Fifth Disciple (The)Brány Skeldalu II: Pátý Učedník (CZ)The Fifth Disciple |
|
Wydania |
2004() 2004() |
Ogólnie
|
Połączenie przygodówki i gry rpg, od razu mówię, że bardzo nieudane i naszym braciom Czechom gierka wyjątkowo nie wyszła i mają u mnie sporego minusa za zmarnowanie moich marzeń o porządnej kontynuacji Brany Skeldalu 1.
|
Widok
|
boczny
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Minęło już "trochę" czasu od dnia, gdy po raz ostatni zbrukałem ręce pisząc jakąś recenzję. Nie doszłoby do takiej sytuacji, gdyby nasi Załoganci nieco bardziej przyłożyli się do roboty, a nie zrzucali cały ciężar odpowiedzialności na moją biedną głowę. Ach ta dzisiejsza młodzież, Paaanie za moich czasów, przed wojną, to było inaczej... I wbrew pozorom te moje narzekania nie są (zwykłą w moim przypadku, ale ja nie o tym tym razem chciałem pisać;-) dygresją, ale wprowadzeniem do tekstu o grze The Fifth Disciple. Bo narzekać na tą grę będę już za moment długo i namiętnie!
Lat temu kilka udało mi się znaleźć w Sieci garść informacji (+kilka obrazków) o czeskiej grze rpg Brany Skeldalu. Był to wydany również w wersji DC FPP-owy, turowy i odschoolowy tytuł z bardzo cieszącą oko (chociaż bez fajerwerków graficznych) kreską. Nie udało mi się do dziś dorwać tej gry, ani ustalić czy ukazała się jej angielska wersja (przy okazji - jeśli ktoś może mnie w tej kwestii poratować - to bardzo proszę!).Tym bardziej ucieszyłem się z informacji, że niedawno ukazała się część druga Skeldalu - i tym razem już na pewno w wersji angielskiej, choć co prawda pod nieco zmyłkowym tytułem The Fifth Disciple (dygresja mode on/ a ponieważ czeski tytuł to Brany Skeldalu II, sugeruje to, że gra gracz angielskojęzyczny Bran I nie widział, czyli angielska wersja jednak nie powstała... ale to tylko moje detektywistyczne domysły... /dygresja mode off). I już na samym starcie czekało mnie pierwsze rozczarowanie - z gry zrobiono przygodówkę z elementami rpg. Eeeee... pomyślałem sobie. Ale mimo to nie traciłem nadziei - przecież serię Quest for Glory zbudowaną na podobnych założeniach wręcz uwielbiałem - może nie będzie aż tak źle?
Ale niestety - BYŁO ŹLE! I to bardzo. Bardzo. BARDZO. Część przygodówkowa jest beznadziejna. Głupia, frustrująca, nudna, frustrująca, złośliwa i frustrująca. Zagadki są mocno wydumane, większości nie da się rozwiązać logicznie myśląc, a klikając rozpaczliwie we wszystkie możliwe miejsca wszystkimi posiadanymi przedmiotami. Przykłady? Ależ proszę bardzo. Już w pierwszej lokacji trzeba rzucić kamieniem w krzaki. I niby spoko, ale krzaki te widać tylko jeśli się stanie w jednym konkretnym miejscu, a na dodatek przegania nas z niego (jeśli staniemy milimetr nie tak jak chcieli autorzy, a nie wiadomo oczywiście co oni sobie myśleli...) strażnik! Do tego ekran nie za każdym razem przesuwa się tak, że te krzaki widać - a jak już widać to i tak heeen na horyzoncie, na samym brzeżku monitora. Porypane. Lecimy dalej - powtarzalność. Aby pchnąć akcję musiałem tym kamieniem w te durne krzaki rzucać pięć razy! Po co ja się pytam?! Co w tym takiego emocjonującego?! Potem było jeszcze gorzej - w ruinach Skeldalu (szkoda że nie grałem w "1", więc nie mogłem porównać tej lokacji z pierwowzorem - ale mogę się założyć, że wypadła gorzej;-) budujemy most - i biegamy też z pięć razy po kilku piętrach powtarzając w kółko te same czynności (na dodatek ubarwione jest to filmikiem - ale nie napalajcie się - facet ciągnie na nim kamień... po co zmuszono mnie abym to oglądał pięć razy?!) - nuuuuuda panie! Skoro raz udało mi się ten kamień wtaszczyć na górę, to po co mam to robić pięć razy? Ok., powiedzmy że od razu zapomnę jak to zrobiłem i będę się męczył żeby sobie po raz drugi przypomnieć. Ooook, niech będzie - jestem ciemny jak tabaka w rogu i nawet po dwóch razach zapomnę, że trzeba było kliknąć liną na kamieniu - ale po kiego grzyba ja to muszę pięć razy pod rząd powtarzać?!!? Aaaargh!!! Ufff, nieźle się rozkręciłem w narzekaniu, a to jeszcze nie koniec! Kolejna "atrakcja" - przypadkowa śmierć. Ja wiem, że tak to wyglądało w początkach przygodówek, nawet w moich ulubionych QfG, ale kurde, mamy już było nie było XXI wiek i trzeba iść z postępem! Już w Monkey Island nie musiałem się bać że zginę, bo źle kliknąłem (a pamiętacie numer z wpadaniem w przepaść i gumowymi drzewami?;-), a tutaj przegrywam bo wszedłem w złe miejsce, (no ok., wisiał tam miecz, ale i tak nie powinien mi spadać na głowę bez ostrzeżenia!) albo nie miałem kołka rozmawiając z kobitą (oczywiście nie wiedziałem że jest wampirem, dopiero jak dałem load po tym jak mnie dorwała za pierwszym razem to się przygotowałem). Nie wspomnę już nawet (żeby się nie denerwować) o elementach zręcznościowych - na dodatek jeśli ręka nam zadrży, to Game Over. A i nawet podczas tych zręcznościowych momentów musimy cały czas kombinować i rozwiązywać głupie zagadki! Aaaargh!
To teraz ponarzekam sobie na część erpegową gry. Nasz bohater opisany jest szeregiem współczynników, ale jako że jest magiem, najważniejsze są jego zdolności czarowania. I właśnie w te dziedzinie się rozwija - jak już znajdzie (w części przygodowej) zwój i nauczy się czaru, może go rozwinąć na wyższe poziomy. Punkty expa zdobywamy za rozwiązywanie zagadek w grze, jak i za zabijanych wrogów (kilka słów o systemie walk: łażąc po mapie świata wrogów widzimy już z daleka, nie możemy im uciec, a oni i tak się po jakimś czasie odradzają; walki - turowe, z punktami ruchu). Czarów używamy nie tylko w walce, ale i w części przygodówkowej. I to też zostało skopane - przykład: żeby teleportować się w jednej z lokacji autorzy wymyślili sobie, ze musimy mieć czar teleportacji na czwartym poziomie. Gorsza sprawa, że ja tego nie wiedziałem i olałem ten czar, koncentrując się na ofensywnych. Utknąłem więc i musiałem spędzić kolejną godzinę na nudnym levelowaniu. Bo jeśli dotąd jeszcze tego nie napisałem, to wspomnę, że walki są nudne niemiłosiernie - prawie każde starcie z tym samym przeciwnikiem wygląda tak samo. A walk jest sporo. Gdyby nie one, grę dałoby się skończyć w godzinkę (przynajmniej z rozwiązaniem w ręku, bo zagadki durne aż do bólu). Inny zarzut to zmuszanie do walki - żeby pchnąć akcję musiałem zakupić kilka przedmiotów, a kasę zdobyć można było tylko na wrogu. A to znowu godzinka przymusowej, nudnej walki.
Co mi tam się jeszcze w tej grze nie podoba? Ach, grafika. Jest po prostu brzydka. Zwyczajnie i najnormalniej w świecie nie podoba mi się. A już szczyt niesmaku wywołują w grze rysunki i animacje postaci. Ohyda. "1" była śliczniutka - takie fajowskie fantasy chyba ręcznie rysowane, z klimatem i duszą. A tu? Eeeech.... Nie chce mi się już nawet nad tym głębiej rozwodzić - chcę jak najszybciej wymazać te wspomnienia z głowy - popatrzcie więc sami na obrazki pod spodem i zapłaczcie wraz ze mną. W sumie to ja już mam całkowicie dość pisania o tej grze! Nie wspomnę więc już nawet o kilku niesmacznych momentach - musimy m.in. powiesić żywego psa i pomóc prostytutce w aborcji... Co miałem do przekazania - przekazałem. A dla tych którzy nie załapali - ta gra jest do doopy! Unikać za wszelką cenę!!!
Moja ocena: 1/5
Obrazki z gry:
Dodane: 13.10.2005, zmiany: 21.11.2013