Elven Chronicles |
|
Wydania |
2007() |
Ogólnie
|
Final Fantasy na komórkę? No jeszcze nie całkiem, ale ta gra idzie w naprawdę dobrą stronę
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Niedawno, bo zaledwie 3 miesiące temu wymieniłem telefon a jako że nie posiadam (jeszcze) handhelda to zapragnąłem jakiegoś w miarę fajnego rpga na długie dwunastogodzinne zjazdy na uczelni, bo Doom, mimo iż świetny to już się odrobinkę przejadł. I gdy tak przeszukiwałem sieć w poszukiwaniu informacji o jakiejś fajnej grze na komórkę natknąłem się na dziś opisywany tytuł. Po kilku obrazkach, jakie namierzyłem wyszło na to, że gra to jrpg a jako że nie za wiele ich na komórki (a właściwie o innym nie słyszałem) postanowiłem w nią zagrać.
Fabuła:
No niestety chyba najsłabsza część gry; serwowana nam historyjka jest dość sztampowa (przynajmniej na początku, potem jest ociupinkę lepiej): nasz bohater jako jedyny przeżył napaść na karawanę, którą to sobie podróżował. Naturalnie w wyniku tego napadu stracił pamięć a elfka, która go uratowała postanawia z nim podróżować. Questy, z jakimi przyjdzie nam się w grze mierzyć do wymyślnych też nie należą: idź przynieś mi „to i to” wypadające „z tego i tamtego” potworka.
Gdyby ktoś mnie poprosił o szybkie jednozdaniowe streszczenie to powiedziałbym „Final Fantasy dostosowany do możliwości komórek i z wykastrowaną fabułą”.
A jeśli ktoś potrzebuje odrobinkę więcej to podam parę suchych faktów by rozjaśnić sprawę. Od samego początku prowadzimy dwójkę bohaterów: nasz główny bohater Rogan to typowy wojak wspierający się od czasu do czasu magią wzmacniającą ataki fizyczne; natomiast elfka Jada to połączenie maga i kapłana.
Właściwie istotą gry są walki, toczone są w systemie turowym (jak to w jrpgach zazwyczaj bywa); nasi bohaterowie mogą atakować, używać magii czy też jakiegoś przedmiotu albo nawiewać, standardzik. Co ciekawe w grze nie ma losowych walk, wszystkich naszych przeciwników widzimy już z daleka jako małe trąby powietrzne.
Każdy z naszych bohaterów posiada 3 przedmioty, które może wymienić by podnieść swe zdolności. Po awansie nie przydzielamy żadnych punktów doświadczenia, więc dużo zależy właśnie od ekwipunku, jaki posiadamy. Niestety wszystko kosztuje... i to czasem kosztuje sporo a potwory z jakimi walczymy niezbyt śmierdzą groszem więc często przyjdzie nam decydować co przyda się bardziej: broń czy coś o ochrony.
I jeszcze dość istotna informacja, gra jest naprawdę długa (jak na komórkę) i zajmuje naprawdę sporo przestrzeni (551 kb, dla porównania Doom RPG nieco ponad 300), mało tego twórcy dali możliwość ściągnięcia do gry dodatku, co znacznie przedłuża jej żywotność.
Jest naprawdę śliczna, przypomina trochę ten nintendowski Snesowo- gamebojowski styl, w którym to już widzieliśmy tyle dobrych tytułów. To tyle nie będę się tu rozpisywał bo ostatecznie to „komórczak” więc i za bardzo nie ma o czym pisać; zresztą szczegóły zobaczycie na obrazkach.
O muzyce natomiast nie napiszę nic, nie dlatego bynajmniej, że jej nie ma, po prostu grałem zazwyczaj na nudnych wykładach więc wymagało to wyciszenia telefonu.
Naprawdę udana produkcja, która powinna ucieszyć wszystkich zanudzających się na wykładach czy też podczas długiej jazdy autobusem. Zapewne posiadacze handheldów spojrzą na nią z pogardą, ale nie zmienia to faktu, że mało jest tego typu tytułów na komórki i trzeba chwytać, co się da.
Ocena końcowa to 4, nie dam pełnej piątki ze względu na zbyt mocno pokrojoną warstwę fabularną.
Moja ocena 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 14.02.2007, zmiany: 21.11.2013