Beyond Divinity |
|
Wydania |
2004( Box) 2004( Box) 2004( Box) |
Ogólnie
|
"Duchowa" kontynuacja gry Divine Divinity, jak sami autorzy podają "pomost pomiędzy DD, a DD2". Całość utrzymana w podobnej konwencji, choć gorsza od swojej poprzedniczki. W skrócie - action rpg a'la Diablo z rozbudowanymi współczynnikami i dwoma bohaterami w drużynce.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Divine Divinity- niezła rzecz. Może nie super odkrywcza, nie genialna, ba, nawet nie najpiękniejsza ani nie porażająca ścieżką dźwiękową. Była po prostu porządnie wykonanym erpegiem. A jednak potrafiła przykuć do monitora na tych kilkadziesiąt dobrych godzin. Czy powodem była niesamowita rozległość świata? Może. Niezła, wciągająca fabuła? Zapewne. Ale miała w sobie coś, czym niewiele tytułów może się poszczycić- miodność, która powodowała, że do rozgrywki chciało się wracać i wracać.
Dosłownie kilka dni temu zaś miała premierę jej następczyni, zwana Beyond Divinity. I już na wstępie zaznaczę- godnym następcą raczej nie jest, z czego zdają sobie sprawę sami twórcy, którzy każą czekać na Divinity 2, zaś Beyond traktować jako pomost łączący obie części. Dlaczego nie trzymałem w niepewności i nie wydałem wyroku dopiero na końcu? Bo nie muszę owijać w bawełnę, iż BD z poprzedniczką ma wspólny tylko świat i drugi człon nazwy. Reszta to same zmiany, i niestety- zmiany na gorsze.
Zacznijmy od fabuły, która jako jedyna trzyma poziom oryginału (choć czasem bywa zbyt pretensjonalna). Otóż naszego herosa poznajemy, gdy budzi się z amnezją (ostatnio zbyt często stosowany patent, który szczególnie zirytował mnie w Gothicu 2) i z dość niemiłą niespodzianką- zły demon (a widział ktoś w erpegach dobre, pomijając Planescape) nie dość że jest siłą sprawczą amnezji naszego gieroja, dorzucił mu bonusowo kolejny ciężar- Rycerza Śmierci. Heros, który prawym człekiem był zawsze (nudni ci paladyni) już chciał się nań z mieczem rzucić, jednak powstrzymała go informacja, iż są złączeni duszami- prościej mówiąc, jeśli zginie jeden, drugi też. Dlatego też, choć są zaprzysiężonymi wrogami, razem stają do walki, by swe dusze rozdzielić, odzyskać pamięć i wrócić do domu.
Początek zgrabny i obiecujący, nieprawdaż? Cóż, scenariusz to jedna z mocniejszych stron Beyonda. Jedna z niewielu, dodam.
Teraz pierwsza ze zmian na gorsze, czyli grafika. Reklamy głosiły- "Postacie w 3D!". Pytam się więc, co z tego, ze w 3D, skoro tła zostały dwuwymiarowe, a co za tym idzie- wygląda to okropnie, szczególnie gdy zrobimy sobie zbliżenie. Tło odcina się od figureczek na mapie jak LPR od Unii Europejskiej nawet w dalszych planach, na domiar złego, figureczki te najładniejsze nie są- szczególnie przy większych stworach w oczy rzuca się ich kanciastość. No, ale przynajmniej tzw. Background prezentuje się ładnie i widać że wzięli się za niego ci sami goście co w poprzedniej części.
Druga część oprawy, czyli dźwięk, prezentuje się lepiej. Muzyka jest odpowiednio podniosła i nastrajająca do heroicznych czynów, zaś dźwiękami zajmowała się pewnie ta sama ekipa co w DD- szczególnie miłe dla ucha są odgłosy otoczenia.
Pamiętam, że systemem rozwoju postaci w Divine byłem może nie zachwycony, ale oczarowany. Prosty, przejrzysty i dający niesamowite ilości wariantów i konfiguracji prowadzonego przez nas herosa. Nie rozumiem więc, dlaczego panowie z Larian Studio postanowili go skomplikować i pogmatwać. Niektóre skille rozbito na kilka mniejszych, pozbyto się grupowania zależnie od profesji... Chyba tylko po to, by móc napisać "ponad 300 umiejętności do wyboru". Co z tego, że około połowa z nich jest zupełnie nieprzydatna?
Plusem współczynnikowej części gry jest fakt, iż do pomocy dodano nam wspominanego Rycerza Śmierci, nad którym mamy pełną kontrolę podczas walki i rozwoju statystyk. Dzięki temu obaj bohaterowie mogą się znakomicie uzupełniać i wreszcie nie mamy tego problemu co w DD, gdy postać musiała być do wszystkiego, by wykonać większą część questów pobocznych. Teraz nasz główny bohater może być magiem z domieszką złodziejskich umiejętności, zaś nasz mroczny towarzysz będzie siekł doskonale mieczem i szył z łuku. Możliwości są setki, szczególnie że doświadczenia do zdobycia jest całe mrowie.
A zdobywamy je głównie na przeciwnikach, których na swej drodze spotkamy niezliczone zastępy. Nie dość ze mamy ich gatunków ponad setkę, nawet w obrębie własnej rasy występuje kilka wariantów tej samej kreatury, co daje nam naprawdę zawrotną liczbę przeciwników.
Na osłodę dodano nam jeszcze tzw. Dollsy. W każdym akcie otrzymujemy jednego takiego osobnika, którego możemy przywołać, by pomógł nam w walce, gdy zrobi się naprawdę gorąco. Czasami takowa pomoc jest naprawdę nieoceniona.
Ale nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło- czasem poziom trudności walk potrafi doprowadzić do szału. Dla przykładu- już w pierwszym akcie, gdy nasza dwuosobowa drużyna napotyka czterech pakerów, z którymi nie idzie sobie poradzić nawet z pomocą magicznej istotki i trzeba liczyć na szczęście w krytykach i opcję save\load. Irytujące to wielce, a irytacja już na samym początku rozgrywki nie wróży za dobrze.
Nawet wprowadzenie kolejnej nowinki- Aren- nie pomaga czasem w bojach z przeciwnikami. Czymże są te areny? To miejsca w innych wymiarach, w których możemy sobie powalczyć z przeciwnikami, pozbierać trochę dobroci i co najważniejsze- doświadczenia, które wspomoże nas w dalszych przeprawach. Absurdalne jest jednak to, że nasi przeciwnicy dopasowują się siłą do naszej i cała zabawa to zamknięte kółeczko "są za silni, ponabijam trochę expa->ale jestem mocny, teraz mnie nie pokonają->kurde, oni też nieco przypakowali".
Coby jeszcze poużalać się- ekwipunek nadal jest nieprzejrzysty, jak w DD- pogubić się można w stosie zakładek i śmiecia, jakie trafi nam do kieszeni. Dobrze, ze chociaż przedmioty są świetnie narysowane i widoczne na naszych bohaterach.
Nie miałem okazji dorwania polskiej wersji, więc jakości polonizacji nie ocenię. Jak wieść niesie, jest to wersja kinowa, więc mamy okazję posłuchać oryginalnych głosów postaci. Są średnio dobrane- od słabych NPCów, poprzez taki sobie tembr paladyna, kończąc na doskonałym Rycerzu Śmierci, którego kwestie czasem potrafią zwalić z nóg czarnym humorem.
Jako podsumowanie wystarczą trzy słowa: Krok w Tył. Mimo rozbudowania niektórych aspektów gry, ta stała się w rzeczywistości uboższa. Rozbudowane aż do granic cierpliwości labirynty, których eksploracja miast dostarczać radości irytuje. Przekombinowany system umiejętności działa tylko na nerwy. Nawet słynna "diwajnowa" nieliniowość nie rozwija tutaj skrzydeł, a już na pewno na początku, gdy cały czas łazimy po labiryntach. No i ta grafika, która miast się poprawić, czasem bije po oczach brzydotą. Gdyby nie to nagromadzenie znaczących wad, Beyond Divinity otrzymałby naprawdę wysokie noty, a tak... cóż, pozostaje mi wystawić (i to też przez wzgląd na słynnego poprzednika) 6/10
Moja ocena: 6/10
Obrazki z gry:
Dodane: 20.06.2004, zmiany: 06.12.2020