Eschalon: Book I |
|
Wydania |
2007() |
Ogólnie
|
Oldschoolowa gra stworzona przez fanatyków i dla fanatyków :).
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Eschalon: Book I, obwołany w roku pańskim 2007 "niezależnym tytułem rpg roku", to jeno czysty old-schoolowy tytuł stworzony w dzisiejszych czasach. Twórcy - Basilisk Games - to zapaleńcy, głównie amatorzy, którzy projektując Eschalon chcieli złożyć hołd tytułom, na jakich się wychowali, jak seria Ultima, a które zaginęły gdzieś w odmętach czasu i wiedzą o nich jedynie fanatycy gier RPG. Innymi słowy, stworzyli ją dla nas :).
Po pierwsze...
Budzisz się z ogromnym bólem głowy w zrujnowanym domu, w zniszczonej wiosce, gdzie wszystkich mieszkańców wybiła banda goblinów. Twoja pamięć jest równie pusta, co twoja sakiewka. Na majątek twój składa się jedynie proste ostrze, śmierdzące ciuchy i list, o kryptycznym przekazie, poszlakowo narzucający światło na sytuację, w jakiej się znalazłeś. Z jego treści wynika, iż powinieneś wyruszyć na poszukiwania niejakiego "Maddocka", sprzedawcy handlującego w sąsiedniej wiosce. Po dotarciu na miejsce uzyskujesz kolejny list, który wprost mówi, iż twoja amnezja to nie przypadek, i tylko od ciebie, Drogi Graczu, zależy czy chcesz podążać za szczątkowymi informacjami i odkryć, co tak naprawdę się z tobą stało i jak twoja osoba wiążę się z nadchodzącą wojną między ludźmi, a resztą stworzeń zamieszkujących krainę Thaermore.
Fabuła występuje sporadycznie, ale jak już się pojawia to lśni. Główny wątek jest wprost przepełniony ciekawymi zwrotami akcji. Gorzej za to wypadają zadania poboczne, które w większości polegają na typowym "idź, zabij, weź, co upadnie, wróć po nagrodę." albo "weź to, dostarcz na drugi koniec świata, wróć po nagrodę". NPC, jakich napotkamy na swej ścieżce zazwyczaj są niezbyt rozmownymi "słupami" z informacją, potrafiącymi skierować nas do najbliższej gospody, opowiedzieć trochę o danym terenie i zasugerować gdzie znajdziemy pracę, ale nie spodziewajcie się wylewnych historii z życia wziętych, czy cuś.
Zanim wyruszysz w zmieniającą życie przygodę, musisz stworzyć swego herosa w niezwykle przyjemnym i łatwym w obsłudze kreatorze. Wybierasz portret, pochodzenie, wiarę oraz klasę. Oczywiście, wszystkie nasze wybory mają znaczenie. Jeśli stworzymy głęboko wierzącego, walecznego norda to dostaniemy wszelkiej maści bonusy do wytrzymałości i umiejętności wywijania dużym mieczem. Chcemy grać agnostycznym magiem? Nie ma sprawy. Cnotliwym łucznikiem? Załatwione. Czczącym roślinność medykiem? Proszę bardzo. Do wyboru, do koloru. Jedynym ograniczeniem jest fakt, że gramy facetem. Niestety. Lecz Basilisk Games już zapowiedziało, że ten karygodny błąd naprawi w częściach następnych ;). Wybieramy kilka spośród multum umiejętności i to od nas tylko zależy, czy nasz bohater będzie wiedział jak używać pancerzy, czy będzie umiał otwierać zamki wykałaczką i czy też potrafił się będzie odnaleźć w terenie (arcyważna zdolność, bez której po prostu będziemy cały czas się gubić). Kolejny krok to losowanie i ewentualne korygowanie naszych współczynników, których jest od groma (i tutaj JRK winien dostać orgazmicznych spazmów ;)) po czym możemy ruszać w świat.
Po drugie...
Thaermore to typowy świat fantasy. Gobliny, orki, giganty, wieże magów, epickie konflikty wielkich armii etc. wszystko, co znane i lubiane. Przepełniony jest jednak niepokojem, bo ludzkość drży na myśl o jednoczących się nie-ludziach na rozrastających się terenach Królestwa Goblinów. W dodatku dobry władca ludzkiej części krainy oszalał i nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji, przez co w Thaermore zapanował chaos.
Sercem Eschalonu jest eksploracja, odkrywanie nowych miejsc, przeszukiwanie opuszczonych krypt czy stowarzyszeń łowców. Sama kraina jest duża i jest przepełniona zielenią, choć trafimy w naszych wojażach również na plaże, pustynie czy mroczne podziemia. Miasta/osady występują często, ale pomiędzy nimi są ogromne połacie ziemi, przez które tłoczą się setki wrogo nastawionych stworów i bandytów. Łatwo zatem nie jest. Szczególnie, że cała gra dzieje się w turach, wliczając w to walkę, rzecz jasna. Taktycznie trzeba podejść do każdego pojedynku, bo w tej grze nie ma prostych przeciwników. Nawet w pierwszym mieście mogą zabić cię niskolevelowe węże. Jedna tura to jeden ruch, to jedno machnięcie mieczem, to jedna miksturka wypita. Często niestety zdarza nam się chybić, albo zrobić nieudany krok lub po prostu w złym momencie wypiliśmy miksturę, zatem klawisze odpowiadające za quicksave i quickload niekiedy rozgrzewają się do czerwoności, ze względu na częste ich używanie.
Interfejs jest przejrzysty i prosty. Z łatwością można się odnaleźć i nawigować pomiędzy kilkunastoma okienkami, które zawierają informacje o naszej postaci, o posiadanych przedmiotach, czy nauczonych zaklęciach.
Przez swoją podróż przewiną się nam przez ręce tysiące przedmiotów, które w różny sposób można wykorzystać. Poza standardowym zestawem pancerzy, szat, płaszczów, butów, hełmów i broni, które liczebnością mogą dorównać serii Baldur's Gate, mamy również płyny wszelkich rodzajów (odnawiającej zdrowie i przyspieszającej naprawdę często się używa, szczególnie na początku), zwoje i księgi magiczne, jak i kilkaset mniej oczywistych przedmiotów, którymi możemy handlować, łączyć je, żeby stworzyć bazę na miksturę itd. Wszystko, co możemy na siebie założyć lub się uzbroić ma swoją własną wytrzymałość i z czasem będzie niszczało, aż się połamie.
Ostrzec trzeba, że gra ma sporo błędów, niektóre nie pozwalają jej ukończyć, więc zanim zagracie, polecam pobranie najnowszej łatki ze strony Basilisk Games.
Po trzecie...
Całość jest stworzone w przyjemnej oprawie 2D. Nie są to może wyżyny, ale z pewnością nie ma na co narzekać. Ładne, duże, interesujące lokacje, w których niekiedy trudno znaleźć odpowiednią drogę. Muzyczka towarzyszy nam ciągle i jest, tak jak grafika, w porządku. Wtapia się w tło i raczej nie zwraca się na nią uwagi. Mamy tu polski akcent, bo jeden z utworów skomponował jeden z współtwórców ścieżki dźwiękowej do rodzimego Wiedźmina - Krzysztof Wierzynkiewicz ;).
Słowo końcowe:
Jak już pisałem, jest to zrobiona w starym, niemalże klasycznym stylu gierka, polecana przede wszystkim fanom Ultimy, którzy poczują przy niej jak miód spływa im na serce ;), wszystkim innym proponuję chociażby spróbować, a nuż się spodoba. Jeśli o mnie chodzi, uważam, że jest to jeden z ciekawszych tytułów, w jakie ostatnio grałem, dzięki któremu wróciły wspomnienia z lat młodości :). Mocne 7/10 (tudzież 3+ lub nawet 4/5).
Obrazki z gry:
Dodane: 09.12.2008, zmiany: 21.11.2013