Men at Work! 2Men at Work! 2 (JAP) |
|
Wydania |
2000() 2008() |
Ogólnie
|
Druga część serii. Znowu mamy do czynienia z połączeniem gadanej przygodówki z rpg. Fabuła- nasz bohater w towarzystwie obowiązkowo pięknych dziewczyn walczy ze złem :) Więcej nie udało mi się z japońskich krzaczków wywnioskować. Gra składa się z dwóch części- łażenia po mieście (wybieramy na mapie lokację) i gadania z dziewczynami oraz zwiedzania podziemi i walk z potwrorami. Tym razem, w przeciwieństwie do MeW1, po podziemiach naprawdę łazimy- figurką naszego bohatera. Nie wspomniałem zdaje się jeszcze, że gra należy do gatunku hentai- czyli co jakiś czas jesteśmy "nagradzani" miłymi dla oka hentaiowymi obrazeczkami. Zdaje się jednak, że trzeba na nie naprawdę zasłużyć- czyli uczciwie pograć dłuższy czas, nim cokolwiek zobaczymy :) I jak znam życie, w jednej grze nie da się zobaczyć wszystkiego- dopiero kilkakrotne ukończenie gry da nam 100% zapełnionej galerii. Gra zajmuje 2 cd- część poszła m.in. na śpiewane, animowane intro- kawaii!
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
A jak ta nieuciążliwość wygląda w praktyce? Rozgrywka podzielona jest na dni, a dzionki te podzielone są na odcinki czasowe i w każdym z nich możemy odwiedzić jedno miejsce (czy to w miasteczku, czy w naszym domku). Cały czas widzimy, gdzie w danej chwili przebywa każda z dziewczyn - co w teorii bardzo ułatwia uganianie się za konkretną. W praktyce co bym nie robił i tak kończyłem z aniołkiem w objęciach :), ale na pewno jest 5 różnych zakończeń - tyle ile dziewczyn w drużynie. Odwiedzić w każdym razie można: świątynię, bibliotekę, sklepy, trenera (levelujemy tylko u niego, po ukończeniu misji, warto więc odwiedzać regularnie!), czy gorące źródła (yesss!). Wraz z rozwojem fabuły niektóre miejsca pojawiają się i znikają, niejako prowadząc nas za rączkę - co sprawia właśnie, że w grę mogą grać też krzaczkowi analfabeci tacy jak ja :).
Dwa słowa o fabule. Poniekąd jest to kontynuacja części 1 - spotykamy na początku postaci z tamtego odcinka, ale w sumie tylko tyle nawiązań. Klimat - renesansowe fantasy, akcja toczy się w jednym miasteczku, wcielamy się w ucznia/nauczyciela (?) szkoły i wraz z wesołą gromadką dziewczyn (w tym duch, aniołek i diabełek) wykonujemy kupę pożytecznych misji, by w końcu stawić czoła Głównemu Złemu. Historia jakich wiele, ale nie ona jest najmocniejszą stroną gry.
A tą jest grafika. A w zasadzie graficzka, grafunia, grafusia - taka ślicznościowa, ładniusia i kawaii :-). Słowem Studio Ego! w swoim szczytowym okresie. Tak przy okazji i zupełnie na marginesie, gra to hentai, ale obrazków naprawdę nieprzyzwoitych zobaczymy tylko kilka i to dopiero na koniec. I jak to zwykle bywa - nie wszystkie. Całość galerii zobaczy ten, kto ukończy grę 5-6 razy (lub ussa z netu odpowiedni pliczek z save state :)). Większość obrazków jest z serii ecchi (CIN jest pewnie teraz ze mnie dumny i uronił łzę wzruszenia, że znam już tyle słówek). Co ja się będę zresztą rozpisywał - popatrzcie na te obrazki na dole - są warte więcej niż 1000 słów!
Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał czegoś (nudnego) o systemie erpegowym. Od czasu do czasu nasza wesoła drużynka rusza na wyprawę. Widok izometryczny, możliwość dowolnego obracania planszy, wrogów niestety nie widać, a wpadamy na nich zazwyczaj co kilka kroków. Zróżnicowanie zwiedzanych obszarów - spore - kanały, las, cmentarz, miasteczko, czy wnętrza budynków. Wrogów też jest sporo rodzajów i są przefajnie animowani - mój faworyt to mechaniczne ptaszysko (z logo Studio Ego) - sterowane padem przez takiego maluszka - genialne, po prostu genialne, zwłaszcza jak się wkurzy i startuje do nas na piąstki, powstrzymywany przez koleżankę :). Dzięki temu, mimo że walk jest sporo, to jakoś to nie boli i tak szybko nie nudzi. Walki fazowe, sami wybieramy kolejność w jakiej nasze postacie zaatakują, ale przeciwnicy mogą też wtrącić w nasz szyk swoje trzy grosze, jeśli mają wyższy współczynnik szybkości. Walczą 3 postacie, w każdej chwili możemy je podmienić. Odpowiednia kombinacja ataków i czarów oznacza udane wykonanie combosów. Ale trzeba je odkryć samemu - mi udało się tylko te podstawowe, ale są też takie naprawdę widowiskowe, typu olbrzymi meteoryt spadający na głowy przeciwników - prawie jak w Final Fantasy! Wrogowie też potrafią to samo, więc czasem jest boleśnie :-). Gra początkowo jest łatwa i przyjemna, ale poziom trudności wciąż wzrasta - niektórzy bossowie to prawdziwi sadyści, choć pewnie z tymi combosami odkrytymi byłoby łatwiej... Współczynników jest kilka, niestety zaszyfrowane.
Ogólnie gra jest bardzo przyjemna - i to zarówno dla oka, jak i dla erpegowego serca. Ale jednak głównie dla oka. A zwłaszcza męskiego :).
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 05.12.2002, zmiany: 21.11.2013