Might and Magic |
|
Wydania |
2004() |
Ogólnie
|
Kolejna gra na komórkę, która z oryginałem z PC ma wspólny tylko tytuł, a reszta to chwyt marketingowy. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że ta gra to niemalże platformówka?
|
Widok
|
Izometr
|
Walka
|
Zręcznościówka
|
Recenzje |
Pseudo Might & Magic, jakie popełniono, to kolejny taki niby-RPG, który wspólny ze swym wielkim przodkiem ma tylko tytuł. Fabuła? Jaka fabuła? Jesteśmy bliżej niesprecyzowanym młodym gierojem, który z sobie tylko znanych powodów (choć i tego nie możemy być pewni, czy naprawdę wie nasz bohater, po co cały czas łazi i tłucze różnej maści kreatury) wyrusza do świata, który jest tak rozbudowany, na ile pozwala ilość pamięci przeznaczonej nań w naszym telefonie. A podejrzewam, że jest to mniej, niż posiada najprostszy kalkulator, a zapewne i co bardziej fikuśne liczydła potrafią wykonać bardziej skomplikowane obliczenia.
Cóż, wracając do sensu rozgrywki- idzie nasz ten biedny heros poprzez bardzo "urozmaicone" plansze (zmieniające się układem platform i kolorem podłoża) i ma przed sobą postawione tak trudne zadania jak podniesienie i podstawienie sobie skrzynki (skąd skrzynki na pustkowiu? Może karawana zgubiła?), by wejść na półeczkę wyżej, zbieranie ognistych kul, by rzucać nimi w potwory bądź przehuśtywanie się na lewitujących w nicości obręczach nad przepaściami. A, przepraszam, możemy jeszcze czasem przesunąć dźwignię, by otworzyć drzwi. No i oczywiście myśleć całe 5 sekund, jak pokonać nowy typ potwora (odznaczający się zwykle od już wcześniej napotkanego tym, że ma inny kolor, no ale należy oddać honor, iż mamy około 10 gatunków straszydeł).
Gdzie elementy RPG? Hmmmm... Poza rozwijającym się bez naszej interwencji paskiem zdrowia, który jest coraz dłuższy, żadnych współczynników nie uświadczymy. Na upartego możemy podciągnąć pod RPG zbieranie różnorakich przedmiotów, których jest całe zatrzęsienie- leczące ziółka i magiczne kule żywiołów (aż cztery!). Z kulami owymi wiąże się kolejny niby roleplejowy aspekt- rzucanie czarów. I uwaga, inwencja autorów w tej kwestii musiała chyba narodzić się w umyśle najmądrzejszego z nich (czytaj: tego, który potrafi be niczyjej pomocy zamówić pizzę), gdyż poza eksterminacją wrażych istot za pomocą czterech żywiołów musimy owe czary wykorzystywać, by posuwać się dalej po planszy. I tak np. nie sięgając do jakiejś dźwigni musimy użyć mocy wiatru, by nas w tym wyręczyła. Bardzo to oryginalne i skomplikowane, nieprawdaż?
W walce poza rzeczonymi "czarami" przychodzi nam miecz, ale szanownym projektantom gry zabrakło nieco wyobraźni i czasem by trafić we wroga czy to ognistą kulą, czy przy pomocy oręża, sporo się namęczymy, bo po prostu metodą prób i błędów trzeba wyczuć, w którym miejscu stanąć, by zranić przeciwnika. Zresztą nie tyczy się to tylko ruchomych utrudnień, ale także tych stacjonarnych. Często musimy stracić 10 minut na znalezienie odpowiedniego miejsca, w którym klawisz "użyj" zadziała i wreszcie pozwoli podnieść nam skrzynkę czy też inny element zdatny do zebrania. Miało to chyba wydłużyć czas rozgrywki, której i tak nigdy nie chciało mi się ukończyć, mimo najszczerszych chęci. I nie będę raczej mieć ochoty spróbować kiedykolwiek jeszcze raz podejść do tejże produkcji.
Gra testowana na Nokii 6100. Graficznie tak samo zaawansowany jak algorytmy sterujące zachodzącymi w produkcji procesami, czyli- lepiej wyglądała seria Ultima koło 3 części.
Moja ocena: 1/5
Obrazki z gry:
Dodane: 11.04.2005, zmiany: 21.11.2013