Guren Tensho RaSeTsU (JAP) (PC)

Guren Tensho RaSeTsU (JAP)

Wydania
2002()
Ogólnie
Jedna z trzech gier z "Guren Tensho" w tytule- tym razem jest to coś w stylu planszówki z rzucaniem kostkami, różnymi polami, ale są też obowiązkowe współczynniki i turowe walki z przeciwnikami na osobnych, statycznych obrazeczkach. Całość ma się rozumieć podobnie jak inne gureny - hentaiowata aż miło ;-)
Recenzje
JRK
Autor: JRK
06.07.2007
Kiedy mam naprawdę fatalnym humor, nic mnie nie bawi, a wszystko denerwuje, lubię odpalić sobie jakiegoś hentaja - złe myśli odlatują wówczas gdzieś daleko, na twarzy pojawia się uśmiech, a w oczach dzikie błyski... Ok, teraz jak sam to przeczytałem, to aż się przestraszyłem, ale mniejsza z tym, wracajmy do tematu. Napatoczyła mi się mianowicie sto lat temu gra o nic mi nie mówiącym tytule Guren Tensho Rasetsu. Krótkie badania internetowe i już wiedziałem, że wyszły mniej więcej w tym samym czasie aż trzy gry z bardzo podobnym tytułem - póki co nic o nich nie wiem (kontynuacja? przypadek? ta sama wersja tylko w innym "kolorze" (cosik jak Pokemon Red/Green)?), skupię się więc na tym jednym, pozostałe zostawiając na kiedyś tam. Zdaje się, że całość oparta jest na jakimś anime, ale jak już zapewne stali bywalcy stronki się domyślają - ja widziałem tylko Love Hina i o innych nie mam pojęcia, nie mogę więc tej informacji potwierdzić ani zaprzeczyć. Od siebie dodam tylko, że w grze występuje całe mnóstwo postaci, niektóre tylko na kilka chwilek, można więc zgadywać że nie zostały zaprojektowane tylko dla tej gierki, ale zostały np. wyciągnięte z anime - ale jak już pisałem - to tylko moje przypuszczenia. Cała rzecz toczy się na jednym kontynencie, podczas wojny. Kto z kim walczy - to niestety mogłem tylko zgadywać (przespałem w szkole lekcje z języka japońskiego) - akcja toczy się w każdym razie bardzo szybko, jest naprawdę sporo gadania (i to naprawdę, naprawdę sporo), nasza drużynka podróżuje z jednego kąta kontynentu w drugi, odwiedzając po drodze dziesiątki lokacji. W tle przewijają się demony, kilka armii ("biała", "czerwona") - słowem mamy do czynienia z typowym fantasy, bez udziwnień. Dodać do tego należy, że gra jest "na poważnie" - dość krwista, miejscami mackowata, śmiesznych minek przez całą grę widziałem ze dwie, podczas gdy grymasów - całe setki.

Gra tak w zasadzie składa się z dwóch części - klikankowej przygodówki i gry właściwej (z naszego punktu widzenia) - erpegowej planszówki. Część przygodówkowa jest naprawdę rozbudowana, tekstu jest naprawdę multum i jak zwykle w takich przypadkach mamy nieruchome mordki postaci na różnych lokacyjnych tłach. Do tego dochodzi trochę rysunków przerywnikowych oraz mapka świata, po której podróżujemy - ale na szczęście (dla niejapońskojęzycznych graczy) nie mamy wyboru - idziemy zawsze w miejsce wcześniej przedefiniowane. Baaardzo upraszcza to nam życie, a biorąc pod uwagę, że wszystkie dialogi i tak przeklikamy (nie zwracając uwagi że sporo tekstów jest również czytanych przez lektorów) gra leci sobie miło i przyjemnie do szczęśliwego końca.

A przynajmniej tak by było, gdyby nie część erpegowa. Co jakiś czas lądujemy bowiem w planszowych labiryntach. Nasza postać rzuca co turę kostką i przesuwa się o wylosowaną ilość pól. W labiryncie czekają nas różne niespodzianki - a to bagna które odbierają nam HP, a to pola z prezentami (np. spreparowane kostki), a to pola leczące, a to pola walki oraz najmilsze - pola hentajowe. Ale zanim do tego przejdziemy, poopowiadamy sobie o walkach :) Nasza drużynka liczy docelowo 5 albo 6 postaci (ach ta moja pamięć...), po jakimś czasie będziemy mieli więcej chętnych niż miejsc w drużynie i trzeba będzie skład do walki wybierać (tylko czemu ach czemu za każdym razem przed każdą walką - po dwusetnym razie nudzi się to zdecydowanie). Współczynniki są niestety ukryte - poza HP i punktami akcji specjalnych - ale jakieś na pewno są - różne postacie zadają różne obrażenia, zdaje się że posługują się też różnymi żywiołami. Walki mamy turowe - HP wszystkich naszych postaci jest kumulowane i trzaskamy się - raz nasza postać, raz wróg (zawsze!). Jedna z bohaterek ma możliwość leczenia i cała zabawa sprowadza się do takiego ustawienia strategii, żeby na czas się podleczyć i użebrać specjalnych punktów na specjalny atak właściwą postacią. Walki są przez to trudne - nie ma levelowania, tylko kombinowanie i szczęście. A walk jest sporo -
nie tylko w labiryntach, ale często również przeprogramowane w warstwie fabularnej.

Dobra, koniec nudzenia, pora na opis części hentajowej. W związku z tym, że gra jest do bólu liniowa, wydawałoby się, że zobaczymy wszystkie możliwe hentajowe obrazki. A tu - nic z tego! Jeszcze do końca nie jestem przekonany, od czego to zależy, ale będę zgadywał, że od tego kto bierze udział w walkach - może liczone są też kill'e? Dodatkowo, w labiryntach znajdują się pola hentajowe - wizyta na nich daje nam kawałek obrazka jednej z panien. Mimo że ganiałem z narażeniem życia do każdego takiego pola, nie udało mi się skompletować ani jednego :-( Gdy jednak zacząłem na próbę grę od nowa, nie musiałem ich układać także od nowa - były częściowo odsłonięte - jest to więc czysto złośliwy sposób autorów na zmuszenie gracza na kilkukrotne przejście gry - możecie być ze mnie dumni wiedząc, że mnie nie złamali - nie grałem ponownie :) Graficznie wszystko prezentuje się poprawnie - nie jest to co prawda moja ulubione Studio Ego, ale ujdzie (jeśli oczywiście przymkniemy oko na pojawiające się od czasu do czasu macki i krwiste kawałki)...

Czas już na podsumowanie. Gra prosta w obsłudze (choć wcale nie taka łatwa, te labirynty mogą dać w kość!), z dużą ilością hentajowych przerywników, choć małą zawartością rpg. Z tego powodu wystawiam jej ocenę niższą niż zasługuje - zaledwie 3/5.


Obrazki z gry:

Dodane: 14.06.2004, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?