Quest for Alliance 2: The Dark World |
|
Wydania |
2005() |
Ogólnie
|
Kolejny niezbyt wymyślny rpg na komórkę (to się za jakiś czas zmieni, nie martwmy się!). Zamiast kilku słów podam na jakich telefonach to zadziała: Alcatel 556, Alcatel 756, LG L3100, Motorola C550, Motorola C975, Motorola V400, Motorola V500, Motorola V600, Nokia 2650, Nokia 3100, Nokia 3120, Nokia 3220, Nokia 3300, Nokia 5100, Nokia 5140, Nokia 6020, Nokia 6100, Nokia 6200, Nokia 6220, Nokia 6230, Nokia 6610, Nokia 6610i, Nokia 6800, Nokia 6810, Nokia 6820, Nokia 7210, Nokia 7250/7250i, Nokia 7260, Sagem My V-75, Sagem My X5-2, Samsung D410, Samsung E300, Samsung E700, Samsung E710, Samsung E800, Samsung E820, Samsung X-100, Samsung X-450, Samsung X-600, Siemens C65, Siemens CX65, Siemens M65, Siemens S65, Sony Ericsson F500i, Sony Ericsson K500i, Sony Ericsson K700i, Sony Ericsson T610, Sony Ericsson Z1010
|
Widok
|
Izometr
|
Walka
|
Zręcznościówka
|
Recenzje |
Rzecz dzieje się w krainie, w której ludzie przegrali wojnę z gargoylami (co zapewne stało się w części pierwszej) i służą teraz skrzydlatym maszkarom za tanią siłę roboczą w kopalniach. Nasz dzielny bohater- Givilin (imienia zmienić mu nie można) pewnego dnia z jednej z takowych kopalni ucieka, w czym wydatnie pomaga mu gracz, po czym wyrusza, zgodnie z tytułem, by zjednoczyć obie zwaśnione rasy. I tak sobie łazi, łazi, łazi... I mniej więcej do tego sprowadza się cała rozgrywka.
A jednak na te 20-30 minut podróży środkami komunikacji miejskiej tudzież na drobną przerwę w czytaniu książki w pociągu gra nadaje się całkiem nieźle. Co prawda już na samym początku nieco zniechęca- z uśmiechem na ustach wychodzimy z kopalni i zabija nas jakiś pierwszy lepszy potwór, taki leszcz z naszego bohatera. Dopiero po kilku ponownych oczyszczeniach naszego niedoszłego miejsca pracy (stwory respawnują się z każdym kolejnym wejściem do danej lokacji) i nabiciu, monotonnym i żmudnym, kilku leveli, możemy jako tako bez obaw dalej wędrować po świecie.
Jeśli już wspomniałem o levelach- te zdobywamy standardowo- za expy, które zarabiamy w walce. Z każdym nowym poziomem możemy wybrać, w jakiej cesze mamy dopalić naszego herosa (lub potem- jego towarzyszy). A tych mamy 3- Life, Attack i Damage. Pierwszy współczynnik oczywiście odpowiada za ilość punktów życia, drugi- za szybkość ataku (o tym szerzej potem) a ostatni- oczywiście za ilość zadawanych obrażeń. Co niestety wkurzające- kolejne poziomy zdobywa się naprawdę powoli. Nie, to zbyt mało powiedziane- bardziej adekwatne byłoby "żwawo niczym winniczek w grudniu". Za walki dostajemy śmieszne ilości expa, nawet jeśli walka była trudna. A to dlatego, że gierka oblicza ilość doświadczenia na podstawie żywotności potworasa- a te zwykle hit pointsów mają niewiele, ale są piekielnie szybkie i potrafią ostro poobijać naszych bohaterów.
Szybkość jest na późniejszych etapach cechą najważniejszą, za którą odpowiada właśnie współczynnik ataku. Ponieważ potyczka sprowadza się do naparzania na zasadzie "kto szybciej" HPki nie odgrywają tak dużego znaczenia, bo spora żywotność nie uratuje nas w przypadku gdy nawet nie zdołamy zadać obrażeń.
Aby nieco dopomóc wyobraźni- gdy dochodzi do walki, nasza drużyna stoi po prawej, zaś wróg po lewej stronie. Naciskamy klawisz odpowiedzialny za atak i zbliżamy się do przeciwnika. Jeśli dorwiemy go na "jego" połowie ekranu, nie otrzymujemy obrażeń, zaś on dostaje za tyle, ile wynosi nasz współczynnik obrażeń. Jesli spotkamy się z nim mniej więcej na środku ekranu, i on i postać dostają po głowie, jeśli zaś wraża figurka dopadła nas po "naszej" stronie, to my obrywamy, a on wraca na miejsce. W końcowej fazie gry stwory są przeraźliwie szybkie i jedynie spora doza szczęścia oraz defense (możliwy do powiększenia tylko poprzez ekwipunek) mogą nas uratować przed natychmiastową śmiercią. A potem musimy już tylko liczyć na naszą szybkość, by załatwić wroga zanim zdąży się odgryźć.
W tzw. "Materiałach prasowych" QfA2 jest przedstawiany jako jRPG. Ale z tym gatunkiem ma on chyba wspólny jedynie sposób przedstawienia akcji oraz obrazowania inwentarza. Co się tyczy tego pierwszego- graficzka zła nie jest, szczególnie na nowszych komórkach, gdzie mamy widoczki niemal jak ze SNESa. Zaś jeśli chodzi o ekwipunek- mikroskopijne ikonki plus bardzo lakoniczny (nazwa, współczynniki) opis. Trzeba przyznać, że przedmiotów do zebrania jest sporo i są one generowane losowo. Naszych gierojów możemy wyposażyć w miecz, hełm, pancerz i buty. Złomu podczas naszych wędrówek znajdziemy aż nadto, jednak najpotężniejsze przedmioty możemy, teoretycznie, zakupić u sprzedawców, rozsianych po całym świecie (kupiec w środku podziemi- zawsze była to dla mnie ciekawostka). Właśnie- teoretycznie, gdyż uzbieranie sumki ponad 3000 moniaków graniczy z cudem, a co dopiero zgromadzenie ponad 10 tysiów. A to z tego powodu, że złota też znajdujemy śmiesznie mało- skrzynie ze skarbami to zazwyczaj raptem 3 dychy, potwory mają przy sobie jeszcze mniej.
Do zniechęcających utrudnień dochodzi jeszcze fakt, iż czasem nie za bardzo wiadomo co zrobić, choć gra jest niesamowicie liniowa. Zanim pokapujemy się, że do wykonania zadania musimy zasuwać z powrotem przez pół lokacji, łazimy bez celu i myślimy, o co może chodzić, gdyż dialogi zbyt bogate nie są- nie ma np. możliwości wyboru kwestii i innych bajerów- jedynie sucha gadka na kilka linijek. Lecz faktem jest, że takich questów jest naprawdę sporo- tu w czymś pomóc, tu coś zanieść, tam coś zdobyć itd.
Jak widać, QfA2 żadnym przełomem wśród miernoty komórkowych erpegów nie będzie. Wyróżnia się jednak sympatyczną grafiką, sporą długością rozgrywki (choć sztucznie wydłużaną przez nudnawe walki i przymusowe nabijanie poziomów, by mieć szansę na dalszym etapie) i posiadaniem szątkowej co prawda, ale jednak fabuły. Zagrać się da, pod warunkiem, że nie będą to długie sesje, a krótkie, kilkunastominutowe spotkania z ekranikiem komórki.
Ocena: 5/10
Obrazki z gry:
Dodane: 20.05.2005, zmiany: 21.11.2013