Dragon Slayer: The Legend of HeroesDragon Slayer: Eiyuu Densetsu (JAP) |
|
Wydania |
1991() 1991() |
Ogólnie
|
Z moich badań wynika, iż jest to szósta gra z serii Dragon Slayer i pierwsza z serii The Legend of Heroes, która przeżyła serię rodzimą i jest kontynuowana z sukcesem do dziś. Tytuł wydany na niemal wszystkie japońskie sprzęty grające, do USA trafił jednakże tylko za pośrednictwem PCEngine CD (przynajmniej onegdaj, potem pojawiło się kilka remaków na nowsze konsolki, które wydawano już również w języku angielskim). Dostajemy w każdym razie w każdym calu klasycznego erpega - z widokiem izometrycznym (plus drobny, aczkolwiek wkurzający bajerek jakim jest ograniczenie widoczności w podziemiach), turowymi walkami z małymi rysunkami przeciwników i docelowo 4-osobową drużyną. Przygoda zakładam że epicka :).
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Zgodnie z tytułem gra należy do dwóch serii jednocześnie: "Dragon Slayer" i "The Legend of Heroes". Seria DS jest dziwnym tworem i niby wiadomo co do niej należy, ale trudno znaleźć na to dobre argumenty. Pierwszy „DS” to action rpg, w którym mamy zabić smoka. Kolejny, "DSII: Xanadu" to również action rpg, w którym mamy zabić smoka mieczem zwanym "dragon slayerem". Następna część "DSjr: Romancia" to już action adventure bez numerka, ale cel: zabicie smoka mieczem o znanej nazwie. Dalej "DSIV: Drasle Family" to również action adventure, w którym mamy załatwić smoka (czym? wiadomo). Nr IV jasno wskazuje, DSjr był trójką. Wydany został na zachodzie pod tytułem "Legacy of Wizard", bo seria DS była znana tylko w Japonii. Część piąta to "Sorcerian", który znów jest action rpg, w którym wiadomo co trzeba zrobić i czym. No i teraz zaczynają się klocki. Opisywana tutaj gra "DS: tLoH" nie ma numerka i jest tradycyjnym jrpg w stylu "Dragon Quest". Owszem, trzeba zabić smoka, ale miecz inaczej się nazywa. Ostrze "dragon slayer" pojawia się tylko w wersji na SNES, ale to nie jest "ten" miecz. Falcom pozbywa się numerka, ale w wersji na MSX pojawia się na ekranie tytułowym "Dragon Slayer 6", czyżby przeoczenie? Następnie…!? No właśnie, Falcom wydał jeszcze "DS: tLoH II" i "Legend of Xanadu II", gdzie na obrazku tytułowym jest napisane "Last Dragon Slayer". Tyle, że oni (kto?) zaliczają do kanonu jeszcze tylko 2 gry: "Lord Monarch" i "Legend of Xanadu" (pierwszy, nie drugi). "LoX" ma sens, jest smok i miecz. "Lord Monarch" nie ma sensu, jest to rts (nie taki jak "C&C"), nie ma smoków i nie ma miecza. Okazuje się, że oni (kto?) zaliczają do kanonu tylko gry zaprogramowane przez Yoshio Kiya nawet jeśli Falcom ich oficjalnie tak nie promował. W każdym razie, Yoshio Kiya odszedł od Falcomu po pierwszym "LoX", więc Falcom po wydaniu "LoX II" zlikwidował serię skupiając się na "Ys" i "tLoH".
Fabuła toczy się wokół księcia Logana, który miał objąć królewski tron, ale plany te pokrzyżował regent zwany Draxem (nie, to nie jest smok). Nasz Logan musi uciekać z zamku i jego celem będzie załatwić drania. Drax jest sprytny i zawsze ucieka, więć będziemy go gonić przez 5 rozdziałów, każdy w innym regionie świata, aby w końcu w finałowym etapie dowiedzieć się kto jest faktycznym zagrożeniem. Fabuła dość prosta, ale jednocześnie dość głęboka, jeśli brać pod uwagę datę produkcji.
Gra jest typowym jrpg, ale już posiada elementy, które w tamtym czasie jeszcze nie były zbyt popularne: widoczni przeciwnicy. Na mapie świata można ich zobaczyć po użyciu pewnego przedmiotu, w "lochach" są widoczni od razu. Cały czas się odradzają, ale po ukończeniu rozdziału dany fragment świata jest oczyszczony z potworów. Są tu elementy, które można dzisiaj zobaczyć w serii "Trails": podział na rozdziały, widoczni przeciwnicy, customizacja postaci, minigierki (tylko 2, ale zawsze), duży finałowy dungeon, system sprzedaży broni (dostajemy mniej, ale nie grosze).
System rpg to kilka statystyk, które rosną przy awansie. Grind jest szybki, a to ze względu że istnieje automat i działa on nieźle. Przeciwnicy się przemieszczają, więc wystarczy stać w miejscu, a któryś na pewno się przyklei. Śmierć jest niegroźna, bo po walce odzyskujemy przytomność z 1 HP, zaś jeśli padną wszyscy to możemy powtórzyć walkę lub teleportować się do miasta. Walki są pokazane w stylu "Dragon Quest", są bardzo szybkie w turach, ale z inicjatywą. Nie ma tu klas postaci, więc każdy bohater może walczyć każdą bronią i ubrać każdy strój. Jest miejsce na broń, pancerz, tarczę i pierścień (ekstremalnie mały wybór ringów). Co ważniejsze, każdy może czarować, a zestaw czarów jest dowolnie wybierany. W miasteczkach są mędrcy, którzy udostępniają czary, które możemy dowolnie wpinać, ale liczba miejsc jest ograniczona.
Gra posiada dwie niewielkie wady. Mniejsza to aktywacja dialogu poprzez wejście w npc-a, a oni ciągle się przemieszczają (nie wszyscy), więc będziemy wpadać przypadkowo. Druga to ograniczenie widoczności w jaskiniach. Trzeba używać pochodni, które szybko się zużywają. Nie ma czaru typu light, a latarnie to rzadki drop (ja nie wydropiłem). Jaskiń nie ma specjalnie dużo, więc nie jest to duża wada. Ostatnie niedociągnięcie to niewykorzystanie potencjału otwartego świata w momencie gdy otrzymamy możliwość latania. Jest tylko jedno ukryte miejsce, gdzie możemy spotkać wszystkich mędrców z czarami. Ostatni loch też rozczarowuje brakuje fajnych przedmiotów w skrzyniach.
Grafika jest dość przeciętna, ale na tej platformie mało co się wybija wizualnie. Małe ludziki, brak teł na ekranach walki. Brak graficznych przerywników między rozdziałami, są tylko na początku i na końcu. Nośnik CD wykorzystano głównie na dialogi, które są dość średnie i bez napisów. Na szczęście można je wyłączyć, wtedy są napisy. Z muzyką jest odwrotnie, też można ją wyłączyć, a raczej przełączyć na tę generowaną przez układ konsoli, ale ta z CD dużo lepsza w brzmieniu. Szkoda tylko, że jest tak mało kawałków. Interfejs obsługi jest w porządku (oprócz tego wpadania na npc-ów).
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
/obrazki dostarczył Cholok/
Dodane: 03.03.2009, zmiany: 04.05.2023