Grandia II |
|
Wydania |
2002() |
Ogólnie
|
2002, pełna konwersja z Dreamcastera, a jako że dobrych konsolowych gier na PC jest na lekarstwo, naprawdę warto przyjrzeć się temu tytułowi :)
Wersja PC- 2 CD, od IV 2003- sprzedawana w Polsce w cenie 39 zł! |
Widok
|
Izometr, 3D, możliwość obracania kamerą.
|
Walka
|
3D, system oryginalny- fazówka, z możliwością przerwania akcji przeciwnika, postacie atakują w tej samej chwili, ciężko to opisać, bitwy zresztą też są ciężkie do kontrolowania :)
|
Recenzje |
Udanych konwersji konsolowych przebojów na PieCyk za dużo gracze nie uświadczą na tym ziemskim łez padole. Ile, poza Finalem 7 i 8 znacie doskonałych erpegów japońskich, które zostały przeniesione na szarą skrzynkę? (nie, emulowanych nie liczymy, bo to w zasadzie nie konwersje). A no właśnie.
Tym bardziej zaskoczyłem się po bliższym spotkaniu z Grandią II- patrząc na niezbyt eksponowane pudełko, nic niemówiący opis na tymże i rozbrajającą cenę... pozytywnie rozbrajającą rzecz jasna- no, bo jakże to tak- nowość na polskim rynku za 39 złotych? Zachęcony jedynie ceną gry udałem się z nią do kasy, potem zaś do domu, rozpakowałem... Znowu dystrybutor olał sobie klienta- z pudełka wypadło jedynie papierowe opakowanie z dwoma CD i... nic więcej! Ni lichej instrukcji (ja wiem, że jRPGi nie są skomplikowane w obsłudze dla wyjadaczy, ale co ma zrobić człek, który takiego np. Finala na oczy nie widział?), nic. Ale czego mogłem się spodziewać za taką cenę?
Dalej też nic nie zapowiadało, że czymkolwiek mógłbym się zachwycić lub chociaż zadowolić- szybka instalacja, wkładamy drugą płytkę do napędu, odpalamy... I szczena opada. Pikseloza w intro mnie nieomal nie zabiła, przyprawiając o palpitację serca. "Zbrodnia!"- Krzyknąłem, gdy ujrzałem na ekranie coś, co normalnemu człowiekowi zafundowałoby oczopląs. Na szczęście ja normalny do końca nie jestem i intro w rozdzielczości 320x240 w 2003 roku powoduje tylko niewielką apopleksję i drganie żyłek na skroniach. Jakoś przebolałem także to, że nie dowiedziałem się absolutnie niczego z owego wstępu i doczekałem się czegoś, co szumnie nazwano Menu Głównym. Co prawda trudno nazwać w ten sposób ekranik z aż DWOMA opcjami- New Game i Load Game, ale co tam, gorsze przekręty się widziało na oczy. Z braku innej możliwości wybrałem New Game. Nadal nic nie zapowiadało, że spędzę nad Grandią dłużej niż godzinkę z hakiem... Lecz gdy zerknąłem na zegarek po pewnym czasie, musiałem przetrzeć oczy- "Jasna cholera, 4 godziny?!" Powiadam wam, tak wciągnąć się w rozgrywkę nie zdążyło mi się od czasu ukończenia ponad dwa miesiące temu Gothica II...
Ale o co w ogóle się rozchodzi? Otóż już po rozpoczęciu rozgrywki poznajemy głównego bohatera- niejakiego Rudo, który po usieczeniu pewnego upierdliwego potwora udaje się wraz ze swym wiernym towarzyszem- Skye (Nawiasem mówiąc, Skye to ptak. Ale po raz pierwszy widzę tak wygadanego ptaka, który sieje sarkazmem w każdym zdaniu :)) po nagrodę za łeb parszywej potwory. Jak widać, zleceniodawca nie pała do niego sympatią, jako że zawód Geohounda, jakim para się Rudo, jest powszechnie w świecie uważany za, ujmijmy delikatnie, niezbyt chwalebny. (Skojarzenia z Wiedźminem jak najbardziej na miejscu). W poszukiwaniu kolejnej roboty udaje się w kierunku małej wioseczki, gdzie dostaje niezbyt ambitne zadanie- eskortować rozpuszczoną pannicę o imieniu Elena do wieży za miastem...
I wydarzenia, jakie będą miały w tejże wieży miejsce, staną się zalążkiem o wiele większego zamieszania. Jak to w jRPGach bywa, zwrotów akcji będzie w grze tyle, iż możnaby nimi obdarować jeszcze z parę innych gier i jest to jedna z wielu zalet Grandii- fabuła. Jednak nadmienić należy także, że akcja jest tak liniowa, że głowa boli- praktycznie od początku do końca jesteśmy prowadzeni za rączkę, nie mamy dylematów czy też wyborów, po prostu lecimy do przodu tak jak to sobie mali żółci programiści z Games Arts chytrze obmyślili.
Co rzuca się zawsze w oczy po odpaleniu gry? Tak, zgadza się, grafika. Nie, proszę pana w ostatnim rzędzie, nie walory głównej bohaterki, to nie Tomb Raider. Choć jakby się tak zastanowić, TEN aspekt to też robota grafików... No, ale wracając do meritum- przyjemna grafika Grandii jak najbardziej w oko wpada. Jako że gra jest z kraju kwitnącej wiśni i różnych zboczeń z bukakke na czele, to oczywiście nie jest w innym niż mangowy stylu. Mnie jako miłośnikowi tego stylu nie przeszkadza, a wręcz zachęca to do gry, jednak niektórych odrzuci na miejscu. Cóż, ich sprawa, nie wiedzą co tracą... O czym to ja... Ach, no tak- strona graficzna, jak już wspomniałem, naprawdę nasze oczy cieszy: kolorków co nie miara, mordki naszych herosów jak i ważniejszych enpeców (mniej ważni się własnych wizerunków nie doczekali) wyglądają ślicznie (Millenia... :)) a na szczególną pochwałę zasługują wszelkie efekty czarów czy ataków specjalnych- ale o tem potem.
Co się tyczy tego, co rzuca się na uszy- muzyki- to jest ona praktycznie niezauważalna. Jedyne, co będziemy w trakcie rozgrywki rozpoznawać wśród kilku głównych motywów to melodyjka grająca, gdy wygrywamy walkę (wiecie, typowe tuturutututu tuuuu). Ogólnie rzecz biorąc- z muzyką nie jest najlepiej, ale najgorzej też nie, skoro się przy niej szału nie dostaje.
Zupełnie inaczej jest z efektami dźwiękowymi. Ciachnięcia mieczy, toporów, pazurów, buchające płomienie, rażące pioruny i cała reszta dźwięków towarzyszących nam podczas walki robi pozytywne wrażenie. Na plus należy zaliczyć także zmieniający się odgłos kroków w zależności od "nawierzchni", po jakiej poruszają się postacie- po ubitej drodze po prostu tupią, w jaskiniach roznosi się echo kroków, po drewnianym moście- jak po drewnianym moście (jak mam określić inaczej ten dźwięk, chyba każdy wie, jak się chodzi po drewnianym moście, nie? :)). Oddzielną uwagę poświęcić należy głosom postaci- te są świetnie dobrane. Nie wiem jak brzmiały w oryginalnej, japońskiej wersji, ale grupa lokalizacyjna UbiSoftu sprawiła się na medal- Ryudo posiada głos, który od razu zdradza jego olewacze i cyniczne podejście do świata, jego kumpel Skye gada niczym mentor, spokojnym, mocnym głosem, Elena cieniutkim sopranem śpiewaczki (i rozpuszczonej baby :)) i tak dalej. Podczas walki postacie mają też odpowiedni zestaw okrzyków, sentencji i odzywek (moją faworytą pod tym względem jest, jak zwykle, Millenia :)) Jedyne, do czego można się przyczepić, to mała ilość scenek mówionych- zazwyczaj przerywniki (na engine gry, gdyż filmików jest niedużo) ograniczają się do wyświetlania dialogów między postaciami, wymiana "głosowa" zdań zdarza się nadzwyczaj rzadko.
Wspominałem wcześniej o braku instrukcji obsługi, za co dystrybutorowi należy się przynajmniej pięć lat gry w Descent to Undermountain przy akompaniamencie muzyki Ich Troje. Brak instrukcji owocuje początkowym zdezorientowaniem, jednak producent postarał się o ekranik konfiguracyjny ukazujący się po pierwszym odpaleniu gry. Możemy tam zdefiniować klawisze w najodpowiedniejszy dla nas sposób, ustawić rozdzielczość i tak dalej. W samej zaś rozgrywce korzystamy raptem z paru klawiszy- kursorów i definiowanych przez nas funkcyjnych, których jest aż dwie sztuki. Prostota obsługi dla starych erpegowców zmienia się jednak w mordęgę dla tych, którzy nigdy z japońskimi RPG nie mieli do czynienia- na początku samo wejście do menu i korzystanie z niego może stać się problemem- widziałem i takie przypadki.
Co o drużynie Grandii można rzec? Maksymalnie mogą być w niej 4 osoby, lecz podczas naszej wędrówki łącznie napotkamy 6, które będą chciały się do nas (z własnej woli lub też z innego powodu) przyłączyć. W zasadzie będzie tych osób 5, zaś 6... Nie, nie zdradzę fabuły, sami się przekonacie, o co chodzi. Przy okazji za siódmego członka ekipy można uznać Skye'a, który pomaga Ryudo w walce, ale on nie posiada oddzielnych statystyk.
A propos statystyk właśnie- nasi gieroje posiadają 3 główne współczynniki (czyli ilość HP, Many i tzw. Special Points, o których trochę później) oraz 6 pobocznych, określających ich siłę, szybkość, zdolności magiczne, zręczność, witalność i inteligencję a także 4 skille związane bezpośrednio z walką- Atak, Obrona, Szybkość Akcji oraz Zasięg Ruchu. Wszystkie te statystki rosną wraz ze wskakiwaniem postaci na kolejne poziomy doświadczenia i podnoszą umiejętności danej osóbki w walce. Taka szybkość odpowiada za oczywiście prędkość ładowania się paska akcji postaci, witalność za ilość HP itd. Proste, łatwe i przyjemne. Nie trzeba chyba wspominać, że odpowiednie przedmioty potrafią podnieść dane statsy.
Ciekawym patentem natomiast jest przydzielanie umiejętności- możemy to uczynić po zdobyciu książki, tzw. Skill Booka- w ciągu całej gry trochę ich się nazbiera (głównie po pokonaniu bossów)- umiejętności w nich zawarte "kupujemy" za zdobywane (po każdej walce, odpowiednio do jej trudności) Special Coins. Rozwijają one albo poboczne statystyki, lub dodają jakąś ciekawą zdolność, np. dodatkowy atak, szybsze używanie przedmiotów i co tam jeszcze twórcom do głowy przyszło. Każda z rozwijanych w książce umiejętności ma 5 poziomów- za każdy płacimy rzecz jasna więcej od poprzedniego. Wraz ze wzrostem doświadczenia postaci możemy jej przydzielać coraz więcej umiejętności z ksiąg.
Jak już przy Special Coins jesteśmy- "kupujemy" za nie także Moves postaci, czyli ruchy specjalne, wykorzystywane podczas walki. Taki Ryudo dla przykładu posiada w zakładce "Moves" potężne ciosy, zaś Elena, jako kapłanka- specjalne ruchy leczące (choć i dwa ciekawe ciosy też się znajdą). Ruchy także posiadają 5 poziomów zaawansowania, rozwijamy je wydając wspomniane już Special Coins, natomiast ich użycie podczas walki pożera Special Points, które podobnie jak HP i MP można odnowić w trakcie odpoczynku lub za pomocą przedmiotów. Podobnie jak z umiejętnościami jest z czarami- są dostępne tylko po znalezieniu tzw. Mana Eggs, w których są one zamknięte. Tym razem do kupowania nie służą Special, a Magic Coins, które także zdobywamy podczas walki. Każda postać może mieć przydzielone jedno jajko i używać czarów w nim zawartych, zużywając punkty Many. Trzeba przyznać, ze system skillów i magii w Grandii mimo swego pozornego skomplikowania jest jednym z najlepszych i najbardziej funkcjonalnych, jakie miałem okazje spotkać. Duuuuży plus.
Na swej drodze znajdziemy całe tony przedmiotów, od tak klasycznych jak broń dla poszczególnych postaci, poprzez pancerze, buciory, hełmy na bajerach podnoszących ilość ataków czy szybkość działania kończąc, już o różnorakich miksturach, bombach, kamieniach żywiołów i reszcie tego typu sprzętu nie wspominając. Nasze postacie nie posiadają ograniczeń wagowych i całe szczęście- inaczej nigdy byśmy tyle tałatajstwa nie unieśli.
Kolejną ciekawostką, spotykaną jedynie w serii Grandia jest system walk- tak dynamicznych i widowiskowych nie miałem okazji oglądać od czasów Finali, miejscami Grandia II nawet owe Finale przewyższa. Dla postronnego obserwatora chaos na planszy, na której toczy się potyczka może się wydać zupełnym chaosem, lecz tak naprawdę prostota systemu walki jest porażająca- na dole widnieje pasek ładowania akcji zarówno naszych postaci, jak i wrogów, gdy naładuje się go odpowiednio dużo, dana osoba może wykonać którąś z akcji- zwykłe combo (czyli po prostu zbiór ciosów), cios cofający pasek ładowania przeciwnika, wykonać cios specjalny, użyć magii lub jakiegoś przedmiotu lub też stać w miejscu i parować ciosy. Nasza drużyna jak i wraże jednostki latają po całej mapie, sieką, czarują i ogólnie robią jeden wielki burdel. Gdy zaś użyją któregoś ze Special Moves... Niektóre z nich wgniatają w fotel, szczególnie, gdy używa swoich umiejętności demoniczna Millenia- autorzy postarali się nawet o oddzielne filmiki dla niektórych ruchów. Równie imponująco prezentują się potężniejsze czary.
Jak wspomniałem na początku- Grandia II zaskoczyła mnie bardzo mile, gdyż nie spodziewałem się po tej niepozornej gierce takiej dawki grywalności. Najbardziej pozytywne wrażenie wywarły na mnie naprawdę widowiskowe walki oraz ciekawa (mimo wykorzystania kilku znanych zagrywek) fabuła. Do tego dodajmy miłą oku graficzkę, nie powodującą piany na ustach muzykę i świetny dubbing i mamy jedną z lepszych gier RPG na peceta w tym roku. Mnie pozostaje jedynie polecić wam wydać te nędzne 39 złociszy i grać.
Ode mnie ocena 8/10 i znaczek "Yoghurt Poleca"
Seria gier Grandia (może nie taka znowu seria: wydane są raptem dwie części i nadchodzi trzecia) znana graczom z PSX i DC cechuje się bardzo dobrym systemem walki, a
jednocześnie całkowitą liniowością, która jednak nie przeszkadza wielu tysiącom graczy na świecie rozkoszowaniem się tym tytułem. Teraz i na naszego PC trafiła gra z tej "serii" z numerkiem 2.
W grze przejmujemy kontrolę w sumie nad pięcioma postaciami (plus jedna "specjalna") Główny bohater Ryudo jest w swoim rodzaju najemniekiem, należy do "grupy" zwanej Geohund, posiada też swojego ptaka (nie wiem, ale to chyba sokół :), który potrafi gadać i docinać swojemu panu :). Ryudo zawsze starał się trzymać z dala od kościoła i nie wiedział co mu szykował los pod koniec aktualnej misji. Ja się okazało miał "eskortować" młodą kapłankę do pewnej wieży. Niczego nieświadomy Ryudo pod pewnym przymusem przyjmuje ofertę, która zaważy na jego życiu i jak to zwykle bywa na losach świata... Podczas gry poznajemy jeszcze dwie postacie: młodego chłopca o imieniu Roan, olbrzymiego owłosionego Marega i Tio.
Grafika:
Grafika w grze miło mnie zaskoczyła mimo, że nie jest to jakaś super efektowna gra. Postacie wyglądają dobrze, w grze są suuuper rysowane twarzyczki (może ktoś przestanie mnie lubić, ale jest wielkim fanem mangi i anime) Najlepsze są napewno efekty czarów i umiejętności, naprawdę jest na co patrzeć, a musze też wspomnieć, że niektóre naprawdę silne umiejętności posiadają animację połączoną z filmikiem!!! Jedyne co mnie trochę zawiodło to lokacje,
mogły by być większe, ładniejsze i bardziej urozmaicone.
Muzyka:
Muzyka w grze jest ani dobra ani zła.. Jest wiele kawałków, które wpadają w ucho, ale to nie wystarczy. Mi bardzo podoba się kawałek z walki, ale reszta za słabo buduje klimat gry, widać że próbuje, ale czasem nawet z fatalnym skutkiem. Napewno mogło być lepiej. Fajny patent to mówione kwestie, szkoda tylko, że raczej tylko w ważniejszym momentach możemy tego posłuchać.
System:
W grze zastosowano ciekawy system umiejętności i czarów. Umiejętności możemy podpinać do "slotów postaci" których robi się coraz więcej. Zaklęć uczymy się ze specjalnych magicznych jajek(egg), każda postać może nosić jedno jajko. Umiejętności uczymy się z książek. Zarówno
jedne i drugie możemy podnosić na wyższe levele przy pomocy specjalych punktów zdobywanych po walkach. Walka toczy się w pełnym 3D. Postacie i wrogowie są poumieszczani w różnych miejscach na planszy i częściowo się przemieszczają. Zastosowanu tu specjalny pasek (a'la ATB z FF7), który pokazuje ile postać potrzebuje czakać, aby można było wybrać co chcemy zrobić, a potem ile trzeba czekać na jego wykonanie. Jest to bardzo dobre, gdyż zabójczych technik nie rzucamy tak od zaraz i wrogowie mogą nam przerwać ich ładowanie, co bardzo urozmaica rozgrywkę.
Statystyki:
Klasyczne- siła itp., które podnosimy zakładając nowy ekwipunek, podnosząc przy pomocy specjalnych przedmiotów lub podpinając wyżej wspomniane umiejętności. Nie więcej można tu powiedzieć...
Ekwipunek:
Przedmiotów w grze jest cała masa: od broni, przez zioła, lekarstwa, eliksiry czy ziarna, po bomby, czy przedmioty zawierające moc podobną do prostych czarów. Ekwipunek zwykle kupujemy w nowym mieście, wrogowie zostawiają raczej same lekarstwa. Niestety według mnie jest zawsze za dużo pieniędzy! Zawsze możemy sobie pozwolić na najlepszy ekwipunek i dokupić jeszcze troche ziół. To strasznie ułatwia rozgrywkę.
Ocena: 7/10
Obrazki z gry:
Dodane: 22.07.2002, zmiany: 21.11.2013