Star Ocean: The Divine Force |
|
Wydania |
2022( Steam) 2022( Steam) |
Ogólnie
|
Szósta odsłona serii Star Ocean. Przygoda w kosmosie, sprawdzony schemat, dużo nowości, ale szału nie ma.
|
Widok
|
TPP
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Jako fan Star Ocean niestety jestem zawiedziony. Ale po kolei.
UP3
Mamy do wyboru dwie główne postacie, czyli dwie wersje scenariusza, co jest miłym powrotem do korzeni. Raymond jest kapitanem kosmicznego statku transportowego, Laeticia księżniczką Królestwa Aucerius, mającą w przyszłości przejąć tron. Przygoda rozpoczyna się oczywiście spotkaniem dwójki protagonistów z różnych światów. Dalej mamy utarty schemat, czyli podróże po nierozwiniętej planecie, zwiedzanie wiosek i miast, poznawanie postaci, które do nas dołączają i mieszanie się w nie swoje sprawy. Fabuła ma ze dwa jasne punkty, gdzie rzeczywiście czułem, że tego jeszcze nie widziałem. Jest kilka ciekawych pomysłów, Scorpium i D.U.M.A. jako koncepcja zdecydowanie na plus. Reszta to powtórka z rozrywki. Można to lubić albo nie - ja lubię, ale na spektakularne zwroty akcji nie ma co liczyć. Niestety, kiedy zaczyna się robić ciekawie, gra się kończy. O ile do samej historii nie mam zastrzeżeń, to wygląda ona dobrze tylko na papierze. Tu wchodzimy już w projekty postaci i przerywników filmowych. Postacie wyglądają absurdalnie sztucznie, jak lalki. Zero zmarszczek, jakieś niby blizny, no plastik. Nina (15 lat) ma zdecydowanie za duży aparat oddechowy, przy jej wzroście wygląda to nienaturalnie, a Elena to już mokry sen przemysłu pornograficznego. Po prostu przesada. Król nosi coś dziwnego na czole, a starszy brat i ojciec głównego protagonisty mogliby równie dobrze być jego dziećmi. Najciekawszą postacią jest J.J. ale wszyscy mają płytkie tło fabularne i niewiele się o nich dowiadujemy, a potencjał jest. W dodatku żadna postać nie zapadła mi w pamięć, a te drugoplanowe to już zupełne widma. Nasi sojusznicy zachowują się w miarę spójnie, choć jest kilka dziur, w których zmieniają podejście niczym chorągiewka, co wybijało z rytmu. Reakcje bohaterów z Nierozwiniętej Planety na kontakt z nowoczesną technologią rzeczywiście są potraktowane po łebkach, ale wypada to przyzwoicie. Nie raziło tak jak każde kolejne pojawienie się niedorozwiniętych głównych złych.
Antagoniści... Ci są nudni, plastikowi i powtarzalni do bólu. Wyglądają jak podrzędne zbiry z He-Mana. Każda cutscenka z ich udziałem, oprócz pierwszej, wywoływała u mnie odruch wymiotny. Uciekali z pola walki chyba z dziesięć razy, jakby twórcom zabrakło pomysłu na inne postacie. Są oderwani od rzeczywistości i paplają o siedmiu zbójach. Najgorsi antagoniści w historii serii i nie tylko. Niech za werdykt wystarczy fakt, że w każdej poprzedniej części oglądałem i czytałem wszystko z zainteresowaniem, a tu wiele przerywników mnie irytowało. No i Welch, z nią też przesadzili. Nie było tam nic zabawnego. Tyle, że jej głos mi się wydał znajomy, bo to chyba ta sama aktorka co w The Last Hope. Podsumowując: czekałem z ciekawością co będzie dalej, by rozczarować się marnie wyreżyserowaną cutscenką z żenującymi wypowiedziami złoli, i tak w kółko. Od gry z 2022 roku oczekiwałem w tej kwestii więcej. Najgorsze jest to, że gdzieś uleciał klimat Gwiezdnego Oceanu, jest odczuwalny tylko w kilku miejscach pod koniec przygody, a gra wzruszyła mnie tylko raz - marny wynik, jak na fana serii.
Vanguard Assault
Walka osobiście mi nie podeszła, przypomina połączenie Final Fantasy XV z Tales of Arise. Przyzwyczaiłem się, ale nie na to liczyłem podchodząc do tego tytułu. Nie mogę powiedzieć, że jest zła. Po prostu dla mnie to już nie Star Ocean. Odbywa się w czasie rzeczywistym, bez wczytywania. Przełączanie celu pomiędzy zabitym wrogiem a kolejnym na liście jest frustrujące - nieraz używałem VA w powietrze marnując czas i AP. Lock pomaga tylko dopóki cele są przed nami. Gdy ktoś wybiegnie z naszego pola widzenia i odruchowo skierujemy kamerę na niego w nadziei, że naciskając RB wystrzelimy w jego stronę... Nic z tych rzeczy. Zbierzemy jabłka z drzew, skosimy trawę albo spadniemy w przepaść, bo targeting nie nadąża za naszym ruchem. Poziom trudności jest zaniżony w porównaniu do poprzednich części, na Galaxy od połowy gry nic nie stanowiło już wyzwania, a bossów pokonywałem spamując jeden guzik. Gabriel Celeste może czyścić buty swoim poprzednim wcieleniom, dopiero Ethernal Queen zmusiła mnie do użycia wskrzeszenia i to dlatego, że byłem już śpiący. Skill Tree to dla mnie nowość na plus, Synthesis Shuffle również. Najbardziej wciągające elementy to Es'owa (mini-gierka z postaciami z poprzednich części jako pionki), crafting najlepszych itemów i grind - to wszystko się broni.
Powinienem jeszcze wspomnieć o możliwości wykorzystywania DUMY jako czegoś w rodzaju jetpacka. Możemy się wystrzelić na krótki dystans jak z procy, co daje dostęp do nowych obszarów - jak dachy budynków czy latające wysepki. Nie sprawiało mi to jednak frajdy, momentami wręcz frustrowało i nie przypominam sobie żadnych wybitnych znajdziek, może poza jakimś pionkiem do Es'owy. Ponownie, nie jest to z założenia złe, ale czegoś zabrakło.
D.U.M.A. Silencer
Muzyka niestety jest nijaka - przez większość czasu po prostu jest i tyle. Utwór, który mógłbym oznaczyć łatką "SO" to ten w lokacji Gauntlet. Z kolei ten na Aldousie przypadł mi do gustu, ale z racji tego, że przypominał Wings of Liberty a nie Star Ocean. Dźwiękowo też nic nie wybiło się ponad przeciętną, a tryb Estery Cage wyjący na alarm i nieustanne komentarze DUMY o braku energii były irytujące. Angielski dubbing wypadł poprawnie, Raymond chyba najlepszy. Jego reakcje i komentarze wywoływały u mnie uśmiech.
D.U.M.A. Sensor
Grafika jest ładna, ale przez projekty postaci i lokacji kompletnie tego nie widać. Wszystko jest szczegółowe ale jakieś takie sztuczne, brak spójności. Raz wrogowie się doczytują i pojawiają nagle, raz widać ich z kilometra, jakby w nosie mieli ustawienia graficzne. Grałem na leciwym już komputerze i nie miałem dużych problemów ze spadkami FPS przy max detalach, ale działy się dziwne rzeczy. Peleryny szalały, włosy dostawały ataków padaczki, brwi i powieki zmieniały pozycje jak w kalejdoskopie, by po chwili wszystko ułożyło się tak jak trzeba. Trwało to jednak dobre kilka sekund, co skutecznie psuło wrażenie podczas przerywników. Kiedy podchodzisz do kogoś, by z nim porozmawiać, a niewidzialna siła wytrąca go z równowagi i uniemożliwia rozpoczęcie rozmowy, wiedz, że punkty kolizyjne mogły być lepiej dopracowane.
Nie wiem, komu grę polecić. Chyba tylko zagorzałym fanom serii, takim jak ja. Znajdą coś dla siebie, kilka razy zareagują uśmiechem na oczko puszczane przez twórców, ale ogólnie będą rozczarowani. Pozostałym z ciężkim sercem odradzam.
Moja ocena: 4/10
Obrazki z gry:
/obrazki podstępnie kradzione z RPGamer/
Dodane: 11.07.2023, zmiany: 11.12.2024