Toushin Toshi III (JAP) |
|
Wydania |
2008() |
Ogólnie
|
Powrót serii po wielu latach zapomnienia. Dobry erpeg z dobrą fabułą i grafiką, szkoda jeno że jak to zwykle bywa - tylko w krzaczorach.
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Numerek 3 w tytule sugeruje, iż gra miała przynajmniej dwie poprzedniczki. I rzeczywiście - miała. Były brzydkie, paskudne, pomieszane z przygodówką i to taką złośliwą, polegającą na wybieraniu opcji w menu w koło i w koło. Wyszły na co się tylko w Japonii dało, zgaduję więc, że tam się jednak podobały. Potem jednakże słuch o nich na wiele wiele lat zaginął. Aż tu nagle ni z gruchy ni z pietruchy, w roku 2008 wyskoczył bohater niniejszej recenzji. I dla odróżnienia od swoich poprzedniczek - okazał się tytułem dobrym, a nawet bardzo dobrym.
O czym to jest? Uwaga, będę spolerował, więc te dwie osoby które japoński znają i będą chciały w to ze zrozumieniem zagrać, mogą sobie ten akapit odpuścić. Otóż w pewnym mieście odbywa się cyklicznie wielki turniej (zdaje się że jego nazwa to tytuł gry), którego zwycięzca dostaje prawo zamieszkania w inaczej niedostępnej lepszej części miasta. Zasady turnieju są proste - walczy się systemem pucharowym, aż zostaje tylko jeden. Ach tak, trzeba też mieć ze sobą piękną (warunek konieczny) towarzyszkę, którą w przypadku przegranej oddaje się zwycięzcy na jedną noc - ale to przecież oczywiste, tak jest na większości zawodów sportowych :_). Nasz cel jest więc jasny - wygrać turniej. I teraz spoileruję - nie uda nam się to :). W finale niezależnie od naszych umiejętności dostaniemy łupnia. Trochę to mną wstrząsnęło, przyznam, ale na szczęście nie był to koniec gry, a zaledwie połowa. Po roku bowiem wracamy, by wziąć udział w kolejnej edycji. I gra zaczyna się od nowa (choć na szczęście z zachowanymi współczynnikami, przedmiotami, no i zwiedzamy inne lochy więc nie jest nudno). Tym razem udaje nam się wygrać turniej i następuje szczęśliwy happy end, prawda? Ano też nie do końca :). Okazuje się, że wygranie turnieju to jeszcze nie koniec gry - ostatni, trzeci jej rozdział toczy się bowiem w zamkniętym mieście i tam przyjdzie nam stoczyć ostateczny bój z cholercia zapomniałem z kim lub czym, ale na pewno było to niezwykle istotne. Jak więc widać, fabularnie gra potrafi zaskoczyć (ale już nie was, bo z perwersyjną radością pozbawiłem was tej możliwości) i oferuje zwroty akcji, jak w niezłym filmie.
A jak to się je? Turniej to tylko malutka część gry, główną jej esencję stanowi bowiem zwiedzanie dungeonów. Między każdą rundą turniejową musimy zwiedzić jeden poziom lochów, pełen pułapek, przeciwników i skarbów. Część zdarzeń jest zaprogramowana, ale większość starć jest jednak losowa. Walki toczymy zdaje się w turach (tudzież fazach, pamięć już nie ta), na osobnym ekranie z widokiem FPP, podczas gdy samo zwiedzanie lochów do już izometr. Współczynników jest sporo, do tego dochodzi cała masa skillów, które możemy również rozwijać, a ich zdobywanie wiąże się z wykonywaniem odpowiednich zadań. Trochę to skomplikowane, jako że wszystko w krzaczkach, ale na szczęście w sieci znaleźć można doskonały poradnik, który wyłoży wszystko (łącznie z fabułą) jak na tacy, więc problemów być nie powinno. Ekwipunek typowy dla gier Alice - czyli maksymalnie udziwniony plecaczek wypełniany zdobywanymi przedmiotami, które podnoszą nam różne cechy. Ale zwykłe uzbrojenie istnieje również.
Pora szepnąć dwa słówka o sprawie w hentajowych produkcjach najważniejszej - grafice. I tu jest znakomicie. Rysu(n)ki przerywnikowe radują zarówno oko jak i serce, dostajemy ich całą masę, na dodatek w większości są całkowicie 'normalne', macki i takie tam trafiają się jeno od święta. Nie jestem za to pewien, czy w grze mamy jakiś wpływ na to jakie obrazki zobaczymy oraz czy istnieje konieczność grania kilka razy żeby zobaczyć je wszystkie (znane i zapewne lubiane uganianie się za różnymi dziewczynami i w jednej grze branie na celownik tylko jednej). Grafika podczas zwiedzania lochów znośna, ale widać że nie tu autorzy położyli główny nacisk.
No i proszę, jakimś cudem udało mi się zapisać całą stronę nie podając prawie żadnych informacji :). Coby podsumować: tytuł wart zagrania nawet dla osób nie operujących językiem japońskim, po zaopatrzeniu się w poradnik znaleziony w sieci ukończenie gry nie sprawi trudności, a dużo ładnych przerywnikowych obrazków zdecydowanie uprzyjemni niegłupią erpegową rozrywkę.
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
Dodane: 01.10.2009, zmiany: 21.11.2013