Mount & Blade |
|
Wydania |
2006() 2008() |
Ogólnie
|
Tworzona przez tureckich zapaleńców gra, która doczekała się szwedzkiego wydawcy :). Gra naprawdę epicka, rozbudowana i w miarę realistycznie podchodząca do zagadnienia średniowiecza.
|
Widok
|
TPP
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Wierzchowiec i Ostrze należy do tej wąskiej, elitarnej grupy gier RPG, o których można powiedzieć, że są epickie. Że przedstawiony w nich świat jest żywy i daje wielkie pole do popisu. Jest to gra, w której doznaje się wielkiego poczucia wolności - jak w Falloutach, Elder Scrollach czy Gothicach. Klimatem przypomina jednak bardziej stareńką Darklands (Microprose) - bo oto wcielamy się w rycerza. I to nie jakiegoś tam Conana-nadczłowieka czy Geralta-mutanta. W prawdziwego rycerza z krwi i kości, rzuconego w prawdziwy świat pełen niebezpieczeństw, niegodziwości, wojen i polityki. Rycerza, którego najlepszym przyjacielem jest koń, najwierniejszym towarzyszem miecz, a największym sprzymierzeńcem, dobrze wyważona lanca.
Mount&Blade nie ma z góry określonej fabuły (choć można ją sobie doinstalować za pomocą jednego z licznych modułów). Tak jak w życiu, sami piszemy swoją historię. Bogaty, ogarnięty wojną, tętniący życiem świat Calradii dostarcza nam takiej liczby przygód, że można się obejść bez zaprogramowanej wstępnie osi fabularnej. Jeśli komuś koniecznie potrzebny jest cel, którego osiągnięcie można uznać za moment ukończenia gry, może wybrać sobie jedno z pięciu Calradyjskich królestw i, służąc mu wiernie, poprowadzić je do dominacji nad całą krainą. Cel trudny i ambitny, ale nie niemożliwy do osiągnięcia. Ci, którzy tak jak ja, wolą raczej zanurzyć się i zatracić w wyimaginowanym świecie gry i żyć życiem swojej postaci, będą mieli z tej gry najwięcej przyjemności.
Od samego początku czuje się, że mamy do czynienia z grą wyjątkową. Kreacja bohatera przypomina trochę system zastosowany w pierwszych częściach Elder Scrolls (Arena, Daggerfall). Na początku decydujemy o płci naszej postaci, potem krok po kroku opowiadamy historię jej pochodzenia. Czy wywodzi się z plebsu czy z arystokracji? Jak spędzała wczesną młodość? Jakie były jej pierwsze kroki w dorosłość? Co pchnęło ją ku przygodzie? Wszystkie te wybory tworzące biografię naszego bohatera mają wpływ na jego początkowe statystyki. Jeżeli parał się kiedyś kłusownictwem, będzie biegły w łucznictwie. Jeżeli jego ojciec był kupcem, to będzie co nieco wiedzieć o handlu. Postać definiują cztery główne atrybuty (siła, zręczność, inteligencja i charyzma), dwadzieścia cztery umiejętności oraz sześć biegłości w posługiwaniu się różnymi rodzajami broni. A zatem statystyk co nie miara - tak jak lubimy. Na początku, po określeniu biografii możemy je rozwinąć używając kilku początkowych punktów. Kolejne otrzymamy awansując z poziomu na poziom wraz z gromadzonym doświadczeniem (a punkty dostajemy nie tylko za walkę ale za wypełnianie zadań i trening). Dodatkowo, biegłość w posługiwaniu się bronią zwiększa się wraz z jej używaniem. Każdy utłuczony lancą przeciwnik zwiększa naszą wprawę w posługiwaniu się bronią drzewcową, każdy zbój, którego gardło przeszyje wypuszczona przez nas sprawnie strzała, to punkty biegłości w łucznictwie - i tak dalej. Postać rozwija się dość szybko, nie musimy się zatem przejmować za bardzo początkowym wyborem. Kiedy już skończymy ze statystykami czeka nas jeszcze miła niespodzianka w postaci tworzenia twarzy naszego bohatera. Mamy wpływ na ponad dwadzieścia parametrów takich jak szerokość ust, kształt nosa, owal twarzy, rozstawienie oczu - wszystko płynnie modyfikowane eleganckimi suwakami. Do tego wielki wybór fryzur, bród, wąsów, koloru włosów, karnacji i wieku postaci. Dla erpegowca, który lubi wczuć się w odgrywaną postać nie ma chyba nic bardziej miodnego! Jeżeli na początku wybraliśmy sobie szlacheckie pochodzenie, na koniec kreacji wybieramy sobie jeszcze jeden z kilkudziesięciu dostępnych herbów, który znajdzie się na naszym proporcu.
Początek rozgrywki jest dość trudny i może być dezorientujący. Gra rzuca nas w sam środek Calradii nie dając nam żadnego celu czy wskazówki. Widzimy dużą, przejrzystą mapę 3D z figurką jeźdźca symbolizującą naszą postać. Otaczają nas wsie, grody i warownie. Jest ich wiele - naprawdę - bardzo wiele. Realia na oko trzynastowieczne. Nie ma mowy o żadnych smokach, goblinach, elfach czy magii. Realizm i kropka. Gościńce roją się od bandytów, po równinach ciągną drużyny zbrojnych, po lasach siedzą banici kryjący się przed łowcami głów, a bandy dezerterów gotowe są złupić każdego nieostrożnego podróżnego. Lepiej więc czym prędzej udać się na pole treningowe (powinno być gdzieś w pobliżu), by zaznajomić się ze sterowaniem w grze, posłuchać kilku rad trenera i zdobyć kilka punktów doświadczenia trenując walkę. Potem jednak, jesteśmy już zdani tylko na siebie.
Mamy konia, byle jaki ubiór, podrdzewiały oręż i kilka denarów pobrzękujących w sakiewce. Co poczniemy ze sobą zależy tylko i wyłącznie od nas. Polecałbym się dozbroić. By to uczynić, warto zgromadzić trochę funduszy. Na początek warto zająć się handlem. Udajmy się zatem do pierwszego lepszego grodu (wyróżniają się nazwami pisanymi większą czcionką). Możemy sobie po nim pochodzić (ładny widok 3D z oczu lub z za pleców postaci), porozmawiać z mieszkańcami, przedstawić się lokalnemu władyce. Dla wygody, po naciśnięciu klawisza TAB, wyświetlana jest lista pobliskich lokacji i rzeczy, które nasz bohater może w danym miejscu robić, nie musimy więc koniecznie szukać odpowiedniego straganu czy handlarza biegając w te i we w te po podzamczu. W końcu jednak warto skierować się na targowisko. Tu znajdziemy kupców zajmujących się bronią, rynsztunkiem, końmi oraz produktami rolnictwa, przemysłu oraz importowanymi specjałami. Warto skorzystać z opcji orientowania się w cenach. Po jej wybraniu postać spędzi kilka godzin podsłuchując kupców by oznajmić na przykład, że najbardziej opłacalne byłoby kupienie dziesięciu beczek wina i sprzedanie ich w grodzie takim a takim z zyskiem iluśtam denarów na beczce. W podróży między grodami warto uważać na bandytów, ale po kilku takich wyprawach powinniśmy mieć na tyle pełny trzos by pozwolić sobie na lepszy ekwipunek, konia szlachetnej krwi oraz - być może - wynajęcie eskorty w tawernie. Czy to grupy najemnych żołdaków czy też podobnego sobie poszukiwacza przygód i bogactwa.
Co dalej? Ha, to już zależy od Ciebie i Twojego stylu gry. Możesz kontynuować karierę kupca. Możesz włóczyć się od grodu do grodu biorąc udział w turniejach rycerskich, zdobywając pieniądze i sławę. Możesz zaciągnąć się do drużyny tego czy tamtego władyki i wziąć udział w kampanii przeciwko sąsiedniemu królestwu. Możesz ścigać rabusiów po gościńcach nie tylko dla nagród wyznaczonych za ich głowy przez grodzkie cechy kupców i rzemieślników, którzy mają dość, że szubrawcy napadają na ich karawany. Złapanych bandytów możesz sprzedać na galery napotkanemu w tawernie handlarzowi żywym towarem. Albo przeciwnie - samemu możesz zacząć łupić karawany. Albo napadać na wsie, rabować i palić (opcja gwałtu nie została przewidziana - czekam na odpowiedni moduł!). A może w uznaniu Twoich zasług ten czy inny lord daruje ci wieś? Będziesz mógł wtedy rozbudowywać ją i doglądać jej mieszkańców.
Chcesz być samotnym, błędnym rycerzem? Nie ma sprawy - bądź. Chcesz stworzyć drużynę desperatów szukających łatwego zarobku i przygody? Znajdziesz ich w tawernach. Każdy opowie Ci swoją historię i będzie komentował poczynania kompanii. A może chcesz stanąć na czele armii składającej się z setki piechurów, łuczników i jeźdźców? Też nie problem - mało to pachołków palących się do wojaczki znajdziesz po wsiach? Rekrutowanie ich nie jest drogie, a po kilku starciach nabiorą doświadczenia bitewnego i zbieranina gołowąsów zacznie przekształcać się w sprawną kompanię zaprawionych w ogniu walki wojów, która pójdzie za Tobą choćby i do piekła. Bylebyś tylko pamiętał, by dobrze ich karmić.
Jak widzisz, świat Mount&Blade daje wielkie możliwości i niespotykaną wolność. Parę słów warto wspomnieć o mechanice gry, bo ta też jest wyjątkowa. Najwięcej czasu spędzisz w walce i jest to najlepiej przemyślany i dopracowany element gry. Podczas potyczek mamy możliwość przełączać pomiędzy widokiem FPP a TPP (czyli z oczu lub zza pleców postaci). Walka nie opiera się na żadnym typowym rpg-owym systemie, który zdaje się na rzuty kostką. Mamy tu raczej do czynienia z modelem fizycznym. O co chodzi? To proste - w większości gier zwykły kij nie jest w stanie zadać tyle samo obrażeń co dwuręczny miecz. Bo kij to 1k4 a miecz to 2k6. I tyle, najwyżej jakieś modyfikatory. Tu jest inaczej. Przypuśćmy, że ścigasz jeźdźca galopującego na koniu i gdy prawie go doganiasz, zadajesz mu cios mieczem w plecy. Ale jeździec jedzie dalej, więc cios nie jest zbyt dotkliwy - ciało przeciwnika cały czas jest w ruchu i oddala się od twojego ostrza. A teraz wyobraź sobie, że przeciwnik nie jedzie w tą samą stronę co ty, że nie ścigasz go, lecz nadjeżdża on z przeciwka. I teraz wyobraź sobie, że w pełnym pędzie trafiasz go kijem w twarz. O! To musi boleć. Najprawdopodobniej przeciwnik zleci z konia i straci przytomność. A przecież trafiłeś go tylko kijem, nie mieczem. Ale fizyka zrobiła swoje. Dzięki takiemu modelowi osiągnięto spory realizm. O zróżnicowaniu miejsc trafienia na ciele wroga nawet nie wspomnę - grunt powiedzieć, że strzał z kuszy lub ciśnięcie sztyletu w szyję to śmiercionośne techniki.
Model fizyczny pozwala też na najprzyjemniejszy według mnie rodzaj walki - atak kopią lub piką z grzbietu pędzącego wierzchowca. Nie ma nic bardziej śmiercionośnego i dającego więcej satysfakcji niż sprawne wrażenie czubka długiej broni drzewcowej przeciwnikowi pędzącemu z przeciwka. Tu nie pomoże żadna tarcza - delikwent wypadnie z siodła i grzmotnie o ziemię z satysfakcjonującym łomotem i trzaskiem pękających gnatów. A propos tego trzasku - gra jest bardzo przyjemnie udźwiękowiona. Tętent kopyt, szczęk oręża, nawoływanie i krzyki bitewne, jęk rannych... a do tego muzyka jak z filmu historycznego.
Jak wskazuje tytuł, większość walk będziemy toczyć z końskiego grzbietu. To właśnie dzięki temu możemy poczuć się jak prawdziwy wojak. Nie ma nic przyjemniejszego jak szarża z toporem w dłoni na bandę rzezimieszków... lub bezbronnych wieśniaków. Nie znaczy to jednak, że nie będziesz mieć możliwości walki pieszej.
Na placu boju może się zmierzyć do 200 jednostek jednocześnie, co sprawia wrażenie epickiej bitwy. Po wyłączeniu graficznych wodotrysków taką batalię udźwignie nawet stosunkowo słaby komputer. Jeżeli mamy za sobą jakichś towarzyszy lub drużynę wojów, do bitwy dochodzi element strategiczny - wydajemy proste komendy i dowodzimy poczynaniami naszych podwładnych.
Każda jednostka - czy to nasz bohater, czy wynajęty w tawernie towarzysz czy też zwykły żołdak, gromadzi doświadczenie bojowe i awansuje na wyższe poziomy doświadczenia. Tyle tylko, że w wypadku szeregowych wojów nie mamy wpływu na kierunek awansu, a towarzyszy możemy pokierować tak jak chcemy rozdysponowując ich punkty pomiędzy umiejętności, atrybuty i biegłości. Mamy też możliwość zmiany ich ekwipunku. Czy muszę dodawać, że każdy przedmiot widać w grze?
W przeciwieństwie do zwykłych wojaków, nasza postać nie może zginąć w boju. Podobnie jak towarzysze i lordowie, którzy stają przeciwko nam na placu boju, po spadnięciu punktów wytrzymałości do zera traci tylko przytomność. Może się wtedy dostać do niewoli i mija nieraz kilka dni, nim uda się jej z niej uciec - często z o wiele szczuplejszą sakiewką i bez części ekwipunku. Mi na przykład zdarzyło się kiedyś być wziętym w jasyr przez wrogiego lorda. Uciekłem po trzech dniach. Niestety - zostałem bez butów.
Oj, długo mógłbym jeszcze pisać o Mount&Blade. A nie spróbowałem nawet jeszcze żadnego rozszerzenia. Te zaś potrafią całkowicie zmienić Calradię np. w Tolkienowskie Śródziemie i przedstawić historię zmagania z Mordorem. Albo dać możliwość wcielenia się w Spartakusa i poprowadzenia powstania niewolników. Jest nawet moduł przenoszący grę do czasów znanych jako "bardzo dawno temu w odległej galaktyce" i dający możliwość pobawienia się mieczem... świetlnym.
Jeśli lubisz gry o otwartej fabule, dające poczucie wolności i realizmu, jeżeli kochasz wczuwać się w postać i otaczający ją świat, jeżeli sam sobie potrafisz opowiadać przy tym ciekawą historię - Mount&Blade oczaruje Cię i zniewoli. Równie wciągającej i złożonej gry nie ma póki co na świecie. A w dodatku M&B rozwija się stale. Przez lata, kiedy ukazywały się kolejne wersje beta, wokół gry rozrosła się cała społeczność fanów i moderów. Najwięcej informacji znajdziesz na polskim portalu poświęconym grze: http://www.mountblade.info. Zajrzyj tam koniecznie, bo ja nie wspomniałem nawet o połowie możliwości, jakie daje gra.
Gra znajduje się w planach wydawniczych CD Project na październik. Planowana cena wynosi 99,00PLN. Taniej i szybciej kupisz grę od producenta - zapłacisz 29,99$ (ok. 70,00PLN), a klucz aktywujący dostaniesz natychmiast. Spolszczenie - jeśli go potrzebujesz - znajdziesz na wspomnianej wcześniej stronie, oczywiście za darmo. Gorąco zapraszam do Calradii. Pożyj sobie trochę po rycersku. Bo to już nie zwykły erpeg. To niemal symulator...
OCENA:
+ wielki, żywy świat
+ masa przedmiotów
+ system rozwoju
+ tworzenie postaci
+ NPC-e, a nawet szeregowe jednostki nie wyglądają jak klony dzięki losowym twarzom
+ nieograniczona ilość losowych zadań
+ system ekonomiczny
+ frakcje, polityka, układy i koterie
+ realistyczny system walki
+ ładna grafika
+ epickie batalie
- pewne uproszczenia
- brak głównej osi fabuły (mi nie przeszkadza!)
- niedopracowane oblężenie zamków
Ogółem: 9/10 - dla mnie blisko ideału!
Czy marzył wam się kiedyś rpg wyglądający jak Morrowind, z genialnym systemem walki i bloków, walką na koniach i grupowymi potyczkami, bo mi na pewno serce żywiej biło gdy coś takiego sobie wyobrażałem. I wyobraźcie sobie - znalazł się taki tytuł, który zapragnął spełnić te marzenia, a tytuł ten to opisywana dziś przeze mnie gra. Czy spełniła pokładane oczekiwania i czy jest godna poświęcenia jej uwagi - to postaram się przedstawić nieco dalej.
Fabuła:
No niestety, gra nie posiada żadnej fabuły, zostajemy po prostu rzuceni w startowe miasteczko i możemy sobie jeździć od miasta do miasta potyczkując się z bandytami lub też zaciągnąć się w służbę do jednej z dwóch armii i potyczkować się z wrogimi siłami wykonując przy okazji jakieś zadania. Brak fabuły wiąże się niestety z jeszcze jedną rzeczą, gra tak naprawdę nie ma końca, gramy do przysłowiowego znudzenia.
Rozgrywka:
Na początku wybieramy płeć i "przeszłość" naszego bohatera, co zaważy na jego początkowych umiejętnościach i ekwipunku, np. były mnich dostanie habit i kostur, a były łowca jakąś skórzaną zbroję, miecz i kuszę. Gdy już ustaliliśmy przeszłość czas pogrzebać w statystykach i skilach, a tych jest całkiem sporo: 4 standardowe statystyki siła/ zręczność/ inteligencja /charyzma, do tego garść skili jak walka, strzelanie, jeździectwo, handel, zarządzanie więźniami, dowództwo i jeszcze kilka innych; jak widać możliwości stworzenia postaci i jego rozwoju jest sporo. Gdy już ustalimy zdolności naszego gieroja mamy możliwość zmodyfikowania twarzy (opcji naprawdę sporo).Gdy stworzymy już postać jesteśmy rzucani do początkowego miasteczka, gdzie mamy okazję potrenować walkę, wziąć udział w turnieju itp.
Co do walki to jest ona czysto zręcznościowa i przypomina tę z Morrowinda, tylko że ta tu jest lepsza, nie dość że trzeba czasem się pomęczyć z blokowaniem i odpowiednim wyprowadzaniem kontr (oczywiście gdy podniesiemy poziom trudności na ciut wyższy ;] ), do tego dodajmy fakt, że w grze wykupujemy własną armię i gdy dochodzi do potyczek na polu bitwy bije się całkiem sporo jednostek równocześnie. Gdy podniesiemy ciut poziom trudności i zaczniemy trafiać na trudniejszych przeciwników to bez szybkiego konia i dobrego wyczucia bloku może być krucho... a właśnie konie.
Jak sama nazwa wskazuje (Mount jest rozumiane zarówno jako wierzchowiec jak i dosiadanie) w grze nie mogło zabraknąć koni i oczywiście nie zabrakło, a walka na nich to czysta poezja, umiejętne posługiwanie się odpowiednią bronią i szybka jej zmiana mogą zdecydować o naszym życiu. Np. widzimy jeźdźca z dwuręcznym mieczem, szybka zmiana na kopię która ma dłuższy zasięg, szarża i zwycięstwo jest nasze; piechur rzucający toporami? Nie ma problemu - zakładamy tarczę, a w drugą dłoń jakąś jednoręczną broń obuchową (ogłusza a nie zabija dzięki czemu możemy wziąć jeńców) i po chwili mamy kolejnego więźnia do sprzedania na galery. Walka piesza też dostarcza wiele radości, szarżujemy sobie z tłumem na konnicę, odpowiednio wyprowadzony cios miecza i koń pada, a jego jeździec zanim zdąży się podnieść odesłany zostaje do krainy wiecznych łowów.
Teraz słów kilka o ekwipunku, bo tego jest naprawdę całkiem sporo (co tak bardzo lubi JRK) i każda jego zmiana jest doskonale widoczna. Wszelkie zbroje, rękawice, hełmy, buty do okrycia ciała i masa różnych narzędzi mordu: miecze i topory jedno i oburęczne, buławy do ogłuszania, łuki, kusze, noże i toporki do walki na odległość i sporo innych.
Jak już wspomniałem, w grze można mieć własne wojsko, które wraz z kolejnymi walkami również zdobywa doświadczenie i może się "upgradować", po jakimś czasie (i kilku "upgradach") zwykły pastuch zmieni się w konnego, a a uciekinierka która dołączyła po odbiciu jej z karawany niewolników czarnych rycerzy w łuczniczkę.
Grafika:
Muszę przyznać, że jak na grę robioną przez dwie osoby (o ile moje informacje są poprawne grę stworzyło pewne małżeństwo) to grafika wygląda bardzo dobrze. Chcąc przedstawić ją dość skrótowo powiedziałbym, że wygląda jak Morrowind na ciut niższych ustawieniach grafiki, to jeśli chodzi o postacie, a co do otoczenia jest już ciut gorzej, ale i tak grafika daje radę i potrafi oddać klimat, w końcu trudno w średniowiecznej wiosce/mieście o nie wiadomo jakie ozdobniki.
Muzyka:
Ciężko mi jest coś o niej napisać, nie wpadła mi zatem w ucho, ale też nie irytowała mnie tak bym zapamiętał ją negatywnie, coś tam w tle pewnie plumkało; za to odgłosy pola walki jak najbardziej ok: mamy jakieś wrzaski wojujących, tupot końskich kopyt i szczęki oręża.
Podsumowując:
Całkiem przyjemna produkcja, gdy mamy ochotę na jakiś parodniowy przerywnik pomiędzy innymi tytułami; jako samodzielna produkcja ciut kuleje, bo zbyt szybko się nudzi ze względu na brak jakiejkolwiek fabuły, ale jak już mówiłem do pogrania parę godzinek na tydzień sprawdza się doskonale. Gra jest sprzedawana na licencji Sharware i możemy rozwinąć naszego bohatera do bodaj 6 lvlu, potem należy zapłacić gdy chcemy kontynuować. Recenzja gry jest głównie na podstawie wersji 0.750, sprawdziłem jednak wersję 0.808, która wyszła niedawno i po pobieżnym przejrzeniu zauważyłem dodany obóz tutorialowy i znacznie wzbogaconą szczegółowość miast, dodano też kilka nowych przedmiotów; screeny łapane w obu wersjach.
Moja ocena: 3+/6
Obrazki z gry:
Dodane: 23.01.2007, zmiany: 21.11.2013