Shadowrun Returns: Dragonfall |
|
Wydania |
2014( Steam) |
Ogólnie
|
dodatek do Shadowrun Returns
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turowa
|
Recenzje |
Opisywany dziś tytuł jest dodatkiem do gry Shadowrun Returns, do recenzji której odsyłam tych, którzy mają ochotę zaznajomić się z podstawowymi informacjami o grze, bo nie będę o nich w tym tekście pisał. Skupię się raczej na opisie fabuły dodatku i zmianach, jakie wprowadził do gry.
Fabuła:
Gdy pierwotnie usłyszałem o planach stworzenia dodatku, byłem pewny, że będzie on kontynuacją historii zawartej w podstawowej kampanii: Dead man's switch i że będziemy mogli importować swoją starą postać. Nic z tego, Dragonfall to całkowicie oddzielna historia i co za tym idzie tworzymy do niej nową postać. Ma to swoje dobre i złe strony, ale osoby, które planowały kontynuować grę swoją postacią, powinny mieć to na uwadze.
W 2012 roku, kiedy to magia powróciła do świata, w Niemczech z gór wyłonił się smok Feuerschwinge, który przez 4 miesiące siał zniszczenie i pożogę. Dopiero po tym czasie rządowi Niemiec udało się opracować metodę na przebicie skóry smoka i zestrzelenie go. To wydarzenie znane jest jako tytułowy Dragonfall. Gra przenosi nas 42 lata do przodu do Berlina, do którego główny bohater uciekł przed swoimi problemami. Przyłącza się on do ekipy pod przywództwem swojej starej znajomej, która ginie podczas pierwszego wspólnego zlecenia, namaszczając nas na przywódcę grupy. Jak się okazuje, podczas tego feralnego zlecenia natknęliśmy się na leże smoczycy Feuerschwinge, która jak się okazuje nie zginęła, a my i nasza drużyna ugrzęźliśmy po uszy w całkiem sporych kłopotach.
Tak pokrótce prezentuje się zarys fabularny dodatku. W moim odczuciu jest on znacznie lepiej skonstruowany i zaprezentowany fabularnie niż historia z podstawowej kampanii. Choćby dlatego, że zamiast przypadkowych shadowrunnerów podczas misji mamy swoją ekipę, której członkowie często wyrażają swoje opinie na temat wyborów, jakich musimy często dokonać podczas misji. Pomiędzy misjami możemy też z nimi porozmawiać, stopniowo odkrywając ich historię. To naprawdę miła odmiana od przyznaję nieco bezpłciowego spojrzenia na drużynę, jakie prezentowała historia z podstawowej wersji gry.
Gra nie omieszkała też rzucić w naszą stronę podczas misji paru wyborów moralnych, które nie zawsze są czarne albo białe.
Rozgrywka:
W skrócie mógłbym rzec: „to samo, ale więcej”.
Do gry dodano sporo niewielkich, ale bardzo przyjemnych ulepszeń. Postaram się je wymienić i pokrótce opisać, jeśli będzie to potrzebne.
Po pierwsze ekwipunek: do gry dodano sporo smartlinkowych odpowiedników dostępnej wcześniej już broni. Do tego doszło kilka nowych zabawek takich jak broń miotana (noże, shurikeny itd.), granatniki, tazery, czy też karabiny snajperskie (doskonałe na długie dystanse, bezużyteczne w każdym innym przypadku). Co ciekawe, snajperki podpadają pod kategorię „rifles”, więc shadowrunner wyszkolony w nich zyskuje naprawdę gigantyczną przewagę w walce, szczególnie biorąc pod uwagę, że można swobodnie przełączać się między snajperką a zwykłym karabinem.
Gra jest teraz znacznie mniej liniowa. Mamy dosyć dużą swobodę co do wyboru kolejności wykonywanych misji, jak i sposobu ostatecznego ich rozwiązania.
Część krytyki podstawowej wersji gry skupiła się na tym, że Deckerzy nie mieli co robić. Twórcy gry widać wzięli to sobie do serca, bo teraz prawie w każdej misji będziemy mieli okazję wejść do Matriksa.
Szamani też dostali mały upgrade, bo zwiększyła się znacznie liczba totemów, które możemy wybrać.
Zwiększyła się też znacznie liczba opcji dialogowych, w których możemy użyć umiejętności czy też zdolności klasowej.
Mapy w dodatku są znacznie większe i bardziej rozbudowane niż w wersji podstawowej. Być może to tylko moje wrażenie, ale jest też znacznie więcej przedmiotów, z którymi możemy wejść w interakcję.
Na koniec zostawiłem sobie coś, na co (w sumie niesłusznie) zesłano najwięcej gromów przy premierze podstawowej wersji gry: na system zapisu. Widać wzięli to sobie twórcy do serca, bo teraz możemy zapisywać grę gdzie nam się tylko podoba.
Grafika/Muzyka:
Właściwie nie tutaj ma żadnych zmian. Dalej mamy prześliczne, ręcznie rysowane tła, po których poruszają się trójwymiarowe postacie. Dodano parę portretów postaci i pomniejszych rzeczy, nic o czym warto wspominać.
Jeśli chodzi o muzykę, to Sam Powell (twórca muzyki do Shadowruna na Segę Genesis) skomponował kilka bardzo fajnych utworów.
Podsumowując:
Osobiście dodatek podobał mi się bardzo. Twórcy gry wzięli sobie do serca uwagi graczy i poprawili wszystkie niedostatki. Biorąc pod uwagę jaką ocenę wystawiłem podstawce, nietrudno się domyślić jaką dostanie rozszerzenie. Ale tu słowo uwagi: jeśli nie podobała ci się podstawka, nie licz, że dodatek zmieni twoje zdanie o grze.
Ocena 5/5
Obrazki z gry:
Dodane: 27.02.2014, zmiany: 27.02.2014