułę, a w mojej opinii będący wynaturzeniem paranoików ze schizofrenicznym kacem, którym ktoś przez przypadek dał pióro do ręki i [o zgrozo] wolną rękę w tworzeniu scenariusza.
Ich niczym nieskrępowana, wesoła twórczość [wynikająca zapewne z faktu zbyt wysokiego honorarium] przynosi ujmę dobremu imieniu gry, która mimo iż doskonała nie była swego czasu przykuła mnie na dwłuuugie godziny do monitora [co mocno odbiło się na moich kontaktach miedzyludzkich]. Fabuła jest prosta - nasz bezimienny bohater usłyszał gdzieś plotkę o potwornym kulcie, który chce otworzyć portal do bardzo złego miejsca, aby stamtąd przybyły plugawe potwory, które zrobiłyby coś ostatecznego krainie Fearun... Nie zastanawiając się nad sensownością swych poczynań nasz denat schodzi więc do podziemi Wrót Bardura aby zrobić coś z tą sprawą... I tu nasuwa się pytanie - co na to Harfiarze, straż miejska czy kapłani na przykład Helma - istnieje przecież masa ludzi & organizacji, którym nie w smak działalność sekciarzy... Czy naprawdę nie dało się zrobić z naszego denata wysłannika rady miejskiej czy jakiejś świątyni wrogo nastawionej do kultystów [a'la znana wszystkim misja z BG2 - sekta "Niewidzącego oka"]. Przecież odkrywanie tajemnic wrogo nastawionego do świata kultu to zadanie wymarzone dla początkującego Harfiarza, żołnierza, paladyna, kapłana czy nawet złodzieja. No ale nic to, jak mawiał Wołodyjowski - brniemy dalej...
Gra jak to dumnie głoszą jest "based on Dungeon & Dragons v.3.5 rules" więc zastanawiałem się jak umieszczą w tak małej grze znaczną liczbę klas, ras i specjalizacji.Jednak twórcom udało się obejść ten problem i na starcie dano nam do dyspozycji dwie profesje znacząco różniące się od siebie: niejaki Fighter i imć Sorcerer [a gdzie Złodziej, Kapłan i madafaka Paladyn - ja chcę grać zmanierowanym, naiwnym i obrzydliwie praworządnym\dobrym Paladynem!!!]. Wybór pomiędzy wyżej wymienionymi profesjami jest jedynym możliwym wyborem jaki możemy dokonać w grze, ponieważ twórcy nie dali nam wpływu na statystyki [które są losowane], rasę [o której słowa nie ma] oraz płeć [która jest z góry przypisana]. Fighter znakomicie radzi sobie w starciach 1 na 1 za to z intelektem u niego kiepściutko i many potrzebnej do odpalania morderczych technik zawsze brakuje, natomiast Sorcerer to taki leszczyk o słabiusieńkiej kondycji, potrafiący za to siać spustoszenie swoimi czarami, których to kilka mu podarowano. Na tym kończą się różnice tych panów ponieważ wygląd i "scenariusz" jest taki sam dla obu profesji - przy czym gorąco odradzam granie Sorcererem - lichostwo chorowite, nieprzygotowane na kontakct z brutalnym światem gry, a potwory w dalszych etapach wykazują zadziwiającą odporność na magię i trzeba je eliminować klasycznie, a z tym nasz leszczyk miewa problemy.
Gra podzielona jest na rozdziały i w każdym rozdziale mamy do zbadania układ składający się z jednego "skrzyżowania" korytarzy z którego zawsze startujemy, z jednej ślepej uliczki i trzech komnat. W jednej z komnat czeka boss poziomu, którego rozwalenie popchnie fabułę do przodu, a konkretnie dowiemy się co zyskaliśmy zabijając natręta i kogo mamy zabić w dalszej kolejności.
Wpomniane układy są oczywiście "losowo generowane" lecz zmienia się tylko przypisanie komat do korytarzy ze "skrzyżowania" [policzcie ile to kombinacji... smutne prawda?] a same komnaty się nie zmieniają. W każdym rozdziale można też znaleźć sprzedawcę [jak on się tam dostał i czemu stwory go nie atakują stanowi niezła zagadkę] i co ciekawe okazuję się, że w grze występuje całkiem zadowalająca liczba przedmiotów - kilka rodzajów mieczy, broń obuchowa, pancerze - modyfikatory max. +3
oraz miksturki [HP, MP].
Walka ma charakter zręcznościowy i polega na bezmyślnym okładaniu przeciwnika przy pomocy broni lub technik [Fighter] lub też kombinowaniu jak wywalić w delikwenta czar i samemu nie oderwać [Sorcerer]. Jak widać w grze nie ma broni dystansowych [pewnikiem engine nie potrafił ich obsłużyć] lecz panowie programiści obeszli i ten problem - otóż ta wersja BG jest pierwszym znanym mi RPG [nie liczę błędów tłumacza opisów broni z M&M VII\VIII] w którym miecz jest bronią dystansową - więc nie zdziwcie się jeżeli oberwiecie od paskudy stojącej półtora długości ciała od was... [co za szczęście że działa to w dwie strony]. Przeciwników jest dostateczna ilość [gobliny, orki, drowy i tym podobne] tylko że na jeden rozdział przypada jeden typ potworka co trochę psuję zabawę.
Gry JAVA nie są moją specjalnością więc raczej trudno mi ocenić możliwości graficzne tej platformy, ale patrząc na mizerną oprawę wizualną tego tytułu jestem pewien że można było ten element lepiej opracować. Wiecznie takie same poziomy wykonane są w małej ilości kolorów [dominuje czerń], a jedynymi elementami urozmaicającymi scenerię są posągi, skrzynie, które często są zabezpieczone pułapką [a gdzie złodziej, który by je rozbroił!] i coś co wygląda jak okno z zasłonami, ale że gra rozgrywa się pod ziemią więc to pewnie nie zasłony... tylko co to jest... Dość śmieszna jest animacja naszego wojaka - gdy każemy mu iść na dół ten idzie w tym kierunku... ale bokiem [zupełnie jak w tańcu zwanym "Krakowiakiem"] jak dotąd nie udało mi się wyjaśnić tego fenomenu...
Jak widać graficznie niewypał, a żeby było jeszcze ciekawiej muzyki i efektów dzwiękowych wcale nie ma, chociaż może to i dobrze, bo jeżeli miałyby być na takim samym poziomie jak pozostałe elementy tej gry... Gra jest w dość wczesnej wersji [1.0.0] i dużo się może jeszcze wraz z kolejnymi edycjami, kto wie może nawet część błędów może zostać poprawiona, lecz cudów się raczej nie spodziewam. Sam silnik gry także nie wydaje się specjalnie wydajny, ponieważ oprócz problemów z chodzeniem i brakiem broni dystansowych produkt często się przywiesza. Nie wiem jak na ten fakt patrzą posiadacze komórek, ale o ile przywieszka gry na PC jest na porządku dziennym to takie zjawisko w grze konsolowej jest wręcz karygodnym zaniedbaniem.
Gra w moich oczach jest tragicznym nieporozumieniem bazującym na budzącym miłe skojarzenia tytule i odradzam ją pasjonatom serii [wszystkim innym zresztą też].
Tekst powstał na podstawie wersji na Nokię 6100, obrazki pod spodem z innej wersji (nie mam pojęcia jakiej) - moja wyglądało duuużo gorzej!
Moja ocena: 2,5/10
Po przedstawieniu promotorów gry: Atari, Hasbro, Wizard oraz ładnie wykonanym napisie "Bardur's Gate Sorrent" tą lepszą cześć gry mamy już za sobą, więc niczym nieskrępowani możemy zagłębić się w twór uznany przez producentów za fabułę, a w mojej opinii będący wynaturzeniem paranoików ze schizofrenicznym kacem, którym ktoś przez przypadek dał pióro do ręki i [o zgrozo] wolną rękę w tworzeniu scenariusza.
Ich niczym nieskrępowana, wesoła twórczość [wynikająca zapewne z faktu zbyt wysokiego honorarium] przynosi ujmę dobremu imieniu gry, która mimo iż doskonała nie była swego czasu przykuła mnie na dwłuuugie godziny do monitora [co mocno odbiło się na moich kontaktach miedzyludzkich]. Fabuła jest prosta - nasz bezimienny bohater usłyszał gdzieś plotkę o potwornym kulcie, który chce otworzyć portal do bardzo złego miejsca, aby stamtąd przybyły plugawe potwory, które zrobiłyby coś ostatecznego krainie Fearun... Nie zastanawiając się nad sensownością swych poczynań nasz denat schodzi więc do podziemi Wrót Bardura aby zrobić coś z tą sprawą... I tu nasuwa się pytanie - co na to Harfiarze, straż miejska czy kapłani na przykład Helma - istnieje przecież masa ludzi & organizacji, którym nie w smak działalność sekciarzy... Czy naprawdę nie dało się zrobić z naszego denata wysłannika rady miejskiej czy jakiejś świątyni wrogo nastawionej do kultystów [a'la znana wszystkim misja z BG2 - sekta "Niewidzącego oka"]. Przecież odkrywanie tajemnic wrogo nastawionego do świata kultu to zadanie wymarzone dla początkującego Harfiarza, żołnierza, paladyna, kapłana czy nawet złodzieja. No ale nic to, jak mawiał Wołodyjowski - brniemy dalej...
Gra jak to dumnie głoszą jest "based on Dungeon & Dragons v.3.5 rules" więc zastanawiałem się jak umieszczą w tak małej grze znaczną liczbę klas, ras i specjalizacji.Jednak twórcom udało się obejść ten problem i na starcie dano nam do dyspozycji dwie profesje znacząco różniące się od siebie: niejaki Fighter i imć Sorcerer [a gdzie Złodziej, Kapłan i madafaka Paladyn - ja chcę grać zmanierowanym, naiwnym i obrzydliwie praworządnym\dobrym Paladynem!!!]. Wybór pomiędzy wyżej wymienionymi profesjami jest jedynym możliwym wyborem jaki możemy dokonać w grze, ponieważ twórcy nie dali nam wpływu na statystyki [które są losowane], rasę [o której słowa nie ma] oraz płeć [która jest z góry przypisana]. Fighter znakomicie radzi sobie w starciach 1 na 1 za to z intelektem u niego kiepściutko i many potrzebnej do odpalania morderczych technik zawsze brakuje, natomiast Sorcerer to taki leszczyk o słabiusieńkiej kondycji, potrafiący za to siać spustoszenie swoimi czarami, których to kilka mu podarowano. Na tym kończą się różnice tych panów ponieważ wygląd i "scenariusz" jest taki sam dla obu profesji - przy czym gorąco odradzam granie Sorcererem - lichostwo chorowite, nieprzygotowane na kontakct z brutalnym światem gry, a potwory w dalszych etapach wykazują zadziwiającą odporność na magię i trzeba je eliminować klasycznie, a z tym nasz leszczyk miewa problemy.
Gra podzielona jest na rozdziały i w każdym rozdziale mamy do zbadania układ składający się z jednego "skrzyżowania" korytarzy z którego zawsze startujemy, z jednej ślepej uliczki i trzech komnat. W jednej z komnat czeka boss poziomu, którego rozwalenie popchnie fabułę do przodu, a konkretnie dowiemy się co zyskaliśmy zabijając natręta i kogo mamy zabić w dalszej kolejności.
Wpomniane układy są oczywiście "losowo generowane" lecz zmienia się tylko przypisanie komat do korytarzy ze "skrzyżowania" [policzcie ile to kombinacji... smutne prawda?] a same komnaty się nie zmieniają. W każdym rozdziale można też znaleźć sprzedawcę [jak on się tam dostał i czemu stwory go nie atakują stanowi niezła zagadkę] i co ciekawe okazuję się, że w grze występuje całkiem zadowalająca liczba przedmiotów - kilka rodzajów mieczy, broń obuchowa, pancerze - modyfikatory max. +3
oraz miksturki [HP, MP].
Walka ma charakter zręcznościowy i polega na bezmyślnym okładaniu przeciwnika przy pomocy broni lub technik [Fighter] lub też kombinowaniu jak wywalić w delikwenta czar i samemu nie oderwać [Sorcerer]. Jak widać w grze nie ma broni dystansowych [pewnikiem engine nie potrafił ich obsłużyć] lecz panowie programiści obeszli i ten problem - otóż ta wersja BG jest pierwszym znanym mi RPG [nie liczę błędów tłumacza opisów broni z M&M VII\VIII] w którym miecz jest bronią dystansową - więc nie zdziwcie się jeżeli oberwiecie od paskudy stojącej półtora długości ciała od was... [co za szczęście że działa to w dwie strony]. Przeciwników jest dostateczna ilość [gobliny, orki, drowy i tym podobne] tylko że na jeden rozdział przypada jeden typ potworka co trochę psuję zabawę.
Gry JAVA nie są moją specjalnością więc raczej trudno mi ocenić możliwości graficzne tej platformy, ale patrząc na mizerną oprawę wizualną tego tytułu jestem pewien że można było ten element lepiej opracować. Wiecznie takie same poziomy wykonane są w małej ilości kolorów [dominuje czerń], a jedynymi elementami urozmaicającymi scenerię są posągi, skrzynie, które często są zabezpieczone pułapką [a gdzie złodziej, który by je rozbroił!] i coś co wygląda jak okno z zasłonami, ale że gra rozgrywa się pod ziemią więc to pewnie nie zasłony... tylko co to jest... Dość śmieszna jest animacja naszego wojaka - gdy każemy mu iść na dół ten idzie w tym kierunku... ale bokiem [zupełnie jak w tańcu zwanym "Krakowiakiem"] jak dotąd nie udało mi się wyjaśnić tego fenomenu...
Jak widać graficznie niewypał, a żeby było jeszcze ciekawiej muzyki i efektów dzwiękowych wcale nie ma, chociaż może to i dobrze, bo jeżeli miałyby być na takim samym poziomie jak pozostałe elementy tej gry... Gra jest w dość wczesnej wersji [1.0.0] i dużo się może jeszcze wraz z kolejnymi edycjami, kto wie może nawet część błędów może zostać poprawiona, lecz cudów się raczej nie spodziewam. Sam silnik gry także nie wydaje się specjalnie wydajny, ponieważ oprócz problemów z chodzeniem i brakiem broni dystansowych produkt często się przywiesza. Nie wiem jak na ten fakt patrzą posiadacze komórek, ale o ile przywieszka gry na PC jest na porządku dziennym to takie zjawisko w grze konsolowej jest wręcz karygodnym zaniedbaniem.
Gra w moich oczach jest tragicznym nieporozumieniem bazującym na budzącym miłe skojarzenia tytule i odradzam ją pasjonatom serii [wszystkim innym zresztą też].
Tekst powstał na podstawie wersji na Nokię 6100, obrazki pod spodem z innej wersji (nie mam pojęcia jakiej) - moja wyglądało duuużo gorzej!
Moja ocena: 2,5/10
Obrazki z gry:
Dodane: 29.03.2005, zmiany: 21.11.2013