Final Fantasy X |
|
Wydania |
2001() 2001() 2016() |
Ogólnie
|
Kolejna odsłona tej genialnej serii miała swoje miejsce jedynie na konsoli PS2, tym samym uniemożliwiając posiadaczom blaszaków pogranie w to cudeńko... przynajmniej do czasu ukazania się działającego emulatora :).
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
turówka
|
Recenzje |
Piszę tę recenzję z jednego powodu: zalewa mnie krew za każdym razem, gdy widzę 5 zielonych kwadracików przy tytule Final Fantasy X. Nie jestem przeciwnikiem serii (ukończyłem kilka poprzednich części, a FFT to jedna z moich ulubionych gier), ani tym bardziej gatunku RPG, ale ta gra bardzo mocno mnie rozczarowała. Ba! Wkurzyła mnie do tego stopnia, że po kilku godzinach gry na zawsze porzuciłem przygodę z numerem X. Dopiero konieczność napisania tego tekstu zmusiła mnie, by do niej wrócić i, tym razem na chłodno, ocenić ten tytuł.
Nie będę rozpisywał się na temat fabuły; odsyłam do recenzji innych autorów. Ja tutaj postaram się opisać to, co najbardziej mnie wkurzyło, a także wejść w polemikę z niektórymi stwierdzeniami na temat gry. O fabule warto wiedzieć tyle, że jest na poziomie, do jakiego przyzwyczaili nas scenarzyści Square, czyli jest dobrze. Głównym bohaterem opowieści jest Tidus - lider drużyny blitzball'a (nowoczesna piłka wodna), śliczny młodzieniec o niewieściej twarzy, blond włosach i błękitnych jak morze oczach. Ech... Na szczęście są inni: Auron - stylizowany na samuraja mentor Tidus'a; Yuna - łagodna summonerka; Lulu - zimna jak lód gotycka wiedźma (razem z Auronem tworzą najbardziej charyzmatyczną parę); Wakka - kolejny zawodnik blitzball'a; Rikku - tajemnicza poszukiwaczka zatopionych skarbów i wreszcie Kamahri - niebieski kotołak (cudak; standard dla serii).
Zmienił się sposób przedstawiania akcji, gdyż nie mamy już możliwości swobodnego poruszania się po świecie. Zamiast tego jesteśmy przenoszeni z jednej lokacji do drugiej. Takie rozwiązanie zbliża grę do przygodówki, ale z drugiej strony jest przez to bardziej liniowa. Fajne są przejścia w walkę, gdy ekran na chwilę się rozmywa, po czym na tym samym ekranie, po którym się poruszaliśmy, lekko tylko zmodyfikowanym, możemy już walczyć. Sama walka to największa bolączka gry (obok kompletnie nietrafionego systemu rozwoju). Pomijam fakt, że Wakka zabija swoich przeciwników rzucając w nich piłką do blitzball'a (chyba jakaś specjalna odmiana), a Lulu nasyła na wrogów magicznego pluszowego misia. Chodzi o sam system walki, który (wbrew temu, co sądzą niektórzy) pozostał w niezmienionej prawie postaci. Ludzie! Mamy XXI wiek! Turowy system walki (zlikwidowano ATB) i wybieranie komendy "atak" z listy to już przeżytek. O ile w poprzednich fajnalach było to jakoś usprawiedliwione, o tyle w FFX totalnie mi nie podchodzi. Potyczki zdarzają się losowo; problem z tym, że losują się stanowczo zbyt często, co powoduje tylko większą frustrację. Grywalność walk jest prawie zerowa. Na dodatek, aby nasze postaci rozwijały się jednakowo, każda z nich musi wykonać w trakcie walki jakąś akcję. A zatem walcząc np. z pojedynczą kreaturą, wpuszczasz na pole bitwy kolejno każdą z postaci (zmiany dokonywane na bieżąco w trakcie walk) i wykonujesz nią bezużyteczną czynność (magiczna bariera, kradzież, itp.). I tak na okrągło. Chyba że wolisz, aby połowa składu w ogóle się nie rozwijała? Twój wybór. Zmieniła się charakterystyka summonów (tutaj zwanych aeonami); teraz stanowią one niejako osobną postać, zajmując miejsce drużyny w walce (przynajmniej dopóki nie zginą). Kiepsko przedstawia się sprawa wyposażenia; mamy tylko broń i jeden element pancerza, które jednak możemy zmieniać w trakcie starć. Statystyki opisujące broń są ubogie (mało powiedziane), na szczęście oręż można upgrade'ować w póżniejszej fazie gry.
Co się tyczy systemu rozwoju, to jest on, obok monotonnych walk, głównym mankamentem gry. Nosi tu nazwę Sphere Grid i został wymyślony tylko po to, by stworzyć pozory czegoś nowego. W praktyce jest mocno udziwniony i w ogóle nierajcujący. Wygląda to tak: w trakcie walki nasze postaci (biorące czynny w niej udział) zdobywają AP (nowa nazwa dla doświadczenia). Po uzbieraniu odpowiedniej ilości postać zdobywa Sphere level (poziom). Każdy taki level to 1 punkt ruchu na specjalnej planszy. Poruszając się po niej trafiamy na pola opatrzone bonusem do parametrów, bądź zdolnościami. Następnie, używając specjalnych przedmiotów, zdobywanych (a jakże!) w walkach uaktywniamy dany bonus. Koniec z automatycznym rozwojem. Chcesz +1 do siły albo czar? Znajdź se i kup se. System miał zapewniać swobodny rozwój, tak? Jasne, plansza jest duża, ale co z tego, jeśli znaczna część pól jest po prostu pusta, pozostałe różnią się tylko wielkością bonusu (+1, dalej +2), a na dodatek tu i ówdzie porozmieszczane są specjalne zamki, nie pozwalające przejść dalej? Co się tyczy postaci; tak, możesz wojownika nauczyć czarów, a magikowi pakować siłę. Tylko po co? Wakka nigdy nie będzie dobry w magii, a Lulu w walce wręcz. Poza tym, grając standardowym systemem, postaci mają obok siebie pola niejako dla nich przeznaczone (czary dla Lulu i Yuny, siła i HP dla Aurona i Kamhri). Naprawdę, wolę klasyczny rozwój postaci, niż takie cudo.
Jest jeszcze jeden element w tej grze, który doprowadza mnie do szaleństwa: Blitzball. To właśnie po pierwszym meczu wodnej piłki skończyła się moja przygoda z FFX. Przez kilkanaście minut oglądałem jakieś demo, od czasu do czasu naciskając "X" i obserwowałem jak moja drużyna przegrywa. To był chyba najbardziej wkurzający moment w grze, jaki przeżyłem. Na szczęście ta mini-gra (chyba raczej mega-demo...) jest opcjonalna; w dalszej części nie będziesz musiał się w nią bawić. Trzeba tylko przebrnąć ten jeden mecz... Ja nie dałem rady. To była kropla, która przelała czarę goryczy.
Na koniec zostawiłem warstwę audio/video. Grafika jaka jest, każdy widzi (czyli bardzo dobra). Można się przyczepić do kantów na postaciach (a tak! zauważyłem) i do błędów z przenikaniem tekstur, ale ogólnie grafioza jest bardzo dobra i nie można narzekać. Muzyka prezentuje równie wysoki poziom, część utworów kojarzy się ze starymi fajnalami, a nowe "dają radę". Do tego dochodzą znakomite wstawki FMV i przydługie real-time'owe cut-scenki (akcja dzieje się sama, ty tylko naciskasz czasem "X"; że niby masz wpływ na wydarzenia).
Podsumowując: wybitne dzieło Square nie jest tak wybitne, jak by się mogło wydawać. Jak chcę dobrej fabuły to oglądam film, albo czytam książkę (a książek nie czytam:), gdy zaś włączam konsolę to chcę na niej pograć. A ta gra po prostu nie bawi. Na pewno są ludzie, którym FFX przypadnie do gustu, ale ja się do nich nie zaliczam. Jeśli lubisz dobre historie i nie interesuje cię cała reszta: śmiało atakuj, jeśli natomiast grając, lubisz czerpać przyjemność z GRANIA, to zapomnij o tym tytule i pograj w Valkyrie albo Champion'ów. Tam przynajmniej jest co robić.
Plusy:
+ fabuła i jakiś tam klimat
+ oprawa A/V
+"mówione" dialogi
Minusy:
- system walki jest przestarzały
- system rozwoju nie bawi
- przydługie momenty
- blitzball
Moja ocena: 5/10
Final Fantasy X. Pierwsza gra, która zawitała na mojej świeżo zakupionej "czarnuli" w zupełności wystarczyła, by utwierdzić mnie w przekonaniu, że było warto zbierać kasę przez te wszystkie miesiące i zadłużać się, u kogo popadnie, żeby tylko dostać w swoje łapy upragnione pudło:)
Fabuła:
Naszą przygodę rozpoczynamy, gdy Tidus - wschodząca gwiazda Blitzball'u (coś w rodzaju footballu umieszczonego pod wodą) udaje się na mecz, podczas którego miasto zostaje zaatakowane przez złowrogą siłę zwaną Sin. Za jej sprawą Tidus zostaje przeniesiony w odległą o tysiąc lat przyszłość, gdzie jego rodzinne miasto Zanarkand jest już tylko ruiną, czczoną przez mieszkańców Spiry, jako relikt przeszłości... Nie mija wiele czasu, kiedy poznaje swoich przyszłych towarzyszy, w tym młodą przywoływaczkę Yunę. Razem postanawiają stawić czoła Sin...
Grafika:
Jest to swego rodzaju przełom w serii, jako że nie ma już podziału na mapę świata i lokacje. Nie ma też statycznej kamery... teraz porusza się ona wraz z ruchem bohatera, dzięki czemu prawie zawsze doskonale widać, to co znajduje się wokół niego. Przejścia między poruszaniem się postacią a walkami są płynne, jako że grafika pozostaje tutaj bez zmian... nie zmienia to faktu, że walki są o wiele ładniejsze, a to dzięki wspaniałym animacjom czarów i po prostu rewelacyjnym atakom aeonów (odpowiednik summonów). Natomiast cut-scenki, to już prawdziwe arcydzieło.. po prostu powalają:)
Muzyka & Dźwięki:
Nie ma jakiegoś wielkiego przełomu, jeśli chodzi o muzykę.. tak jak w poprzednich częściach, trzyma ona bardzo wysoki poziom. Można słuchać i słuchać... Dużo natomiast zmieniło się w kwestii dźwięku, jako że wreszcie możemy posłuchać głosu naszych bohaterów, a nie jedynie przeczytać. Autorzy również tutaj stanęli na wysokości zadania... dubbing jest po prostu idealny, doskonale oddaje wszelkie emocje, jakie targają poszczególnymi postaciami:)
Ekwipunek & Statystyki:
Ekwipunek jest typowy dla większości jRPGów i na tym poprzestanę:) Wielkie zmiany zaszły natomiast w rozwoju postaci, które zdobywają teraz nowe umiejętności, jak również powiększają statystyki poprzez tzw. Sphere Grid. Jest to nic innego jak drzewko rozwoju, które na siłę można by podciągnąć pod to z Diablo 2. Te tutaj jest jednak ZNACZNIE bardziej rozwinięte i po prostu ogromne. Po każdej wygranej walce postać dostaje doświadczenie, dzięki któremu awansuje na wyższe poziomy i dostaje tzw. Sphere Pointy. Często otrzymuje też rozmaite sfery (min. siły, szybkości, magii, zdolności i sporo innych specjalnych, które to jednak niełatwo dorwać). Każdy otrzymany punkt sfer pozwala na przesunięcie postaci o jedno pole na siatce sfer... większość tych pól zawiera jakąś zdolność, bądź cechę, którą postać może nabyć zapełniając pole odpowiednią sferą. I tak np. postać stojąca na polu dodającym +2 do siły musi użyć sfery siły, aby je zapełnić:) Można również zapełniać pola znajdujące się obok tego, na którym stoimy. Każda postać zaczyna w zupełnie innym miejscu siatki, chyba że na początku gry wybierzemy zaawansowany tryb siatki. Wtedy to wszyscy zaczynają w jednym miejscu, a siatka jest odpowiednio zmodyfikowana. Od pewnego momentu można też ulepszać broń i pancerz dodając im dowolne ze wszystkich dostępnych cech w ograniczonej ilości. Wymaga to oczywiście użycia pewnych przedmiotów, a wiele z nich naprawdę niełatwo znaleźć.
Walka:
Tutaj również sporo nowości. Przede wszystkim wspomniane aeony... teraz biorą czynny udział w walce. Mają własny zestaw ciosów i overdrive'ów (czyli tutejszych Limit Breaków), mogą również nabywać nowe. Niektóre overdrive'y zawierają elementy zręcznościowe, inne dla każdej postaci. I tak Auronem trzeba wcisnąc odpowiednią sekwencję przycisków, w przypadku Lulu kręcimy analogowym kółkiem, a Wakką gramy w jednorękiego bandytę. Nie jest to męczące i po kilku próbach można to robić z palcem w... wiadomo czym:) Do tego prawie każda postać (w tym aeony) mają po kilka overdrive'ów, które to trzeba jednak odblokować. Walka odbywa się w trybie turowym, na ekranie umieszczona jest kolejka ruchów z wyprzedzeniem o kilka tur, tak więc wszystko można sobie dokładnie zaplanować. W trakcie walki można zmienić skład drużyny bez straty ruchu, możliwa jest również zmiana ekwipunku, w tym przypadku jednak tracimy kolejkę.
Inne:
W grze dostępne są mini gry zręcznościowe takie jak wyścigi chocobosów, czy wspomniany Blitz Ball. Jemu należy się osobny rozdział, jako że jest to naprawdę rozwinięta gra i na dobrą sprawę, Squaresoft mógłby ją sprzedawać osobno. Zasady nie są specjalnie skomplikowane... po pięciu zawodników z obu stron, dwie rundy po 5 minut, kto strzeli więcej goli ten wygrywa. Brzmi prosto, ale wcale takie nie jest:) Każda postać w drużynie ma własne statystyki, które rozwija wraz ze wzrostem rozegranych meczy... później dochodzą do tego jeszcze umiejętności. Gra jest bardziej taktyczna, niż zręcznościowa, jako że przy każdym zwarciu z przeciwnikiem następuje pauza i zawodnikowi można wydac polecenia, typu "podaj piłkę", "strzelaj", czy "przylutuj kolesiowi z kopa i płyń dalej" ;) Każdemu poleceniu odpowiada odpowiednia statystyka, która zostaje przyrównana do statystyk przeciwnika i w efekcie polecenie zostaje wykonane lub piłka trafia do rąk przeciwnej drużyny:) W trakcie gry można rekrutowąć nowych członków drużyny. Warto grać w Blitz Ball, bo nagrody za wygrane turnieje są naprawdę wartościowe:)
Podsumowanie:
Final Fantasy X to w moim przekonaniu najlepsza część serii. W żadnej innej grze tak bardzo nie zżyłem się z postaciami i nie przeżywałem tak mocno ich przygód. Przeszedłem ją dziś rano i do tej pory jestem w szoku... łażę ciągle po domu i nie wiem co ze sobą zrobić. W końcu postanowiłem sklecić tą reckę, a naprawdę nie jest łatwo zmusić mnie do napisania czegokolwiek, o czym Dżej wie doskonale ;-P Naprawdę obowiązkowa pozycja dla każdego fana serii... P.S. Pewnie narażam właśnie swoje życie, ale w moim przekonaniu Yuna bije na głowę Aeris, a FF7 pozostaje nie tak znowu daleko, ale w tyle:)
Obrazki z gry:
Dodane: 06.06.2002, zmiany: 23.12.2016
Komentarze:
Ja popieram tę drugą opinię (recenzję). Uważam się za wielkiego fana Final Fantasy, ale ta część mi nie podeszła. Nie wiem czy to wina postaci (za wyjątkiem Lulu), czy muzyki podczas walki (wg mnie najbardziej nijakiej z całej serii). Fabuła jest całkiem fajna. Summony też dają radę (wg mnie Anima jest numerem jeden wśród Summonów z wszystkich Finali). Naprawdę nie wiem co mnie w niej odstrasza. Paradoksalnie bardziej polubiłem Władcę Pierścieni Trzecią Erę, która jest kalką FFX. 6/10.
[Gość @ 19.04.2019, 00:48]
Każda recenzja to sprawa subiektywna. Ale z drugiej strony łatwo oceniając subiektywnie zaniżyć notę gry ze względu na jakąś cechę która nam nie odpowiada a która ogółowi nie przeszkadza. Ot choćby w tej recce narzekanie na system turowy w jrpgu. To była norma w tamtych czasach i ciężko się zgodzić z argumentem że system walki jest "przestarzały". To trochę jakby recenzując Heroes of Might and Magic 6 czepiać się że gra jest taktykiem. Albo narzekać przy kolejnym Diablo że znowu ten system hack and slash. I moim zdaniem recenzentowi ma prawo się nie podobac taki czy inny system walki. Tyle że tutaj to chyba takie argumentowanie problemu z systemem walki jest dziwne. Zwłaszcza że później obrywa się systemowi rozwoju postaci i argumentacja jest zasadna.
Venra
[Gość @ 13.04.2019, 22:11]
Każdy może mieć (i napisać) swoje zdanie. Wy zdaje się nie chcecie recenzji autora, ale potwierdzenia własnej opinii xD Skoro wam się gra podoba - to musi się podobać każdemu, a jak się komuś nie podoba - to ten ktoś nie ma racji i w ogóle się nie zna. Dziecinada.
Jeśli wszyscy mają mieć identyczny pogląd, to jaki jest sens pisania recenzji...???
[Gość @ 10.04.2019, 22:28]
Szuwar 5/10 ahhahahaah to reszta rpgów powinna mieć oceny od 1/10 do 2/10
[Gość @ 16.03.2015, 17:47]
Tez raczej jestem za pierwsza recenzja, ale kto co woli. Walki mi sie bardzo podobaly, przelaczanie miedzy postaciami bardzo rajcowne, fabula ogolnie ciekawa, szkoda tylko ze taka przelukrowana, ale to juz sztandardowa cecha gier spod znaku FF (poza FFT). Ogolnie gra mi sie bardzo podobala.
[Gość @ 02.12.2014, 11:37]
Nie zgodzę się z oceną szuwara.Przestarzały system walki ? - świetny system,którego brakuje w dzisiejszych grach - klasyka,wielu na to czekało,blitzball - super gierka mi kojarzy się z Tsubasą z NES'a.Grę przeszedłem kilkakrotnie,rozwalając ją na 100%.Moja ocena 9/10.Stawiam na równi z FFVII i IX.
[Gość @ 14.10.2014, 10:39]