King's Bounty: Dark SideKing's Bounty: Mroczna Siła (PL) |
|
Wydania |
2014( Steam) 2014() |
Ogólnie
|
Kolejna odsłona popularnej serii.
|
Widok
|
Izometr
|
Walka
|
Turowa
|
Recenzje |
Recenzja pisana na podstawie wersji EARLY ACCESS v1.5.974.1703, która nie jest wersją ostateczną i może zawierać bugi.
Opisywana dziś gra to czwarta (piąta, jeśli liczyć rozszerzoną wersję Księżniczki - Crossworlds) część remake'u King's Bounty zapoczątkowanego w 2008 przez King's Bounty: The Legend. Przyznam wprost, że jestem fanem serii i nie przeszkadzało mi „odcinanie kuponów”, które ludzie zarzucali twórcom już przy okazji Księżniczki. Przyznaję jednak, że Wojownicy Północy to najsłabsza w mojej opinii część cyklu i poczułem grając w nich pewne znużenie serią. Do najnowszej odsłony siadałem więc z pewną obawą, że gra podtrzyma tendencję spadkową i okaże się gniotem. Czy słusznie? Przekonajmy się.
Fabuła:
Historia w grze to powiew świeżości w serii, bo gramy „tymi złymi”. W skrócie: siły światłości zbytnio przeważyły równowagę świata na swoją korzyść, a my musimy naprawić ten stan rzeczy.
Klimat w grze jest naprawdę znakomity, mordujemy, torturujemy i zniewalamy; wszystko po to, by osiągnąć nasze cele. Naprawdę miła odmiana od standardowego schematu.
W grze wcielamy się w postać: orka, demonicy lub wampira. Wybór ten ma wpływ na historię początkową oraz sposób, w jaki będą zwracać się do nas postacie w świecie gry, zawsze to odmiana od innych części cyklu i jakaś zachęta, by grę przejść ponownie inną postacią.
Rozgrywka:
Na dobrą sprawę mógłbym tutaj odesłać wszystkich, którzy nie mieli wcześniej styczności z serią, do swojej recenzji King's Bounty: The Legend. Tak też więc zrobię, bo w innym przypadku musiałbym się strasznie powtarzać, a ci którzy grali we wcześniejsze tytuły serii raczej doskonale wiedzą „z czym to się je”.
Skupię się tu może na zmianach, które gra wprowadziła.
Zacznijmy może od tego o czym wspominałem przy okazji fabuły gry: zamiast standardowego wyboru klasy tym razem wybieramy rasę. Jeśli o mechanikę gry chodzi właściwie jest to tylko zmiana kosmetyczna. Za to widać ją, jak już wspominałem, podczas rozmów z NPCami. Wybór naszej rasy decyduje też poniekąd o tym, jakich jednostek będziemy używać przez lwią część gry, gdyż w zależności od naszego wyboru w naszej bazie (o niej za chwilę) będzie do wykupienia najwięcej jednostek z naszej rasy, pozostałych dwóch będzie tylko garstka. Oczywiście, można też wykupować jednostki w danych regionach świata, ale jest to rozwiązanie poniekąd niewygodne ze względu na możliwość szybkiego teleportu (o nim też za chwilę). Mamy tu więc do czynienia z rozwiązaniem podobnym do Wojowników Północy, gdzie przez długi czas walczyłem tą samą armią, tylko uzupełniając zapasy. Nie jestem zbyt wielkim fanem tego rozwiązania. Odrobinkę pocieszające jest to, że przy ewentualnym kolejnym przejściu gry można wybrać inną rasę i tym samym inną armię.
Jak już wspomniałem, mamy też do swojej dyspozycji bazę wypadową, którą w trakcie swojej gry wzbogacamy o różnej maści kompanów w służbie ciemności. W zamian za jeńców sprzedają nam oni nowe wyposażenie, jednostki czy też w zamian za artefakty podnoszą nasze współczynniki.
Naturalnie nie mogło zabraknąć mechaniki związanej z szałem. Tym razem dostaliśmy do dyspozycji duszka mroku, który w polskiej wersji gry nosi imię Węgielek. I tym razem nie wspomaga nas on jedynie w trakcie walk, ale także poza nią. Potrafi złożyć w ofierze złapanych jeńców przekształcając ich w wybrany przez nas oddział, a także teleportować nas do każdego wcześniej odwiedzonego miejsca, co znacznie skraca czasy podróży (odpada standardowe: znaleźć łódkę, wybrać „długa podróż”). By nie było za wesoło, w grze mamy sporo idiotycznych questów w stylu „od Annasza do Kajfasza”, które zaczynają po pewnym czasie denerwować np. zdobądź dynamit - zanieś do speca od ładunków wybuchowych, by zamontował dynamit w mopie (nie pytajcie) - zanieś mop do zamachowca - zamachowiec narzeka na brak opóźnienia czasowego na ładunku - zasuwaj do speca od ładunków... itd. Można dostać szewskiej pasji.
Walki, czyli mięcho gry, wciąż są świetne. Dorzucono naturalnie do gry garść jednostek, by urozmaicić zabawę. Najbardziej interesującą są smoczy jeźdźcy: porwane z zamków księżniczki zanosimy do zaprzyjaźnionego czarnego smoka, by ten... podarował je swoim smoczym braciom, którzy w nich się zakochują i pozwalają się dosiadać. Jednostka jest bardzo fajna, a do tego potrafi przyzywać smoki na pole bitwy, miodzio.
Grafika/Muzyka:
Właściwie w tej chwili mógłbym śmiało ponownie odesłać do swojej recenzji Legendy, bo przez te 5 lat nic się w grze nie zmieniło, ba nawet kupa utworów muzycznych z pierwszej części gry jest wciąż używana. To chyba największy zarzut, jaki ludzie mają do kolejnych części serii. I ja ich całkowicie rozumiem. Jednak z drugiej strony nie muszę od nowa „uczyć się” interfejsu i gry oraz mam pewność, że gra zadziała na moim mocno wiekowym sprzęcie. Jednak mimo wszystko słuchanie piąty rok z rzędu tego samego utworu muzycznego podczas niektórych walk zaczyna już denerwować.
Czy jest to jednak coś nie do przeskoczenia? Uważam, że nie, mamy tu w końcu do czynienia z grą strategiczną, a nie strzelanką. Choć przyznaję, że seria osiągnęła już ten moment, gdzie twórcy raczej nie będą mogli sobie moim zdaniem pozwolić na podobne rozwiązanie, jeśli planują stworzyć kolejną część... w końcu nawet EA co parę lat podrasowuje wygląd swoich sportówek.
Wspomnę tu jeszcze o największej bolączce gry, która trapi serię od czasów Legendy. Mowa tu o maciupkim tekście. Co jak co, ale przez tak długi czas twórcy mogli to naprawić. Nie mogę tego pojąć ani odpuścić, bo o naprawę tego fani serii prosili od dawna. Do poprzednich części stworzono nieoficjalne mody zmieniające rozmiar czcionki z lepszym lub gorszym skutkiem, ale jako, że gra jest obecnie w Early Access, nikt takowego nie stworzył.
Podsumowując:
Tak naprawdę najważniejsze pytanie to czy najnowsza część King's Bounty jest warta zagrania? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Nie jest to wprawdzie najlepsza część serii, ale dzięki nowemu podejściu do fabuły i paru subtelnych zmianom nie jest ona na pewno najgorsza (to miano przypada w moim mniemaniu Wojownikom Północy).
Czy jest to „czwarty raz to samo”? Tak. Czy mi to przeszkadza? Mi nie, pytanie tylko czy każdy będzie mieć podobne podejście?
Gra naturalnie ma minusy, jak choćby wspomniana czcionka czy pewna schematyczność w armii. Moim zdaniem jednak nie warto się przejmować silnikiem graficznym, który już nieco pokazuje swoje lata, gdy mamy przed sobą dobrą grę... i ja tak właśnie ją oceniam: na dobry z naprawdę maleńkim plusikiem.
Ocena: 4+/5
Recenzja pisana na podstawie wersji EARLY ACCESS v1.5.974.1703, która nie jest wersją ostateczną i może zawierać bugi.
Obrazki z gry:
Dodane: 05.07.2014, zmiany: 05.07.2014