Crystal Rinal (JAP) |
|
Wydania |
1994() |
Ogólnie
|
Produkcja firmy D.O., a co za tym idzie - gierka z zawartością hentaiowską. I rzeczywiście- już w intro możemy zobaczyć bardzo konkretne obrazki ;-) Potem jest już "normalnie" - chwilkę szwędamy się po współczesnej szkole, pojawia się dziwny portal i lądujemy w jakimś lochu z jedną towarzyszką podróży (miejce na ekranie sugeruje, że dołączy potem do nas jeszcze jedna osoba). A w lochu jak to w lochu - widok FPP, trochę współczynników i walki...
|
Widok
|
FPP
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Grając w japońskie gry [zwłaszcza te z PC98] dochodzę do wniosku, że sceny molestowania sikorek ubranych w szkolne mundurki przez mackowate potwory rodem z horrorów klasy B [np. "Lost Universe" ] należą do japońskiego folkloru - no bo jak inaczej wyjaśnić ten jakże często powtarzający się hentajowych produkcjach motyw... [no dobra można to wyjaśnić inaczej - ale moja teoria też nie jest pozbawiona sensu ;)]
W Crystal Rinar macki nie występują znowu aż tak często [biorąc pod uwagę kryteria takie jak gatunek, producent i platforma sprzętowa ;)] lecz przez kilka pierwszych poziomów będziecie mieli okazje podziwiać wytwory spaczonej wyobraźni panów z D.O.
Scenariusz gry zaczyna się banalnie - ot w pewnej japońskiej szkole ni stąd ni zowąd pojawia się portal... kto go postawił i w jakim celu? Te odpowiedzi na zawsze pozostaną tajemnicą... [no chyba że znacie japoński] - wiadomo na pewno że to MY do niego wejdziemy i to MY ockniemy się w równoległym świecie, który przez otwarcie portalu stoi na granicy unicestwienia... [tak zgadliście to MY będziemy ratowali tenże świat... eh takie już życie bohatera... a na starość fotel, kapcie i telewizor...].
Mimo że ta gra ewidentnie została napisana dla... hmm starszych graczy [;)] to programiści nie poszli tu na łatwiznę - nie spotkamy tu schematu - "... wyrąb sobie drogę do bossa strzegącego wyjścia z poziomu, a zobaczysz jak wojowniczki z drużyny zabawiają się same ze sobą i z Tobą..." - tutaj lochy potrafią być naprawdę wymagające [o czym niejednokrotnie przekonał się niżej podpisany recenzent] i nieraz będziemy się błąkać szukając rozwiązania jakiejś całkiem niegłupiej zadatki. Czasem panowie programiści dadzą nam kilka dróg do wybory - najczęściej przy wyborze sposobu rozwiązania - pokojowe lub siłowe [choć metoda siłowa... hm... nie radzę metody siłowej ;)] co jest miłym elementem i daje nam pewne poczucie wolności [choć nikłe...].
Czas na to co tygryski lubią najbardziej [NIE, nie miałem na myśli przerywników graficznych;)] czyli walkę i jej mechanikę - tutaj dość skromie - mała drużyna, mało opcji [atak, obrona, przedmioty, ucieczka ] mało przedmiotów, ekwipunku i statystyk... ogólna bieda... choć trzeba przyznać, że taka prostota nie powoduje przynajmniej początkowego zagubienia wśród graczy nie znających japońskiego. Wymiana ciosów z potworkami przebiega w klasycznym systemie turowym, z tą mała zmianą że osoba towarzysząca sama decyduje co ma w danej chwili zrobić [to rozwiązanie przypadło mi do gustu, pewnie dlatego że leniwy jestem ;)]
Liczba samych potworków jest zadowalająca, poziom ich wykonania również, lecz nie spodziewajcie się przesadnych fajerwerków... no może z wyjątkiem niektórych bossów. Ogólnie mogło być lepiej - ale nie jest tak źle jak sugerowałaby data wydania ;). Mimo wieku już zacnego [1994] graficznie gra się wyróżnia i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Wrażenie zrobiły na mnie zwłaszcza ilustracje przerywnikowe [nieważne co sobie teraz pomyślicie i tak będziecie mieli racje ;)] wykonane starannie w bardzo intrygującym stylu... nie wiem kto tworzył projekty postaci, ale spisał się na medal. Niestety projekty lochów wydają się trochę monotonne, ale zwarzywszy na poziom ich skomplikowania i ilość zagadek jakie spotkamy po drodze jestem w stanie wybaczyć programistom tą surowość i ascetyzm w komponowaniu otoczenia.
Z muzyką jest różnie - ta przypisana do encounter'ów jest OK, lecz ta która leci non stop podczas zwiedzania lochów drażni... pewnie dlatego że leci non stop ;)
Podsumowując - słabych gier na PC98 jest masa, przeciętnych trochę mniej, ale dobre zdarzają się rzadko, a CrYstal rinar zalicza się do tej niewielkiej grupy gier dobrych, a być może wybitnych, więc łykaj bez obaw, a że czasem jest trudna... no cóż... niech będzie zatem wyzwaniem ;) [jeżeli nazywasz się Morrak nie będziesz miał wielkich problem z przejściem tej gry,jeżeli nie nazywasz się Morrak problemów możesz mieć multum, ale to już sam sobie jesteś winien ;)]
Moja ocena: 8/10
Fabuła: /tworzona jak zwykle na podstawie obrazków;-)/
Cała akcja rozpoczyna się w normalnej japońskiej szkole. Nasz bohater po wizycie u pewnej pani;-) odwiedza swoją koleżankę. Ma niestety wielkiego pecha i nagle pojawia się dziwny portal, który wciąga ich do innego wymiaru. Lądują oni w zamkniętym pomieszczeniu o czarnych ścianach. Szybko odnajdują tajne przejście i odkrywają, że znajdują się w opanowanym przez potwory lochu. Po paru chwilach nawiedza ich widmo Władczyni tego przybytku oznajmiając, że jakieś nieznane siły sprowadziły zagładę na to spokojne dotychczas miejsce. Jak zwykle ktoś próbował zdobyć władzę nad światem i sprowadził całą masę stworzeń, w tym tak ulubionych przez Japończyków z całym mnóstwem macek /mieliśmy jednak wielkie szczęście, gdyż pomysł z tymi potworami upadł i występują one jedynie na pierwszych 2 poziomach;D - więc chyba je tam karnie zesłali;-)/. I to właśnie nasz bohater ma być tym, który ma ocalić ten świat. Przed nami całe 12 poziomów rozmaitych lochów zapełnione całym mnóstwem wrogów i bohaterów niezależnych. Przez naszą drużynę /2 osobową/ poza naszym bohaterem przewiną się 4 postaci. Początkowo będzie to wspomniana wcześniej koleżanka, następnie bedzie to samotny rycerz przemierzający lochy w poszukiwaniu swej wybranki. Później dołączy do nas pokonywana już na 1 poziomie lochów wojowniczka, a po jej "śmierci" w nasze szeregi wstąpi sama przywódczyni podziemi. Oczywiście występuje tu cała masa innych ciekawych postaci, z których na szczególną uwagę zasługuje gostek, który z wyglądu przypomina MiBa;-) /czarny garniak i okularki/. W wielu fragmentach jest on dla nas nieocenionym pomocnikiem, jednak kim on jest naprawdę, tego dowiecie się już sami, oczywiście o ile ukończycie tę grę.
Jak napisałem wcześniej, całą fabułę wymyślam na podstawie obrazków, bo japońskiego nie znam /a przynajmniej jeszcze nie znam;-)/. Bardzo żałuję braku tej umiejętności, gdyż historia w niej opowiedziana, mogła być bardzo ciekawa i bardzo zakręcona, jak na standardy zwykłych labiryntówek.
Oprawa graficzna i muzyczna:
Jak widzimy na niżej załączonych skreenach, grafika pomimo roku 1994 stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Dotyczy to zarówno samych lochów /choć są troche monotonne/ jak i scen przerywnikowych. Wszystko jest narysowane bardzo fajną kreską i, co bardzo miłe, nie zauważyłem tu takiego zniekształcenia twarzy w scenach hentaiowych jak w recenzowanej wcześniej przeze mnie Raidi 2. Duża ilość dobrej jakości grafik, jest na pewno tym, co motywuje do pokonywania kolejnych poziomów lochów. Trochę szkoda, że graficy odpuścili sobie zupełnie przedmioty, które występują wyłącznie w formie spisu.
Muzyka także stoi na niezłym poziomie. Melodie umilają nam pokonywanie kolejnych nieznanych obszarów i dopiero po dłuższym czasie wydają się nam monotonne /zwłaszcza ta która występuje przy zwiedzaniu lochów/.
Walki:
Walki zostały rozwiązane podobnie jak w innych grach tego typu, tzn. walczymy z pojedynczymi przeciwnikami w turach. Co ciekawe, w walce kierujemy tylko swoją postacią. Osoba towarzysząca sama wybiera co robi. Rozwiązanie to bardzo nam pomaga, gdyż nie musimy się martwić o leczenie podczas walki. Działa to jednak tylko wtedy, gdy mamy drugą osobę w drużynie, gdyż przez kilka okresów gry podróżujemy sami. Co jakiś czas pojawiają się walki specjalne. Można je rozpoznać już na samym początku, gdyż postać wroga zajmuje cały ekran, a nie tylko fragmencik widoku, jak to ma miejsce w zwykłych bataliach. Poza widokiem różnią się od zwykłych także samym celem, który w tym przypadku nie zawsze oznacza pokonanie wroga fizycznie. Czasem musimy użyć jakiegoś przedmiotu, odebrać wrogowi jakąś część życia lub sami ją stracić, by pojawiły się dalsze przerywniki fabularne.
W każdej walce mamy standardowe opcje: atak, obrona, przedmiot i ucieczka.
Ekwipunek:
Ekwipunek jest chyba najbardziej kulejącym elementem tej gry, gdyż mamy wpływ tylko na przedmioty leczące i poprawiąjące w walce nasze statystyki. Jest to jednak o tyle ciekawe, że każde użycie przedmiotu wiąże się z poświęceniem punktów many, więc należy bardzo uważać by nasze postaci je posiadały, gdyż w czasie walki może się okazać, że nie bedziemy mogli się wyleczyć, nie tyle z braku przedmiotu, co z braku many. Nie występują tu sklepy, a wszystkie przedmioty zdobywamy na pokonanych wrogach. Oczywiście występują tu przedmioty zakładane przez naszą postać jak bronie i zbroje, jednak zmieniają się one automatycznie, w miarę zdobywania ich w przebiegu fabuły. Śmieszny jest trochę fakt, że jeden z mieczy sklepikarka daje nam na kredyt, a potem niesamowity zbieg okoliczności pozwala nam za niego nie płacić ;-)
Zresztą nie mielibyśmy czym zapłacić, gdyż w grze nie ma wogóle pieniążków ^_-
Statystyki:
Statystyki różnią się sporo od standardowych występujących w tego typu grach. W czasie całej gry cechy danej postaci wogóle się nie zmieniają, nawet gdy awansujemy na wyższe poziomy doświadczenia. Nie wpływa to jednak znacząco na grę, gdyż nie zauważyłem negatywnego wpływu na samą mechanikę. Mam wrażenie jednak, że występuje tu jakaś ukryta rosnąca wartość, która wpływa na nasz pancerz. Łatwo bowiem zauważyć, że wraz ze wzrostem poziomu, zmniejsza się ilość punktów obrażeń otrzymywanych po ataku tego samego wroga. Natomiast obrażenia które my zadajemy zależą jedynie od naszej stałej siły i broni której używamy. I dla większości postaci mieszczą się one w przedziale 1-15pkt. Pomyślcie sobie zatem, jaki to był szok ujrzeć, że ostatnia nasza bohaterka zadawała magią 50 punktów O_O. Niestety występuje ona tylko na ostanim poziomie lochów ;(.
Standardowo mamy jeszcze HP i MP, które wzrastają wraz z poziomem. Można zauważyć, że autorzy poszli na rękę graczom i postanowili, że bardzo łatwo zdobywa się pierwsze levele. Nie mamy przez to negatywnych odczuć, które mogliśmy mieć grając w Dragon Knighty, gdy czasem nawet pierwszy wróg zmiatał nas z powierzchni ziemi:|
Podsumowanie:
Pomimo sporego upływu lat, jakie minęły od wydania gry, czas spędzony przy niej był czasem przyjemnym. I mogę stwierdzić, że obok Ikazuchi no Senshi Raidi 2 jest to, jak na razie, najlepsza labiryntówka, w jaką grałem. Brawa dla panów z D.O. za kolejną świetną grę. Polecam!
Ocena końcowa: 9-/10
Obrazki z gry:
Dodane: 14.12.2003, zmiany: 21.11.2013