Fullmetal Alchemist and The Broken AngelFull Metal Alchemist: Hagane no Renkinjutsushi (JAP) |
|
Wydania |
2003() 2005() |
Ogólnie
|
Marne action z malutką domieszką rpg, brzydkie, bezczelnie bazujące na popularności anime.
|
Widok
|
tpp
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Co dostaniemy, jeśli połączymy firmę uznaną za najlepszych twórców jrpg (w tej roli: Squaresoft) i mega popularne anime (w postaci Fullmetal Alchemist)? To nie jest pytanie podchwytliwe, odpowiedź jest tak oczywista, na jaką wygląda: MEGA GNIOTA z przypinką action rpg.
Historia FMA (Fullmetal Alchemist) opowiada o dwóch braciach - alchemikach (przy czym alchemia tutaj to nie warzenie mikstur - alchemik w FMA np.: przykłada rękę do skały i dostaje armatę, albo z pręta robi miecz), którzy poszukują kamienia filozoficznego, aby... bla bla bla, w sumie nieważne, bo gra jest oderwana od głównej fabuły serii anime. W grze bohaterowie jadą sobie pociągiem i biją bandytów, następnie wysiadają na moście, gdzie biją bandytów, potem trafiają do kanionu, gdzie biją bandytów i chimery (zwierzęta połączone za pomocą alchemii)... Dalej nie wiem, bo grę wyłączyłem, aby już nigdy do niej nie powrócić. Ogólnie fabuła jest płytka, popędzają ją do przodu krótkie rozmowy braci między planszami (tak, dobrze się domyślacie - brak jakichkolwiek NPC, z którymi można porozmawiać), z całą pewnością nie uzasadnia kopania tyłków całym tabunom przeciwników i nawet najzagorzalszy fan FMA poczuje się znudzony.
Sterujemy Edem (to mniejszy z braci) i bijemy na trójwymiarowych planszach kolejne wrogie oddziały. Al (to ten duży) biega sobie samopas, możemy mu wydać dwa rozkazy i kazać uderzyć wślizgiem (przy czym wślizg w większości przypadków ląduje w ścianie nie muskając nawet przeciwnika). "Alchemicznymi" elementami są tu różne walające się ustrojstwa, do których możemy podejść i zmienić je w jakieś śmiercionośne narzędzie - często dany przedmiot można zmienić w kilka różnych broni, w zależności od tego jak długo przytrzyma się przycisk transformacji. Oprócz tego Ed w dowolnej chwili może wydobyć spod ziemi bryłę, która przez krótką chwilę (zanim zniknie) może służyć jako tarcza, lub podest do wskoczenia w jakieś niedostępne miejsce. Bryły możemy dodatkowo ustawiać jedna na drugiej, w skrócie skakania jest tu tyle, że hydraulik Mario pewnie zgoliłby wąsy z zazdrości, gdyby się dowiedział. Praca kamery jest marna, sterowanie także pozostawia wiele do życzenia. Całość jest tak prostacka, monotonna i nudna, że nie sposób wysiedzieć przy niej jednorazowo więcej niż godzinę. Co pewnie jest zresztą zamierzonym efektem, bo (podobno) na jej ukończenie potrzeba godzin dziesięć - czyżby każdy sposób na wydłużenie rozgrywki był dobry?
Cechy wspólne z gatunkiem rpg gra ma dwa: można użyć przedmiotu leczącego z menu oraz podnieść poziom któregoś z braci - tzn.: punkty exp zbierane są do wspólnej puli i wydawane wedle uznania gracza - to zdecydowanie za mało, masa zręcznościówek absolutnie nie aspirujących do miana rpg ma ich dużo więcej...
Graficzne gra jest potworna, obrzydliwa i obleśna. Wierzyć się nie chce, że rok przed jej premierą ta sama firma wydała Kingdom Hearts - do dziś jedną z najładniejszych gier jakie widziałem. Brak cell-shadingu, o który aż się prosi, postacie to paskudne kulfony, plansze są mdłe i pozbawione szczegółów. Wstyd i hańba! Z przekory napisałbym, że muzyka i dźwięk też są beznadziejne, ale ich nie pamiętam, więc kto wie?
Podsumowując: Fullmetal Alchemist and The Broken Angel nie ma w sobie nic, co mogłoby przyciągnąć fana gier rpg i nawet najzagorzalszy fan alchemików spod szyldu FMA powinien się trzymać z daleka. Przyjęło się, że popularna licencja jest tożsama z marną grą, ale w tym wypadku, biorąc dodatkowo pod uwagę poziom Squaresoft'u, wszelkie granice zostały przekroczone. Szczerze odradzam.
Moja ocena: 1/5
Obrazki z gry:
Dodane: 10.03.2008, zmiany: 21.11.2013