Etrian Odyssey (Nintendo DS)

Etrian Odyssey

Sekaiju no Meikyuu (JAP)
Wydania
2007()
2007()
Ogólnie
Dungeon crawler w wydaniu kieszonkowym, z ciekawą możliwością rysowania własnych mapek za pomocą stylusa.
Widok
fpp
Walka
turówka
Recenzje
GB
Autor: GB
27.07.2008
Któżby się spodziewał, że to NDS stanie się najważniejszą dla gatunku rpg "żyjącą" platformą. Konsole Sony jak i Xbox na tym polu pokazały na razie niezbyt wiele, a blaszaki dopiero czeka zbliżający się wysyp. Natomiast właściciele Dual Screena rozpieszczani są na każdym kroku. Kilka miesięcy temu w trakcie przeglądania listy ciekawych tytułów na tę konsolkę, moją uwagę szczególnie przykuł Etrian Odyssey. Owy dungeon crawler, w mangowej oprawie, stawiał na wysoki stopień trudności, ogromne podziemia i bogaty system rozwoju postaci . Przy pierwszej nadarzającej się okazji sprawdziłem jak Japończycy wybrnęli z tego zadania.

1.Początki
...są obiecujące. Tworzenie drużyny daje znaczne możliwości, wybór klas jest wystarczający a "drzewka" rozwoju pozwalają wytrawnemu graczowi aż zamlaskać z radości przed nadciągająca rpgową ucztą. Baza wypadowa - miasteczko Etria - również daje naszej bandzie znaczną ilość opcji (szczególnie po ukończeniu pierwszego, treningowego zadania). Nie mogłoby tutaj zabraknąć świątyni, gospody, sklepu, tawerny, siedziby rady... Wszystko spełnia swoje zadanie przygotowania śmiałków przed wkroczeniem do Labiryntu jednocześnie oskubując ich niemiłosiernie z nielicznych funduszy.

2. Pierwszy raz
...brew uniosła mi się z powątpiewaniem kiedy po wkroczeniu do podziemi zostałem poinformowany o systemie rysowania mapy. Automatycznie nanoszone są jedynie pola (podłoga) przez które wędrowała drużyna. Poza tym wszystkie ściany (!), schody i podobne obiekty gracz jest zmuszony samemu uzupełnić stylusem. Być może niespełniony kartograf-entuzjasta uznałby to za perfekcyjne rozwiązanie, dla mnie jednak jest to całkowicie nielogiczne. Dziwne, że w swojej hardcorowości twórcy łaskawie w ogóle umożliwili jakiekolwiek automapowanie. Szkoda, że nie poszli dalej i nie dodali do gry kartki i długopisu... Mogli też zaszaleć i wymusić na graczu własnoręczne wypełnianie dziennika drużyny! (czerstwy żart, ale nie mogłem się opanować). Sama rozgrywka jednak nie różni się zbytnio od starych, ale jarych tytułów z tego gatunku. Poruszamy się po ogromnym labiryncie w udawanym trójwymiarze (skręt o 90 stopni), przedzieramy się przez dziesiątki losowych batalii, reagujemy na zdarzenia nielosowe, zauważamy, że fabuła praktycznie nie istnieje, wracamy do miasta odpocząć i uzupełnić zapasy. Standard. Jedynym elementem na wysokim poziomie to... poziom trudności.

3. Wiele razy
...spoci się gracz, kiedy w drodze powrotnej z udanej wyprawy losowe spotkania niemiłosiernie wymordują drużynę. Gra nie zna taryfy ulgowej - nagrywanie stanu jest możliwe tylko w mieście i do tego początkowo nie mamy możliwości wycofania się z labiryntu inaczej jak piechotą. Każda wyprawa musi być dobrze zaplanowana, rozważenie ryzyka i ewentualnych zysków to tutaj podstawa. Brzmi obiecująco? Zgadza się, gra jest wymagająca, więc i emocje w trakcie spotkania z wyjątkowo silnym stworem, kiedy na szali jest, powiedzmy, 45 min ciągłego grania od ostatniego save'a, są niezapomniane... Niestety opadną jak po heroicznym zwycięstwie ujrzymy na własne oczy żałosną nagrodę za ubicie bestii.

4. Schody
...od tego momentu już są tylko w dół. Prędko wychodzi na jaw, że gra ma pułapki nie tylko w postaci potworów i zasadzek. Błędami, które doprowadziły mnie do wściekłych sapnięć, można by wypełnić co najmniej kilka gier. Etrian Odyssey łamie wszystkie zasady, tłamsi gracza, później go negatywnie zadziwia, a na koniec nuży na śmierć.

Pierwszy wilczy dół czeka gracza już na poziomie tworzenia drużyny. Pod względem przydatności, rozdźwięk pomiędzy klasami jest znaczny. Szczególnie w momencie kiedy okazuje się, że NIEKTÓRE UMIEJĘTNOŚCI NIE DZIAŁAJĄ (a przynajmniej nie tak jak powinny). Kapitalnie jak gracz zda sobie z tego sprawę na wczesnych poziomach i bez żenady sięgnie do jakiegoś internetowego poradnika, gorzej jeśli ma się za sobą kilkanaście godzin nabijania poziomów, a karmiona punktami umiejętność nadal NIE DZIAŁA. Warto wspomnieć, że nie ma możliwości np. za pieniądze ponownego rozdania punktów. Dopiero na baaardzo zaawansowanym etapie opłacalna jest podobna opcja, ale kosztuje ona... bodajże 10 poziomów doświadczenia. Jak dla mnie, ta jedna wpadka... co ja piszę, ogromny BUG, wystarcza aby rzucić tę grę w kąt.

Być może jednak szczęśliwie udało nam się zminimalizować straty i drużyna jednak rozwija się w dobrym kierunku. Prędko jednak gra nauczy nas pokory na kolejnej systemowej pułapce. Aby poczuć klimat Etrian Odyssey należy sobie wbić do głowy, że nie bohaterów a przysłowiowych Murzynów rolę przyjdzie nam tu pełnić! Nagrody za questy są zwyczajnie nieopłacalne aby ruszać do śmiertelnie groźnego labiryntu. Wypełniamy przedziwne zachcianki mieszkańców miasta dostając za to grosze, które potrafią nie starczyć na całkowite wyleczenie poharatanej drużyny. Gra wymaga od nas inwestowania w najlepszy sprzęt (inaczej potwory na niższych poziomach podziemi rozerwą nas na strzępy), nie dostarcza na to jednak funduszy. Wyżej wspomniałem o żałosnej nagrodzie za cholernie ciężkiego potwora. Wynika to z faktu, że żadna losowa walka nie daje nam twardej waluty, jedynie pewne "fanty" zależne od rodzaju pokonanego stwora. Może to być króliczy ogon, róg, kawałek chitynowego pancerzyka itp. Do każdego rodzaju przeciwnika przypisane są dwa takie przedmioty, jednak żeby nawet wypadł któryś z nich musimy mieć trochę szczęścia. Często się zdarza, że po walce nie uzyskujemy nic, poza punktami doświadczenia. W przypadku bardzo ciężkich bestii, do których pokonania szykowałem się dość długo, za nagrodę czasami musiała mi starczyć satysfakcja i przedmiot wart 15 monet. Ile to jest w w świecie Etrian Odyssey? Nocleg w gospodzie kosztuje minimalnie 20 sztuk złota i cena wzrasta wraz z poziomem drużyny. Podobnie za wskrzeszenia w świątyni. Do tego należy dodać cenę za jednorazowy przedmiot umożliwiający teleportację z dowolnej części labiryntu prosto do miasta - zaledwie 100 monet. Jak można łatwo wyliczyć aby wyprawa się choćby zwróciła potrzebujemy zarobić przynajmniej 150-200 monet. Inaczej nasze łowy są zwyczajnie nieopłacalne! A w takim wypadku po co narażać życie, szczególnie jeśli w mieście i tak nikogo nie obchodzi nasza reputacja!!! Szczytów absurdu sięga wykorzystywanie drużyny przez miejscowego kowala - za miedziaki skupuje materiały ze śmiertelnie groźnych bestii aby móc z nich produkować lepsze uzbrojenie, które następnie SPRZEDAJE BOHATEROM ZA HORRENDALNE CENY. Drużyna śmiałków powinna lepiej poszukać zatrudnienia w górnictwie, mniej niebezpieczna to fucha i większe zyski gwarantowane.

Ach, jeśli już o tym mowa... Twórcy zapewnili alternatywne źródło dochodu. Na niektórych poziomach są pewne punkty, w których bohaterowie mogą wykorzystać umiejętności np. zbierania ziółek czy wykopywania minerałów. Położone są jednak w takich zakątkach, że właściwie drużyna musi podjąć decyzję czy ruszać w niezbadane jeszcze miejsca (a przecież po to gram? ) czy robić uciążliwą rundkę po tychże punktach, nie do zniesienia szczególnie dzięki częstym losowym walkom po drodze. Dochodzi tutaj do kolejnego absurdu, gdyż aby sfinansować swoje wyprawy, prawie że konieczne jest dorobienie się na tych surowcach. A jako że dziennie każda postać może korzystać z umiejętności w ograniczonych ilościach, drużyna musi wielokrotnie przedreptać te same korytarze, walcząc z tymi samymi potworami. Jeśli o hardcorowości świadczy, że należy tą samą skrajnie nudną czynność powtarzać przez kilka godzin, aby być w stanie ruszyć dalej - ja poproszę o coś bardziej lekkostrawnego (Mario & Luigi? =)).

Każdy poziom jest dość ciekawy - za pierwszym razem. Czekają nas dziwne spotkania, nielosowe wydarzenia, skrzynie ze skarbami, tajemnice za każdym rogiem i przedziwne bestie. Jak już jednak wspomniałem, gra wymaga ciągłego krążenia po tych samych poziomach, również po to aby podbijać statystyki postaci (bez tego również się nie obejdzie). Potwory atakują nas zawsze - wszak są to losowe zdarzenia, jednak poza tym zwiedzony poziom jest już całkowicie pusty! Dopiero znacznie później w grze, otwierają się nowe możliwości w starych częściach labiryntu, ale nie ratuje to przed całkowicie nużącym plątaniem się po tych samych, wydeptanych setki razy korytarzach. Nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia takie rozwiązanie - oldschoolowy rpg na GBA Mazes of Fate poradził sobie przecież wyśmienicie likwidując losowe walki i nie zmuszając do koszmarnego backtrackingu.

5. Oprawa w dwóch zdaniach
Grafika to połączenie trójwymiarowego labiryntu i dwuwymiarowych sprite'ów. Przyznam, że kreska trafiła w moje upodobania, zarówno miasto, potwory i postacie narysowane są z gustem. Przyczepić się można jedynie do praktycznie braku animacji, jedynymi animowanymi elementami gry są symbolizujące ataki wybuchy, cięcia itp. Dźwięk też nie jest najgorszy, muzyka ma swoje momenty, choć ścieżka nie grzeszy ani rozbudowaniem ani długością.

6. Koniec
... i całe szczęście. Jak dla mnie ta gra jest prawdziwym wypaczeniem idei miłego spędzania czasu. Przypomina mi raczej los wyrobnika pańszczyźnianego niż grupy herosów i przez to decyduję się na ostre ubiczowanie Etrian Odyssey oceną...

Moja ocena: 5/10!!!


Rankin Ryukenden
19.05.2008
Hmm... Różne transformacje przechodzą gatunki gier. Dungeon crawlery są gatunkiem będącym na granicy wymarcia - jednak, co najdziwniejsze, najlepsze komercyjne gry z tego gatunku robią producenci... japońscy. Etrian Odyssey jest jedną z nich.

A więc tak. Czego można się spodziewać po EO? Kilkuosobowa drużyna dobierana według własnego widzimisię? Check. W gildii można zrekrutować, czytaj: stworzyć, dowolną ilość postaci - chociaż może proces tworzenia nie jest zbyt skomplikowany - ot, imię, klasa, potret. Portrety są cztery na klasę, klas jest dziewięć: Landsknecht (wojownik), Protector (paladyn), Dark Hunter (wojownik w wersji S&M ;)), Survivalist (łowca), Troubador (...), Medic (...), Alchemist (mag), Ronin (...) oraz Hexer ("przeklinacz"), przy czym dwaj ostatni nie są dostępni od samego początku. Podstawą postaci są umiejętności kupowane za skill points (3 na start, 1 na poziom doświadczenia). Co dalej? Spore, pokomplikowane podziemia, pełne przeciwników i skarbów? Check. Mamy 30 "pięter" (co pięć poziomów jest dostępny teleport zaoszczędzający trochę czasu). Każdy poziom nie jest może przesadnie gigantyczny, ale posiada rozsądny poziom komplikacji. Przeciwnicy są napotykani losowo, ale też nie co dwa kroki; o tym że zaraz napotkamy wroga informuje wskaźnik umieszczony w rogu ekranu (tuż po walce jest zielony, tuż przed kolejną walką jest czerwony). Co jakiś czas pojawiają się też FOEs, tj. minibossowie, w przeciwieństwie do innych wrogów widoczni na mapce i naprawdę silni - lepiej ich przez pewien czas unikać. Co do skarbów - są ich trzy rodzaje: po pierwsze, pozostałości po wrogach - główne i najważniejsze źródło przychodów, gdyż po ich sprzedaży u kowala pojawia się nowy, silniejszy ekwipunek. Po drugie - zwykłe skrzynie z zawartością mniej lub bardziej ciekawą. Po trzecie - item spoty, gdzie za pomocą odpowiednich skilli można wydobyć dowolną ilość przedmiotów, ograniczoną jedynie dziennym limitem (a ten się zwiększa wraz ze skillem). Żeby natomiast graczom się nie nudziło, dostępne są dwa typy questów - poboczne, otrzymywane w barze oraz główne, wymagane dla odblokowania dalszych obszarów. Quest może polegać na wielu różnych rzeczach, od "osiągnij poziom X klasą Y" po "zabij potwora", przy czym najczęściej jest to "zbierz pewną ilość przedmiotów".

Ale, ale - ktoś może powiedzieć - przecież to już wszystko było. No, w sumie - tak. W zasadzie jedyną innowacją w EO jest użycie ekranu dotykowego do rysowania map. O ile panele podłogi "rysują się same" tam gdzie nastąpimy, to reszta należy do gracza. Można rysować ściany, stawiać znaczniki skarbów, item spotów, wydarzeń, teleportów itp. Co prawda, chociaż większość z nich jest dość przydatna, to jeden znacznik - wrogów - jest kompletnie bezużyteczny (zwykli wszak są losowi, a FOE zaznaczani automatycznie).

Oprawa audiowizualna jest ok. Ekran dotykowy zawsze zajmuje mapa (albo widok całego lochu albo powiększenie pewnego obszaru. Rysować można tylko w tym drugim trybie). Na drugim ekranie jest ukazany widok lochu (3-d FPP) lub walki (sprite'y wrogów i komendy). Całość sprawia wrażenie dość estetyczne. Co do dźwięku - muzyka jest dość znośna, ale występuje w dość ograniczonej ilości, przez co może na dłuższą metę nudzić.

Summa summarum (hm, łacina), Etrian Odyssey zadowoli fanów dungeon crawlerów. Pozostali mogą spróbować, ale raczej się znudzą...

Plusy:
+stary dobry dungeon crawl
+ładna grafika i muzyka
+robienie własnych map
+sporo questów

Minusy
-może nużyć
-dungeon crawl?

Moja ocena: 4/5

2 3.5

Obrazki z gry:

Dodane: 24.05.2008, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?